środa, 20 sierpnia 2014

III miejsce "Pomiędzy światami"

Siadasz przy kuchennym stole i zaczynasz bębnić smukłymi palcami o drewniany blat, co rusz spoglądając na czarne wskazówki zegara. Twój mężczyzna po raz kolejny się spóźnia, ale to cię nie martwi. Masz czas, żeby jeszcze raz wszystko dokładnie przemyśleć, żeby po raz dziesiąty dzisiejszego dnia pójść do sypialni i sprawdzić, czy wszystkie rzeczy leżą w odpowiednich miejscach. Planowałaś to tak długo, tak dokładnie, więc możesz poczekać jeszcze chwilę.
Podchodzisz do okna, opierasz się biodrem o parapet i krzyżujesz ręce tuż pod biustem. Deszcz pada tak siarczyście, że nie widzisz niczego poza mnóstwem przezroczystych kropel, które raz po raz uderzają w szybę. Bierzesz kilka głębokich wdechów. To czekanie zaczyna działać ci już na nerwy. Znowu pojawiają się te same wątpliwości i znowu masz ochotę odwołać wszystko, albo odwlec o dzień lub dwa. Zaciskasz pięści tak mocno, że wbijasz paznokcie w skórę. Zbyt dużo myślisz o tym wszystkim, Sakura, zbyt dużo…
Drzwi otwierają się, czemu towarzyszy ciche skrzypnięcie. Słyszysz, jak wchodzi do przedpokoju, ściąga buty i rzuca klucze na stół. Wiesz, że intensywnie ci się przygląda, bo jego przenikliwy wzrok wypala głęboką dziurę w twoich plecach. Poruszasz się niespokojnie pod wpływem siły, którą wywiera na tobie owe spojrzenie i masz nadzieję, że on tego nie zauważa. Udajesz obrażoną, choć doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, jak to wszystko się zakończy… A przynajmniej chcesz, by on tak właśnie myślał…
Milczy, nie porusza się. Przez moment odnosisz wrażenie, że to wszystko jest tylko złudzeniem, że wcale go tutaj nie ma. Wtedy też czujesz ciepły oddech na swojej szyi i wstrząsa tobą przyjemny, podniecający dreszcz.
Przepraszam – szepcze, a ty przymykasz powieki, słysząc cudowny dźwięk jego głosu. Wyczuwasz tą kuszącą woń, która działa na ciebie gorzej niż opium i z trudem powstrzymujesz się, żeby go nie dotknąć. Znowu nachodzą cię te same wątpliwości, znowu chcesz wszystko odwołać, kiedy zatapia swoją dłoń w twoje gęste włosy, kiedy przygryza płatek twojego ucha, kiedy zostawia mokry ślad po delikatnym pocałunku na twoim ramieniu. – Przepraszam – powtarza, ale ty wciąż unikasz jego wzroku, nie reagujesz na pieszczoty, choć już sam zapach ukochanego mężczyzny skutecznie rozpala wszystkie twoje zmysły. – Wybacz mi, Sakura – mówi miękko – wybacz mi, to był ostatni raz... Cholera, przecież wiesz jak bardzo cię kocham...
To prawda, zależy mu na tobie, co udowadniał już niejednokrotnie. Wiesz, że chce się zmienić, ale nie może, bo nie potrafi wyzbyć się swojej prawdziwej natury. Wiesz, że wciąż cię zdradza i okłamuje na każdym kroku. Wiesz, czym naprawdę się zajmuje, choć on tak bardzo usiłuje to przed tobą ukryć, tak bardzo się stara, żebyś nie dostrzegła jego prawdziwego oblicza. Chcesz odejść, lecz on nigdy ci na to nie pozwoli. Uzależnił się od ciebie; od twojego ciała, umysłu, duszy, dlatego nie zamierza wypuścić z rąk swojego ukochanego skarbu, o którego tak długo zabiegał, który tak długo pielęgnował. Bez względu na to, jakimi uczuciami go darzysz, nie masz już sił, by w dalszym ciągu kontynuować ten związek. Od kilku miesięcy odnosisz dziwne wrażenie, że tkwisz w próżni zawieszona gdzieś pomiędzy Światami i nie potrafisz się z niej wydostać. Jesteś zmęczona tym wszystkim, więc pragniesz tylko uwolnić siebie i innych spod władzy swojego despotycznego mężczyzny. Dusisz się, resztkami sił usiłujesz wypłynąć na powierzchnię, by zaczerpnąć świeżego powietrza, lecz coś nieustannie cię ogranicza... On cię ogranicza…
Ta ostatnia myśl działa orzeźwiająco na twój umysł. Wreszcie masz szansę na wyzwolenie duszy spod jego kontroli, więc dlaczego miałabyś z niej zrezygnować? Miłość z czasem przeminie, da się ją zaleczyć, a ty nareszcie będziesz wolna, wreszcie zaczniesz oddychać.
Rozpoczynasz grę. Musisz się porządnie skupić, nie możesz niczego robić pochopnie, w przeciwnym razie zapłacisz za to najwyższą cenę.
Starasz się go wyminąć, wciąż udając obrażoną, ale on wówczas mocno zakleszcza dłoń na twoim nadgarstku i energicznym ruchem przyciąga cię do siebie. Nie dajesz po sobie poznać, że dokładnie takiej reakcji się po nim spodziewałaś. Jest cały mokry, ubranie przywiera do tego jakże idealnie wyrzeźbionego ciała. I pomyśleć, że biegł specjalnie dla ciebie w tą ulewną noc. Protestujesz, choć robisz to mało przekonywująco, bo tak naprawdę czujesz się wspaniale w ramionach ukochanego. Delikatnie chwyta za twój podbródek i zmusza cię, byś na niego popatrzyła, byś po raz tysięczny utonęła w czerni jego spojrzenia. Uśmiecha się, wzrokiem błądzi po twojej twarzy i zaczyna napierać na ciebie całym sobą, i w momencie, gdy plecami dotykasz ściany, wiesz już, że po raz kolejny wpadłaś w jego sidła. Nie jest nachalny, wyczekuje jakiejś inicjatywy z twojej strony, lecz ty tylko stoisz i zachwycasz się zmysłowymi wargami swojego ukochanego. Nie jesteś w stanie racjonalnie myśleć, nie wtedy, kiedy on jest tak blisko, kiedy jego biodra stykają się z twoimi, kiedy jego gorący oddech muska twoją twarz. Mimowolnie wyciągasz rękę i kciukiem obrysowujesz kontur tych cudownych, kuszących ust. Lubi, gdy go dotykasz, nawet jeżeli ten dotyk jest znikomy. Odczuwasz przeogromną satysfakcję, że działasz na niego równie intensywnie, co on na ciebie. Serce szaleje w twojej piersi, dłonie zaczynają drżeć. Znowu masz ochotę zapomnieć o wszystkim, kochać się z nim tu i teraz. Pochyla się i ucałowuje kącik twoich ust, a ty wzdychasz cicho, obejmując rękami jego szyję. Mruczy z zadowolenia, kiedy wplątujesz palce w wilgotne, hebanowe włosy.
Kocham cię – szepcze znowu i przez nawałnicę uczuć, które tobą ogarniają, ledwo jesteś w stanie pojąć sens tych słów. Jest ci gorąco, ubranie parzy twoją skórę i czujesz nieodpartą potrzebę, by zrzucić je jak najszybciej. Przyciska swoje usta do twoich, przejeżdża po nich językiem, by po chwili chwycić zębami dolną wargę i pociągnąć za nią delikatnie. Z ledwością tłumisz w sobie jęk, bo żaden inny mężczyzna nie działa na ciebie tak jak on. Żadnego innego mężczyzny nie kochałaś tak bardzo jak jego. Uwielbiasz ten dreszcz, który przebiega po twoim ciele za każdym razem, kiedy tylko na ciebie spojrzy. I doskonale wiesz, że to działa w obie strony.
Zsuwasz dłonie nieco niżej i zaczynasz przebierać palcami po szyi, później delikatnie dotykasz opuszkami tego cudownego zagłębienia tuż przy obojczyku. Napawasz się tym wszystkim; widokiem, dotykiem, zapachem, a w szczególności gorącem, które wchłaniasz i oddajesz ze zdwojoną siłą. Badasz ciało ukochanego bardzo dokładnie i nad wyraz wnikliwie, jakbyś robiła to po raz pierwszy w życiu. Całą uwagę skupiasz na sprawieniu mu jak największej przyjemności. Całujesz go tak nagle, tak mocno, że zaskakujesz nie tylko jego, ale i samą siebie. Jest bierny, nie reaguje, lecz ten stan trwa zaledwie ułamek sekundy. W końcu zaczyna oddawać każde muśniecie, każdy najdrobniejszy dotyk z równym zaangażowaniem i żarliwością. Jęczysz, gdy zaciska dłonie na twoich pośladkach, a potem unosi cię z niebywałą lekkością i lokuje tuż nad swoimi biodrami. Nogami obejmujesz go w pasie, chcesz, żeby znajdował się jeszcze bliżej, choć pomiędzy waszymi ciałami nie ma nawet milimetra przerwy. Oddycha płytko, dyszy… zresztą, z tobą dzieje się zupełnie to samo. Przymykasz powieki, kiedy zachłannie obcałowywuje twój dekolt i drżącymi palcami usiłuje rozpiąć maleńkie guziczki swetra, co idzie mu z mozołem. Jest podirytowany tym, że akurat dzisiejszego dnia musiałaś ubrać coś takiego, czego tak trudno się pozbyć. Ku twojemu niezadowoleniu na moment odrywa usta od twojej gorącej skóry. Oczy masz zamglone, przyćmione pożądaniem i nie do końca zdajesz sobie sprawę z tego, co się właśnie dzieje. On gwałtownie szarpie za materiał, rozrywając go w kilku miejscach. Całujesz go; raz czule, a raz namiętnie, gdy zsuwa z ciebie górną część garderoby. Czujesz na brzuchu jego pobudzoną męskość. Widzisz ten zachwyt malujący się na jego twarzy, gdy spoziera na twoje odsłonięte piersi. Pochyla się, całuje je, ściska, ssie… A to wszystko pomału przeobraża się w istną torturę. Pragniesz go do bólu, pragniesz go każdą cząsteczką swojego ciała. Najchętniej wiłabyś się teraz pod nim, chcąc sobie jakoś ulżyć, gdyby tylko nie trzymał cię tak mocno…
Sasuke… – szepczesz drżącym, zmienionym głosem. – Chodź…
Spogląda na ciebie z niezrozumieniem, kiedy kładziesz dłoń na jego torsie i zaprzestajesz jakichkolwiek pieszczot. Nie protestując, opuszcza cię nieśpiesznie, wciąż trzymając blisko siebie, by twoje nabrzmiałe piersi otarły się o jego klatkę piersiową podczas wykonywania tej czynności. Chwytasz go za rękę i ciągniesz za sobą. Teraz, gdy znajdujesz się daleko od niego, twoim ciałem wstrząsa dreszcz. Chłód ma też swoje plusy; orzeźwia umysł, sprowadzając go na właściwe tory. Naraz przypominasz sobie o zdaniu, które musisz wykonać i to skutecznie gasi twoje pożądanie.
Stajesz tuż przed łóżkiem, odwracasz się i znów zaczynasz go całować. Tym razem nie robisz tego z miłości, lecz ze strachu. Tak bardzo boisz się, że on zawczasu odkryje twoje prawdziwe zamiary.
Pozbywasz się jego ubrań w ekspresowym tempie, chcesz czym prędzej doprowadzić to wszystko do końca. Popychasz go na łóżko i siadasz na nim okrakiem. Jest zaskoczony twoją reakcją, ale zdaje się niczego nie podejrzewać. Uznaje, że jesteś zniecierpliwiona i śmieje się uroczo. Ty również się śmiejesz; on robi to z radości, a ty z przerażenia. Oddychasz płytko, twoje dłonie drżą, gdy przebiegasz po licznych wypukłościach i zagłębieniach torsu ukochanego mężczyzny. Każdą swoją reakcję możesz usprawiedliwić pożądaniem, co jest dla ciebie czymś niebywale komfortowym.
Chwyta twoje włosy, szarpie za nie i zmuszona zostajesz do odchylenia głowy. Wtedy też on zostawia mokry ślad na odsłoniętej szyi, a ty z ledwością tłumisz szloch. Znów dotykasz kciukiem jego ust; są już nabrzmiałe po tak dużej dawce pocałunków. Długo lustrujesz tą idealną, przystojną twarz i wpatrujesz się w bezkresną czerń karych oczu. Po raz kolejny przyciskasz wargi do jego warg, rozchylając je językiem i rozkoszując się ich niesamowitym smakiem. Obejmujesz go mocno, czujesz ten cudowny, odurzający zapach. Mogłabyś zostać w jego ramionach już na zawsze, ale wiesz, że nie możesz…
Każesz mu się położyć i zamknąć oczy. Robi to, choć ponownie jest zaskoczony twoim dziwnym zachowaniem, mimo to nic nie mówi, posłusznie moszcząc się na posłaniu. Wciąż do niego szepczesz, żeby nie stał się podejrzliwy. Rozpinasz mu spodnie, podczas gdy prawa dłoń odchyla róg materaca. Palcami dotykasz chłodnej stali, łapiesz ją zbyt nisko, więc ostrze rozcina twoją skórę, lecz nie masz już czasu, by poprawić chwyt. Jednym, szybkim, płynnym ruchem wpijasz sztylet w klatkę piersiową ukochanego. Narzędzie przechodzi przez nią, niczym nóż przez mało, a jego ciało obejmują konwulsje. Nie szarpie się długo, ale to, co wówczas widzisz w karych oczach, głęboko zapada ci w pamięć. Siedzisz na nim, patrząc jak szkarłatna ciesz, która jeszcze chwilę temu kipiała z pożądania w jego żyłach, teraz broczy śnieżnobiałą pościel. Wiesz, że od zawsze drzemało w nim zło, a ty właśnie uratowałaś tysiące niewinnych istnień przed niewolą, przed jego despotycznymi rządami. A przynajmniej w ten sposób próbujesz to wszystko wytłumaczyć, kiedy zdajesz sobie sprawę z czegoś istotniejszego… że zrobiłaś to wyłącznie z czystych, egoistycznych pobudek.
Teraz tylko szlochasz, krzyczysz, przepraszasz, lecz za każdym razem odpowiada ci cisza. Zamiast wynurzyć się na powierzchnię, by zaczerpnąć upragnionego powietrza, znalazłaś się na samym dnie, do którego zostałaś przykuta łańcuchami. Uświadamiasz sobie przerażający fakt, że to właśnie on był tą podporą, że to właśnie on przez ten cały czas usiłował cię stąd wyciągnąć.
Teraz tylko szlochasz, krzyczysz, przepraszasz…

Nie widzisz niczego poza ciemnością, niczego nie słyszysz, pomału przestajesz istnieć...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz