Noc była wyjątkowo zimna jak na tą
porę roku. Księżyc dumnie górował na ciemnym niebie. Przystań
była pogrążona w mroku i nieprzyjemnej ciszy, przerywanej
szumieniem fal. Przycumowane łodzie i kutry falowały na powierzchni
wody. W powietrzu roznosił się okropny zapach ryb. Czuć go było
w całym porcie. Spokój tego miejsca został przerwany uderzaniem
obcasów na twardej betonowej powierzchni. Urywany oddech i
chaotyczne ruchy dowodziły nieprzyjemnej sytuacji. Smukły cień co
chwila przeciskał się w wąskich szparach między hangarami. Przed
kimś uciekała, jednak nie wiedziała przed kim i wcale nie chciała
tego wiedzieć. Zatrzymała się w wąskim przejściu między
magazynami i łapiąc oddech próbowała znaleźć wyjście z
labiryntu, który stanowił port. Ostrożnie uchyliła ciężką
klapę i weszła do środka. Otaczała ją ciemność, przyłożyła
dłoń do ust by zbyt głośno nie oddychać i nie zdradzać swojej
obecności. Nasłuchiwała. Odgłos wolno stawianych kroków echem
rozbrzmiewał w pustym porcie. Nie śpieszył się, wiedział, gdzie
jest jego ofiara. Lubił dawać poczucie, że zdołają przeżyć.
Rozkoszował się odbierać im ostatni płomyk nadziei. Otworzył
ciężką klapę gdzie znajdowała się jego nowa ofiara. Uwięziona
niczym w pajęczej sieci. Zawsze dostawał czego chciał. To
przerażenie w oczach i błaganie tylko napędzało go do dalszych
czynów. Sprawnie przeciął gardło. Z satysfakcją patrzył jak
krew opuszcza ciało, a to staje się coraz bledsze i zimniejsze. To
nie był jednak koniec ,nie dla niego. Jego praca dopiero teraz się
zaczynała. Jego twarz wyrażała podniecenie i niecierpliwość. Nie
chcąc marnować czasu przystąpił do tego po co tu przyszedł.
Wiedział, że jego przesyłka na pewno kogoś poruszy.
Od rana z nieba lał się niemiłosierny
żar. Klimatyzacja chodziła na pełnych obrotach, jednak efekt był
i tak ledwie wyczuwalny. Od samego rana wszystko szło nie po jego
myśli, dodatkowy upał niczego nie ułatwiał. Był zmęczony.
Ostatnimi tygodniami wydział wciskał mu tylko najtrudniejsze
sprawy. Po woli zaczynał mieć dosyć. Bycie agentem federalnym
wiązało się tylko z samymi niedogodnościami. Zarzucił nogi na
blat dębowego biurka na którym walały się różne papiery, przy
okazji moszcząc się wygodniej w fotelu. Poluzował ciemny krawat i
przeczesał dłonią gęste czarne włosy. Marynarka już dawno
wisiała na oparciu. W dłoni trzymał najnowsze polecenie od
koronera. Miał się zając tym wcześniej, jednak uznał je za
nieważne i teraz tego żałował. Dzisiaj do biura miał przyjść
jakiś praktykant. Podobno był dobry dlatego od razu oddelegowano go
do najwyższego FBI. Prychnął rozgniewany. Może i był dobry, ale
dla czego do cholery to on miał się zajmował jakimś żółtodziobem.
Był młody to fakt, jednak w przeciągu swojej zaledwie
czteroletniej kariery w FBI zdążył osiągnąć więcej niż inni w
ciągu całego swego życia. Przez kolegów złośliwie nazywany był
dzieckiem cudem. Niech przyjdzie jak najszybciej to może równie
szybko się go pozbędzie. Z zamyślenia wyrwało go cisze, ale
zdecydowane pukanie. Nie zamierzał okazywać jakiej kolwiek sympatii
lub innych bzdurnych uczuć. W tym zawodzie były jedynie zbędne.
Zaprosił gościa nawet nie podnosząc wzroku z nad czytanych
dokumentów. W gabinecie przez chwilę panowało milczenie, szybko
jednak zostało przerwane zniecierpliwionym westchnieniem gościa.
Dopiero po tym łaskawie spojrzał na osobę stojącą w jego
gabinecie i na moment zamarł. Przed nim stałą młoda kobieta.
Trzeba było zaznaczyć, że wyjątkowo piękna. Wysoka o
filigranowej figurze, jednak letnią sukienkę wypełniały przyjemne
dla oka krągłości. Długie rozpuszczone włosy opadały na plecy.
Jednak oczy. Niesamowicie zielone oczy były stanowcze i
nieustępliwe. Zastanawiał się kto ją tutaj przystał.
- Przepraszam, nie oczekiwałem gości.
Wyszło dość niefortunnie. W czym mogę pomóc?
W tym momencie znów był przykładnym
agentem niosącym pomoc zwykłym cywilom. Dłonie oparł na biurku i
wpatrywał się w nią oczekując odpowiedzi.
-Jestem praktykantem przysłanym przez
instytut kryminalistyczny. Przez biuro zostałam skierowana tutaj
agencie Uchiha.
Mimo, że jej głos był uprzejmy on
doskonale wyczuwał w nim drwinę. Faktycznie mieli przysłać
jakiegoś aplikanta. Jednak spodziewał się jakiegoś jajogłowego,
w spranych dżinsach i grubym swetrze, a nie seksownej kobiety. Nie
wytrzymał i irytacja dała o sobie znać. Wstał gwałtownie z
zajmowanego miejsca i podszedł do niej. Był wyższy dlatego z
premedytacja patrzył na nią z góry.
- Może wystarczy tych żartów. Jeżeli
zostałaś przysłana przez Uzumakiego i Hatake to lepiej do nich
wracaj i obwieść, że się nie udało.
Był wrogo nastawiony bardziej niż
przypuszczała. Nie wiedziała również o kim mówił, jednak nie
odpuści. Dostała tą szansę, że została wybrana przez instytut i
zamierzała zrobić to do czego została przysłana.
- Nie mam pojęcia o czym mówisz.
Zdaje sobie jednak sprawę, że możesz być zaskoczony moją osobą,
dlatego na dowód pokaże ci przepustkę.
Na dowód tego podała mu blaszaną
karte wraz z wszelkimi dokumentami. Wziął je i zaczął przeglądać.
Wszystko się zgadzało. Popatrzył na nią zdziwiony i jeszcze raz
zatopił spojrzenie czarnych oczu w tekście. Rozłoszczony rzucił
papiery na biurko opierając się o nie. To jakiś żart myślał.
Nie mieściło mu się w głowie by jakaś tam dziewczynka była
lepsza od wielu profesorów który bardziej od niej zasługiwali na
ten staż.
- Niezły numer. Jakoś nie chce mi się
wierzyć, że byłaś najlepsza z nich wszystkich.
- To lepiej uwierz, w dodatku przeszłam
wszystkie testy, te psychologiczne również. W niczym nie jestem
gorsza od ciebie.
- Jesteś chociaż pełnoletnia?
- Jako dobrze ułożony mężczyzna
powinieneś wiedzieć, że kobiety o wiek się nie pyta, ale jeżeli
już tak bardzo musisz wiedzieć to mam dwadzieścia jeden lat.
- Dwadzieścia jeden? Jak to możliwe?
- Byłam wyjątkowo pojętną
uczennicą. Szybko przeskoczyłam kilka klas.
Ciętą wymianę zdań, która
nieubłaganie zmierzała do kłótni, przerwało wtargnięcie do
gabinetu Kakashiego Hatake. Jego przełożonego.
- Widzę, że już się poznaliście.
Bardzo dobrze. Po minach wnioskuję, że będzie to cięzka
współpraca.
-Jaka znowu współpraca? – warknął
Sasuke
-Sasuke to Sakura, Sakuro to Sasuke.
Tak, że więc już się znacie i za 20 min jedziecie na pierwsze
śledztwo. Cieszycie się?
- O czym ty do cholery bredzisz
Kakashi?
- Jak wiesz Sakura została do nas
przydzielona. Tak więc zdecydowaliśmy, że będzie twoją
partnerką. Ma dużą wiedzę i doświadczenie. Wbrew pozorom, to nie
będzie jej pierwsze śledztwo.
- Jak już mówiłem za chwile macie
wyjechać, a dobrze by było żebyście zapoznali się ze sprawą.
Po chwili mężczyzna opuścił
pomieszczenie. Dwójka ludzi spojrzała po sobie i westchnęli. Mogli
się nie lubić, ale pracę należało wykonać. I oboje zdawali
sobie z tego sprawę. Niechętnie każde z nich zawiesiło broń i
udali się w stronę garaży.
Od kilku minut przedzierali się prze
pogrążone w korkach ulice Nowego Jorku. Miasto każdemu kojarzące
się z bogactwem, luksusem i spełnianiem marzeń. Może i tak
faktycznie było, jednak skala przestępczości była równie wielka.
Zaparkował samochód w porcie. To tutaj znaleziono ciało.
Kilkoro techników w jasnych,
papierowych kombinezonach zbierało próbki i fotografowało ciało.
W odległości kilku metrów poustawiane zostały chorągiewki
oznaczające miejsce znalezienia dowodów. Młoda kobieta odwzorowała
na kartce ułożenie ciała. Widząc ich, skinęła głową. Mniej
więcej dwa metry przed ciałem zaczynały się nieregularne
rozbryzgi krwi.
-Ciało zostało znalezione przez
pracowników, którzy przyszli rano do pracy. Żadnych świadków,
wszystkie ślady zabezpieczamy.
Sasuke zmarszczył brwi. Zdjął
przeciwsłoneczne okulary i przetarł oczy.
- Co o niej wiemy?
Sakura naciągnęła na ręce
lateksowe rękawiczki. Główny technik spojrzała na nią
sceptycznie. Obca, niewyszkolona kobieta, bez kombinezonu ochronnego
na jego miejscu zbrodni. Spojrzała na niego przepraszająco, kiedy
pochylała się nad ciałem i oglądała ciało kobiety. Leżała na
wznak, dłonie miała ułożone na klatce piersiowej. Płaty skóry,
które morderca odciął z jej dłoni, ud, twarzy i piersi leżały
schludnie obok. Szczątki ubrania, którymi była zakryta były
nasiąknięte krwią.
- Miała najwyżej trzydzieści lat-
zaczęła Sakura. Sasuke uniósł brwi. Dziewczyna wskazała na
odsłonięte korony dziąseł.- Nie mogła być stara z takimi
zębami. Faktem jest, że paliła, ale narkotyków nie brała.
Sasuke zerknął na stojącego obok
niego technika. Straszy mężczyzna wzruszył ramionami.
- Ma rację- powiedział.- Nie
znaleźliśmy żadnego dowodu tożsamości, torebki ani komórki.
Mamy prawie pewność, że powodem śmierci było wykrwawienie. Poza
tym, że z jej ciała powycinano fragmenty skóry, nie znaleźliśmy
żadnych większych obrażeń. Na więcej informacji będziecie
musieli poczekać do czasu aż przewieziemy ją do laboratorium.
Sasuke nie wyglądał na zachwyconego.
- Haruno, co możesz mi powiedzieć o
miejscu zostawienia ciała.
Sakura wyprostowała się. Poświęciła
chwilę na obejrzenie miejsca. Wysokie, metalowe ściany magazynów,
asfaltowe podłoże. Często uczęszczane miejsce.
- Nie przejmował się chowaniem
ciała- zaczęła Sakura.- Wystawił je na pokaz. Można nawet
myśleć, że jest dumny z tego, ale…
- Ale?- zapytał Sasuke.
- Ułożył ciało. Zostawił na nim
resztki ubrania. Odciął skórę, ale ją również zostawił na
miejscu. Poczuł wyrzuty sumienia- zastanowiła się nad tym co
powiedziała.- Raczej niebyła to napaść seksualna.
- Po czym wnosisz?
- Uważam, że to miało podtekst
seksualny, ale nie chodziło o … penetrację. Zabijanie, zastępuje
mu seks, a potem przychodzą wyrzuty sumienia. Nie chowa ciała,
układa je i oddaje resztki godności nic nie zabierając.
Sasuke kiwnął głową, a Sakura
poczuła przypływ radości. Siłą zmusiła się żeby nie zacząć
się uśmiechać.
- Ile czasu może nie żyć?
- Piętnaście, może dwadzieścia
cztery godziny. Więcej dowiemy się po badaniach- powiedział
technik. Sasuke nie był zachwycony.
- Czy fakt, że odciął skórę może
coś znaczyć? – Sakura nieśmiało zerknęła na szefa.
- Pewnie chciał ją zabrać ze sobą,
ale coś go przestraszyło. Przynajmniej na początku. Potem już
wyrzuty sumienia zrobiły swoje. Pewnie użył rękawiczek. Nie
znajdziemy żadnych dowodów. Mimo to, musimy dowiedzieć się kim
była. Być może to jakiś nieopierzony smarkacz, który został
odtrącony czy coś równie błahego. Ludzie zabijają z różnych
powodów.
Sasuke pożegnał się z technikiem,
wydał kilka poleceń dla agentów i zaczął zmierzać do samochodu.
- Haruno, idziesz?
Sakura oderwała wzrok od ciała i
pośpieszyła za szefem.
Sakura siedziała cicho podczas jazdy.
Spoglądała przez okno, obserwowała ludzi na ulicach.
- Sądzisz, że to jednorazowy
wybryk?- zapytał Sasuke.
Sakura spojrzała na niego
nieprzytomnym wzrokiem. Sasuke zacisnął dłonie na kierownicy.
- Zabójstwo, sądzisz że to jedyny
taki wybryk?- powtórzył.
Dziewczyna przez chwilę zastanawiała
się nad tym. Jej myśli lawirowały wokół zamordowanej kobiety.
- Sądzę, że za wcześnie żeby to
oceniać. Fakt, że nie ukrył zwłok wskazuje na planowane z zimną
krwią zabójstwo, tak jak i fakt, że ułożył zwłoki. Z drugiej
strony, mógł nie ukryć zwłok bo się przestraszył, a ciało
ułożył z wyrzutów sumienia. To było by sprzeczne z faktem, że
odciął z ciała płaty skóry. Ona albo walczyła, albo ją
ogłuszył. Odciął skórę. Bardziej pasuje do pierwszego wariantu.
Za mało o nim wiemy. Za mało o niej wiemy.
Sasuke zatrzymał się. Sakura
spojrzała przez okno i zobaczyła swoją kamienicę.
- Jutro powinniśmy dostać wstępny
raport koronera. Do tego czasu masz wolne.
Już chciała zaprotestować, ale ją
ubiegł.
- Nie przydasz mi się w terenie
zmęczona. Jutro rano do ciebie zadzwonię. Idź już.
Wymamrotała pożegnanie i szybko
wygramoliła się z samochodu. Zaczekała aż odjechał zanim weszła
do budynku.
Kiedy znalazła się w swoim mieszkaniu
głęboko odetchnęła. Ten cały Uchiha zalazł jej za skórę
poranną akcją w biurze i nie zamierzała tak łatwo mu odpuścić.
Czuła, jednak że rzeczywiście jest zmęczona, dlatego wzięła
szybki prysznic, który zmył z niej pot i rozluźnił napięte
mięśnie. Z wciąż mokrymi włosami usiadła na łóżku i zaczęła
ponownie przeglądać akta dzisiejszej sprawy. Ten morderca różnił
się w jakiś sposób od jej wcześniejszych wyprofilowanych
zabójców. Zazwyczaj nie miała z nimi problemów. Ten jednak nie
pokazał wszystkiego, wiedziała, że ta dziewczyna była jedynie
preludium do czegoś większego. Jednak na razie nie pokazał nic co
mogłaby wykorzystać dlatego musiała czekać. Okropnie czuła się
wiedząc, że tylko kolejne morderstwo pozwoli im się zbliżyć do
tego psychopaty. Zrezygnowana zrzuciła papiery i wygodniej moszcząc
się w łóżku szybko zasnęła.
Następny dzień, był nie mniej gorący
od poprzedniego, jednak różnica kilku stopni dla ludzi była
odczuwalna. Nie spiesząc się przemierzała zatłoczone ulice. Po
dotarciu do siedziby FBI i okazaniu wszystkich przepustek ruszyła w
kierunku wind.
Nie pukając weszła do jego gabinetu.
Zastała go przeglądając raporty i wyniki przesłane przez
techników. Jak zwykle był nienagannie ubrany.
- Wiesz, coś więcej na temat naszego
psychola z wyrzutami sumienia?
- Skoro jesteś taki spostrzegawczy w
rozróżnianiu swoich rozmówców to nie powinieneś mieć problemów
z rozpracowaniem jednego chorego umysłu.
- Tylko ty włazisz bez pytania i bez
żadnej grzeczności do czyjegoś gabinetu, dla tego wiem kiedy
chodzi o ciebie.
- Znamy się od wczoraj, a tak dobrze
mnie znasz. Zaskakujące. Może widocznie nie jestem tu potrzebna i
poradzicie sobie sami.
- Urażona duma? Tutaj się to nie
sprawdza, lepiej odpowiedz na pytanie.
- Powiedziałam wszystko co wiem.
Resztę mogę jedynie zakładać, a to ani ciebie ani mnie nie
zadowoli. Muszę wiedzieć więcej o ciele.
- Chcesz wiedzieć więcej, to zbieraj
się. Dowiesz się wszystkiego z pierwszej ręki. Nasz patolog
podobno coś znalazł.
Idąc długim korytarzem zastanawiała
się nad nowym znaleziskiem. Miała nadzieję, że okaże się
przydatne i wniesie coś nowego do sprawy. W kostnicy panował chłód
, który dodatkowo podkreślał ponurość sytuacji. Już dawno
przyzwyczaiła się do uczucia obojętności. Nie miewała dreszczy
ani nie wzdrygała się na widok bardziej lub mniej zmasakrowanych
zwłok. Z niemniejszą obojętnością patrzyła na białe
prześcieradło przykrywające ofiarę. W tej kwestii była zimna i
opanowana. Dla niej była jedynie dowodem, który miał doprowadzić
do tego który jej to uczynił.
Przy wózku stał mężczyzna. Była
zaskoczona jak w swym wyglądzie podobny był do Uchihy. Obaj mieli
ciemne oczy i czarne włosy, z tą różnicą, że tego mężczyzny
były znacznie krótsze. Biały kitel dodatkowo uwidaczniał bladość
skóry. Na ich widok uśmiechnął się. Mężczyźni wymienili
szybkie uściski dłoni. Patrzyła na nich lekko zmieszana, nie
wiedząc jak się zachować. Najwidoczniej się znali i to dość
dobrze. W końcu spojrzenie czarnych tęczówek zawiesiło się na
niej. O wiele za długo, jednak udawała, że tego nie zauważyła.
- Sakuro to Sai, ekspert od brudnej
roboty, że tak to ujmę.
- Jak zwykle przesadzasz, badanie zwłok
to pasjonujące zadanie. W dodatku moja praca działa również na
twoją. W przyszłości mogę być powodem twojego awansu.
- Tak, tak już to przerabialiśmy. To
Sakura Haruno asystentka przysłana przez … oraz moja partnerka,
przynajmniej na czas trwanie tej sprawy.
- Przyznanie tego chyba, aż tak nie
bolało.
- Oj Sasuke dlaczego to ty zawsze
dostajesz piękne partnerki? Dało się usłyszeć lekkie rozbawienie
w jego głosie.
- Nie komentuj, tylko pokaż co
znalazłeś.
Nic nie odpowiedział tylko podszedł
do stołu i odsunął białą płachtę.
-Przyczyną śmierci było
wykrwawienie. Straciła dwa i pól litra krwi, a była z niej bardzo
drobna kobieta. Poza powycinaną skórą niewielka rana na głowie od
ogłuszenia. Uderzono ją jakim długim, teleskopowym kijem, albo
pałką. Najlepiej pasuje model miedzianej rury, który był używany
w starym budownictwie. Potwierdzają to też drobinki miedzi we
włosach ofiary. Jeśli poszukacie w pobliżu znajdziecie siostry tej
rury, niedaleko jest składzik.
Patolog obszedł stół.
- Skóra została odcięta bardzo
ostrym, długim nożem. Brak ran kłutych, nie mogę ustalić
kształtu, ani rodzaju ostrza. Jednak można szukać ostrzy
myśliwskich, lub takich laserowo ostrzonych. Rany są bardzo
głębokie, razem ze skórą wycięto tkankę miękką, a w pewnych
miejscach nawet chrząstkę.
- Oznaki gwałtu?
- Żadnych, ta kobieta niedawno
rodziła. Zdjąłem odciski palców, jeśli była notowana poznamy
jej tożsamość za pół godziny.
Nie był zadowolony, ta sprawa robiła
się coraz dziwniejsza. W tym morderstwie nic nie trzymało się
kupy. Ze znużeniem wypuścił z ust dymek z papierosa. Teraz
dodatkowo był wkurzony na siebie, nienawidził papierosów, ale od
czasu do czasu wypalił. Tak było tylko przy trudniejszych
śledztwach. Czekał przed budynkiem. Opierał się plecami o białą
marmurową kolumnę i czekał na Sakurę. Dziewczyna po skończonym
badaniu wymknęła się do łazienki. Chwilę później dostrzegł
różowe włosy. Nie śpieszyło się jej – pomyślał zirytowany.
- Możemy jechać.
- Co ty nie powiesz, dziękuje za
pozwolenie.
- Jesteś zirytowany, mogę wiedzieć z
jakiego powodu tym razem.
- Po prostu nie lubię, gdy morderca ma
przewagę na de mną, jasne.
- Tutaj jesteśmy podobni, jednak
zamiast wytrząsać się nad innymi mógłbyś lepiej spożytkować
energię. W twoim przypadku zadania myślowe się nie sprawdzą,
zasugeruję ci więc zadania fizyczne.
- Co to ma niby znaczyć?
- Wiesz bieganie, aikido może nawet
karate. Mnie pomaga.
- Zaraz, co? Co ty bredzisz dziewczyno.
Ty i karate? I co miało znaczyć ,że zadania myślowe nie są dla
mnie?
- Jesteś typowym introwertykiem,
zamykasz się przed ludźmi, kiedy nie są ci potrzebni odpychasz
ich, chociaż w zasadzie robisz to jednak cały czas. Wolisz być sam
niż w towarzystwie ludzi, dodatkowo masz w sobie całkiem duże
pokłady złości, nie mnij jednak zakładam, że jesteś zdolny do
poświęceń, skoro wybrałeś tą pracę. Mówisz, że nienawidzisz
morderców co jest zrozumiałe jednak ty jesteś w tym bardziej
zaparty, całym sobą w tym tkwisz. Na podstawie tego zgaduję, że
doświadczyłeś w dzieciństwie jakiegoś szoku, traumy, która
ukształtowała cię takim jakim jesteś.
- Wow, pytałem tylko o zadania, a
otrzymałem opis mojego życia w uproszczeniu. I co to w ogóle ma
być do cholery, tak z nudów zdiagnozowałaś swojego partnera?
- Wolałam wiedzieć z kim mam do
czynienia.
- Nie mogłaś no nie wiem, po prostu
mnie zapytać albo pogadać ze mną żeby się przekonać jaki
jestem, a nie robić mojej analizy.
- Tak było łatwiej.
- Lepiej wykorzystaj te swoje magiczne
zdolności obdzierania ludzi z ich anonimowości i zdiagnozuj tego
sukinsyna.
- Jesteś dziś strasznie rozmowny,
trapi cię coś jeszcze?
- Dobra, dosyć tej zabawy w
psychiatrów, jedziemy coś zjeść. Już.
Knajpa do której ją zabrał mieściła
się na skrzyżowaniu głównej ulicy i była podobna do setek innych
w tym mieście. W swym wystroju przypominał lata 70, co tylko dodało
mu uroku. Usiedli przy wolnym stoliku stojącym pod oknem. Oboje
popijali kawę i czekali na swoje zamówienia.
- Dziwne, że jadasz w takich
miejscach.
- A co ci tu nie pasuje, dała smaczne
jedzenie, jest tanio i nie zbyt tłoczno.
- Po prostu chodziło mi o to ,że
dziwnie, wyglądasz w tym otoczeniu. Ty poważny agent FBI jedzący
ciastko na tle zielonych zasłon. – nie była w stanie powstrzymać
śmiechu, gdy sobie to wyobraziła
- Nie lubię słodyczy.
- I wszystko jasne, tylko ponuracy nie
lubię słodkości.
- Dość już o tym. Wiesz coś więcej
niż wczoraj?
Mimo, że obojgu droczenie się ze sobą
wychodziło idealnie to umieli rozgraniczać życie prywatne od
zawodowego.
-Nie specjalnie. Nie wiemy prawie nic.
Kim była ta dziewczyna, czy była planowaną ofiarą czy znalazła
się w złym miejscu o złej porze. Sposób okaleczenia jej ma
znaczenie czy nie. Sposób porzucenia ciała mówi tylko, że chciał
by została znaleziona. Ta sprawa jest frustrująca.
- Cóż pocieszające jest, że nie
tylko ja dostaje bólu głowy na myśl o tym facecie.
- Nie powinieneś pocieszać się w
ten sposób. – ton jej głosu natychmiast się zmienił. Stał się
poważny, opanowany. Sasuke natomiast wyczuł tę zmianę.
- O co chodzi?
- Nie jestem w stanie go rozpracować,
na razie. Masz rację twierdząc, że bawi się nami, jednak jest
zbyt pewny, testuje nas i siebie. Ile czasu potrzebujemy by go złapać
i ile on w tym czasie dokona, to go nurtuje. Wiem o nim tylko jedną
rzecz i nie jestem z tego powodu zadowolona.
Patrzył na nią. Ręce oparte na
stole, zaciśnięte knykcie i coraz ostrzejszy ton. Nie musiał być
psychiatrą by wiedzieć, że jest wściekła. Uśmiechnął się –
więc nawet opanowaną i zimną wysłanniczkę z instytutu jest w
stanie poruszyć. Z powagą spojrzała mu w oczy.
- On nie przestanie zabijać, czuję,
że na razie ćwiczy. Nigdy przedtem nikogo nie zabił, na razie
delektuje się emocjami jakie poczuł.
- Musimy więc go złapać, tak jak
zawsze.
- Nie sposób się nie zgodzić. Tak w
ogóle to długo znasz tego patologa?
- Sai’a? w sumie to chyba poznaliśmy
się w liceum. Tyle lat, nigdy bym nie pomyślał, że tyle z nim
wytrzymam.
- Cóż oboje jesteście cisi i nie
mówicie zbyt wiele o sobie, co czyni was potencjalnie dobrymi
przyjaciółmi.
-Daj już spokój tej psychologii.
-Dziwne, że on skończył na medycynie
a ty w biurze federalnym. Nie będę tego drążyć, chyba, że sam
mi powiesz.
- Co tak się mnie uczepiłaś?
Zajęłabyś się lepiej Sai’em, jemu takie diagnozy by się
spodobały.
- Co masz na myśli?
- Podobasz mu się. Gdybyś widziała z
jakim podziwem na ciebie patrzył.
- Aha, i co w związku z tym? Mam go
zaprosić na randkę czy czekać, aż on zrobi pierwszy krok? W
dodatku od kiedy rozmawiasz z nim o mnie, każdą sprawę też z nim
konsultujesz?
- Jesteś całkiem bezpośrednia. Po
pierwsze chciałabyś w ogóle pójść z nim na randkę? Po drugie
nigdy nie rozmawiam z nim o postępach w sprawie, o dziewczynach to
co innego.
- Nie i pewnie bym odmówiła gdyby mi
ją zaproponował. Po za tym obaj traktujecie kobity przedmiotowo.
- Jesteś zimna dziewczyno, nawet nie
dasz mu szansy.
- Nie, bo nie jestem nim
zainteresowana.
- Ok., nie było tematu.
Chwile później oboje dostali swoje
zamówienia i nie wracając do wcześniejszej rozmowy zaczęli je
konsumować.
Ciszę nocną i jej sen przerwała
dzwoniąca komórka. W ciszy jaka panowała w mieszkaniu dzwonek
wydawał się nienaturalnie głośny. Z głośnym przekleństwem
wyciągnęła rękę po komórkę leżącą na stoliku nocny.
Wściekła spojrzała na ekran chcąc wiedzieć kto ją obudzi. Nie
znała tego numeru, jednak miała ochotę urwać głowę jego
właściciela.
- Co jest do cholery?
- Ciebie też miło słyszeć.
-Uchiha jest środek nocy, zwariowałeś
do reszty? Po cholerę w ogóle dzwonisz i skąd masz mój numer?
-Ubieraj się.
- Nie słyszałeś wcześniejszego
pytania?
- To nie może czekać.
- Nie brzmisz zbyt dobrze, co się
stało? –na chwilę zawiesił się, jakby nie wiedział czy
powinien jej to mówić, w końcu jednak powiedział o co chodzi.
- Mamy kolejne ciało.
- Daj mi piętnaście minut…
- Masz dziesięć, tyle zajmie mi
dojazd pod twoje mieszkanie.
- Powinnam wiedzieć, skąd masz mój
adres?
- Dziewięć minut.
Ciszę sobotniej nocy przerywały
jaskrawe koguty na dachach policyjnych aut. Panował chaos. Technicy
zabezpieczali każdy najmniejszy dowód. Za taśmą policyjną
zdążyło zebrać się już spore grono gapiów. Niektórzy mieli na
sobie szlafroki inni ciekawsko wyglądali z okien, chcąc się
dowiedzieć co się stało. Omiotła spojrzeniem całe miejsce
zbrodni. Sasuke w tym czasie rozmawiał z jakaś dziewczyną. Otulona
kocem cały czas płakała- to pewnie ona znalazła ciało pomyślała
Sakura. Po obejrzeniu ciała nie dziwiła się reakcji nie
uodpornionej na takie widoki dziewczyny. Podeszła do ciała i
zaczęła mu się przyglądać. Kucnęła by mieć do niej lepszy
dostęp. Podobnie jak we wcześniejszym morderstwie ofiarą była
młoda kobieta. Powierzchowny stan zdrowia sugerował, normalne
życie. Typowa amerykanka, której niczego nie brakowało. O ile
wcześniej morderca poczuł jakieś wyrzuty sumienia o tyle tym razem
był iście wyrachowany. Kobieta nosiła ślady cieć i to głębokich,
odcięte fragmenty zabrał ze sobą. Poczuła jak ktoś stanął obok
niej. Po kilku następnych minutach głos szefa wyrwał ją z
zamyślenia.
- Co widzisz?
- Nie tyle ile chciałabym widzieć-
powiedziała. Ofiara zabita w taki sam sposób co poprzednia. Dużo
krwi, odludna uliczka, kobieta po trzydziestce. Tym razem odciął
więcej mięsa.
- Ciała- poprawił ją Sasuke.
- Jeśli chcesz to tak nazywać. Dla
niego to mięso.- Podjęła przerwany wątek.- Poodcinał więcej,
ciął głębiej i zabrał kawałki? W końcu wziął jakieś
trofeum.
-Co dalej?
-Ty mi powiedz. Przecież dobrze wiem,
że już ją sprawdziłeś, a nawet już masz teorię co to miejsca
pozostania ciała.
- Ofiara to Harper Cooper, pracuje dwie
ulice stąd, najprawdopodobniej wracała do domu. Ta droga jest
najkrótsza.
- Coś jeszcze łączy ją z pierwszą
ofiarą?
- Trzy miesiące temu urodziła
dziecko. Tak jak w poprzednim przypadku oddane do adopcji.
-Myślisz, że to coś znaczy?- Sakura
zaplotła ręce na piersi.
- Myślę, że to twoja działka.
Okoliczności są zbyt podobne, myślę więc, że mamy cechę, na
podstawie której wybiera swoje ofiary.
- Dobra wezmę to pod uwagę, teraz
mógłbyś mnie odwieźć do domu? Jest późno, a chciałeś bym go
przejrzała. Teraz mam z czym pracować.
- Ok., ale przyjadę po ciebie rano.
Stał przed drzwiami jej mieszkania.
Był coraz bardziej zirytowany faktem, że nie otwierała, stał jak
idiota co jakiś czas pukając. W końcu w progu stanęła
dziewczyna, bez słowa wpuszczając go do środka. Chciał na nią
nawrzeszczeć, urządzić iście karcianą awanturę, do czasu kiedy
zobaczył jej mieszkanie. Stanął jak wryty nie wiedząc co
powiedzieć. Sakura minęła go z obojętnym wyrazem twarzy.
Ignorując jego zdziwienie przeszła do kuchni, gdzie przygotowała
dwa kubki mocnej kawy. Podeszła do niego wręczając mu jeden.
- Zdziwiony?
- Trochę, nie spodziewałem się
czegoś takiego.
Po całej podłodze w salonie walały
się zdjęcia z miejsc zbrodni ostatnich dwóch morderstw. Niemal na
każdym meblu leżały książki, magazyny i inne czasopisma.
Niektóre z ponaznaczanymi fragmentami. Popijając kawę wziął do
ręki odręcznie zapisany zeszyt. Jej notatki były szczegółowe
mimo skąpego materiału dowodowego.
- Jestem bardzo skrupulatna.
- Widzę. Długo nad tym siedzisz?
- Odkąd mnie przywiozłeś z powrotem.
I tak bym nie zasnęła więc przynajmniej pożytecznie wykorzystałam
ten czas.
- Pożytecznie? Znalazłaś coś?
- Owszem choć łatwe to nie było.
Normalne też nie. Jak byś mógł, przypomnij mi, żebym zadzwoniła
do kogoś i mu podziękowała.
- Po co, do kogo i w jakim celu?
Człowiek, który mnie wychował, jest
z pochodzenia japończykiem. Jest swego rodzaju ekscentryczny,
szczególnie w zakresie historii, nieważne. Wracając do meritum,
wiem jak ginęły ofiary.
- W skutek wykrwawienia, to już wiem.
- Tak, ale nie wiesz, że ofiary były
torturowane, co prowadziło do śmierci. Pamiętasz te powycinane
fragmenty ciała? To jego znak rozpoznawczy, tak je znakuje. W
dodatku sprawdź to.
Po chwili sięgnęła po średniej
grubości książkę oprawioną w miękką okładkę. Otworzyła na
wcześniej wybranych stronach i podała mu ją.
- Wiedziałam, że gdzieś już to
widziałam. To był fragment, który nam umykał.
Spojrzał na nią, poczym
niedowierzając zaczął czytać to co zaznaczyła. Z każdym
kolejnym słowem był coraz bardziej skonsternowany i zaszokowany.
- Kara tysiąca cięć? Co to u diabła
ma być?
-Ling Chi to egzekucja zwana również
śmiercią poprzez tysiąc cięć, to jedna z najpopularniejszych
form egzekucji i jednocześnie publicznej tortury w Chinach.
Praktykowana była od X w. ,a zniesiona została dopiero w 1905r.
Najogólniej tłumacząc polegała na metodycznym odcinaniu nożem
fragmentów ciała. Stosowaną ją w przypadkach najpoważniejszych
przestępstw np. zdrada stanu.
- Skąd ten świr to wytrzasnął?
- Nie mam pojęcia, jednak dzięki temu
jestem w stanie bardziej określić jakiej osoby szukamy. Jest to
zorganizowany socjalny morderca.
- Mówiąc po ludzku?
- Jest człowiekiem socjalnym, jego IQ
jest powyżej średniej, może mieć wyższe wykształcenie. Sposób
w jaki odciął kawałki świadczy o tym, ma wiedzę medyczną.
Pewnie był ofiarą przemocy fizycznej w dzieciństwie. Ofiary są
starannie wybierane, a samo morderstwo dokładnie zaplanowane.
Pierwsze morderstwo miało charakter polowania, ofiara wiedziała w
jakiej jest sytuacji, w przypadku drugiego najpewniej śledził
dziewczynę, dopadł ją i ogłuszył nim zorientowała się co się
dzieje. Sam morderca jest zwykle przeciętnej wagi i wzrostu, dba o
wygląd. Z wielką uwagą usuwa z miejsca przestępstwa wszelakie
ślady fizyczne. Ma mało przyjaciół, ale zapewne wynika to z
poczucia wyższości.
- Jestem w szoku. To wszystko udało ci
się określić tylko na podstawie zdjęć i sposobu morderstwa oraz
pozostawienia ciała? Naprawdę jesteś dobra.
- Jeszcze nie skończyłam, ale
dziękuję, za uznanie.
- Mimo, że ofiarami są młode kobiety
nie sądzę, by jego motywem był seks, bardziej chodzi mu o
przejęcie kontroli nad ich życiem. Zabijanie ich i obserwowanie jak
powoli się wykrwawiają, to go podnieca. Równie dobrze może mu
chodzić o dostarczenie sobie adrenaliny. Szuka czegoś nowego lub
morduje z nudów.
- Psychol i to duży. Muszę przyznać,
że kiedy cię zobaczyłem po raz pierwszy nie sądziłem, że do
czegokolwiek się przydasz, ale widzę że jednak coś potrafisz.
Jesteś na prawdę dobra.
- Gdzieś tutaj powinno się znaleźć
jeszcze, ale, czyż nie?
- Jesteś dobra w badaniu w umysł
mordercy, może powinnaś zaszaleć. Wiesz w życiu prywatnym,
wyskoczyć z kimś na kawę albo na spacer, w końcu dziewczyny lubią
takie rzeczy, nie?
- Myhym, połączyliście siły, co?
Sam nie dał rady to poprosił cię byś się za niego u mnie
wstawił, co? Nakłanianie do randki z twoim kumplem nie zbyt ci
wychodzi.
- Wiedziałem, że to zły pomysł.
- A mimo to się na to zgodziłeś.
- Cóż próbowałem, nie udało się,
trudno. Ale naprawdę powinnaś spróbować, chociaż tyle.
- Opracowałam profil, zrobiłam to co
do mnie należało, teraz twoja część roboty. Szukajcie go, jeżeli
cokolwiek znajdziecie ma to trafić do mnie, a tymczasem zabieraj
tyłek z mojego domu.
- Jakaś ty oziębła. Nie dziwię się,
że jesteś sama, do tego odrzucasz jedynego faceta, który zwrócił
na ciebie uwagę.
Zaciskając pieści i licząc w duchu
do dziesięciu podeszła do drzwi i otworzyła je na oścież. Jedną
dłoń trzymała na klamce, mocno ją ściskając. Jak on ją
irytował.
- Dobra, dupku wypad. Chyba, że mam ci
w tym pomóc.
- Dobra, dobra, kochanie, nie stresuj
się tak. Na razie lecę do biura, by zatriumfowała sprawiedliwość.
Dobry gość łapie tego złego i wszyscy są szczęśliwi.
- Nawdychałeś się czegoś? Czy to
już szaleństwo przez ciebie przemawia, spowodowane pracą?
- Obstawiałbym, że to twoje
towarzystwo mi zaszkodziło.
- Jak ja cię…
Chciała mu wygarnąć wszystko co u
nim myśli, jednak kiedy tylko otworzyła usta on to wykorzystał i
natychmiast ją pocałował. Szok jakiego doznała sparaliżował jej
ciało na kilka sekund. Jego usta były twarde i zimne, całował z
niezwykłą wprawą. Kiedy otrząsnęła się natychmiast podniosła
nogę by sprawić mu porządnego kopniaka. Ten jednak to zauważył i
w porę uskoczył. Zdążył jeszcze wcisnąć zaskoczonej kobiecie,
pusty już kubek i śmiejąc się głośno opuścił jej mieszkanie.
- Do zobaczenia w pracy, mała.
Stojąc w drzwiach, ściskała
porcelanowy kubek. Jej twarz była cała czerwona, jak w transie
dotknęła swych ust. Z głośnym trzaskiem zamknęła drzwi i
zaczęła zbierać fotografie leżące na podłodze.
Od opracowania przez nią profilu
minęło już kilka dni. Na razie nie znaleziono kolejnego ciała,
jednak ten spokój mógł zostać przerwany w każdej chwili.
Wiedziała, że to cisza, przed burzą. Zamierzał coś wielkiego i
skrupulatnie się do tego przygotowywał. Nie była to zbyt
pocieszająca myśl, ale póki co korzystała z wolnych dni. Siedząc
w ogródku restauracyjnym i pijąc świeżą kawę cieszyła się
popołudniowym słońcem. Dodatkowym czynnikiem, który polepszał
jej humor był fakt, że Uchiha spędzał ten czas w gabinecie i
czytał wszystkie raporty. Papierkowa robota nikomu nie odpowiada,
jednak po jego ostatnim numerze wcale go nie żałowała. Pakowała
książkę do torby kiedy dostrzegła znajomą postać. Czarnowłosy
mężczyzna nie spieszył się. Kiedy ją dostrzegł na jego twarzy
pojawił się uśmiech. Podszedł do niej, witając się wciąż miał
na ustach uśmiech.
- Witaj Sakuro. Czemu piękna kobieta
spędza samotnie tak piękne popołudnie?
- Nie znalazł się nikt wyjątkowo
odważny, by dotrzymać mi towarzystwa.
- Do tego potrzeba odwagi? Myślałem,
że to czysta przyjemność.
- Najwyraźniej tylko ty tak sądzisz.
- Znalazłbym jeszcze kilku co by to
potwierdziło.
-Oczywiście. W ogóle co tutaj robisz
Sai?
- Właśnie wracam z posiedzenia u
koronera. Jest jeszcze wiele innych ofiar, którymi trzeba się
zająć. Myślisz, że ten nożownik dał sobie spokój?
- Nie takie osoby jak on, nigdy sobie
nie odpuszczają. Zabijanie stanowi nierozerwalną część jego
jestestwa. Prędzej czy później znów zaatakuje.
- Chyba, że to my jego wcześniej
złapiemy. Tak przy okazji nie odpowiedziałaś mi na moją
propozycję.
- Ach tak, musisz być wyjątkowo
zdesperowany skoro włączasz w to nawet przyjaciela.
- Był mi winien przysługę. To jak
dzisiaj o siódmej?
- Nie odpuścisz, co?
- Lubisz włoską kuchnię? Jestem
mistrzem jeżeli chodzi o gotowanie. Chciałbym ci to udowodnić.
- Niech ci będzie. Więc o siódmej?
- Super, zapisze ci adres i numer
telefonu. Nie mogę się doczekać. Do zobaczenia.
Stała przed lustrem i co jakiś czas
wygładzała niewidoczne faktury na sukience. Zastanawiała się
czemu się zgodziła na tą absurdalną kolacje. W końcu uznała
jednak, że jeden wieczór zdoła wytrzymać. Mała czarna
podkreślała to co powinna, na nagie ramiona zarzuciła skórzaną
ramoneskę. Miała jeszcze kilka minut do umówionej godziny.
Pakowała wszelkie potrzebne kobiecie przedmioty do małej torebki
kiedy zadzwonił jej telefon. Na ekranie dostrzegła numer, tak
dobrze jej już znany.
- Dajesz znać, że żyjesz czy po
prostu czegoś chcesz?
- Stęskniłem się.
- Akurat, ty i wyższe uczucia. Dobry
żart. Lepiej mów po co dzwonisz po się śpieszę.
- Co randka? Jestem zazdrosny.
- Wyobraź sobie, że jednak wychodzę
gdzieś z twoim kumplem, tak obaj tego chcieliście.
- Nie chwalił się, ale mówi się
trudno. Co ważniejsze, zatrzymaliśmy pewnego faceta, podobno coś
wie w sprawie drugiego morderstwa.
- Dopiero teraz udało się wam go
zlokalizować?
- Podobno się bał, dodatkowo wiesz,
prasa i nagłośnienie sprawy swoje robi.
- Wygląda na to, że media na coś się
w końcu przydały. Informuj mnie na bieżąco.
- Przecież masz randkę. Powinnaś się
zając facetem, a nie trupami.
- Zawsze możesz wysłać sms’sa.
Muszę kończyć, na razie.
- Baw się dobrze.
Niemal jak w zegarku taksówka
podjechała o wyznaczonej porze. Na miejscu była po piętnastu
minutach. Sai mieszkał w typowej amerykańskiej dobrej dzielnicy.
Wszystkie domy były piękne i zadbane z równo skoszonym trawnikiem.
Otworzył już po pierwszym dzwonku. Zaprowadził ją do obszernego
salonu. Musiała stwierdzić, że dom jest urządzony ze smakiem.
Przeglądała książki równo poukładane na dębowych półkach.
Niemal każda z nich dotyczyła medycyny. Z pewnością musiał
posiadać ogromną wiedzę. Z kieliszkiem czerwonego wina poszła do
kuchni skąd unosiły się niezwykłe zapachy.
- Widok gotującego mężczyzny to
teraz prawdziwa rzadkość.
- Jeżeli to cię zaskakuje, to
poczekaj na główną atrakcję przygotowaną specjalnie dla ciebie.
- Strasz się , aż nazbyt. Zawsze
jesteś taki skrupulatny?
- A ty nie? A w naszych zawodach
szczegóły i dokładność są najważniejsze.
- Trafne spostrzeżenie. Te wszystkie
ksiązki, pamiętasz co zawierają? Pytam bo są dosyć obszerne i
jest ich naprawdę sporo.
- A ty nie zapamiętujesz każdych
informacji pomagającej ci w pracy? Jesteś do siebie bardzo podobni.
- Mam rozumieć, że ten rozbrajający
uśmiech posyłasz każdej dziewczynie już na pierwszym spotkaniu?
- Nie każdej. Tylko takim, które na
to zasłużą. Idź już do stołu za chwilę podam przystawki.
- Skoro tak każesz.
W tym samym czasie w siedzibie FBI
Sasuke przesłuchiwał mężczyznę, który sądził, że wie coś co
pomoże im w złapaniu mordercy. Był to straszy niczym nie
wyróżniający się mężczyzna. Sasuke położył akta na biurku
przed sobą i od razu przeszedł do sedna.
- Agent specjalny Sasuke Uchiha,
podobno ma pan przydatne informacje panie..
- Właściwie to nie wiem nawet jak mam
zacząć.
- Twierdzi pan, że coś wie zacznijmy
więc od tego czy znał pan Harper Cooper?
- Ach, tak. To była młoda sympatyczna
dziewczyna. Zagadnęła, zainteresowała się, Boże, dlaczego akurat
ona? Pracowała w sklepie z ubraniami.
- Wiedział pan, że była w ciąży?
- Tak, wszyscy wiedzieli. W tej
dzielnicy ludzie ufają tylko osom znanym, swoim można by rzec. Jak
mówiłem była młoda, miała całe życie przed sobą. Z tego co
wiem urodziła dziecko i oddała do adopcji, tak dla niego lepiej,
prawda?
- Wspomniał pan, że ludzie są tam
nieufni. Zauważył pan albo ktoś inny kogoś nowego? Ktoś się
kręcił albo dziwnie się zachowywał?
- Nie chyba nie. Chociaż, jak pan tak
teraz mówi, to jednak ktoś był. Wie pan jak tak teraz myślę to
wydają się podobni.
- Podobni? O kim pan mówi?
- Jakieś dwa tygodnie przed śmiercią
Harper widziałem młodego mężczyznę. Był dobrze ubrany, niby
wszedł tylko do sklepu, ale dlaczego ktoś taki przyszedł akurat
tutaj. Jestem dozorcą dorabiam w ten sposób do emerytury, i tej
nocy kiedy zabito tę dziewczynę również go widziałem. Tak sądzę,
że to był on niby było ciemno, jednak jak już wspomniałem był
bardzo dobrze ubrany. To był ten sam płaszcz, tego jestem pewien.
Dziwne, żeby tak nieuchwytny morderca
jak on tak po prostu dał się zobaczyć przez przypadkowego
staruszka – myśli Sasuke krążyły tylko wokół tej dziwnej
sytuacji.
- Skąd go pan widział?
- Stałem w cieniu bramy kiedy
zobaczyłem jak się przemyka. To taka wielka stara żeliwna brama,
że jak się stanie to cię nie widać. Może gdybym w tedy poszedł
za nim i go powstrzymał, dziewczyna nadal by żyła.
- To nie pana wina, nic nie mógł pan
zrobić. Dzięki temu, że pan przyszedł będziemy mogli zacząć go
szukać.
- Przepraszam, ale mogę coś o pana
zapytać?
- Proszę. –Był zdziwiony, o co ten
staruszek, mógł go pytać i po co.
- Długo tan tu pracuje?
- Prawie trzy lata.
- Bo widzi pan, może to już przez tą
moją starość, ale tak jakby był pan do niego podobny. Tak trochę.
- O czym pan mówi?
Bawiła się lepiej niż mogła
przypuszczać. Sai był miłym facetem, do tego mądrym, był
obeznany w wielu kwestiach dzięki czemu dyskutowali na wiele
tematów. Musiała przyznać, że był fascynującym człowiekiem.
- Widzę, że jednak dobrze się
bawisz. Najwidoczniej nie jestem taki zły.
- Nie przesadzasz? To, że nie dałam
ci szansy od razu nie znaczy, że jesteś zły.
- Prawda, jestem facetem, któremu
zależy.
- I to bardzo.
- Poczekaj, na deser.
- Świetna kolacja, towarzystwo miłego
faceta i jeszcze deser, lepiej być nie może.
Razem zanieśli talerze do kuchni.
Oparła się o kamienny blat i patrzyła jak wkłada naczynia do
zmywarki, a następnie z lodówki wyjmuje pucharki tiramizu.
- Tak przy okazji, ustalono coś nowego
w sprawie tych dwóch zamordowanych kobiet?
- Nie, na razie brak nowych poszlak.
Wiesz jednak, ze nie mogę rozmawiać z tobą na temat sprawy.
- Regulamin, co? Tak przy okazji
sądzisz, że były to niewinne ofiary czy może zasłużyły sobie
na to co je spotkało? W końcu obie były w ciąży i obie porzuciły
swoje dzieci jakby były nic nie wartym ciężarem.
- Może chodziło im o ich dobro.
Oddając je chciały zapewnić im lepszą przyszłość. Ciężko mi
to ocenić, gdyż nie znam ich prawdziwych powodów.
- Pewnie masz rację, w końcu to ty
jesteś kobietą.
- Nie możesz tego tak łatwo
przyjmować tylko dlatego, że również jestem kobietą.
- Prezentujesz racjonalne podejście do
świata. Nie bazujesz na uczuciach czy intuicji tylko na wyrobionej
wiedzy, zdobytej w ciągu wielu lat. Emocje trzymasz na wodzy.
Podczas sprawy odcinasz się od otoczenia, masz własny świat, w
którym zbierasz dowody i analizujesz je by opracować profil
człowieka. Niezwykle jest to z jaką wprawą wyłapujesz kluczowe
elementy.
- Widzę, że ktoś tu potajemnie
interesuje się również psychologią? Czyżbyś chciał mnie
wygryźć z zawodu?
- Nie, mnie interesują ciała. Chociaż
wiesz lubię wiedzieć co się dzieje wokół mnie, taki ze mnie
człowiek renesansu. Sama przyznasz, posłużenie się zapomnianą
techniką uśmiercania było dość ekscytujące. Szybko rozpoznałaś
tę technikę choć znają ją tylko zainteresowani, mogę spytać
skąd ją znasz?
Na to stwierdzenie poczuła jak jakaś
jej część wewnątrz drgnęła. Coś podpowiadało jej, że jest
nie w porządku i ona dobrze wiedziała o co chodzi. Wspomniał o
dzieciach obu ofiar i o technice jaką zostały uśmiercone. Nawet
jeżeli badał ich zwłoki, nie dowiedział by się z nich tylu
informacji. Dodatkowo kiedy mówił o niej wyczuła, że dobrze wie o
czym mówi i traktuje to poważnie. Jednym słowem przejrzał ją,
tak jak ona robiła to z poszukiwanymi mordercami. Wiedziała już z
kim ma doczynienia i ta myśl spowodowała nieprzyjemne dreszcze w
dole kręgosłupa, jednak nie mogła dać po sobie nic poznać. Cała
sytuacja wydawała się nie realna i absurdalna jednak musiała
skontaktować się z Sasuke i to szybko.
- Widzisz mój dziadek, był
japończykiem. Fascynował się antycznymi kulturami i tę pasję
przekazał mnie. Skupił się głownie na Japonii i Chinach, wiesz
takie hobby starszego wariata.
- Nie wyglądasz, jakbyś posiadała
jakie kolwiek geny azjatyckie.
- Nazywałam go dziadkiem, choć nie
był nim w rzeczywistości. To człowiek, który mnie wychował.
- Więc i ty zostałaś porzucona.
- Tak jak by, jednak dzięki niemu
jestem jaka jestem i niczego nie żałuję.
- Okej, przepraszam. To twoje sprawy i
nie powianiem w nie ingerować.
- W porządku, miło czasem zobaczyć,
że kogoś obchodzisz. Wybacz, że tak nie taktownie, ale gdzie jest
łazienka?
- Na końcu korytarza, drzwi na lewo.
- Dzięki.
Przemierzając korytarz nie miała
pojęcia co powie Sasuke. Hej, musisz mi pomóc bo twój kumpel jest
mordercą, którego szukamy. Jeżeli nie rozłączyłby się od razu
to byłby cud. Musi znaleźć coś co potwierdzi jej domysły.
Zatrzymała się przy uchylonych drzwiach. Wiedziała, że dużo
ryzykuje, ale musiała coś zrobić. Ostrożnie uchyliła szerzej
drzwi i jak najciszej weszła do pokoju. Nie miała zbyt wiele czasu,
dlatego musiała się skupić. Pokój okazał się być jego
sypialnią. W tym pomieszczeniu również panował nieskazitelny
porządek. Co tylko utrudniał ojej zadanie.
Myśl dziewczyno, myśl – co chwila
gania się w myślach. Tacy jak on, mordowali dla przyjemności i
władzy jaka płynęła z uśmiercania. Musiał więc zatrzymać
jakieś trofeum. Miała nadzieję, że nie znajdzie tych powycinanych
kawałków. Używając noża sprawca chciał być blisko ofiar,
krótka broń to zapewnia. Pamiątki, które zachował również
powinien trzymać blisko siebie. Jeżeli ona chciałaby coś
jednocześnie ukryć i mieć to pod ręką to gdzie by to schowała?
Postawiła na intuicję, czego nigdy nie robiła, jednak teraz była
skłonna sobie zaufać. Ostrożnie sięgnęła pod
Nie mogła uwierzyć w to co trzymała.
Zdjęcia przedstawiały obie ofiary. Niektóre przedstawiały
zmasakrowane już zwłoki inne wyglądały jak zrobione
teleobiektywem. One były ewidentnie śledzionie i dobrane ze
skrupulatnością. To nie były przypadkowe ofiary. Ten dowód tylko
potwierdził , jak bardzo niebezpieczny był morderca. A ona właśnie
przebywała z nim sam na sam. Doświadczenie mówiło, aby jak
najszybciej dała komu kolwiek znać gdzie jest. Jeżeli teraz by ją
nakrył nie miała by później możliwości skontaktowania się.
Szybko wyciągnęła komórkę z torebki i przechodząc na szybkie
wybieranie zaznaczyła numer Uchihy. W treści sms’sa wpisała
krótką wiadomość. Miała tylko nadzieję, że potraktuje ją
poważnie. Schowała telefon, przejrzała jeszcze parę zdjęć i
przy ostatnich doznała szoku. Jej serce mimowolnie zaczęło
szybciej bić. Na ostatnich zdjęciach była ona. Teraz wiedziała
dlaczego był taki nieustępliwy w kwestii wspólnego wyjścia. On
również bardzo ryzykował jednak najwyraźniej szukał nowego
źródła adrenaliny.
Zaczęła szybko poprawiać zdjęcia i
już chciała znów je schować, gdy ubiegł ją jego głos.
- Nie musisz być taka dokładna i tak
planowałem je gdzieś przenieść.
- Nie przeszkadza ci, że je widziałam?
Spokojnie odwróciła się na pięcie i
z udawanym spokojem patrzyła na niego. To dziwne, ale dopiero teraz
dostrzegła w nim idealne odzwierciedlenia profilu, który
opracowała. To chyba w takich momentach ludzie nie mogą uwierzyć,
że porządny facet, którego znali w rzeczywistości jest potworem.
- Chciałem, żebyś je znalazła. Przy
okazji, kiedy zaczęłaś mnie podejrzewać?
- Prawdę powiedziawszy to nadal trudno
jest mi zaakceptować tą wiedzę.
- A więc cię zaskoczyłem, cóż
cieszę się.
- To było twoim celem, przykucie mojej
uwagi?
- Teraz jesteś wyjątkowo mną
zainteresowana, prawda? Kobiety zwracają głównie uwagę na wygląd,
pieniądze czy inne cechy. Ty zwróciłaś uwagę na moje zbrodnie i
mój umysł. Mam to czego chciałem. Zaproponuję ci teraz przejście
do innego pokoju. Mam jeszcze parę innych niespodzianek.
- Przypuszczam, że to nie są te
niespodzianki o których wcześniej wspominałeś.
- Nie, ale wierze, że te spodobają ci
się jeszcze bardziej.
Rzuciła zdjęcia na łóżko i
przeszła kolo niego. Nawet jeżeli był mordercą to wciąż
przepuszczał ją w drzwiach, to chore pomyślała. Idąc do salonu
czuła jego palący wzrok na swoich plecach.
- Zaskakujące, że jesteś tak
spokojna, mimo, że wiesz z kim masz do czynienia.
- Gdybyś chciał mnie zabić już byś
to zrobił. Więc na razie nie mam się czym martwić, prawda?
- Jak zawsze masz rację. Pozwól, że
cię poprowadzę.
- Niech zgadnę, piwnica?
- Niezbyt oryginalne, wiem, ale bardzo
praktyczne.
Schodząc po schodach nie miała
pojęcia co może zastać. Opracowywanie planu ucieczki, też nie
było dobrym pomysłem, sama nie dała by rady go obezwładnić.
Musiała wiec na razie tańczyć tak jak jej zagrał. Schodząc za
nim po wąskich schodach przygotowywała się na wszystko. Ściany
wyłożone były ciemnymi ściele do siebie przylegającymi
kamieniami. Patrzyła jak otwiera ciężkie stalowe drzwi, które
przypominały te używane w sejfach bankowych. Pomieszczenie całe
tonęło w ciemnościach. Nie była w stanie określić jakiej jest
ono wielkości. Po chwili pomieszczenie zalało ciemno czerwone
światło. Pojawiło się tak nagle, że musiała zmrużyć oczy i
poczekać, aż się przyzwyczają do nowych warunków. Po kilku
sekundach zaczęła rozróżniać pojedyncze przedmioty stojące w
piwnicy. Okazało się, że została przerobiona na ciemnie. Do
przeciwległej ściany przybito parę fotografii przedstawiających
zwłoki różnych kobiet. Każde było zrobione z innej perspektywy.
Po pierwszym spojrzeniu na nie od razu rozpoznała dwie dziewczyny.
Dwie, jednak na fotografiach było przynajmniej sześć kobiet. Rany,
które im zadano nie były tak czyste i precyzyjne. To jego pierwsze
ofiary, to na nich ćwiczył- pomyślała.
- Co o tym sądzisz?
- Chodzi o ciemnie czy o fotografie?
- Sama dobrze wiesz.
- To fotografie są twoim trofeum.
Uwieczniasz na nich poniżenie i bezradność tych kobiet. Te rany-
wskazała na pierwszą i drugą fotografie- nie są czyste, jak u
poprzednich. Jesteś patologiem z łatwością posługujesz się
skalpelem, jednak w tedy coś cię powstrzymywało.
- Inaczej kroi się zimnego trupa i
żywą osobę, nawet jeżeli były tylko nic nie wartymi workami
mięsa.
- Mylisz się. Wszyscy w rzeczywistości
jesteśmy identycznymi workami mięsa. Różnica polega na tym, że
tak długo jak żyjemy, mamy zainteresowania, ludzi na których nam
zależy każdy z osobna jest ważny. Nikt nie ma prawa oceniać ani
pozbawiać kogoś najcenniejszej rzeczy jaką posiada. Życia.
- Więc ty i Sasuke stoicie na straży
tych cennych żyć?
- Co Sasuke ma do tego?
- Nie uważasz tego za kuriozalne?
Jakim frajerem trzeba być by nie rozpoznać kogoś kogo się ściga.
Myślałem, że prawdziwy glina będzie bardziej wyczulony. W końcu
jednak ufa swojego instynktowi. Mimo, że jesteśmy „ kumplami”
on nigdy mi w pełni nie zaufał, zawsze podchodził do mnie z
odrobiną rezerwy, jak widać miał rację.
- On nie jest frajerem, w
przeciwieństwie do ciebie nikogo nie skrzywdził. Dzięki niemu
zaufałam ci, jednak okazuje się, że mógł to być największy
błąd mojego życia. Myślisz, że jesteś nie zwykły, jednak się
mylisz. W rzeczywistości jesteś taki sam jak inni. Chory,
wynaturzony, pozbawiony wszelkich ludzkich emocji. Stałeś się
taki, tylko dlatego, że ty również zostałeś porzucony czy może
przez przemoc jakiej dopuszczała się na tobie rodzina zastępcza.
Nie potrafiąc sobie poradzić z odrzuceniem, stałeś się słaby.
To ty jesteś frajerem.
Z każdym kolejnym słowem czuła, że
jest coraz bardziej wściekła. Zabił kilka młodych kobiet z
własnego widzi mi się dodatkowo miał czelność obrażać
porządnego człowieka, który poświęcił życie by łapać takich
jak on. Patrzenie mu w oczy i widzieć w nich szok, zdumienie i
strach napawały ją niezwykła dumą. Zaskoczenie jednak szybko
uległo złości. Wymierzył jej siarczysty policzek od którego
zatoczyła się i upadła. Cios był na tyle mocny, że zamroczyło
ją na kilka sekund. Kiedy otępienie minęło poczuła, że ma
rozciętą dolną wargę, która obficie krwawiła. Kontem oka
dostrzegła jak Sai wyjmuje z szuflady jakieś przedmioty. Nie
chciała wiedzieć czym były ani do czego służyły. Podpierając
się o ścianę nieporadnie dźwignęła się na nogi. Zdawała sobie
sprawę z faktu, iż on wie, że się ocknęła dlatego musiała
wykorzystać cenne sekundy. Mocno chwaliła za metalową tackę na
której były różne przyrządy i w momencie kiedy odwracał się do
niej, mocno się zamachnęła i uderzyła go w głowę. Słyszała
głuchy odgłos upadających narzędzi i tacki. Zaraz potem dołączył
do niech przeciągły jęk bólu i upadające ciało. Adrenalina w
jej ciele, zmniejszyła odczuwany ból i wykorzystując cała siłę
jaką miała szybko go minęła i zaczęła wspinać się po
schodach. Będąc na piętrze od razu skierowała się do drzwi.
Szybko minęła kuchnie i salon jednak kiedy chciała już chwycić
za klamkę została gwałtownie szarpnięte przez co wylądowała na
podłodze. Z impetem uderzyła głową o dębową podłogę, co
wywołało głośny jęk bólu. Uchylając powieki dostrzegła jego.
Stał nad nią w pomiętej koszuli z włosami w nieładzie i z
nieopisaną nienawiścią na twarzy. W mocno zaciśniętej dłoni
miał duży myśliwski nóż. Jednak zamiast zaatakować nim, mocno
kopnął ją w żebra. Miała wrażenie, jakby ktoś w jednej
sekundzie pozbawił ją dostępu do tlenu. Głośno łapała każdy
oddech. Kiedy zaczerpnęła powietrza zobaczyła jak pochylony nad
nią kieruje ostrze ku jej szyi. Odruchowo wyciągnęła rękę chcąc
się osłonić. W rezultacie nie zranił tętnicy jak planował tylko
pozostawił długą ranę wzdłuż przedramienia. Wykorzystała jego
zaskoczenie i szybko uniosła lewą nogę, zakładając ją z przodu
pod jego szyję i mocno nacisnęła przewracając go. Szybko wstała
i pobiegła do salonu. Zaczęła majstrować przy ramie okna chcąc
ją otworzyć, kiedy zawleczka puściła już je otwierała kiedy
poczuła mocny cios w biodra. Głośno krzyknęła łapiąc się za
bolące miejsce. Uderzył ją czymś ciężkim, skutecznie
uniemożliwiając jej wszelkie próby ucieczki. Chwyt ją za gardło
dwoma rękoma i zaczął dusić. Była coraz bardziej zmęczona i
czuła jak siły zaczynają ją opuszczać. Zaciskał dłonie coraz
mocniej, zadając ból i odcinając dostęp powietrza. Wiedziała, że
jeszcze chwila i straci przytomność. czuła, że zaczyna odpływać,
zaczynało jej się robić ciemno przed oczami i w tej samej chwili
cały jego ciężar zniknął. Haustami łapała powietrze, nie
wiedząc co się dzieje. Spojrzała na miejsce, w którym jeszcze
przed chwilą był Sai. Zamiast niego zobaczyła jak Sasuke
obezwładnia Sai i skuwa go kajdankami. Cały czas coś krzyczał
jednak nie docierał do niej sens jego słów. Skutego mężczyznę
rzucił na pobliski fotel i szybko podszedł do poturbowanej kobiety.
Chwycił ją ostrożnie za poliki dokładnie ją oglądając. Z każdą
chwilą był coraz bardziej wściekły. Pomógł jej wstać i
posadził w fotelu w drugim końcu pokoju. Słyszała szyderczy
śmiech Sai’a jednak nie trwał on długo, gdyż Sasuke szybko
wymierzył mu cios po którym zamilkł. Późniejsze wydarzenia
nastąpiły tak szybko, że nie była w stanie ich w pełni
rozróżnić. W jednej chwili było cicho, a w salonie była tylko
ich trójka, w następnej słyszała tylko hałas policyjnych
radiowozów a pomieszczenie wypełniło się technikami i innymi
agentami. Zapanował chaos. Widziała jak dwójka agentów wyprowadza
Sai. Był uśmiechnięty i dumny. Po jego zniknięciu jakaś drobna
kobieta podeszła do niej i pomogła wyjść na zewnątrz, tam zajęli
się nią lekarze.
Następne trzy dni spędziła w
szpitalu. Opatrzone zostały wszystkie rany i polecono by w razie
jakich kolwiek problemów natychmiast się zgłosiła. Będąc
jeszcze w szpitalu słyszała od pielęgniarek, że Sasuke
przychodził do niej w odwiedziny jednak nigdy osobiście nie pojawił
się przed nią. Wszystkie gazety rozpisywały się o patologu
mordercy. Na szczęście w żadnej gazecie nie było o niej
najmniejszej wzmianki. Nie chciała być częścią tego cyrku, jaki
Sai stworzył wokół własnej osoby. Do wyjaśnienia pozostała
ostatnia kwestia. Ostrożnie zapukała i tym razem czekała na
zaproszenie. Słysząc je weszła pewnym krokiem do jego gabinetu.
Tym razem tonął w papierach i wyglądało na to, ze szybko się z
nimi nie upora. Przelotnie spojrzał na gościa, jednak kiedy ją
zobaczył od razu poderwał się z miejsca.
- Co ty tu robisz? Nie powinnaś być w
szpitalu?
- Wszystko w porządku, dzisiaj mnie
wypisali.
- I zamiast iść do domu i odpocząć
ty przychodzisz tutaj. W ogóle jak się czujesz?
- Lepiej, jednak ból żeber będzie mi
towarzyszył przez kilka tygodni, a ręka goi się dobrze. Wiesz
jednak dobrze, że muszę doprowadzić to do końca.
- Jasne, że musisz. To ty go
zdemaskowałaś. Więc, co chcesz wiedzieć?
- Jego motyw. Dlaczego to robił? Mówił
o nich z taką pogardą i nienawiścią.
- Sama wiesz, zdaje się, że
wykrzyczałaś mu to w twarz.
- Ach, tak.
- W ogóle coś ty sobie myślała
prowokując go w ten sposób?
- Skąd się tam wiozłeś? Wątpię by
moja wiadomość była jedynym powodem.
- Ten świadek, którego miałem
przesłuchać. Okazało się, że widział mordercę, idącego za
drugą ofiarą. Sam twierdził, że jest w stu procentach pewien kto
to jest jednak powiedział coś co mnie zaniepokoiło. Stwierdził
,że jestem do niego podobny.
- To rzeczywiście dziwne, jednak teraz
wiedząc to co wiemy.
- Chciałem to wyjaśnić, uznałem, że
nic nie stracę. Będąc w drodze dostałem twoją wiadomość. Ona
tylko utwierdziła mnie w wątpliwościach jakie miałem.
- Co masz na myśli?
- Prawdą jest, że nigdy mu nie
ufałem, bo czasami zachowywał się dziwnie. Jeszcze kiedy byliśmy
w szkole odwalał jakieś niebezpieczne numery z których zawsze się
śmiał. Zawsze bagatelizował ryzyko jakie ze sobą niosły. Jednak
nigdy nie pomyślałbym, że będzie w stanie zrobić coś takiego.
- Nigdy mu nie zaufałeś, może
zrobiłeś to ze względu na niego lub na siebie. Obaj jesteście
skryci jednak ty masz ogromnie poczucie obowiązku i
odpowiedzialności. Może na początek powinieneś zrobić sobie
wakacje z osobą, przed którą spróbujesz się otworzyć.
- To ma być coś w rodzaju terapii?
- Tylko bardzo przyjemniej.
- Dobra, Brazylia czy Tajlandia?
- Chcesz bym ci doradziła?
- Pytam, gdzie chciałabyś jechać.
- Nadal nie rozumiem.
- Wakacje należą się nam obojgu, a
ty możesz mi pomóc otworzyć się na świat.
- Czyżbyś teraz ty próbował namówić
mnie wspólny wyjazd?
- Jak mi idzie?
- Prawie zostałam zabita przez jak by
się mogło wydawać porządnego faceta. Nie, dzięki. Mam dosyć
randek i facetów przez resztę życia.
- Coś ci poradzę. Jeżeli chcesz żyć
normalnie musisz o nim zapomnieć. Dostanie dożywocie i nie wywinie
się. Ty z klei musisz żyć, bo chyba nie chcesz żyć w strachu
jaki w tobie wywołał. Do tego mogę dodać tylko to, że w
odróżnieniu od niego nie mam żadnych super noży ani ciemni w
swoim domu. Ja mogę cię jedynie skuć, co ty na to?
- Może powinnam skierować cię do
seksuologa.
- Jesteś wszechstronnie uzdolniona, z
tym na pewno byś sobie poradziła.
- Wakacje, co? Może jednak powinnam
jechać. Jednak tym razem wezmę ze sobą broń.
- Po co ci broń, skoro będziesz miała
mnie.
- Wezmę ją tym bardziej.
- Tylko zdecyduj się jak najszybciej,
ok.?
- Wrócę do domu i przejrzę oferty.
Pewnie i tak wybiorę coś szybciej niż ty to skończysz.
- Prześlij mi to później.
- Do zobaczenia później.
Teraz siedząc nad laptopem i
popijając świeżą zieloną herbatę, zastanawiał się nad
propozycją Sasuke. Miał rację musi postawić krok na przód i
zostawić to śledztwo za sobą. Wszelkie rany się kiedyś
zabliźnią, a ona nie chciała być więźniem tego jednego.
Postanowiła mu zaufać. Nic w końcu nie traciła. Tym razem będzie
przy normalnym facecie, który nie pozwoli skrzywdzić nikogo,
zwłaszcza niej. Mimo wolnie uśmiechnęła się kiedy zobaczyła
jego numer na wyświetlaczu komórki. Miała nadzieję, że los
przygotował dla niej tym razem coś miłego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz