Siadasz
przy kuchennym stole i zaczynasz bębnić smukłymi palcami o
drewniany blat, co rusz spoglądając na czarne wskazówki zegara.
Twój mężczyzna po raz kolejny się spóźnia, ale to cię nie
martwi. Masz czas, żeby jeszcze raz wszystko dokładnie przemyśleć,
żeby po raz dziesiąty dzisiejszego dnia pójść do sypialni i
sprawdzić, czy wszystkie rzeczy leżą w odpowiednich miejscach.
Planowałaś to tak długo, tak dokładnie, więc możesz poczekać
jeszcze chwilę.
Podchodzisz
do okna, opierasz się biodrem o parapet i krzyżujesz ręce tuż pod
biustem. Deszcz pada tak siarczyście, że nie widzisz niczego poza
mnóstwem przezroczystych kropel, które raz po raz uderzają w
szybę. Bierzesz kilka głębokich wdechów. To czekanie zaczyna
działać ci już na nerwy. Znowu pojawiają się te same wątpliwości
i znowu masz ochotę odwołać wszystko, albo odwlec o dzień lub
dwa. Zaciskasz pięści tak mocno, że wbijasz paznokcie w skórę.
Zbyt dużo myślisz o tym wszystkim, Sakura, zbyt dużo…
Drzwi
otwierają się, czemu towarzyszy ciche skrzypnięcie. Słyszysz, jak
wchodzi do przedpokoju, ściąga buty i rzuca klucze na stół.
Wiesz, że intensywnie ci się przygląda, bo jego przenikliwy wzrok
wypala głęboką dziurę w twoich plecach. Poruszasz się
niespokojnie pod wpływem siły, którą wywiera na tobie owe
spojrzenie i masz nadzieję, że on tego nie zauważa. Udajesz
obrażoną, choć doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, jak to
wszystko się zakończy… A przynajmniej chcesz, by on tak właśnie
myślał…
Milczy,
nie porusza się. Przez moment odnosisz wrażenie, że to wszystko
jest tylko złudzeniem, że wcale go tutaj nie ma. Wtedy też czujesz
ciepły oddech na swojej szyi i wstrząsa tobą przyjemny,
podniecający dreszcz.
– Przepraszam
– szepcze, a ty przymykasz powieki, słysząc cudowny dźwięk jego
głosu. Wyczuwasz tą kuszącą woń, która działa na ciebie gorzej
niż opium i z trudem powstrzymujesz się, żeby go nie dotknąć.
Znowu nachodzą cię te same wątpliwości, znowu chcesz wszystko
odwołać, kiedy zatapia swoją dłoń w twoje gęste włosy, kiedy
przygryza płatek twojego ucha, kiedy zostawia mokry ślad po
delikatnym pocałunku na twoim ramieniu. – Przepraszam –
powtarza, ale ty wciąż unikasz jego wzroku, nie reagujesz na
pieszczoty, choć już sam zapach ukochanego mężczyzny skutecznie
rozpala wszystkie twoje zmysły. – Wybacz mi, Sakura – mówi
miękko – wybacz mi, to był ostatni raz... Cholera, przecież
wiesz jak bardzo cię kocham...
To
prawda, zależy mu na tobie, co udowadniał już niejednokrotnie.
Wiesz, że chce się zmienić, ale nie może, bo nie potrafi wyzbyć
się swojej prawdziwej natury. Wiesz, że wciąż cię zdradza i
okłamuje na każdym kroku. Wiesz, czym naprawdę się zajmuje, choć
on tak bardzo usiłuje to przed tobą ukryć, tak bardzo się stara,
żebyś nie dostrzegła jego prawdziwego oblicza. Chcesz odejść,
lecz on nigdy ci na to nie pozwoli. Uzależnił się od ciebie; od
twojego ciała, umysłu, duszy, dlatego nie zamierza wypuścić z rąk
swojego ukochanego skarbu, o którego tak długo zabiegał, który
tak długo pielęgnował. Bez względu na to, jakimi uczuciami go
darzysz, nie masz już sił, by w dalszym ciągu kontynuować ten
związek. Od kilku miesięcy odnosisz dziwne wrażenie, że tkwisz w
próżni zawieszona gdzieś pomiędzy Światami i nie potrafisz się
z niej wydostać. Jesteś zmęczona tym wszystkim, więc pragniesz
tylko uwolnić siebie i innych spod władzy swojego despotycznego
mężczyzny. Dusisz się, resztkami sił usiłujesz wypłynąć na
powierzchnię, by zaczerpnąć świeżego powietrza, lecz coś
nieustannie cię ogranicza... On cię ogranicza…
Ta
ostatnia myśl działa orzeźwiająco na twój umysł. Wreszcie masz
szansę na wyzwolenie duszy spod jego kontroli, więc dlaczego
miałabyś z niej zrezygnować? Miłość z czasem przeminie, da się
ją zaleczyć, a ty nareszcie będziesz wolna, wreszcie zaczniesz
oddychać.
Rozpoczynasz
grę. Musisz się porządnie skupić, nie możesz niczego robić
pochopnie, w przeciwnym razie zapłacisz za to najwyższą cenę.
Starasz
się go wyminąć, wciąż udając obrażoną, ale on wówczas mocno
zakleszcza dłoń na twoim nadgarstku i energicznym ruchem przyciąga
cię do siebie. Nie dajesz po sobie poznać, że dokładnie takiej
reakcji się po nim spodziewałaś. Jest cały mokry, ubranie
przywiera do tego jakże idealnie wyrzeźbionego ciała. I pomyśleć,
że biegł specjalnie dla ciebie w tą ulewną noc. Protestujesz,
choć robisz to mało przekonywująco, bo tak naprawdę czujesz się
wspaniale w ramionach ukochanego. Delikatnie chwyta za twój
podbródek i zmusza cię, byś na niego popatrzyła, byś po raz
tysięczny utonęła w czerni jego spojrzenia. Uśmiecha się,
wzrokiem błądzi po twojej twarzy i zaczyna napierać na ciebie
całym sobą, i w momencie, gdy plecami dotykasz ściany, wiesz już,
że po raz kolejny wpadłaś w jego sidła. Nie jest nachalny,
wyczekuje jakiejś inicjatywy z twojej strony, lecz ty tylko stoisz i
zachwycasz się zmysłowymi wargami swojego ukochanego. Nie jesteś w
stanie racjonalnie myśleć, nie wtedy, kiedy on jest tak blisko,
kiedy jego biodra stykają się z twoimi, kiedy jego gorący oddech
muska twoją twarz. Mimowolnie wyciągasz rękę i kciukiem
obrysowujesz kontur tych cudownych, kuszących ust. Lubi, gdy go
dotykasz, nawet jeżeli ten dotyk jest znikomy. Odczuwasz przeogromną
satysfakcję, że działasz na niego równie intensywnie, co on na
ciebie. Serce szaleje w twojej piersi, dłonie zaczynają drżeć.
Znowu masz ochotę zapomnieć o wszystkim, kochać się z nim tu i
teraz. Pochyla się i ucałowuje kącik twoich ust, a ty wzdychasz
cicho, obejmując rękami jego szyję. Mruczy z zadowolenia, kiedy
wplątujesz palce w wilgotne, hebanowe włosy.
– Kocham
cię – szepcze znowu i przez nawałnicę uczuć, które tobą
ogarniają, ledwo jesteś w stanie pojąć sens tych słów. Jest ci
gorąco, ubranie parzy twoją skórę i czujesz nieodpartą potrzebę,
by zrzucić je jak najszybciej. Przyciska swoje usta do twoich,
przejeżdża po nich językiem, by po chwili chwycić zębami dolną
wargę i pociągnąć za nią delikatnie. Z ledwością tłumisz w
sobie jęk, bo żaden inny mężczyzna nie działa na ciebie tak jak
on. Żadnego innego mężczyzny nie kochałaś tak bardzo jak jego.
Uwielbiasz ten dreszcz, który przebiega po twoim ciele za każdym
razem, kiedy tylko na ciebie spojrzy. I doskonale wiesz, że to
działa w obie strony.
Zsuwasz
dłonie nieco niżej i zaczynasz przebierać palcami po szyi, później
delikatnie dotykasz opuszkami tego cudownego zagłębienia tuż przy
obojczyku. Napawasz się tym wszystkim; widokiem, dotykiem, zapachem,
a w szczególności gorącem, które wchłaniasz i oddajesz ze
zdwojoną siłą. Badasz ciało ukochanego bardzo dokładnie i nad
wyraz wnikliwie, jakbyś robiła to po raz pierwszy w życiu. Całą
uwagę skupiasz na sprawieniu mu jak największej przyjemności.
Całujesz go tak nagle, tak mocno, że zaskakujesz nie tylko jego,
ale i samą siebie. Jest bierny, nie reaguje, lecz ten stan trwa
zaledwie ułamek sekundy. W końcu zaczyna oddawać każde muśniecie,
każdy najdrobniejszy dotyk z równym zaangażowaniem i żarliwością.
Jęczysz, gdy zaciska dłonie na twoich pośladkach, a potem unosi
cię z niebywałą lekkością i lokuje tuż nad swoimi biodrami.
Nogami obejmujesz go w pasie, chcesz, żeby znajdował się jeszcze
bliżej, choć pomiędzy waszymi ciałami nie ma nawet milimetra
przerwy. Oddycha płytko, dyszy… zresztą, z tobą dzieje się
zupełnie to samo. Przymykasz powieki, kiedy zachłannie obcałowywuje
twój dekolt i drżącymi palcami usiłuje rozpiąć maleńkie
guziczki swetra, co idzie mu z mozołem. Jest podirytowany tym, że
akurat dzisiejszego dnia musiałaś ubrać coś takiego, czego tak
trudno się pozbyć. Ku twojemu niezadowoleniu na moment odrywa usta
od twojej gorącej skóry. Oczy masz zamglone, przyćmione pożądaniem
i nie do końca zdajesz sobie sprawę z tego, co się właśnie
dzieje. On gwałtownie szarpie za materiał, rozrywając go w kilku
miejscach. Całujesz go; raz czule, a raz namiętnie, gdy zsuwa z
ciebie górną część garderoby. Czujesz na brzuchu jego pobudzoną
męskość. Widzisz ten zachwyt malujący się na jego twarzy, gdy
spoziera na twoje odsłonięte piersi. Pochyla się, całuje je,
ściska, ssie… A to wszystko pomału przeobraża się w istną
torturę. Pragniesz go do bólu, pragniesz go każdą cząsteczką
swojego ciała. Najchętniej wiłabyś się teraz pod nim, chcąc
sobie jakoś ulżyć, gdyby tylko nie trzymał cię tak mocno…
– Sasuke…
– szepczesz drżącym, zmienionym głosem. – Chodź…
Spogląda
na ciebie z niezrozumieniem, kiedy kładziesz dłoń na jego torsie i
zaprzestajesz jakichkolwiek pieszczot. Nie protestując, opuszcza cię
nieśpiesznie, wciąż trzymając blisko siebie, by twoje nabrzmiałe
piersi otarły się o jego klatkę piersiową podczas wykonywania tej
czynności. Chwytasz go za rękę i ciągniesz za sobą. Teraz, gdy
znajdujesz się daleko od niego, twoim ciałem wstrząsa dreszcz.
Chłód ma też swoje plusy; orzeźwia umysł, sprowadzając go na
właściwe tory. Naraz przypominasz sobie o zdaniu, które musisz
wykonać i to skutecznie gasi twoje pożądanie.
Stajesz
tuż przed łóżkiem, odwracasz się i znów zaczynasz go całować.
Tym razem nie robisz tego z miłości, lecz ze strachu. Tak bardzo
boisz się, że on zawczasu odkryje twoje prawdziwe zamiary.
Pozbywasz
się jego ubrań w ekspresowym tempie, chcesz czym prędzej
doprowadzić to wszystko do końca. Popychasz go na łóżko i
siadasz na nim okrakiem. Jest zaskoczony twoją reakcją, ale zdaje
się niczego nie podejrzewać. Uznaje, że jesteś zniecierpliwiona i
śmieje się uroczo. Ty również się śmiejesz; on robi to z
radości, a ty z przerażenia. Oddychasz płytko, twoje dłonie drżą,
gdy przebiegasz po licznych wypukłościach i zagłębieniach torsu
ukochanego mężczyzny. Każdą swoją reakcję możesz
usprawiedliwić pożądaniem, co jest dla ciebie czymś niebywale
komfortowym.
Chwyta
twoje włosy, szarpie za nie i zmuszona zostajesz do odchylenia
głowy. Wtedy też on zostawia mokry ślad na odsłoniętej szyi, a
ty z ledwością tłumisz szloch. Znów dotykasz kciukiem jego ust;
są już nabrzmiałe po tak dużej dawce pocałunków. Długo
lustrujesz tą idealną, przystojną twarz i wpatrujesz się w
bezkresną czerń karych oczu. Po raz kolejny przyciskasz wargi do
jego warg, rozchylając je językiem i rozkoszując się ich
niesamowitym smakiem. Obejmujesz go mocno, czujesz ten cudowny,
odurzający zapach. Mogłabyś zostać w jego ramionach już na
zawsze, ale wiesz, że nie możesz…
Każesz
mu się położyć i zamknąć oczy. Robi to, choć ponownie jest
zaskoczony twoim dziwnym zachowaniem, mimo to nic nie mówi,
posłusznie moszcząc się na posłaniu. Wciąż do niego szepczesz,
żeby nie stał się podejrzliwy. Rozpinasz mu spodnie, podczas gdy
prawa dłoń odchyla róg materaca. Palcami dotykasz chłodnej stali,
łapiesz ją zbyt nisko, więc ostrze rozcina twoją skórę, lecz
nie masz już czasu, by poprawić chwyt. Jednym, szybkim, płynnym
ruchem wpijasz sztylet w klatkę piersiową ukochanego. Narzędzie
przechodzi przez nią, niczym nóż przez mało, a jego ciało
obejmują konwulsje. Nie szarpie się długo, ale to, co wówczas
widzisz w karych oczach, głęboko zapada ci w pamięć. Siedzisz na
nim, patrząc jak szkarłatna ciesz, która jeszcze chwilę temu
kipiała z pożądania w jego żyłach, teraz broczy śnieżnobiałą
pościel. Wiesz, że od zawsze drzemało w nim zło, a ty właśnie
uratowałaś tysiące niewinnych istnień przed niewolą, przed jego
despotycznymi rządami. A przynajmniej w ten sposób próbujesz to
wszystko wytłumaczyć, kiedy zdajesz sobie sprawę z czegoś
istotniejszego… że zrobiłaś to wyłącznie z czystych,
egoistycznych pobudek.
Teraz
tylko szlochasz, krzyczysz, przepraszasz, lecz za każdym razem
odpowiada ci cisza. Zamiast wynurzyć się na powierzchnię, by
zaczerpnąć upragnionego powietrza, znalazłaś się na samym dnie,
do którego zostałaś przykuta łańcuchami. Uświadamiasz sobie
przerażający fakt, że to właśnie on był tą podporą, że to
właśnie on przez ten cały czas usiłował cię stąd wyciągnąć.
Teraz
tylko szlochasz, krzyczysz, przepraszasz…
Nie
widzisz niczego poza ciemnością, niczego nie słyszysz, pomału
przestajesz istnieć...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz