środa, 20 sierpnia 2014

Wyróżnienie: Jednopartówka kryminalna "Hanzai"

Noc była wyjątkowo zimna jak na tą porę roku. Księżyc dumnie górował na ciemnym niebie. Przystań była pogrążona w mroku i nieprzyjemnej ciszy, przerywanej szumieniem fal. Przycumowane łodzie i kutry falowały na powierzchni wody. W powietrzu roznosił się okropny zapach ryb. Czuć go było w całym porcie. Spokój tego miejsca został przerwany uderzaniem obcasów na twardej betonowej powierzchni. Urywany oddech i chaotyczne ruchy dowodziły nieprzyjemnej sytuacji. Smukły cień co chwila przeciskał się w wąskich szparach między hangarami. Przed kimś uciekała, jednak nie wiedziała przed kim i wcale nie chciała tego wiedzieć. Zatrzymała się w wąskim przejściu między magazynami i łapiąc oddech próbowała znaleźć wyjście z labiryntu, który stanowił port. Ostrożnie uchyliła ciężką klapę i weszła do środka. Otaczała ją ciemność, przyłożyła dłoń do ust by zbyt głośno nie oddychać i nie zdradzać swojej obecności. Nasłuchiwała. Odgłos wolno stawianych kroków echem rozbrzmiewał w pustym porcie. Nie śpieszył się, wiedział, gdzie jest jego ofiara. Lubił dawać poczucie, że zdołają przeżyć. Rozkoszował się odbierać im ostatni płomyk nadziei. Otworzył ciężką klapę gdzie znajdowała się jego nowa ofiara. Uwięziona niczym w pajęczej sieci. Zawsze dostawał czego chciał. To przerażenie w oczach i błaganie tylko napędzało go do dalszych czynów. Sprawnie przeciął gardło. Z satysfakcją patrzył jak krew opuszcza ciało, a to staje się coraz bledsze i zimniejsze. To nie był jednak koniec ,nie dla niego. Jego praca dopiero teraz się zaczynała. Jego twarz wyrażała podniecenie i niecierpliwość. Nie chcąc marnować czasu przystąpił do tego po co tu przyszedł. Wiedział, że jego przesyłka na pewno kogoś poruszy.

Od rana z nieba lał się niemiłosierny żar. Klimatyzacja chodziła na pełnych obrotach, jednak efekt był i tak ledwie wyczuwalny. Od samego rana wszystko szło nie po jego myśli, dodatkowy upał niczego nie ułatwiał. Był zmęczony. Ostatnimi tygodniami wydział wciskał mu tylko najtrudniejsze sprawy. Po woli zaczynał mieć dosyć. Bycie agentem federalnym wiązało się tylko z samymi niedogodnościami. Zarzucił nogi na blat dębowego biurka na którym walały się różne papiery, przy okazji moszcząc się wygodniej w fotelu. Poluzował ciemny krawat i przeczesał dłonią gęste czarne włosy. Marynarka już dawno wisiała na oparciu. W dłoni trzymał najnowsze polecenie od koronera. Miał się zając tym wcześniej, jednak uznał je za nieważne i teraz tego żałował. Dzisiaj do biura miał przyjść jakiś praktykant. Podobno był dobry dlatego od razu oddelegowano go do najwyższego FBI. Prychnął rozgniewany. Może i był dobry, ale dla czego do cholery to on miał się zajmował jakimś żółtodziobem. Był młody to fakt, jednak w przeciągu swojej zaledwie czteroletniej kariery w FBI zdążył osiągnąć więcej niż inni w ciągu całego swego życia. Przez kolegów złośliwie nazywany był dzieckiem cudem. Niech przyjdzie jak najszybciej to może równie szybko się go pozbędzie. Z zamyślenia wyrwało go cisze, ale zdecydowane pukanie. Nie zamierzał okazywać jakiej kolwiek sympatii lub innych bzdurnych uczuć. W tym zawodzie były jedynie zbędne. Zaprosił gościa nawet nie podnosząc wzroku z nad czytanych dokumentów. W gabinecie przez chwilę panowało milczenie, szybko jednak zostało przerwane zniecierpliwionym westchnieniem gościa. Dopiero po tym łaskawie spojrzał na osobę stojącą w jego gabinecie i na moment zamarł. Przed nim stałą młoda kobieta. Trzeba było zaznaczyć, że wyjątkowo piękna. Wysoka o filigranowej figurze, jednak letnią sukienkę wypełniały przyjemne dla oka krągłości. Długie rozpuszczone włosy opadały na plecy. Jednak oczy. Niesamowicie zielone oczy były stanowcze i nieustępliwe. Zastanawiał się kto ją tutaj przystał.
- Przepraszam, nie oczekiwałem gości. Wyszło dość niefortunnie. W czym mogę pomóc?
W tym momencie znów był przykładnym agentem niosącym pomoc zwykłym cywilom. Dłonie oparł na biurku i wpatrywał się w nią oczekując odpowiedzi.
-Jestem praktykantem przysłanym przez instytut kryminalistyczny. Przez biuro zostałam skierowana tutaj agencie Uchiha.
Mimo, że jej głos był uprzejmy on doskonale wyczuwał w nim drwinę. Faktycznie mieli przysłać jakiegoś aplikanta. Jednak spodziewał się jakiegoś jajogłowego, w spranych dżinsach i grubym swetrze, a nie seksownej kobiety. Nie wytrzymał i irytacja dała o sobie znać. Wstał gwałtownie z zajmowanego miejsca i podszedł do niej. Był wyższy dlatego z premedytacja patrzył na nią z góry.
- Może wystarczy tych żartów. Jeżeli zostałaś przysłana przez Uzumakiego i Hatake to lepiej do nich wracaj i obwieść, że się nie udało.
Był wrogo nastawiony bardziej niż przypuszczała. Nie wiedziała również o kim mówił, jednak nie odpuści. Dostała tą szansę, że została wybrana przez instytut i zamierzała zrobić to do czego została przysłana.
- Nie mam pojęcia o czym mówisz. Zdaje sobie jednak sprawę, że możesz być zaskoczony moją osobą, dlatego na dowód pokaże ci przepustkę.
Na dowód tego podała mu blaszaną karte wraz z wszelkimi dokumentami. Wziął je i zaczął przeglądać. Wszystko się zgadzało. Popatrzył na nią zdziwiony i jeszcze raz zatopił spojrzenie czarnych oczu w tekście. Rozłoszczony rzucił papiery na biurko opierając się o nie. To jakiś żart myślał. Nie mieściło mu się w głowie by jakaś tam dziewczynka była lepsza od wielu profesorów który bardziej od niej zasługiwali na ten staż.
- Niezły numer. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że byłaś najlepsza z nich wszystkich.
- To lepiej uwierz, w dodatku przeszłam wszystkie testy, te psychologiczne również. W niczym nie jestem gorsza od ciebie.
- Jesteś chociaż pełnoletnia?
- Jako dobrze ułożony mężczyzna powinieneś wiedzieć, że kobiety o wiek się nie pyta, ale jeżeli już tak bardzo musisz wiedzieć to mam dwadzieścia jeden lat.
- Dwadzieścia jeden? Jak to możliwe?
- Byłam wyjątkowo pojętną uczennicą. Szybko przeskoczyłam kilka klas.
Ciętą wymianę zdań, która nieubłaganie zmierzała do kłótni, przerwało wtargnięcie do gabinetu Kakashiego Hatake. Jego przełożonego.
- Widzę, że już się poznaliście. Bardzo dobrze. Po minach wnioskuję, że będzie to cięzka współpraca.
-Jaka znowu współpraca? – warknął Sasuke
-Sasuke to Sakura, Sakuro to Sasuke. Tak, że więc już się znacie i za 20 min jedziecie na pierwsze śledztwo. Cieszycie się?
- O czym ty do cholery bredzisz Kakashi?
- Jak wiesz Sakura została do nas przydzielona. Tak więc zdecydowaliśmy, że będzie twoją partnerką. Ma dużą wiedzę i doświadczenie. Wbrew pozorom, to nie będzie jej pierwsze śledztwo.
- Jak już mówiłem za chwile macie wyjechać, a dobrze by było żebyście zapoznali się ze sprawą.
Po chwili mężczyzna opuścił pomieszczenie. Dwójka ludzi spojrzała po sobie i westchnęli. Mogli się nie lubić, ale pracę należało wykonać. I oboje zdawali sobie z tego sprawę. Niechętnie każde z nich zawiesiło broń i udali się w stronę garaży.
Od kilku minut przedzierali się prze pogrążone w korkach ulice Nowego Jorku. Miasto każdemu kojarzące się z bogactwem, luksusem i spełnianiem marzeń. Może i tak faktycznie było, jednak skala przestępczości była równie wielka. Zaparkował samochód w porcie. To tutaj znaleziono ciało.
Kilkoro techników w jasnych, papierowych kombinezonach zbierało próbki i fotografowało ciało. W odległości kilku metrów poustawiane zostały chorągiewki oznaczające miejsce znalezienia dowodów. Młoda kobieta odwzorowała na kartce ułożenie ciała. Widząc ich, skinęła głową. Mniej więcej dwa metry przed ciałem zaczynały się nieregularne rozbryzgi krwi.
-Ciało zostało znalezione przez pracowników, którzy przyszli rano do pracy. Żadnych świadków, wszystkie ślady zabezpieczamy.
Sasuke zmarszczył brwi. Zdjął przeciwsłoneczne okulary i przetarł oczy.
- Co o niej wiemy?
Sakura naciągnęła na ręce lateksowe rękawiczki. Główny technik spojrzała na nią sceptycznie. Obca, niewyszkolona kobieta, bez kombinezonu ochronnego na jego miejscu zbrodni. Spojrzała na niego przepraszająco, kiedy pochylała się nad ciałem i oglądała ciało kobiety. Leżała na wznak, dłonie miała ułożone na klatce piersiowej. Płaty skóry, które morderca odciął z jej dłoni, ud, twarzy i piersi leżały schludnie obok. Szczątki ubrania, którymi była zakryta były nasiąknięte krwią.
- Miała najwyżej trzydzieści lat- zaczęła Sakura. Sasuke uniósł brwi. Dziewczyna wskazała na odsłonięte korony dziąseł.- Nie mogła być stara z takimi zębami. Faktem jest, że paliła, ale narkotyków nie brała.
Sasuke zerknął na stojącego obok niego technika. Straszy mężczyzna wzruszył ramionami.
- Ma rację- powiedział.- Nie znaleźliśmy żadnego dowodu tożsamości, torebki ani komórki. Mamy prawie pewność, że powodem śmierci było wykrwawienie. Poza tym, że z jej ciała powycinano fragmenty skóry, nie znaleźliśmy żadnych większych obrażeń. Na więcej informacji będziecie musieli poczekać do czasu aż przewieziemy ją do laboratorium.
Sasuke nie wyglądał na zachwyconego.
- Haruno, co możesz mi powiedzieć o miejscu zostawienia ciała.
Sakura wyprostowała się. Poświęciła chwilę na obejrzenie miejsca. Wysokie, metalowe ściany magazynów, asfaltowe podłoże. Często uczęszczane miejsce.
- Nie przejmował się chowaniem ciała- zaczęła Sakura.- Wystawił je na pokaz. Można nawet myśleć, że jest dumny z tego, ale…
- Ale?- zapytał Sasuke.
- Ułożył ciało. Zostawił na nim resztki ubrania. Odciął skórę, ale ją również zostawił na miejscu. Poczuł wyrzuty sumienia- zastanowiła się nad tym co powiedziała.- Raczej niebyła to napaść seksualna.
- Po czym wnosisz?
- Uważam, że to miało podtekst seksualny, ale nie chodziło o … penetrację. Zabijanie, zastępuje mu seks, a potem przychodzą wyrzuty sumienia. Nie chowa ciała, układa je i oddaje resztki godności nic nie zabierając.
Sasuke kiwnął głową, a Sakura poczuła przypływ radości. Siłą zmusiła się żeby nie zacząć się uśmiechać.
- Ile czasu może nie żyć?
- Piętnaście, może dwadzieścia cztery godziny. Więcej dowiemy się po badaniach- powiedział technik. Sasuke nie był zachwycony.
- Czy fakt, że odciął skórę może coś znaczyć? – Sakura nieśmiało zerknęła na szefa.
- Pewnie chciał ją zabrać ze sobą, ale coś go przestraszyło. Przynajmniej na początku. Potem już wyrzuty sumienia zrobiły swoje. Pewnie użył rękawiczek. Nie znajdziemy żadnych dowodów. Mimo to, musimy dowiedzieć się kim była. Być może to jakiś nieopierzony smarkacz, który został odtrącony czy coś równie błahego. Ludzie zabijają z różnych powodów.
Sasuke pożegnał się z technikiem, wydał kilka poleceń dla agentów i zaczął zmierzać do samochodu.
- Haruno, idziesz?
Sakura oderwała wzrok od ciała i pośpieszyła za szefem.

Sakura siedziała cicho podczas jazdy. Spoglądała przez okno, obserwowała ludzi na ulicach.
- Sądzisz, że to jednorazowy wybryk?- zapytał Sasuke.
Sakura spojrzała na niego nieprzytomnym wzrokiem. Sasuke zacisnął dłonie na kierownicy.
- Zabójstwo, sądzisz że to jedyny taki wybryk?- powtórzył.
Dziewczyna przez chwilę zastanawiała się nad tym. Jej myśli lawirowały wokół zamordowanej kobiety.
- Sądzę, że za wcześnie żeby to oceniać. Fakt, że nie ukrył zwłok wskazuje na planowane z zimną krwią zabójstwo, tak jak i fakt, że ułożył zwłoki. Z drugiej strony, mógł nie ukryć zwłok bo się przestraszył, a ciało ułożył z wyrzutów sumienia. To było by sprzeczne z faktem, że odciął z ciała płaty skóry. Ona albo walczyła, albo ją ogłuszył. Odciął skórę. Bardziej pasuje do pierwszego wariantu. Za mało o nim wiemy. Za mało o niej wiemy.
Sasuke zatrzymał się. Sakura spojrzała przez okno i zobaczyła swoją kamienicę.
- Jutro powinniśmy dostać wstępny raport koronera. Do tego czasu masz wolne.
Już chciała zaprotestować, ale ją ubiegł.
- Nie przydasz mi się w terenie zmęczona. Jutro rano do ciebie zadzwonię. Idź już.
Wymamrotała pożegnanie i szybko wygramoliła się z samochodu. Zaczekała aż odjechał zanim weszła do budynku.
Kiedy znalazła się w swoim mieszkaniu głęboko odetchnęła. Ten cały Uchiha zalazł jej za skórę poranną akcją w biurze i nie zamierzała tak łatwo mu odpuścić. Czuła, jednak że rzeczywiście jest zmęczona, dlatego wzięła szybki prysznic, który zmył z niej pot i rozluźnił napięte mięśnie. Z wciąż mokrymi włosami usiadła na łóżku i zaczęła ponownie przeglądać akta dzisiejszej sprawy. Ten morderca różnił się w jakiś sposób od jej wcześniejszych wyprofilowanych zabójców. Zazwyczaj nie miała z nimi problemów. Ten jednak nie pokazał wszystkiego, wiedziała, że ta dziewczyna była jedynie preludium do czegoś większego. Jednak na razie nie pokazał nic co mogłaby wykorzystać dlatego musiała czekać. Okropnie czuła się wiedząc, że tylko kolejne morderstwo pozwoli im się zbliżyć do tego psychopaty. Zrezygnowana zrzuciła papiery i wygodniej moszcząc się w łóżku szybko zasnęła.
Następny dzień, był nie mniej gorący od poprzedniego, jednak różnica kilku stopni dla ludzi była odczuwalna. Nie spiesząc się przemierzała zatłoczone ulice. Po dotarciu do siedziby FBI i okazaniu wszystkich przepustek ruszyła w kierunku wind.
Nie pukając weszła do jego gabinetu. Zastała go przeglądając raporty i wyniki przesłane przez techników. Jak zwykle był nienagannie ubrany.
- Wiesz, coś więcej na temat naszego psychola z wyrzutami sumienia?
- Skoro jesteś taki spostrzegawczy w rozróżnianiu swoich rozmówców to nie powinieneś mieć problemów z rozpracowaniem jednego chorego umysłu.
- Tylko ty włazisz bez pytania i bez żadnej grzeczności do czyjegoś gabinetu, dla tego wiem kiedy chodzi o ciebie.
- Znamy się od wczoraj, a tak dobrze mnie znasz. Zaskakujące. Może widocznie nie jestem tu potrzebna i poradzicie sobie sami.
- Urażona duma? Tutaj się to nie sprawdza, lepiej odpowiedz na pytanie.
- Powiedziałam wszystko co wiem. Resztę mogę jedynie zakładać, a to ani ciebie ani mnie nie zadowoli. Muszę wiedzieć więcej o ciele.
- Chcesz wiedzieć więcej, to zbieraj się. Dowiesz się wszystkiego z pierwszej ręki. Nasz patolog podobno coś znalazł.

Idąc długim korytarzem zastanawiała się nad nowym znaleziskiem. Miała nadzieję, że okaże się przydatne i wniesie coś nowego do sprawy. W kostnicy panował chłód , który dodatkowo podkreślał ponurość sytuacji. Już dawno przyzwyczaiła się do uczucia obojętności. Nie miewała dreszczy ani nie wzdrygała się na widok bardziej lub mniej zmasakrowanych zwłok. Z niemniejszą obojętnością patrzyła na białe prześcieradło przykrywające ofiarę. W tej kwestii była zimna i opanowana. Dla niej była jedynie dowodem, który miał doprowadzić do tego który jej to uczynił.
Przy wózku stał mężczyzna. Była zaskoczona jak w swym wyglądzie podobny był do Uchihy. Obaj mieli ciemne oczy i czarne włosy, z tą różnicą, że tego mężczyzny były znacznie krótsze. Biały kitel dodatkowo uwidaczniał bladość skóry. Na ich widok uśmiechnął się. Mężczyźni wymienili szybkie uściski dłoni. Patrzyła na nich lekko zmieszana, nie wiedząc jak się zachować. Najwidoczniej się znali i to dość dobrze. W końcu spojrzenie czarnych tęczówek zawiesiło się na niej. O wiele za długo, jednak udawała, że tego nie zauważyła.
- Sakuro to Sai, ekspert od brudnej roboty, że tak to ujmę.
- Jak zwykle przesadzasz, badanie zwłok to pasjonujące zadanie. W dodatku moja praca działa również na twoją. W przyszłości mogę być powodem twojego awansu.
- Tak, tak już to przerabialiśmy. To Sakura Haruno asystentka przysłana przez … oraz moja partnerka, przynajmniej na czas trwanie tej sprawy.
- Przyznanie tego chyba, aż tak nie bolało.
- Oj Sasuke dlaczego to ty zawsze dostajesz piękne partnerki? Dało się usłyszeć lekkie rozbawienie w jego głosie.
- Nie komentuj, tylko pokaż co znalazłeś.
Nic nie odpowiedział tylko podszedł do stołu i odsunął białą płachtę.
-Przyczyną śmierci było wykrwawienie. Straciła dwa i pól litra krwi, a była z niej bardzo drobna kobieta. Poza powycinaną skórą niewielka rana na głowie od ogłuszenia. Uderzono ją jakim długim, teleskopowym kijem, albo pałką. Najlepiej pasuje model miedzianej rury, który był używany w starym budownictwie. Potwierdzają to też drobinki miedzi we włosach ofiary. Jeśli poszukacie w pobliżu znajdziecie siostry tej rury, niedaleko jest składzik.
Patolog obszedł stół.
- Skóra została odcięta bardzo ostrym, długim nożem. Brak ran kłutych, nie mogę ustalić kształtu, ani rodzaju ostrza. Jednak można szukać ostrzy myśliwskich, lub takich laserowo ostrzonych. Rany są bardzo głębokie, razem ze skórą wycięto tkankę miękką, a w pewnych miejscach nawet chrząstkę.
- Oznaki gwałtu?
- Żadnych, ta kobieta niedawno rodziła. Zdjąłem odciski palców, jeśli była notowana poznamy jej tożsamość za pół godziny.

Nie był zadowolony, ta sprawa robiła się coraz dziwniejsza. W tym morderstwie nic nie trzymało się kupy. Ze znużeniem wypuścił z ust dymek z papierosa. Teraz dodatkowo był wkurzony na siebie, nienawidził papierosów, ale od czasu do czasu wypalił. Tak było tylko przy trudniejszych śledztwach. Czekał przed budynkiem. Opierał się plecami o białą marmurową kolumnę i czekał na Sakurę. Dziewczyna po skończonym badaniu wymknęła się do łazienki. Chwilę później dostrzegł różowe włosy. Nie śpieszyło się jej – pomyślał zirytowany.
- Możemy jechać.
- Co ty nie powiesz, dziękuje za pozwolenie.
- Jesteś zirytowany, mogę wiedzieć z jakiego powodu tym razem.
- Po prostu nie lubię, gdy morderca ma przewagę na de mną, jasne.
- Tutaj jesteśmy podobni, jednak zamiast wytrząsać się nad innymi mógłbyś lepiej spożytkować energię. W twoim przypadku zadania myślowe się nie sprawdzą, zasugeruję ci więc zadania fizyczne.
- Co to ma niby znaczyć?
- Wiesz bieganie, aikido może nawet karate. Mnie pomaga.
- Zaraz, co? Co ty bredzisz dziewczyno. Ty i karate? I co miało znaczyć ,że zadania myślowe nie są dla mnie?
- Jesteś typowym introwertykiem, zamykasz się przed ludźmi, kiedy nie są ci potrzebni odpychasz ich, chociaż w zasadzie robisz to jednak cały czas. Wolisz być sam niż w towarzystwie ludzi, dodatkowo masz w sobie całkiem duże pokłady złości, nie mnij jednak zakładam, że jesteś zdolny do poświęceń, skoro wybrałeś tą pracę. Mówisz, że nienawidzisz morderców co jest zrozumiałe jednak ty jesteś w tym bardziej zaparty, całym sobą w tym tkwisz. Na podstawie tego zgaduję, że doświadczyłeś w dzieciństwie jakiegoś szoku, traumy, która ukształtowała cię takim jakim jesteś.
- Wow, pytałem tylko o zadania, a otrzymałem opis mojego życia w uproszczeniu. I co to w ogóle ma być do cholery, tak z nudów zdiagnozowałaś swojego partnera?
- Wolałam wiedzieć z kim mam do czynienia.
- Nie mogłaś no nie wiem, po prostu mnie zapytać albo pogadać ze mną żeby się przekonać jaki jestem, a nie robić mojej analizy.
- Tak było łatwiej.
- Lepiej wykorzystaj te swoje magiczne zdolności obdzierania ludzi z ich anonimowości i zdiagnozuj tego sukinsyna.
- Jesteś dziś strasznie rozmowny, trapi cię coś jeszcze?
- Dobra, dosyć tej zabawy w psychiatrów, jedziemy coś zjeść. Już.

Knajpa do której ją zabrał mieściła się na skrzyżowaniu głównej ulicy i była podobna do setek innych w tym mieście. W swym wystroju przypominał lata 70, co tylko dodało mu uroku. Usiedli przy wolnym stoliku stojącym pod oknem. Oboje popijali kawę i czekali na swoje zamówienia.
- Dziwne, że jadasz w takich miejscach.
- A co ci tu nie pasuje, dała smaczne jedzenie, jest tanio i nie zbyt tłoczno.
- Po prostu chodziło mi o to ,że dziwnie, wyglądasz w tym otoczeniu. Ty poważny agent FBI jedzący ciastko na tle zielonych zasłon. – nie była w stanie powstrzymać śmiechu, gdy sobie to wyobraziła
- Nie lubię słodyczy.
- I wszystko jasne, tylko ponuracy nie lubię słodkości.
- Dość już o tym. Wiesz coś więcej niż wczoraj?
Mimo, że obojgu droczenie się ze sobą wychodziło idealnie to umieli rozgraniczać życie prywatne od zawodowego.
-Nie specjalnie. Nie wiemy prawie nic. Kim była ta dziewczyna, czy była planowaną ofiarą czy znalazła się w złym miejscu o złej porze. Sposób okaleczenia jej ma znaczenie czy nie. Sposób porzucenia ciała mówi tylko, że chciał by została znaleziona. Ta sprawa jest frustrująca.
- Cóż pocieszające jest, że nie tylko ja dostaje bólu głowy na myśl o tym facecie.
- Nie powinieneś pocieszać się w ten sposób. – ton jej głosu natychmiast się zmienił. Stał się poważny, opanowany. Sasuke natomiast wyczuł tę zmianę.
- O co chodzi?
- Nie jestem w stanie go rozpracować, na razie. Masz rację twierdząc, że bawi się nami, jednak jest zbyt pewny, testuje nas i siebie. Ile czasu potrzebujemy by go złapać i ile on w tym czasie dokona, to go nurtuje. Wiem o nim tylko jedną rzecz i nie jestem z tego powodu zadowolona.
Patrzył na nią. Ręce oparte na stole, zaciśnięte knykcie i coraz ostrzejszy ton. Nie musiał być psychiatrą by wiedzieć, że jest wściekła. Uśmiechnął się – więc nawet opanowaną i zimną wysłanniczkę z instytutu jest w stanie poruszyć. Z powagą spojrzała mu w oczy.
- On nie przestanie zabijać, czuję, że na razie ćwiczy. Nigdy przedtem nikogo nie zabił, na razie delektuje się emocjami jakie poczuł.
- Musimy więc go złapać, tak jak zawsze.
- Nie sposób się nie zgodzić. Tak w ogóle to długo znasz tego patologa?
- Sai’a? w sumie to chyba poznaliśmy się w liceum. Tyle lat, nigdy bym nie pomyślał, że tyle z nim wytrzymam.
- Cóż oboje jesteście cisi i nie mówicie zbyt wiele o sobie, co czyni was potencjalnie dobrymi przyjaciółmi.
-Daj już spokój tej psychologii.
-Dziwne, że on skończył na medycynie a ty w biurze federalnym. Nie będę tego drążyć, chyba, że sam mi powiesz.
- Co tak się mnie uczepiłaś? Zajęłabyś się lepiej Sai’em, jemu takie diagnozy by się spodobały.
- Co masz na myśli?
- Podobasz mu się. Gdybyś widziała z jakim podziwem na ciebie patrzył.
- Aha, i co w związku z tym? Mam go zaprosić na randkę czy czekać, aż on zrobi pierwszy krok? W dodatku od kiedy rozmawiasz z nim o mnie, każdą sprawę też z nim konsultujesz?
- Jesteś całkiem bezpośrednia. Po pierwsze chciałabyś w ogóle pójść z nim na randkę? Po drugie nigdy nie rozmawiam z nim o postępach w sprawie, o dziewczynach to co innego.
- Nie i pewnie bym odmówiła gdyby mi ją zaproponował. Po za tym obaj traktujecie kobity przedmiotowo.
- Jesteś zimna dziewczyno, nawet nie dasz mu szansy.
- Nie, bo nie jestem nim zainteresowana.
- Ok., nie było tematu.
Chwile później oboje dostali swoje zamówienia i nie wracając do wcześniejszej rozmowy zaczęli je konsumować.

Ciszę nocną i jej sen przerwała dzwoniąca komórka. W ciszy jaka panowała w mieszkaniu dzwonek wydawał się nienaturalnie głośny. Z głośnym przekleństwem wyciągnęła rękę po komórkę leżącą na stoliku nocny. Wściekła spojrzała na ekran chcąc wiedzieć kto ją obudzi. Nie znała tego numeru, jednak miała ochotę urwać głowę jego właściciela.
- Co jest do cholery?
- Ciebie też miło słyszeć.
-Uchiha jest środek nocy, zwariowałeś do reszty? Po cholerę w ogóle dzwonisz i skąd masz mój numer?
-Ubieraj się.
- Nie słyszałeś wcześniejszego pytania?
- To nie może czekać.
- Nie brzmisz zbyt dobrze, co się stało? –na chwilę zawiesił się, jakby nie wiedział czy powinien jej to mówić, w końcu jednak powiedział o co chodzi.
- Mamy kolejne ciało.
- Daj mi piętnaście minut…
- Masz dziesięć, tyle zajmie mi dojazd pod twoje mieszkanie.
- Powinnam wiedzieć, skąd masz mój adres?
- Dziewięć minut.

Ciszę sobotniej nocy przerywały jaskrawe koguty na dachach policyjnych aut. Panował chaos. Technicy zabezpieczali każdy najmniejszy dowód. Za taśmą policyjną zdążyło zebrać się już spore grono gapiów. Niektórzy mieli na sobie szlafroki inni ciekawsko wyglądali z okien, chcąc się dowiedzieć co się stało. Omiotła spojrzeniem całe miejsce zbrodni. Sasuke w tym czasie rozmawiał z jakaś dziewczyną. Otulona kocem cały czas płakała- to pewnie ona znalazła ciało pomyślała Sakura. Po obejrzeniu ciała nie dziwiła się reakcji nie uodpornionej na takie widoki dziewczyny. Podeszła do ciała i zaczęła mu się przyglądać. Kucnęła by mieć do niej lepszy dostęp. Podobnie jak we wcześniejszym morderstwie ofiarą była młoda kobieta. Powierzchowny stan zdrowia sugerował, normalne życie. Typowa amerykanka, której niczego nie brakowało. O ile wcześniej morderca poczuł jakieś wyrzuty sumienia o tyle tym razem był iście wyrachowany. Kobieta nosiła ślady cieć i to głębokich, odcięte fragmenty zabrał ze sobą. Poczuła jak ktoś stanął obok niej. Po kilku następnych minutach głos szefa wyrwał ją z zamyślenia.
- Co widzisz?
- Nie tyle ile chciałabym widzieć- powiedziała. Ofiara zabita w taki sam sposób co poprzednia. Dużo krwi, odludna uliczka, kobieta po trzydziestce. Tym razem odciął więcej mięsa.
- Ciała- poprawił ją Sasuke.
- Jeśli chcesz to tak nazywać. Dla niego to mięso.- Podjęła przerwany wątek.- Poodcinał więcej, ciął głębiej i zabrał kawałki? W końcu wziął jakieś trofeum.
-Co dalej?
-Ty mi powiedz. Przecież dobrze wiem, że już ją sprawdziłeś, a nawet już masz teorię co to miejsca pozostania ciała.
- Ofiara to Harper Cooper, pracuje dwie ulice stąd, najprawdopodobniej wracała do domu. Ta droga jest najkrótsza.
- Coś jeszcze łączy ją z pierwszą ofiarą?
- Trzy miesiące temu urodziła dziecko. Tak jak w poprzednim przypadku oddane do adopcji.
-Myślisz, że to coś znaczy?- Sakura zaplotła ręce na piersi.
- Myślę, że to twoja działka. Okoliczności są zbyt podobne, myślę więc, że mamy cechę, na podstawie której wybiera swoje ofiary.
- Dobra wezmę to pod uwagę, teraz mógłbyś mnie odwieźć do domu? Jest późno, a chciałeś bym go przejrzała. Teraz mam z czym pracować.
- Ok., ale przyjadę po ciebie rano.

Stał przed drzwiami jej mieszkania. Był coraz bardziej zirytowany faktem, że nie otwierała, stał jak idiota co jakiś czas pukając. W końcu w progu stanęła dziewczyna, bez słowa wpuszczając go do środka. Chciał na nią nawrzeszczeć, urządzić iście karcianą awanturę, do czasu kiedy zobaczył jej mieszkanie. Stanął jak wryty nie wiedząc co powiedzieć. Sakura minęła go z obojętnym wyrazem twarzy. Ignorując jego zdziwienie przeszła do kuchni, gdzie przygotowała dwa kubki mocnej kawy. Podeszła do niego wręczając mu jeden.
- Zdziwiony?
- Trochę, nie spodziewałem się czegoś takiego.
Po całej podłodze w salonie walały się zdjęcia z miejsc zbrodni ostatnich dwóch morderstw. Niemal na każdym meblu leżały książki, magazyny i inne czasopisma. Niektóre z ponaznaczanymi fragmentami. Popijając kawę wziął do ręki odręcznie zapisany zeszyt. Jej notatki były szczegółowe mimo skąpego materiału dowodowego.
- Jestem bardzo skrupulatna.
- Widzę. Długo nad tym siedzisz?
- Odkąd mnie przywiozłeś z powrotem. I tak bym nie zasnęła więc przynajmniej pożytecznie wykorzystałam ten czas.
- Pożytecznie? Znalazłaś coś?
- Owszem choć łatwe to nie było. Normalne też nie. Jak byś mógł, przypomnij mi, żebym zadzwoniła do kogoś i mu podziękowała.
- Po co, do kogo i w jakim celu?
Człowiek, który mnie wychował, jest z pochodzenia japończykiem. Jest swego rodzaju ekscentryczny, szczególnie w zakresie historii, nieważne. Wracając do meritum, wiem jak ginęły ofiary.
- W skutek wykrwawienia, to już wiem.
- Tak, ale nie wiesz, że ofiary były torturowane, co prowadziło do śmierci. Pamiętasz te powycinane fragmenty ciała? To jego znak rozpoznawczy, tak je znakuje. W dodatku sprawdź to.
Po chwili sięgnęła po średniej grubości książkę oprawioną w miękką okładkę. Otworzyła na wcześniej wybranych stronach i podała mu ją.
- Wiedziałam, że gdzieś już to widziałam. To był fragment, który nam umykał.
Spojrzał na nią, poczym niedowierzając zaczął czytać to co zaznaczyła. Z każdym kolejnym słowem był coraz bardziej skonsternowany i zaszokowany.
- Kara tysiąca cięć? Co to u diabła ma być?
-Ling Chi to egzekucja zwana również śmiercią poprzez tysiąc cięć, to jedna z najpopularniejszych form egzekucji i jednocześnie publicznej tortury w Chinach. Praktykowana była od X w. ,a zniesiona została dopiero w 1905r. Najogólniej tłumacząc polegała na metodycznym odcinaniu nożem fragmentów ciała. Stosowaną ją w przypadkach najpoważniejszych przestępstw np. zdrada stanu.
- Skąd ten świr to wytrzasnął?
- Nie mam pojęcia, jednak dzięki temu jestem w stanie bardziej określić jakiej osoby szukamy. Jest to zorganizowany socjalny morderca.
- Mówiąc po ludzku?
- Jest człowiekiem socjalnym, jego IQ jest powyżej średniej, może mieć wyższe wykształcenie. Sposób w jaki odciął kawałki świadczy o tym, ma wiedzę medyczną. Pewnie był ofiarą przemocy fizycznej w dzieciństwie. Ofiary są starannie wybierane, a samo morderstwo dokładnie zaplanowane. Pierwsze morderstwo miało charakter polowania, ofiara wiedziała w jakiej jest sytuacji, w przypadku drugiego najpewniej śledził dziewczynę, dopadł ją i ogłuszył nim zorientowała się co się dzieje. Sam morderca jest zwykle przeciętnej wagi i wzrostu, dba o wygląd. Z wielką uwagą usuwa z miejsca przestępstwa wszelakie ślady fizyczne. Ma mało przyjaciół, ale zapewne wynika to z poczucia wyższości.
- Jestem w szoku. To wszystko udało ci się określić tylko na podstawie zdjęć i sposobu morderstwa oraz pozostawienia ciała? Naprawdę jesteś dobra.
- Jeszcze nie skończyłam, ale dziękuję, za uznanie.
- Mimo, że ofiarami są młode kobiety nie sądzę, by jego motywem był seks, bardziej chodzi mu o przejęcie kontroli nad ich życiem. Zabijanie ich i obserwowanie jak powoli się wykrwawiają, to go podnieca. Równie dobrze może mu chodzić o dostarczenie sobie adrenaliny. Szuka czegoś nowego lub morduje z nudów.

- Psychol i to duży. Muszę przyznać, że kiedy cię zobaczyłem po raz pierwszy nie sądziłem, że do czegokolwiek się przydasz, ale widzę że jednak coś potrafisz. Jesteś na prawdę dobra.
- Gdzieś tutaj powinno się znaleźć jeszcze, ale, czyż nie?
- Jesteś dobra w badaniu w umysł mordercy, może powinnaś zaszaleć. Wiesz w życiu prywatnym, wyskoczyć z kimś na kawę albo na spacer, w końcu dziewczyny lubią takie rzeczy, nie?
- Myhym, połączyliście siły, co? Sam nie dał rady to poprosił cię byś się za niego u mnie wstawił, co? Nakłanianie do randki z twoim kumplem nie zbyt ci wychodzi.
- Wiedziałem, że to zły pomysł.
- A mimo to się na to zgodziłeś.
- Cóż próbowałem, nie udało się, trudno. Ale naprawdę powinnaś spróbować, chociaż tyle.
- Opracowałam profil, zrobiłam to co do mnie należało, teraz twoja część roboty. Szukajcie go, jeżeli cokolwiek znajdziecie ma to trafić do mnie, a tymczasem zabieraj tyłek z mojego domu.
- Jakaś ty oziębła. Nie dziwię się, że jesteś sama, do tego odrzucasz jedynego faceta, który zwrócił na ciebie uwagę.
Zaciskając pieści i licząc w duchu do dziesięciu podeszła do drzwi i otworzyła je na oścież. Jedną dłoń trzymała na klamce, mocno ją ściskając. Jak on ją irytował.
- Dobra, dupku wypad. Chyba, że mam ci w tym pomóc.
- Dobra, dobra, kochanie, nie stresuj się tak. Na razie lecę do biura, by zatriumfowała sprawiedliwość. Dobry gość łapie tego złego i wszyscy są szczęśliwi.
- Nawdychałeś się czegoś? Czy to już szaleństwo przez ciebie przemawia, spowodowane pracą?
- Obstawiałbym, że to twoje towarzystwo mi zaszkodziło.
- Jak ja cię…
Chciała mu wygarnąć wszystko co u nim myśli, jednak kiedy tylko otworzyła usta on to wykorzystał i natychmiast ją pocałował. Szok jakiego doznała sparaliżował jej ciało na kilka sekund. Jego usta były twarde i zimne, całował z niezwykłą wprawą. Kiedy otrząsnęła się natychmiast podniosła nogę by sprawić mu porządnego kopniaka. Ten jednak to zauważył i w porę uskoczył. Zdążył jeszcze wcisnąć zaskoczonej kobiecie, pusty już kubek i śmiejąc się głośno opuścił jej mieszkanie.
- Do zobaczenia w pracy, mała.
Stojąc w drzwiach, ściskała porcelanowy kubek. Jej twarz była cała czerwona, jak w transie dotknęła swych ust. Z głośnym trzaskiem zamknęła drzwi i zaczęła zbierać fotografie leżące na podłodze.

Od opracowania przez nią profilu minęło już kilka dni. Na razie nie znaleziono kolejnego ciała, jednak ten spokój mógł zostać przerwany w każdej chwili. Wiedziała, że to cisza, przed burzą. Zamierzał coś wielkiego i skrupulatnie się do tego przygotowywał. Nie była to zbyt pocieszająca myśl, ale póki co korzystała z wolnych dni. Siedząc w ogródku restauracyjnym i pijąc świeżą kawę cieszyła się popołudniowym słońcem. Dodatkowym czynnikiem, który polepszał jej humor był fakt, że Uchiha spędzał ten czas w gabinecie i czytał wszystkie raporty. Papierkowa robota nikomu nie odpowiada, jednak po jego ostatnim numerze wcale go nie żałowała. Pakowała książkę do torby kiedy dostrzegła znajomą postać. Czarnowłosy mężczyzna nie spieszył się. Kiedy ją dostrzegł na jego twarzy pojawił się uśmiech. Podszedł do niej, witając się wciąż miał na ustach uśmiech.
- Witaj Sakuro. Czemu piękna kobieta spędza samotnie tak piękne popołudnie?
- Nie znalazł się nikt wyjątkowo odważny, by dotrzymać mi towarzystwa.
- Do tego potrzeba odwagi? Myślałem, że to czysta przyjemność.
- Najwyraźniej tylko ty tak sądzisz.
- Znalazłbym jeszcze kilku co by to potwierdziło.
-Oczywiście. W ogóle co tutaj robisz Sai?
- Właśnie wracam z posiedzenia u koronera. Jest jeszcze wiele innych ofiar, którymi trzeba się zająć. Myślisz, że ten nożownik dał sobie spokój?
- Nie takie osoby jak on, nigdy sobie nie odpuszczają. Zabijanie stanowi nierozerwalną część jego jestestwa. Prędzej czy później znów zaatakuje.
- Chyba, że to my jego wcześniej złapiemy. Tak przy okazji nie odpowiedziałaś mi na moją propozycję.
- Ach tak, musisz być wyjątkowo zdesperowany skoro włączasz w to nawet przyjaciela.
- Był mi winien przysługę. To jak dzisiaj o siódmej?
- Nie odpuścisz, co?
- Lubisz włoską kuchnię? Jestem mistrzem jeżeli chodzi o gotowanie. Chciałbym ci to udowodnić.
- Niech ci będzie. Więc o siódmej?
- Super, zapisze ci adres i numer telefonu. Nie mogę się doczekać. Do zobaczenia.

Stała przed lustrem i co jakiś czas wygładzała niewidoczne faktury na sukience. Zastanawiała się czemu się zgodziła na tą absurdalną kolacje. W końcu uznała jednak, że jeden wieczór zdoła wytrzymać. Mała czarna podkreślała to co powinna, na nagie ramiona zarzuciła skórzaną ramoneskę. Miała jeszcze kilka minut do umówionej godziny. Pakowała wszelkie potrzebne kobiecie przedmioty do małej torebki kiedy zadzwonił jej telefon. Na ekranie dostrzegła numer, tak dobrze jej już znany.
- Dajesz znać, że żyjesz czy po prostu czegoś chcesz?
- Stęskniłem się.
- Akurat, ty i wyższe uczucia. Dobry żart. Lepiej mów po co dzwonisz po się śpieszę.
- Co randka? Jestem zazdrosny.
- Wyobraź sobie, że jednak wychodzę gdzieś z twoim kumplem, tak obaj tego chcieliście.
- Nie chwalił się, ale mówi się trudno. Co ważniejsze, zatrzymaliśmy pewnego faceta, podobno coś wie w sprawie drugiego morderstwa.
- Dopiero teraz udało się wam go zlokalizować?
- Podobno się bał, dodatkowo wiesz, prasa i nagłośnienie sprawy swoje robi.
- Wygląda na to, że media na coś się w końcu przydały. Informuj mnie na bieżąco.
- Przecież masz randkę. Powinnaś się zając facetem, a nie trupami.
- Zawsze możesz wysłać sms’sa. Muszę kończyć, na razie.
- Baw się dobrze.

Niemal jak w zegarku taksówka podjechała o wyznaczonej porze. Na miejscu była po piętnastu minutach. Sai mieszkał w typowej amerykańskiej dobrej dzielnicy. Wszystkie domy były piękne i zadbane z równo skoszonym trawnikiem. Otworzył już po pierwszym dzwonku. Zaprowadził ją do obszernego salonu. Musiała stwierdzić, że dom jest urządzony ze smakiem. Przeglądała książki równo poukładane na dębowych półkach. Niemal każda z nich dotyczyła medycyny. Z pewnością musiał posiadać ogromną wiedzę. Z kieliszkiem czerwonego wina poszła do kuchni skąd unosiły się niezwykłe zapachy.
- Widok gotującego mężczyzny to teraz prawdziwa rzadkość.
- Jeżeli to cię zaskakuje, to poczekaj na główną atrakcję przygotowaną specjalnie dla ciebie.
- Strasz się , aż nazbyt. Zawsze jesteś taki skrupulatny?
- A ty nie? A w naszych zawodach szczegóły i dokładność są najważniejsze.
- Trafne spostrzeżenie. Te wszystkie ksiązki, pamiętasz co zawierają? Pytam bo są dosyć obszerne i jest ich naprawdę sporo.
- A ty nie zapamiętujesz każdych informacji pomagającej ci w pracy? Jesteś do siebie bardzo podobni.
- Mam rozumieć, że ten rozbrajający uśmiech posyłasz każdej dziewczynie już na pierwszym spotkaniu?
- Nie każdej. Tylko takim, które na to zasłużą. Idź już do stołu za chwilę podam przystawki.
- Skoro tak każesz.


W tym samym czasie w siedzibie FBI Sasuke przesłuchiwał mężczyznę, który sądził, że wie coś co pomoże im w złapaniu mordercy. Był to straszy niczym nie wyróżniający się mężczyzna. Sasuke położył akta na biurku przed sobą i od razu przeszedł do sedna.
- Agent specjalny Sasuke Uchiha, podobno ma pan przydatne informacje panie..
- Właściwie to nie wiem nawet jak mam zacząć.
- Twierdzi pan, że coś wie zacznijmy więc od tego czy znał pan Harper Cooper?
- Ach, tak. To była młoda sympatyczna dziewczyna. Zagadnęła, zainteresowała się, Boże, dlaczego akurat ona? Pracowała w sklepie z ubraniami.
- Wiedział pan, że była w ciąży?
- Tak, wszyscy wiedzieli. W tej dzielnicy ludzie ufają tylko osom znanym, swoim można by rzec. Jak mówiłem była młoda, miała całe życie przed sobą. Z tego co wiem urodziła dziecko i oddała do adopcji, tak dla niego lepiej, prawda?
- Wspomniał pan, że ludzie są tam nieufni. Zauważył pan albo ktoś inny kogoś nowego? Ktoś się kręcił albo dziwnie się zachowywał?
- Nie chyba nie. Chociaż, jak pan tak teraz mówi, to jednak ktoś był. Wie pan jak tak teraz myślę to wydają się podobni.
- Podobni? O kim pan mówi?
- Jakieś dwa tygodnie przed śmiercią Harper widziałem młodego mężczyznę. Był dobrze ubrany, niby wszedł tylko do sklepu, ale dlaczego ktoś taki przyszedł akurat tutaj. Jestem dozorcą dorabiam w ten sposób do emerytury, i tej nocy kiedy zabito tę dziewczynę również go widziałem. Tak sądzę, że to był on niby było ciemno, jednak jak już wspomniałem był bardzo dobrze ubrany. To był ten sam płaszcz, tego jestem pewien.
Dziwne, żeby tak nieuchwytny morderca jak on tak po prostu dał się zobaczyć przez przypadkowego staruszka – myśli Sasuke krążyły tylko wokół tej dziwnej sytuacji.
- Skąd go pan widział?
- Stałem w cieniu bramy kiedy zobaczyłem jak się przemyka. To taka wielka stara żeliwna brama, że jak się stanie to cię nie widać. Może gdybym w tedy poszedł za nim i go powstrzymał, dziewczyna nadal by żyła.
- To nie pana wina, nic nie mógł pan zrobić. Dzięki temu, że pan przyszedł będziemy mogli zacząć go szukać.
- Przepraszam, ale mogę coś o pana zapytać?
- Proszę. –Był zdziwiony, o co ten staruszek, mógł go pytać i po co.
- Długo tan tu pracuje?
- Prawie trzy lata.
- Bo widzi pan, może to już przez tą moją starość, ale tak jakby był pan do niego podobny. Tak trochę.
- O czym pan mówi?

Bawiła się lepiej niż mogła przypuszczać. Sai był miłym facetem, do tego mądrym, był obeznany w wielu kwestiach dzięki czemu dyskutowali na wiele tematów. Musiała przyznać, że był fascynującym człowiekiem.
- Widzę, że jednak dobrze się bawisz. Najwidoczniej nie jestem taki zły.
- Nie przesadzasz? To, że nie dałam ci szansy od razu nie znaczy, że jesteś zły.
- Prawda, jestem facetem, któremu zależy.
- I to bardzo.
- Poczekaj, na deser.
- Świetna kolacja, towarzystwo miłego faceta i jeszcze deser, lepiej być nie może.
Razem zanieśli talerze do kuchni. Oparła się o kamienny blat i patrzyła jak wkłada naczynia do zmywarki, a następnie z lodówki wyjmuje pucharki tiramizu.
- Tak przy okazji, ustalono coś nowego w sprawie tych dwóch zamordowanych kobiet?
- Nie, na razie brak nowych poszlak. Wiesz jednak, ze nie mogę rozmawiać z tobą na temat sprawy.
- Regulamin, co? Tak przy okazji sądzisz, że były to niewinne ofiary czy może zasłużyły sobie na to co je spotkało? W końcu obie były w ciąży i obie porzuciły swoje dzieci jakby były nic nie wartym ciężarem.
- Może chodziło im o ich dobro. Oddając je chciały zapewnić im lepszą przyszłość. Ciężko mi to ocenić, gdyż nie znam ich prawdziwych powodów.
- Pewnie masz rację, w końcu to ty jesteś kobietą.
- Nie możesz tego tak łatwo przyjmować tylko dlatego, że również jestem kobietą.
- Prezentujesz racjonalne podejście do świata. Nie bazujesz na uczuciach czy intuicji tylko na wyrobionej wiedzy, zdobytej w ciągu wielu lat. Emocje trzymasz na wodzy. Podczas sprawy odcinasz się od otoczenia, masz własny świat, w którym zbierasz dowody i analizujesz je by opracować profil człowieka. Niezwykle jest to z jaką wprawą wyłapujesz kluczowe elementy.
- Widzę, że ktoś tu potajemnie interesuje się również psychologią? Czyżbyś chciał mnie wygryźć z zawodu?
- Nie, mnie interesują ciała. Chociaż wiesz lubię wiedzieć co się dzieje wokół mnie, taki ze mnie człowiek renesansu. Sama przyznasz, posłużenie się zapomnianą techniką uśmiercania było dość ekscytujące. Szybko rozpoznałaś tę technikę choć znają ją tylko zainteresowani, mogę spytać skąd ją znasz?
Na to stwierdzenie poczuła jak jakaś jej część wewnątrz drgnęła. Coś podpowiadało jej, że jest nie w porządku i ona dobrze wiedziała o co chodzi. Wspomniał o dzieciach obu ofiar i o technice jaką zostały uśmiercone. Nawet jeżeli badał ich zwłoki, nie dowiedział by się z nich tylu informacji. Dodatkowo kiedy mówił o niej wyczuła, że dobrze wie o czym mówi i traktuje to poważnie. Jednym słowem przejrzał ją, tak jak ona robiła to z poszukiwanymi mordercami. Wiedziała już z kim ma doczynienia i ta myśl spowodowała nieprzyjemne dreszcze w dole kręgosłupa, jednak nie mogła dać po sobie nic poznać. Cała sytuacja wydawała się nie realna i absurdalna jednak musiała skontaktować się z Sasuke i to szybko.
- Widzisz mój dziadek, był japończykiem. Fascynował się antycznymi kulturami i tę pasję przekazał mnie. Skupił się głownie na Japonii i Chinach, wiesz takie hobby starszego wariata.
- Nie wyglądasz, jakbyś posiadała jakie kolwiek geny azjatyckie.
- Nazywałam go dziadkiem, choć nie był nim w rzeczywistości. To człowiek, który mnie wychował.
- Więc i ty zostałaś porzucona.
- Tak jak by, jednak dzięki niemu jestem jaka jestem i niczego nie żałuję.
- Okej, przepraszam. To twoje sprawy i nie powianiem w nie ingerować.
- W porządku, miło czasem zobaczyć, że kogoś obchodzisz. Wybacz, że tak nie taktownie, ale gdzie jest łazienka?
- Na końcu korytarza, drzwi na lewo.
- Dzięki.

Przemierzając korytarz nie miała pojęcia co powie Sasuke. Hej, musisz mi pomóc bo twój kumpel jest mordercą, którego szukamy. Jeżeli nie rozłączyłby się od razu to byłby cud. Musi znaleźć coś co potwierdzi jej domysły. Zatrzymała się przy uchylonych drzwiach. Wiedziała, że dużo ryzykuje, ale musiała coś zrobić. Ostrożnie uchyliła szerzej drzwi i jak najciszej weszła do pokoju. Nie miała zbyt wiele czasu, dlatego musiała się skupić. Pokój okazał się być jego sypialnią. W tym pomieszczeniu również panował nieskazitelny porządek. Co tylko utrudniał ojej zadanie.
Myśl dziewczyno, myśl – co chwila gania się w myślach. Tacy jak on, mordowali dla przyjemności i władzy jaka płynęła z uśmiercania. Musiał więc zatrzymać jakieś trofeum. Miała nadzieję, że nie znajdzie tych powycinanych kawałków. Używając noża sprawca chciał być blisko ofiar, krótka broń to zapewnia. Pamiątki, które zachował również powinien trzymać blisko siebie. Jeżeli ona chciałaby coś jednocześnie ukryć i mieć to pod ręką to gdzie by to schowała? Postawiła na intuicję, czego nigdy nie robiła, jednak teraz była skłonna sobie zaufać. Ostrożnie sięgnęła pod
Nie mogła uwierzyć w to co trzymała. Zdjęcia przedstawiały obie ofiary. Niektóre przedstawiały zmasakrowane już zwłoki inne wyglądały jak zrobione teleobiektywem. One były ewidentnie śledzionie i dobrane ze skrupulatnością. To nie były przypadkowe ofiary. Ten dowód tylko potwierdził , jak bardzo niebezpieczny był morderca. A ona właśnie przebywała z nim sam na sam. Doświadczenie mówiło, aby jak najszybciej dała komu kolwiek znać gdzie jest. Jeżeli teraz by ją nakrył nie miała by później możliwości skontaktowania się. Szybko wyciągnęła komórkę z torebki i przechodząc na szybkie wybieranie zaznaczyła numer Uchihy. W treści sms’sa wpisała krótką wiadomość. Miała tylko nadzieję, że potraktuje ją poważnie. Schowała telefon, przejrzała jeszcze parę zdjęć i przy ostatnich doznała szoku. Jej serce mimowolnie zaczęło szybciej bić. Na ostatnich zdjęciach była ona. Teraz wiedziała dlaczego był taki nieustępliwy w kwestii wspólnego wyjścia. On również bardzo ryzykował jednak najwyraźniej szukał nowego źródła adrenaliny.
Zaczęła szybko poprawiać zdjęcia i już chciała znów je schować, gdy ubiegł ją jego głos.
- Nie musisz być taka dokładna i tak planowałem je gdzieś przenieść.
- Nie przeszkadza ci, że je widziałam?
Spokojnie odwróciła się na pięcie i z udawanym spokojem patrzyła na niego. To dziwne, ale dopiero teraz dostrzegła w nim idealne odzwierciedlenia profilu, który opracowała. To chyba w takich momentach ludzie nie mogą uwierzyć, że porządny facet, którego znali w rzeczywistości jest potworem.
- Chciałem, żebyś je znalazła. Przy okazji, kiedy zaczęłaś mnie podejrzewać?
- Prawdę powiedziawszy to nadal trudno jest mi zaakceptować tą wiedzę.
- A więc cię zaskoczyłem, cóż cieszę się.
- To było twoim celem, przykucie mojej uwagi?
- Teraz jesteś wyjątkowo mną zainteresowana, prawda? Kobiety zwracają głównie uwagę na wygląd, pieniądze czy inne cechy. Ty zwróciłaś uwagę na moje zbrodnie i mój umysł. Mam to czego chciałem. Zaproponuję ci teraz przejście do innego pokoju. Mam jeszcze parę innych niespodzianek.
- Przypuszczam, że to nie są te niespodzianki o których wcześniej wspominałeś.
- Nie, ale wierze, że te spodobają ci się jeszcze bardziej.
Rzuciła zdjęcia na łóżko i przeszła kolo niego. Nawet jeżeli był mordercą to wciąż przepuszczał ją w drzwiach, to chore pomyślała. Idąc do salonu czuła jego palący wzrok na swoich plecach.
- Zaskakujące, że jesteś tak spokojna, mimo, że wiesz z kim masz do czynienia.
- Gdybyś chciał mnie zabić już byś to zrobił. Więc na razie nie mam się czym martwić, prawda?
- Jak zawsze masz rację. Pozwól, że cię poprowadzę.
- Niech zgadnę, piwnica?
- Niezbyt oryginalne, wiem, ale bardzo praktyczne.
Schodząc po schodach nie miała pojęcia co może zastać. Opracowywanie planu ucieczki, też nie było dobrym pomysłem, sama nie dała by rady go obezwładnić. Musiała wiec na razie tańczyć tak jak jej zagrał. Schodząc za nim po wąskich schodach przygotowywała się na wszystko. Ściany wyłożone były ciemnymi ściele do siebie przylegającymi kamieniami. Patrzyła jak otwiera ciężkie stalowe drzwi, które przypominały te używane w sejfach bankowych. Pomieszczenie całe tonęło w ciemnościach. Nie była w stanie określić jakiej jest ono wielkości. Po chwili pomieszczenie zalało ciemno czerwone światło. Pojawiło się tak nagle, że musiała zmrużyć oczy i poczekać, aż się przyzwyczają do nowych warunków. Po kilku sekundach zaczęła rozróżniać pojedyncze przedmioty stojące w piwnicy. Okazało się, że została przerobiona na ciemnie. Do przeciwległej ściany przybito parę fotografii przedstawiających zwłoki różnych kobiet. Każde było zrobione z innej perspektywy. Po pierwszym spojrzeniu na nie od razu rozpoznała dwie dziewczyny. Dwie, jednak na fotografiach było przynajmniej sześć kobiet. Rany, które im zadano nie były tak czyste i precyzyjne. To jego pierwsze ofiary, to na nich ćwiczył- pomyślała.
- Co o tym sądzisz?
- Chodzi o ciemnie czy o fotografie?
- Sama dobrze wiesz.
- To fotografie są twoim trofeum. Uwieczniasz na nich poniżenie i bezradność tych kobiet. Te rany- wskazała na pierwszą i drugą fotografie- nie są czyste, jak u poprzednich. Jesteś patologiem z łatwością posługujesz się skalpelem, jednak w tedy coś cię powstrzymywało.
- Inaczej kroi się zimnego trupa i żywą osobę, nawet jeżeli były tylko nic nie wartymi workami mięsa.
- Mylisz się. Wszyscy w rzeczywistości jesteśmy identycznymi workami mięsa. Różnica polega na tym, że tak długo jak żyjemy, mamy zainteresowania, ludzi na których nam zależy każdy z osobna jest ważny. Nikt nie ma prawa oceniać ani pozbawiać kogoś najcenniejszej rzeczy jaką posiada. Życia.
- Więc ty i Sasuke stoicie na straży tych cennych żyć?
- Co Sasuke ma do tego?
- Nie uważasz tego za kuriozalne? Jakim frajerem trzeba być by nie rozpoznać kogoś kogo się ściga. Myślałem, że prawdziwy glina będzie bardziej wyczulony. W końcu jednak ufa swojego instynktowi. Mimo, że jesteśmy „ kumplami” on nigdy mi w pełni nie zaufał, zawsze podchodził do mnie z odrobiną rezerwy, jak widać miał rację.
- On nie jest frajerem, w przeciwieństwie do ciebie nikogo nie skrzywdził. Dzięki niemu zaufałam ci, jednak okazuje się, że mógł to być największy błąd mojego życia. Myślisz, że jesteś nie zwykły, jednak się mylisz. W rzeczywistości jesteś taki sam jak inni. Chory, wynaturzony, pozbawiony wszelkich ludzkich emocji. Stałeś się taki, tylko dlatego, że ty również zostałeś porzucony czy może przez przemoc jakiej dopuszczała się na tobie rodzina zastępcza. Nie potrafiąc sobie poradzić z odrzuceniem, stałeś się słaby. To ty jesteś frajerem.
Z każdym kolejnym słowem czuła, że jest coraz bardziej wściekła. Zabił kilka młodych kobiet z własnego widzi mi się dodatkowo miał czelność obrażać porządnego człowieka, który poświęcił życie by łapać takich jak on. Patrzenie mu w oczy i widzieć w nich szok, zdumienie i strach napawały ją niezwykła dumą. Zaskoczenie jednak szybko uległo złości. Wymierzył jej siarczysty policzek od którego zatoczyła się i upadła. Cios był na tyle mocny, że zamroczyło ją na kilka sekund. Kiedy otępienie minęło poczuła, że ma rozciętą dolną wargę, która obficie krwawiła. Kontem oka dostrzegła jak Sai wyjmuje z szuflady jakieś przedmioty. Nie chciała wiedzieć czym były ani do czego służyły. Podpierając się o ścianę nieporadnie dźwignęła się na nogi. Zdawała sobie sprawę z faktu, iż on wie, że się ocknęła dlatego musiała wykorzystać cenne sekundy. Mocno chwaliła za metalową tackę na której były różne przyrządy i w momencie kiedy odwracał się do niej, mocno się zamachnęła i uderzyła go w głowę. Słyszała głuchy odgłos upadających narzędzi i tacki. Zaraz potem dołączył do niech przeciągły jęk bólu i upadające ciało. Adrenalina w jej ciele, zmniejszyła odczuwany ból i wykorzystując cała siłę jaką miała szybko go minęła i zaczęła wspinać się po schodach. Będąc na piętrze od razu skierowała się do drzwi. Szybko minęła kuchnie i salon jednak kiedy chciała już chwycić za klamkę została gwałtownie szarpnięte przez co wylądowała na podłodze. Z impetem uderzyła głową o dębową podłogę, co wywołało głośny jęk bólu. Uchylając powieki dostrzegła jego. Stał nad nią w pomiętej koszuli z włosami w nieładzie i z nieopisaną nienawiścią na twarzy. W mocno zaciśniętej dłoni miał duży myśliwski nóż. Jednak zamiast zaatakować nim, mocno kopnął ją w żebra. Miała wrażenie, jakby ktoś w jednej sekundzie pozbawił ją dostępu do tlenu. Głośno łapała każdy oddech. Kiedy zaczerpnęła powietrza zobaczyła jak pochylony nad nią kieruje ostrze ku jej szyi. Odruchowo wyciągnęła rękę chcąc się osłonić. W rezultacie nie zranił tętnicy jak planował tylko pozostawił długą ranę wzdłuż przedramienia. Wykorzystała jego zaskoczenie i szybko uniosła lewą nogę, zakładając ją z przodu pod jego szyję i mocno nacisnęła przewracając go. Szybko wstała i pobiegła do salonu. Zaczęła majstrować przy ramie okna chcąc ją otworzyć, kiedy zawleczka puściła już je otwierała kiedy poczuła mocny cios w biodra. Głośno krzyknęła łapiąc się za bolące miejsce. Uderzył ją czymś ciężkim, skutecznie uniemożliwiając jej wszelkie próby ucieczki. Chwyt ją za gardło dwoma rękoma i zaczął dusić. Była coraz bardziej zmęczona i czuła jak siły zaczynają ją opuszczać. Zaciskał dłonie coraz mocniej, zadając ból i odcinając dostęp powietrza. Wiedziała, że jeszcze chwila i straci przytomność. czuła, że zaczyna odpływać, zaczynało jej się robić ciemno przed oczami i w tej samej chwili cały jego ciężar zniknął. Haustami łapała powietrze, nie wiedząc co się dzieje. Spojrzała na miejsce, w którym jeszcze przed chwilą był Sai. Zamiast niego zobaczyła jak Sasuke obezwładnia Sai i skuwa go kajdankami. Cały czas coś krzyczał jednak nie docierał do niej sens jego słów. Skutego mężczyznę rzucił na pobliski fotel i szybko podszedł do poturbowanej kobiety. Chwycił ją ostrożnie za poliki dokładnie ją oglądając. Z każdą chwilą był coraz bardziej wściekły. Pomógł jej wstać i posadził w fotelu w drugim końcu pokoju. Słyszała szyderczy śmiech Sai’a jednak nie trwał on długo, gdyż Sasuke szybko wymierzył mu cios po którym zamilkł. Późniejsze wydarzenia nastąpiły tak szybko, że nie była w stanie ich w pełni rozróżnić. W jednej chwili było cicho, a w salonie była tylko ich trójka, w następnej słyszała tylko hałas policyjnych radiowozów a pomieszczenie wypełniło się technikami i innymi agentami. Zapanował chaos. Widziała jak dwójka agentów wyprowadza Sai. Był uśmiechnięty i dumny. Po jego zniknięciu jakaś drobna kobieta podeszła do niej i pomogła wyjść na zewnątrz, tam zajęli się nią lekarze.
Następne trzy dni spędziła w szpitalu. Opatrzone zostały wszystkie rany i polecono by w razie jakich kolwiek problemów natychmiast się zgłosiła. Będąc jeszcze w szpitalu słyszała od pielęgniarek, że Sasuke przychodził do niej w odwiedziny jednak nigdy osobiście nie pojawił się przed nią. Wszystkie gazety rozpisywały się o patologu mordercy. Na szczęście w żadnej gazecie nie było o niej najmniejszej wzmianki. Nie chciała być częścią tego cyrku, jaki Sai stworzył wokół własnej osoby. Do wyjaśnienia pozostała ostatnia kwestia. Ostrożnie zapukała i tym razem czekała na zaproszenie. Słysząc je weszła pewnym krokiem do jego gabinetu. Tym razem tonął w papierach i wyglądało na to, ze szybko się z nimi nie upora. Przelotnie spojrzał na gościa, jednak kiedy ją zobaczył od razu poderwał się z miejsca.
- Co ty tu robisz? Nie powinnaś być w szpitalu?
- Wszystko w porządku, dzisiaj mnie wypisali.
- I zamiast iść do domu i odpocząć ty przychodzisz tutaj. W ogóle jak się czujesz?
- Lepiej, jednak ból żeber będzie mi towarzyszył przez kilka tygodni, a ręka goi się dobrze. Wiesz jednak dobrze, że muszę doprowadzić to do końca.
- Jasne, że musisz. To ty go zdemaskowałaś. Więc, co chcesz wiedzieć?
- Jego motyw. Dlaczego to robił? Mówił o nich z taką pogardą i nienawiścią.
- Sama wiesz, zdaje się, że wykrzyczałaś mu to w twarz.
- Ach, tak.
- W ogóle coś ty sobie myślała prowokując go w ten sposób?
- Skąd się tam wiozłeś? Wątpię by moja wiadomość była jedynym powodem.
- Ten świadek, którego miałem przesłuchać. Okazało się, że widział mordercę, idącego za drugą ofiarą. Sam twierdził, że jest w stu procentach pewien kto to jest jednak powiedział coś co mnie zaniepokoiło. Stwierdził ,że jestem do niego podobny.
- To rzeczywiście dziwne, jednak teraz wiedząc to co wiemy.
- Chciałem to wyjaśnić, uznałem, że nic nie stracę. Będąc w drodze dostałem twoją wiadomość. Ona tylko utwierdziła mnie w wątpliwościach jakie miałem.
- Co masz na myśli?
- Prawdą jest, że nigdy mu nie ufałem, bo czasami zachowywał się dziwnie. Jeszcze kiedy byliśmy w szkole odwalał jakieś niebezpieczne numery z których zawsze się śmiał. Zawsze bagatelizował ryzyko jakie ze sobą niosły. Jednak nigdy nie pomyślałbym, że będzie w stanie zrobić coś takiego.
- Nigdy mu nie zaufałeś, może zrobiłeś to ze względu na niego lub na siebie. Obaj jesteście skryci jednak ty masz ogromnie poczucie obowiązku i odpowiedzialności. Może na początek powinieneś zrobić sobie wakacje z osobą, przed którą spróbujesz się otworzyć.
- To ma być coś w rodzaju terapii?
- Tylko bardzo przyjemniej.
- Dobra, Brazylia czy Tajlandia?
- Chcesz bym ci doradziła?
- Pytam, gdzie chciałabyś jechać.
- Nadal nie rozumiem.
- Wakacje należą się nam obojgu, a ty możesz mi pomóc otworzyć się na świat.
- Czyżbyś teraz ty próbował namówić mnie wspólny wyjazd?
- Jak mi idzie?
- Prawie zostałam zabita przez jak by się mogło wydawać porządnego faceta. Nie, dzięki. Mam dosyć randek i facetów przez resztę życia.
- Coś ci poradzę. Jeżeli chcesz żyć normalnie musisz o nim zapomnieć. Dostanie dożywocie i nie wywinie się. Ty z klei musisz żyć, bo chyba nie chcesz żyć w strachu jaki w tobie wywołał. Do tego mogę dodać tylko to, że w odróżnieniu od niego nie mam żadnych super noży ani ciemni w swoim domu. Ja mogę cię jedynie skuć, co ty na to?
- Może powinnam skierować cię do seksuologa.
- Jesteś wszechstronnie uzdolniona, z tym na pewno byś sobie poradziła.
- Wakacje, co? Może jednak powinnam jechać. Jednak tym razem wezmę ze sobą broń.
- Po co ci broń, skoro będziesz miała mnie.
- Wezmę ją tym bardziej.
- Tylko zdecyduj się jak najszybciej, ok.?
- Wrócę do domu i przejrzę oferty. Pewnie i tak wybiorę coś szybciej niż ty to skończysz.
- Prześlij mi to później.
- Do zobaczenia później.
Teraz siedząc nad laptopem i popijając świeżą zieloną herbatę, zastanawiał się nad propozycją Sasuke. Miał rację musi postawić krok na przód i zostawić to śledztwo za sobą. Wszelkie rany się kiedyś zabliźnią, a ona nie chciała być więźniem tego jednego. Postanowiła mu zaufać. Nic w końcu nie traciła. Tym razem będzie przy normalnym facecie, który nie pozwoli skrzywdzić nikogo, zwłaszcza niej. Mimo wolnie uśmiechnęła się kiedy zobaczyła jego numer na wyświetlaczu komórki. Miała nadzieję, że los przygotował dla niej tym razem coś miłego.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz