wtorek, 7 sierpnia 2012

Jednopartówka numer 5

LEKARZ OD SPRAW SERCOWYCH

 
Kolejne walentynki z pewnością spędzę sama. Tak to już jest jak się nie ma chłopaka. Moje przyjaciółki nie wiedzą jak to jest. Ino spotyka się z Sai'em, a Hinata zakochała się  z wzajemnością w Naruto.
Nie chodzi to to, że jestem nieładna. Przyjaciele i rodzina mówi, że jestem jedną z tych nielicznych, które są ładne a nie nakładają na siebie grubą warstwę makijażu. Nie robię tego, bo to i tak nie przyniosło by efektu. Moje rzęsy są wystarczająco czarne i gęste, że nie potrzebują maskary. Szmaragdowe oczy biją swoim własnym blaskiem i nie muszę już ich podkreślać. Cera mam bladą, ale bez śladu trądzika. Włosy, choć o nietypowym kolorze, rozpuszczam lub wiąże, chociaż wolę drugą opcję. Różowe fale włosów lecą mi na twarz, przeszkadzając w nauce. A ciuchy? Dobra, należę do najbogatszych, ale nie obnoszę się z tym za bardzo. Zamiast pokazywać się sukienkach, miniówkach i butach na obcasie, wolę koszulki, dżinsy, bluzę i parę adidasów. Nie każdemu pasuję mój styl, na przykład Ino, ale tak jest mi najwygodniej.
A skoro już mowa o moich przyjaciółkach. Z Ino Yamanaką przyjaźnie się od piaskownicy i zauważyłam różnicę w jej zachowaniu i wyglądzie. Przyjaciółka od dziecka miała krótkie blond włosy, ale w podstawówce zapuściła je. Teraz zarzuca swoją grzywą złotych włosów. Jej oczy są przejrzyście niebieskie, otoczone firanką gęstych ale krótkich rzęs. Dlatego też Ino zakłada sztuczne rzęsy. Ubiera się...jak...no nie powiem dość kuso. Do tego jest otwarta na nowych ludzi, zabawna i niczego się nie boi. Ja z Hinatą jesteśmy jej przeciwieństwami. Może i jestem odważna, ale brakuje mi pewności siebie. Hinata za to jest nieśmiała i dzięki mojej i Ino pomocy nareszcie może być z tym z kim chce chodzić. W Naruto Uzumakim kocha się od gimnazjum i do tej pory jej nie przeszło. Naprawdę dziwna dziewczyna. Zawsze uważałam, że miłość tylko przynosi cierpienia. Skąd to wiem? Wystarczy poznać moją matkę i jej historię. To samotna kobieta, po trzydziestce. Mój ojciec porzucił ją jak się dowiedział, że jest w ciąży. Typowe dla facetów, którzy sądzą ze są dorośli, a tak naprawdę robią jeszcze w pieluchy. Nienawidzę takich typów.
No i znowu się zagadałam! Przepraszam, ale taka moja "urocza natura" jakby powiedziała Ino. No więc, opowiem teraz o Hinacie. Jak mówiłam wcześniej jest nieśmiałą i wrażliwą dziewczyną, a jak się zakocha to na zabój. Ma długie granatowe włosy i srebrzystoszare oczy. Jest naprawdę ładna i pokazuje to. Może nie w sposób taki jak Ino, ale częściej pokazuje się w sukienkach ode mnie. No, co ja mówię, Hinata przez cały rok, 365 dni w roku, chodzi w sukienkach! Nawet zima, w czasie której na dworze jest -15'C i z metr śniegu, ona chodzi w sukienkach. Czy to jest normalne, myślę wtedy. Eh, jakbym sama wiedziała co to normalność.

Nazywam się Sakura Haruno. Tak jak mówiłam na początku, nie jestem nieładna i mam 4 przyjaciół, wliczając w to chłopaków Ino i Hinaty. Mam trochę nerwowy charakter i brak mi cierpliwości. Na szczęście Bóg obdarzył mnie dobrym podejściem do nauki i IQ powyżej 150. Mogę przetrwać więc w tej dżungli, zwanej życiem. A o przeżycie jeszcze ciężej walczyć jak się wchodzi w głąb lasu. Las ten nazywa się szkoła.
***
Po weekendzie jest dzień, którego nienawidzą 99,9% nastolatków, włącznie ze mną. Ta, poniedziałek o nim mowa. Wstałam wcześnie, jak na mnie, czyli 7.08. Tak to leżałabym do południa, ale szkoła zaczęła się 3 miesiące temu. 3 miesiące temu pożegnaliśmy się z wakacjami i latem, a przywitaliśmy ze szkołą, nauką i stertą pracy domowej. Nawet jak na mnie, jest tego sporo. Nauczyciele w tym roku nieźle się nas czepili, ale największego potwora można znieść.
Wyszłam z domu w pół do 8. Ubrana byłam w bawełnianą morsko-zieloną koszulkę z krótkim rękawem i dekoltem w szpic, sweterek w poziome czarno-białe paski, niebieskie rurki, białe adidasy, a na nosie okulary w czarnej oprawce. Na rękach dzwoniły mi srebrne bransoletki, a w uszach tkwiły kolczyki-koła. Oprócz czarnego plecaczka, podstawowego elementu ucznia, na ramieniu miałam przewieszoną zieloną torebeczką, do której włożyłam portfel, telefon i błyszczyk o smaku malin. Włosy wyjątkowo rozpuściłam, a dla ozdoby wpięłam w nie brylantową spinkę, prezent od cioci na 14 urodziny. Gotowa wsiadłam do mojego samochodu, którym było srebrne volvo. Po drodze zatrzymałam się przy domach Ino i Hinaty. Granatowłosa miała na sobie sukienkę, jak zawsze. Tym razem wybrała sukienkę z satyny w kolorze srebrnym, z czarno-różowo-zielonym wzorem. Nałożyła do tego szare buty na obcasie z błyszczącą srebrną kokardką i lśniącym oczkiem. Ino miała na sobie niebiesko-złoty kombinezon, złotą biżuterię i złote buty na wysokim obcasie. Na twarzach miały makijaż. W porównaniu ze mną i nałożonym tylko błyszczykiem i moją wygodną odzieżą wyglądałam nijako.
-No to co, Sakurka jedziemy? - miejsce obok mnie zajęła Ino. Uśmiechnęła się szeroko, trzepocząc długimi rzęsami.
-Co się tak szczerzysz? - dodałam gazu i po chwili byliśmy członkami ruchu drogowego. Ze znudzeniem obserwowałam inne samochody. Prawie wszystkie miały stary rocznik. Wyróżniał się tylko moje autko i niedaleko położone czarne lambroghini. Naprawdę świetna bryka. Ciekawe, kogo stać na taki samochód? Niestety, nie zobaczyłam kierowcy.
-Sakura, wreszcie widzę, ze wyglądasz jak dziewczyna! - zawołała w odpowiedzi na moje pytanie.
-Czyli mam rozumieć, że przedtem wyglądałam jak chłopak? 
-Tak! - powiedziała, jak zawsze, bezczelnie. Ino niczego nie owija w bawełnę i mówi wszystko szczerze. Czasami chciałabym ją udusić tymi jej blond kudłami.
-Ino! - skarciła ją siedząca z tyłu Hinata. Jedyna umie okiełznać Yamanakę. Ja tyle razy próbowałam, że mnie już rzygać się chce od tego. - Sakura wyglądasz dzisiaj bardzo ładnie i chyba po raz pierwszy nie widzę cię w bluzie - prychnęłam, ale uśmiechnęłam się do niej miło.
-Dzięki - rzuciłam. - Ale widzisz mnie drugi raz. Pierwszy było jak mnie siłą zmusiłyście do wzięcia udziału w urodzinach twojego brata, Hina - przypomniałam jej.
-Ano, pamiętam - zachichotała Ino, poprawiając swój makijaż w lusterku. - Tak się na nas wydarłaś, jak twoją bluzę wrzuciłyśmy do psiej budy. I w końcu założyłaś tamtą czadową sukienkę - westchnęła, używając swojego ulubionego określenia.
-Wcale nie była taka czadowa - warknęła, przypominając sobie czarną cekinową sukienkę z odkrytymi plecami i dekoltem. - Była okropna.
-Nie znasz się - powiedziała Hinata.
-Ta, bo nasze guru sukienkowe zna się najlepiej - zaśmiałam się, a Ino razem ze mną. Hyuga się zaczerwieniła.
-Nie cierpię was.
Tym razem obie zawyłyśmy ze śmiechu.
-Możesz nas nie cierpieć, ale i tak cię kochamy - Ino odwróciła się w jej stronę. - Oczywiście jak przyjaciółkę - uniosła śmiesznie brwi i kiwnęła palcem. Przewróciłam oczami, dodając gazu. Yamanaka ma obsesje na temat innej orientacji. Jeszcze dłużej będzie się tym interesować, aż skończy jak oni. A Sai byłby wtedy niepocieszony.
-Hej, już jesteśmy - powiedziałam, parkując na swoim stałym miejscu. Droga do szkoły minęła zaskakująco szybko.
Wysiadłyśmy z samochodu, biorąc swoje plecaki i torebki. Razem weszłyśmy do budynku i rozstałyśmy się przy drzwiach. Każda poszła do swojej szafki, aby zostawić w niej niepotrzebne teraz rzeczy. Moja była pod sam koniec korytarza, naprzeciwko gabinetu pielęgniarki. Oprócz mnie miało tu szafki jeszcze kilka osób: Temari, Shino, Ayane, Leiko i Emiko. Wrzuciłam zbędne rzeczy do swojego "schowka" i poszłam nie pierwszą lekcje. Była nią fizyka, którą uczyła Shizune Hiashi. Wysoka, czarnowłosa 28-latka, która genialnie uczyła swojego przedmiotu. Dzięki niej nie miałam z nią żadnego problemu. Weszłam do sali, w której było już kilkoro uczniów. Zajęłam swoje miejsce pod oknem, czekając na koleżankę z ławki. Mai była dziewczyną średniego wzrostu, o oliwkowej skórze i burzy czarnych loków. Jej czekoladowe czy miały w sobie wesołe iskierki. Poznałam ją właśnie na fizyce. Bardzo polubiłam, bo jest sympatyczna i zabawna. Stała się moją koleżanką.
***
Szkoła, szkoła i po szkole. A co po szkole? Eh, dałam się namówić na...zakupy!!! Dobra, musi mi odwalać. Nigdy normalna nie byłam, ale aż tak, żeby z Ino i Hinatą iść na zakupy? Musiało coś mi się z głową stać. 
Zaraz po szkole pojechałyśmy do galerii. I tam moje przyjaciółki wpadły w "szał zakupów" jak to nazwały. Ja nawet nie wiem, dlaczego one to lubią. Przyznam szczerze, że ja większość ciuchów zamawiam przez Internet. Ale w sklepach jest czasami towar jest lepszej jakości i tańszy. Więc opłaca się pójść na zakupy od czasu do czasu.
***
Dobra to już przesada. Jesteśmy w tej przeklętej galerii od trzech godzin, a każda ma przynajmniej po 3 torby w ręku i to w obydwu. Ja jedyna zachowałam rozum. Jesteśmy właśnie w sklepie z butami, a one przymierzają już entą parę butów. Będą mi się teraz śniły po nocy. Sama jednak skusiłam na jedną parę butów. Były to beżowo-brązowe kozaki ze skóry. Potrzebowałam jakiegoś obuwia na zimę, a nie widzi mi się chodzenie w adidasach jak będzie z 2 metry śniegu na dworze. Nawet ja, wielka antyfanka zakupów, musiałam coś kupić. Ale ja przynajmniej mam umiar! A Ino już kupiła dwie pary: brązowe kozaki na 8,5 cm obcasie i beżowe czółenka na obcasie. W domu przecież ma osobną szafę na buty! No, ale tego nie spodziewałam się po Hinacie. W jej torbie znajdowały się trzy pary balerinek, a ona właśnie mierzy kolejne buty. Ja już nie wytrzymam.
-Mam dość! - powiedziałam wystarczająco głośne, aby obie dziewczyny usłyszały. Przyjaciółki podniosły głowy z nad mierzonych właśnie butów. - Rozumiem, że miło jest wyskoczyć z koleżankami na zakupy, ale my siedzimy w tu już z trzy godziny, a w tym sklepie już z 30 minut. Nie wystarczy?
Po chwili głos zabrała Hinata:
-Nie denerwuj się, Saki. Zaraz kończymy i idziemy.
-Do domu czy do kolejnego sklepu? - zakpiłam.
-Czy ty musisz być taka  upierdliwa? - westchnęła blondynka, zakrywając pudełko wieczkiem. - Dobra, Hina kończmy to, bo zaraz się wkurzy i będziemy same z tymi torbami wracać do domu.
Granatowłosa kiwnęła głową i odłożyła buty na półkę. Zadowolona ze swojego efektu, pomagałam dziewczynom w pakowaniu.
-Ale zanim wrócimy do domu, musimy odwiedzić jeszcze jeden sklep - powiedziała Ino, rzując gumę balonową. Z moich ust wydobył się jęk protestu. - Sakura, to ważne. Obie z Hinatą potrzebujemy nowej bielizny.
-Cooo?! - zapytałam zszokowana.
-No tak. Niedługo będziemy kochać się ze swoimi chłopakami, a do tego potrzeba jest nam jakiś sexy ciuszek - zmierzała do butiku "Victoria's Secret"
-Wy naprawdę to zrobicie Hinata? - zapytałam granatowłosą.
Hyuga zarumieniła się.
-Rozmawialiśmy o tym z Naruto od kilku dni i stwierdziliśmy, że chcemy to zrobić - wyjaśniała zawstydzona.
-No co ty?!
-Weź tak nie krzycz, Saki - skrzywiła się Ino, wchodząc z nami do sklepu. - A teraz popilnuj naszych toreb, a my poszukamy czegoś z Hinatką.
No to świetnie. Kolejne pół godziny w tym sklepie. Wpadłam nagle na genialny pomysł.
-Wiecie, co? Wy tu sobie szukajcie i przymierzajcie, a ja pójdę się porozglądać po sklepach - powiedziałam.
-A kto będzie pilnował toreb? - zapytała Ino, oglądając fioletową koronkową bieliznę.
-Hmm - zastanowiłam się i po raz drugi wymyśliłam rozwiązanie. -Hej, ty ! - zawołałam właśnie wychodzącego z zaplecza młodego chłopaka. - Czy mógłbyś poplinować zakupów moich przyjaciółek? Wrócę za niecałe pół godzinki, dobrze? - posłałam mu uśmiech.
-Jasne, ale nie wiem czy one jeszcze tu będą - posłał dziewczynom uwodzicielski. Musiały mu się spodobać, ale Ino i Hinata nie zwracały na niego uwagi. Zrezygnowany popatrzył na mnie, a uśmiech wrócił na jego twarz. Typowy podrywacz.
-No to ja już lecę, wrócę niedługo - czmychnęłam ze sklepu, aby uwolnić się od chłopaka.
Kiedy znajdowałam się z dala od sklepu z bielizną, odetchnęłam z ulgą. Nareszcie wolna! Może teraz poszukam czegoś w swoim guście, jakieś bluzy lub adidasów. Znalazłam sklep z odzieżą sportową, do którego z chęcią weszłam. 
Pójście do tego butiku było strzałem w dziesiątkę. Kupiłam aż dwie bluzy, jedną brązową z niebieskimi elementami przy kieszeniach i drugą, obszytą futrem na kapturze i rękawach w kolorze kości słoniowej. Potem odwiedziłam dział z butami, gdzie znalazłam prawdziwe cudeńko: czarne trampki za kostkę z neonowo zielonymi sznurówkami. Zakochałam się w nich i nie zważając na cenę, odnalazłam swój rozmiar, przymierzyłam i zapłaciłam. No, trochę mnie zatkało kiedy zobaczyłam paragon. Zapłaciłam moją złotą kredytówką, więc nie zauważyłam ile wszystko kosztowało. Ale widząc rachunek...Nie wiedziałam, że za trzy rzeczy zapłaciłam prawie 1000 jenów!!!
Z torbą z zakupami wróciłam do sklepu z bielizną. Tak jak się spodziewałam obie dalej mierzyły komplety bielizny. Chłopak widząc mnie od razu wrócił na zaplecze. Widać nie było mnie trochę więcej niż 30 minut, ale opłacało się. Ze znudzeniem przypatrywałam się koronkowym ciuszkom wywieszonych na wieszakach. Jak dla mnie totalny obciach, jak dziewczyna w wieku 17 chodzi w takich ubraniach. Boże, tego nawet nie można nazwać ubraniem.
-Skończyłyście już? - zapytałam po raz piąty. 
-Jak będziesz tak narzekać to długo to jeszcze potrwa! - zawołała z przymierzalni Ino. Zazgrzytałam zębami, wściekła. - A teraz chodź mi pomóż wybrać.
-Myślisz, że dobrze ci poradzę? - zaśmiałam się złośliwie. - Przecież się na tym nie znam.
-Najpierw zobacz, a potem gadaj - przewróciłam oczami i odsłoniłam fioletową zasłonkę.
Blondynka mierzyła właśnie delikatną, kremową bieliznę. Zamiast stanika miała podkoszulkę ozdobioną różowymi kokardkami. Na jej tyłku gościły koronkowe stringi, a na nogach miała białe podkolanówki. 
-Jak na ciebie to za skromnie - skwitowałam, opierając się o ścianę.
-Wiem, ale gdybym pokazała się Sai-owi w tym - wskazała czerwono-czarną koronkową bieliznę z czarnym wiązanym gorsetem i kusymi majtkami. - To on by dostał orgazmu samym widokiem.
Zaśmiałam się.
-Rzeczywiście - dostrzegłam na wieszaku komplet niebieskiej bielizny z czarną koronką. - Może tu mu się spodoba? - wskazałam na strój.
-Myślisz? - wzięła do ręki wieszaczek.
-Niedużo odsłania ale podkreśli twoją figurą. I ma ładny kolor - wzruszyłam ramionami. - Nie rozumiem, dlaczego szukasz bielizny. Przecież i tak pokażesz się mu naga.
-Porozmawiamy o tym, jak sama znajdziesz chłopaka - pokręciła głową. - A teraz zobacz co u Hinaty.
-Spoko - wyszłam z przymierzalni i poszłam do następnej, gdzie była granatowłosa.
-Hej, Hina jesteś tam? - odchyliłam delikatnie kurtynę, ale nic nie zobaczyłam. - Uwaga, wchodzę- zapowiedziałam i weszłam do środka.
To, co zobaczyłam to był totalny szok. Hinata stała tam w granatowo-czarnej bieliźnie, składającej się ze stanika bez ramiączek i pary fig. Ciuch podkreślał jej smukłą sylwetkę i uwydatniał piersi dziewczyny. Kolor wydobywał niebieskie refleksy z jej oczu.
-Ślicznie wyglądasz - wykrztusiłam, dalej w stanie szoku.
-Naprawdę? - jej policzki płonęły. - Nie za dużo odsłania? - przejechała dłonią po płaskim brzuchu.
-W przeciwieństwie do Ino to ani trochę.
-Hmm, to może ją wezmę - dotknęła czarnej koronki przy figach.
-Dobry wybór - pochwaliłam. - Zostawię cię samą, abyś mogła przebrać się w spokoju - Hinata uśmiechnęła się do mnie, a ja odwzajemniłam gest. Wyszłam z przebieralni zasłaniając pomieszczenie fioletową zasłonką.
Kiedy wyszłam z małego przemieszczenia dostrzegłam Ino, stojącą przy kasie. Płaciła za niebieski komplet bielizny, ten który jej poradziłam. Uśmiechnęłam się zadowolona i podeszłam do przyjaciółki.
-Gotowa? - wzięłam swoje i jej torby.
-Tak, zaraz - z czarnej torebki wyjęła różowy portfel. - Ile płacę?
-70 jenów - powiedziała kasjerka. Ino podała jej wyliczoną sumę.
-Dziękuje - odparła Yamanaka i wzięła swój zakup. Potem włożyła ją do jednej ze swoich toreb i wzięła je ode mnie. - Hinata już wybrała? - zapytała.
-Tak.
-Już jestem - usłyszałam głos granatowłosej. Pojawiła się obok nas, w ręku ściskała wieszaczek granatowej bielizny. - Postanowiłam tę wziąć.
-Ładna - pochwaliła jej wybór blondynka.
-Dzięki - Hinata szybko zapłaciła za komplet i podniosła swoje torby z zakupami.
-Idziemy? - zapytałam. Dziewczyny pokiwały głową.
Wyszłyśmy z butiku i zmierzałyśmy do wyjścia. Po drodze opowiedziałam jej o moich zakupach. Obie były zniesmaczone kiedy dowiedziały się o dwóch nowych bluzach. Zachichotałam z ich min.
Doszłyśmy do wyjścia.
-Hej, przypomniałam sobie, że obiecałam tacie kupić gazetę sportową - przewróciła oczami Ino. - Poczekacie?
-To ty, Hina, zaczekaj z Ino, a ja pójdę odnieść swoje zakupy - powiedziałam. - Później wrócę, żeby wam pomóc bo same tego nie uniesiecie.
-Spoko - zgodziły się moje przyjaciółki, a ja wyszłam z galerii.
Podeszłam do mojego blisko zaparkowanego auta. Otworzyłam bagażnik i wrzuciłam swoje torby, zostawiając dużo miejsca dla pakunków dziewczyn. I tak zajmą jeszcze tylne siedzienie. Zamknełam z hukiem bagażnik i powoli wracałam do centrum handlowego. Byłam niezmiernie zadowolona z mojego zakupu, i że pomogłam dziewczynom w wyborze bielizny. Jak na mnie tu był duży wyczyn, bo znam się na tym jak kura na pieprzu. Jednak dzisiaj miałam jakieś szczęście.
Nagle usłyszałam pisk opon i gwałtownie odwróciłam głowę. W moim kierunku jechał rozpędzony motor. Kierowca musiał stracić panowanie nad maszyną. Krzyczał coś do mnie, ale jego głos był przytłumiony przez kask.
A ja? Ja stałam jak sparaliżowana. Nie mogłam wykonać żadnego ruchu. Krzyk uwiązł mi w gardle. Chciałam uciec. Nawet rozum krzyczał : "Wiej stąd!" Ale ja widać na serio nie jestem normalna, bo stałam i gapiłam się na pędzący motor jak zahipnotyzowana. I za swoją głupotę musiałam oberwać, dość mocno. I moje szczęście minęło bezpowrotnie.
Rozpędzony motor wleciał na mnie, odrzucając mnie na dobre kilka metrów. Usłyszałam zgrzyt kości, a do ust napłynęła mi ciecz. Wyplułam krew. Chciałam się podnieść z chodnika, ale szara mgła, które nie wiadomo skąd pojawiła mi się przed oczami, zamroczyła mnie. Stawałam się coraz cięższa,a moje powieki opadały. Nie miałam siły, aby wytrzymać. Coraz bardziej czułam, że mój duch oddala się od mojego ciała. Jak przez mgłę słyszałam krzyki przerażonych ludzi. Ze wszystkich wyróżniały się dwa dziewczęce. Ino i Hinata. Z pewnością boję się o mnie. A mimo połamanych kości i krwi czułam się dobrze. Nie czułam bólu, jak przedtem, tylko dziwną ulgę. Wtedy przed oczami mignął mi cień u usłyszałam jakieś niezrozumiałe słowa. A potem szara mgła całkowicie zasłoniła mi obraz.  

Jedyne co usłyszałam ostatnie to pisk opon, warkot silnika i sygnał karetki pogotowia. A potem odpłynęłam.
***
Cisza. Wszędzie było cicho. Przerażało mnie to. Czy tak wygląda śmierć? Bo ja tak, to ja już wolę swoje nudne życie nastolatki. Miałam tam przynajmniej przyjaciół i rodzinę, a tutaj nie było nikogo.
Dlaczego tak boli mnie głowa?! Co za nieznośny ból, jakby coś zżerało mi tył czaszki. Przejechałam dłonią, ale poczułam tylko dużą wyrwę. Jakby tam czegoś brakowało. Teraz to ja chciałam wrócić do domu na sto procent. Oprócz kontuzji po wf nie miałam żadnego problemu ze zdrowiem. A nawet po śmierci musi mnie boleć łeb.
Chwila moment. Jeśli mnie coś boli, to znaczy że żyję. Tak! Czyli jednak nie odeszłam z tego świata, bo martwiłyby się o mnie...Hej, kto by się o mnie martwił? Wiem, że na pewno ktoś, ale za nic nie mogę sobie przypomnieć kto. Wzruszyłam bezradnie, co wywołało zaskakująco mocny ból szyi i ramion. Czułam się jakby oderwano mi głowę i przyszyto odwrotnie. Dałabym wszytko, żeby pojawił się tu jakiś masażysta.
Nagle obraz przed oczami mi zawirował. Zrobiło mi się ciemno przed oczami, ale moje powieki były o wiele lżejsze.

-Sakura...obudź się, proszę - usłyszałam czyjś głos.
Otworzyłam oczy, ale rzęsy zasłaniały mi widok. Wtedy ból w karku i głowie zelżał, a ja poczułam dużą ulgę.
-Otworzyła oczy! - usłyszałam ten sam głos. Był bardzo podekscytowany i kobiecy.

-Pańska córka jest po przyjęciu bardzo silnych leków przeciwbólowych - kolejny głos, prawdopodobnie mężczyzny. - Możemy też podejrzewać, że ma zanik pamięci.
-Jak to?!
-Straciła dużo krwi, a rana na głowie mogła uszkodzić jej pamięć. Złamała też kilka żeber. To cud, że nie zapadła w śpiączkę - głos odetchnął z ulgą.
-To ona może nas nie pamiętać? - kobieta załkała.
-Prawdopodobnie, ale nie sądzę żeby to trwało długo - uspokoił ją. - Jednak przez długi czas może nie kojarzyć osób i faktów. Dlatego chciałbym prosić panią o jak najczęstrze rozmowy z Sakurą o jej przeszłości i życiu obecnym. I jej przyjaciółki też z nią rozmawiają.
-Dobrze, panie doktorze. Poproszę Hinatę i Ino aby ją odwiedzały. Kiedy jednak przestanie być pod wpływem środków?
-Jej stan jest stabilny, a organizm silny. Jeśli się uda, jutro powinno już jej przejść. Sasuke - usłyszałam imię jakiegoś chłopaka. - Razem ze mną będziesz się zajmował naszą pacjentką.
-Dobrze, panie doktorze - powiedział chłopak. Od razu polubiłam jego głos. Był taki ciepły i opiekuńczy.
A potem udałam się w objęcia Morfeusza.
***
Obudziłam się gdzieś nad ranem. Ból przeminął i czułam się dobrze. Przebywałam w szpitalnej sali, sama. Aparatura pikała i miałam dołączoną kroplówkę. Nie spodobało mi się to uczucie. 
Wtedy do sali wszedł przystojny brunet. Miał czarne włosy i oczy, wysportowaną sylwetkę. Uśmiechnął się do mnie, a ja nieśmiało odpowiedziałam na gest. Moje wargi były sztywne, a mieśnie twarzy spięte.
-Jak się dzisiaj czujesz? - spytał, podchodząc do mojego łóżka.
Minęła chwila jak przypomniałam sobie jak się mówi.
-Bywało gorzej - powiedziałam zachrypniętym głosem. - Kim jesteś? - zapytałam go.
Brunet posłał mi współczujący i ciepły uśmiech.
-Jestem Sasuke Uchiha - przedstawił się. - Pracuję tutaj jako wolontariusz, bo za rok idę na medycynę. Razem z doktor Kotetsu zajmujemy się tobą.
-Aha - odparłam tępo. - A ja? Kim jestem?
-Nazywasz się Sakura Haruno - powiedział Sasuke. - Masz 17 lat i przedwczoraj miałaś wypadek, w którym straciłaś dużo krwi i oberwałaś porządnie w głowę. Wiesz kim jest ten motocyklista? - zapytał. Zauważyłam, że dłonie zacisnął w pięść.
-Nie wiem. Nic nie pamiętam - odpowiedziałam. Jaki wypadek, jaki motocyklista? Dotknęłam ręką z tyłu głowy. Wyczułam bandaże. Nacisnęłam miejsce i syknęłam z bólu.
-Uważaj - podszedł do mnie Sasuke i położył mi swoją ciepłą dłoń na czole. - Trochę potrwa, jak rana się zagoi.
-Ile będę tu siedzieć? - zapytałam go. - Nie podoba mi się tu - skrzywiona, wskazałam na kroplówkę.
Chłopak zaśmiał się, a w jego oczach migały szalone iskierki, przywodzące na myśl odbicie zachodzącego słońca w jeziorze.
-Twoja mama mówiła, że nie cierpisz szpitali.
-Moja mama...-szepnęłam. - A gdzie mój ojciec?
-Nie wiem - wzruszył ramionami. - Odkąd tu jesteś to przychodziła tutaj tylko twoja mama i dwie dziewczyny. Chciały się z tobą zobaczyć, mówiły że są twoimi przyjaciółkami.
-Przyjaciółkami? Ale ja...-musiałam przerwać, bo po korytarzu szpitalnym rozniósł się krzyk kobiety.
-Proszę mnie do niej puścić! - wołała i wtedy do sali wpadł lekarz i ona. - Sakura...-jej zielone oczy wypełniły się łzami.
Podbiegła do mojego łóżka, ciągle powtarzając moje imię. Odepchnęła na bok Sasuke, który nie był zdziwiony jej zachowaniem. Uśmiechnął się ze zrozumieniem i podszedł do doktora. A ona rzuciła się na mnie i zamknęła mnie w niedźwiedzim uścisku. Na moment zabrakło mi tchu, ale czułam że jest to ktoś mi bliski. Wciągnęłam powietrze, a do moich nozdrzy doleciał zapach owoców i kwiatów. Wtuliłam się w nią, a twarz schowałam w krótkie czerwone włosy kobiety. Pachniały miodem i orzechami. Chociaż nic nie pamiętałam, poznałam że to moja mama. Do moich oczu również napłynęły łzy. Łzy szczęścia.
-Mama...-szepnęłam cicho, a łzy skapywały z mojej twarzy, mocząc szpitalną koszulę.
-Pamiętasz mnie? - matka oderwała się ode mnie, uśmiechając się radośnie.
-Poznałam cię - odpowiedziałam. - Ale dalej mam pustkę w głowie - w jej zielonych oczach dostrzegłam smutek i zawód.
-A Ino i Hinata? Wiesz, kto to?
Pokręciłam przecząco głową, sfrustrowana moją pamięcią, a raczej jej brakiem.
-To twoje przyjaciółki - wyjaśniła, znowu mnie przytulając.
-Opowiadałem ci o nich, pamiętasz? - odezwał się Sasuke. - To właśnie one cię odwiedzały.
-Aha. Dlaczego więc ich nie wpuściliście?
-Po podaniu leków przeciwbólowych zapadłaś sen. Wprawdzie obudziłaś się na chwilę, ale nie byłaś w pełni świadoma, co się dzieje wokół ciebie. A potem po raz drugi zasnęłaś - opwiedział w skrócie mężczyzna, stojący przy drzwiach. Lekarz podszedł do mnie i wyciągnął rękę. - Nazywam się Kotetsu Hagane i zajmuję się tobą - uścisnęłam jego rękę.
-Jak się dzisiaj czujesz? - zapytał mnie lekarz.
-Dobrze. Ale ja nic nie pamiętam! - zawołałam zrozpaczona.
-Nie martw się, to minie - pocieszył mnie doktor Hagane. - A teraz zostawmy ją samą. Musi dość do siebie - powiedział i wyszedł z pokoju.
-Córuś, muszę lecieć do pracy, ale wiem że pan Kotetsu i ten młody chłopak się tobą zajmą - nachyliła się nade mną i pocałowała mnie w czoło. - Przyjdę do ciebie popołudniu. To do zobaczenia! - pożegnała się ze mną i wybiegła z sali. Został tylko Sasuke.
-To ja też będę już iść...-chciał mnie zostawić, ale go powstrzymałam.
-Zostań ze mną - poprosiłam go. - Nie chce być sama.
Chłopak uśmiechnął się miło i zgodził się, kiwając głową. Przystawił sobie krzesło blisko mojego łóżka i usiadł na nim.
-To może zabijemy czas rozmową? - zapytał.
-Dobrze - zgodziłam się. - Dlaczego idziesz na medycynę.
-Jako dziecko nie wiedziałem kim być w przyszłości, a moi rodzice chcieli mieć syna lekarza - uśmiechnął się na wspomnienie swoich rodziców. - Mój starszy brat, Itachi, wymigał się od tego, uciekając do Stanów Zjednoczonych i nawet nieźle mu tam idzie. No i ja zostałem jedynym kandydatem - przewrócił oczami.
-Przecież nie musiałeś się zgadzać - zdziwiłam się.
-Tak, ale w końcu mnie to zainteresowało. I tak jakoś nie wiedziałem kim chce być, więc czemu by nie spróbować - wzruszył ramionami.
-A nauka w szpitalu nie przeszkadza ci w szkole?
-Skończyłem szkołę rok temu i postanowiłem zrobić sobie rok odpoczynku przed studiami - wyjaśnił Sasuke.
-Chwila, to ile ty masz lat?
-W lipcu skończę 19 - odpowiedział.
-Więc jeśli ja mam 17, a ty 19 to jesteś ode mnie starszy o dwa lata - mówiłam, wszystko rozważając. Brunet przyznał rację moim rozważaniom, co do wieku. - Nieźle...A twój brat jaki jest? - zadał kolejne pytanie, opierając się wygodnie o poduszki.
-W porządku, jak na brata. W przeciwieństwie do mnie, to on woli spędzać czas na imprezowaniu i spotykaniu się z kumplami, i z dziewczynami - zaśmiał się. - Mnie to jakoś nie kręci.
-Ciekawe czy mnie też to kręciło? - zastanawiałam się.
-Nie wiem, ale chyba twoje przyjaciółki tak - skrzywił się na ich wspomnienie. - Obie wyglądały jakby wracały z klubu, a nie ze szkoły. Ledwie co się nie pozabijały, wchodząc na schody w tych szpilkach.
Zaśmiałam się. To musiało komicznie wyglądać, chociaż za nic nie mogłam sobie przypomnieć ich twarzy. Ino i Hinata...tak nazwała je mama. 
-Widzę, że jesteś śpiąca - zauważył z uśmiechem. Chciałam zaprzeczyć, ale tylko bym skłamała.  Od pewnego czasu moje powieki stawały się coraz cięższe. - To ja już pójdę.
-Zostań ze mną - poprosił go drugi raz. - Posiedź przy mnie, póki nie zasnę.
Sasuke westchnął.
-Eh...Lekarz mnie zabije jak się dowie, że cię przemęczam rozmową - mruknął. - Zostanę, ale już nic nie mów. Nie chce, abyś się bardziej przemęczała.
Kiwnęłam głową, wtulając się w poduszkę. Ręce położyłam wzdłuż ciała i zamknęłam oczy. Głowa mi nie dokuczała i jakoś mniej przejmowałam się moją amnezją. Nagle poczułam, jak Sasuke chwyta delikatnie mnie za rękę. Kciukiem dotknął wewnętrznej części mojej dłoni. Otworzyłam trochę prawe oko i dostrzegłam Sasuke siedzącego na krześle. Delikatnie ściskał moją dłoń. niespodziewanie podniósł wzrok znad mojej ręki i popatrzył na mnie, tymi swoim ślicznymi czarnymi oczami.
-Śpij już...-szepnął, łagodnie zabierając swoje palce z mojej dłoni. Powstrzymałam go, ściskając jego rękę. Posłał mi zdziwiony uśmiech. - Miłych snów, Sakura - powiedział Sasuke.
Tym razem zamknęłam całkowicie oczy. Czułam przyjemne ciepło w mojej prawej kończynie, rozchodzące się po wszystkich kostkach. Powoli zapadłam w sen.
***
Kilka dni później...
Mój stan się polepszał z dnia na dzień. Ból głowy przeminął i już tylko 7 dni dzieliło mnie od wyjścia z szpitala. Regularnie odwiedzały mnie mama, Ino i Hinata. Dzięki nim przypominałam sobie szczegóły z mojego życia. Opowiadały mi o wszystkim: szkole, zakupach, moim zachowaniu, jak się ubierałam, czym doprowadzałam je do białej gorączki. Na początku nie wiedziałam dlaczego, ale w końcu zrozumiałam. Wystarczyło popatrzyć jak one się ubierają. Hinata zawsze miała na sobie jakąś sukienkę, ostatnio była w cytrynowo żółtej i białych baletkach. Ino wolała bardziej odważne ubrania, np. krótkie spódniczki i spodenki, i bluzki z dużymi dekoltami. Gdybym ich nie znała, z pewnością podzieliłabym opinię na ich temat, którą ma Sasuke.
Sasuke...coraz bardziej go lubiłam. Był taki miły, opiekuńczy, zabawny, widać że martwi się o mnie. Kiedy dziewczyn nie było, a mama siedziała w pracy, to właśnie on do mnie przychodził i ze mną rozmawiał. Jego lubiłam z całego personelu najbardziej. Dzisiaj na przykład sprawił mi dużą niespodziankę.
Siedziałam w swojej sali, bo gdzie indziej miałabym być. Lekarze surowo zabraniali mi wstawania z łóżka, a do toalety mogłam chodzić tylko z pielęgniarką, gdybym zasłabła. Dobre sobie. Czułam się coraz lepiej i nie miałam już żadnych zawrotów głowy, które wystąpiły na początku. I po dziurki w nosie miałam to ciągłe siedzenie w łóżku. 
Znudzona wpatrywałam się w obraz za oknem. Mimo, że niedawno zaczął się listopad to dzień był słoneczny i ciepły. Drzewa przybrały kolory złota, brązu i czerwieni. Na trawie można było znaleźć prawdziwe skarby natury: kasztany, żołędzie, orzechy. Wiewiórki biegały po koronach drzew, przygotowując zapasy jedzenia na zimę. A ja musiałam siedzieć w tym okropnym szpitalu. Nawet książki, które przyniosła mi mama przeczytałam, tak się nudziła. I kiedy tak siedziałam, do pokoju wszedł Sasuke. Prowadził przed sobą wózek inwalidzki. Na jego widok szeroki uśmiech wstąpił mi na twarz, tak samo jak na jego.
-Cześć! Jak się dzisiaj czujesz? - zapytał wesoły. Jego czarne oczy błyszczały jak lampki na choince w czasie świąt Bożego Narodzenia.
-Dobrze. Dla kogo ten wózek?- zapytałam.
-Dla ciebie - odpowiedział. - Doktor Kotetsu zgodził się, żebym mógł cię dzisiaj zabrać na mały spacer wokół szpitala - wyjaśnił, widząc moje rozszerzone spojrzenie. - No, chyba że nie chcesz...-zapał zniknął z jego oczu.
-Sasuke, jesteś cudowny! - wykrzyknęłam zachwycona jego pomysłem. Miałam ochotę go uścisnąć. - Od kilku dni marzyłam o tym, żeby wyjść na dwór!
-No to, co idziemy? - kiwnęłam głową. - To zawołałam Tenten aby pomogła ci się ubrać, bo w samej piżamie cię nie puszczę - zachichotał.
-Tenten! - zawołał właśnie przechodząca pielęgniarkę. 22-letnia dziewczyna o krótkich brązowych włosach spiętych w dwa koczki i białym fartuchu weszła do sali. Uśmiechnęła się do mnie miło i skierowała swój wzrok na Sasuke. - Czy mogłabyś pomóc Sakurze w ubieraniu, a potem zaprowadzić na dół do recepcji. Będę tam na was czekać - pomachał na pożegnanie i wyszedł z sali, prowadząc wózek inwalidzki.
Brunetka kiwnęła głową na odchodne i podeszła do mnie. Ze stojącej obok szafki wyjęła czyste ubrania. Pomogła mi wstać z łóżka i przytrzymując  w pasie weszłyśmy do toalety na korytarzu. Tenten rozłożyła ubrania na szafce.
-Po co Sasuke wózek? - zapytała pielęgniarka., podając mi białą tunikę na ramiączkach i czarny biustonosz.
Zrzuciłam z siebie koszulę nocną i włożyłam stanik, a potem bluzkę. Sięgnęłam po czarne legginsy, leżące na blacie szafki.

-Idziemy razem na spacer wokół szpitala - wyjaśniłam nakładając spodnie. - Jestem jeszcze zbyt słaba, aby chodzić więc będę siedzieć na wózku.
-Świetny pomysł! - uśmiechnęła się brunetka. - A doktor o tym wie?
-Tak i nawet to poparł - odparłam, biorąc od niej czerwony sweterek. Po nałożeniu go zdjęłam szpitalne klapki i sięgnęła po czarne baletki z czerwonymi kokardkami.
-Mądry człowiek z tego Sasuke - powiedziała Tenten, zabierając szpitalną koszulę. - Świetny kandydat na chłopaka - puściła mi oczko, a ja się zarumieniłam.
-To nie tak jak sądzisz - zarumieniłam się, nakładając buty.
-Ja już tam swoje wiem - zaśmiała się. Wzięła mnie pod rękę i wyszłyśmy z toalety.
***
-Jak tu pięknie...-wyszeptałam, podziwiając teren, który otaczał szpital. 
Sasuke powoli sterował wózkiem, abym mogła wszystko zobaczyć. A nigdy nie widziałam takiej jesieni. Wszystko było złote, brązowe i czerwone. Po krętych uliczkach biegały dzieci ubrane w szpitalne szlafroczki. W oddali było słychać szum w wody z pobliskiego wodospadu umieszczone w wodnym oczku. 
-Podoba ci się? - zapytał Sasuke, podziwiając olbrzymi klon.
-Bardzo - wciągnęłam jesienne powietrze. - O wiele lepiej mi się oddycha. W sali panował taki zaduch.
-Ty pachniesz ładniej - odparł Sasuke. Nagle pochylił się nade mną i włożył nos między moje włosy. - Pachniesz tak słodko, że lada moment mogą obsiąść cię pszczoły - zachichotał.
-Co ty robisz...? - zapytałam, a w środku mojego ciała było mi gorąca. Jego oddech pieścił moją nagą szyję.
-Pamiętasz, jak mówiłem że imprezowanie z dziewczynami mnie nie kręcą? - szepnął mi do ucha. Kiwnęłam głową. - Imprezowanie samemu jest nudne...ale z tobą? To musi być świetne przeżycie.
-Sasuke-kun, ja..-oddychałam coraz szybciej. - Czy my powinniśmy..tak razem?
-Przecież ja jestem tutaj tylko na stażu - Sasuke odgarnął z mojej twarzy różowy kosmyk. Zajrzał mi głęboko w oczy, a ja nie mogłam oderwać od niego spojrzenia. - A ty? Nie słyszałem, aby twoje koleżanki mówiły, że masz chłopaka.
-Podsłuchiwałeś.
-W słusznym celu - wzruszył bezradnie ramionami. Brunet klęknął po prawej stronie wózka i chwycił mnie za dłoń. Drugą ręką przytrzymywał wózek. - Jeśli powiesz nie, to zrozumiem.
-Nie lubię krzywdzić ludzi - szepnęłam.
-Czyli...
-Dam nam szansę - uśmiechnął się radośnie, słysząc te słowa.
-To może...-nachylił się jeszcze bardziej w moją stronę. - Jakoś to przypieczętujemy? - zapytał.
-Co? Aaa - zrozumiałam jego zamiary. - Chyba wiem co masz na myśli - i nie czekając dłużej Sasuke chwycił moją twarz w dłonie i pocałował mnie.
Miał bardzo miękkie i ciepłe wargi, wprost stworzone do całowania. Wplątał swoją rękę w moje włosy, a ja przeczesywałam jego kruczoczarną czuprynę. Był taki delikatny, łagodny. Po prostu idealny. 

***
Po spacerze z Sasuke poczułam dużą senność. Zaprowadził mnie do mojej sali i kiedy przyszła Tenten pożegnał się ze mną czuły całusem. Kiedy zobaczyła to brązowowłosa pielęgniarka uśmiechnęła się tylko do siebie i nie męczyła mnie pytaniami. Byłam bardzo zmęczona i obiecałam sobie, że nie będę przesadzała z tym narzekaniem na siedzenie ciągle w budynku. Może i pogoda była świetna, ale moje zdrowie jeszcze nie. Przebrana w piżamę położyłam się do łóżka i szybko zasnęłam.
Motor wjechał na mnie, łamiąc mi kości i powodując u mnie krwawe wymiociny. W głowie mi się kręciło, a z tyłu czułam wielkie rozlewisko bólu. Opadłam jak szmaciana lalka na chodnik. Widok zakryła mi szara mgła, a w uszach mi dzwoniło. Czułam że odpływam.
I wtedy pochylił się nade mną jakiś chłopak. Miał na sobie kask i przeciwsłoneczne okulary. Zdjął swoje szkła i przyjrzał się mojej twarzy. Mimo strachu wykrzywiającego mu twarz był przystojny. Miał brązowe włosy. czekoladowe oczy i opaloną na złocisty brąz skórę. 

-Hej, mała nie zasypiaj! - powiedział do mnie. Sięgnął do kieszeni spodni i wyciągnął z niej dotykowy telefon. Zadzwonił do kogoś i rzucił kilka słów do komórki. Rozłączył się i spojrzał znowu na mnie - Ej, wszystko będzie okey. Zadzwoniłem już na pogotowie. Hej, różowa! - zawołał. Szara mgła całkowicie zasłoniła mi w oczy. - Cholera...-przeklął i znikł z mojego pola widzenia.
Później usłyszałam tylko warkot silnika i odgłos odjeżdżającego pojazdu. W oddali było słychać karetkę.
***
Otworzyłam szeroko swoje zielone oczy i podniosłam się z posłania. Gwałtowny ruch sprawił, że zakręciło mi się w głowie i natychmiast opadłam na poduszki.
Kto to był? Ten brązowowłosy chłopak o oczach koloru mlecznej czekolady? Chwila moment, to on spowodował mój wypadek. To przez niego jestem w szpitalu. Ja mu dam! Gdy go tylko spotkam, to ten chłoptaś pożałuję!
Ale gdyby nie on, nie poznałabym Sasuke. Coraz cieplejszymi uczuciami go darzyłam i nie chciałam go stracić. Ułożyłam się wygodniej na poduszkach i spojrzałam na zegar, wiszący na ścianie. Po trzeciej popołudniu, czyli spałam jakieś 5 godzin. Nie wiedziałam, że spacer może tak zmęczyć człowieka. Ale w końcu niedawno uniknęłam śmierci spod kół motoru.
Niespodziewanie do sali wszedł młody chłopak. W ręku trzymał pluszowego misia i tabliczkę czekolady z orzechami. Ubrany w prosty granatowy T-shirt, skórzaną kurtkę i czarne spodnie wyglądał zabójczo, ale nie dorastał Sasuke do pięt. Miał krótkie brązowe włosy z blond pasemkami i czekoladowe oczy. 
-Cześć, Sakura! - zawołał wesoły, jakby znał mnie od dziecka. - Jak się masz, słońce? - zapytał, siadając na krześle, na którym zwykle siedział Sasuke.
-Dobrze, ale kim ty jesteś?
-Jak to? Nie mów, że mnie nie pamiętasz? - jego brązowe oczy się rozszerzyły ze zdziwienia. - Jestem Ikuto Kate. Twój chłopak - powiedział z dumą.
-Że co proszę? - tym razem ja się zdziwiłam.
-Twoja mama mówiła, że tobie się coś w głowę stało. Ale żeby własnego chłopaka nie pamiętać - skrzywił się.
-Mam chwilowy zanik pamięci - odparłam zła. 
-Co się tak, kotku od razu obrażasz? - znowu uśmiechnął się w ten jego sposób i poczochrał mi włosy. Nie spodobało mi się to.
-Przestań, proszę - warknęłam jak najuprzejmiej, ale chyba nie można warczeć w miły sposób.
-Oj, Sakurka, Sakurka- westchnął. - Już bym zapomniałbym - uśmiechnął się i położył na moich kolanach pluszaka i czekoladę. - To dla ciebie, żebyś miała słodki powrót do zdrowia.
-Dzięki - mruknęłam, odkładając prezenty na bok. - Jeśli jesteś moim chłopakiem, to dlaczego mnie nie odwiedzałeś przedtem? - zapytałam, patrząc na niego podejrzliwie.
Ikuto westchnął.
-Zjazd rodzinny się przedłużył i nie mogłem odwiedzić mojej słodkiej wisienki - uśmiechnął się zadziornie.
Mimo, że twierdził że jest moim chłopakiem, to coraz bardziej mi się nie podobał. Może i był przystojny i gdyby Ino go zobaczyła, to z pewnością by się jej spodobał. Poznałam Yamanakę dość dobrze i dzięki niej i Hinacie odzyskałam część wspomnień, więc wiem czego można się po niej spodziewać. Jego charakter jednak nie przypadł mi do gustu. Drażniła mnie ta jego pewność siebie, duma z jego osoby. Sądził że jest pępkiem świata.
-Przepraszam, Ikuto, ale ja naprawdę cię nie pamiętam - powiedziałam. - I nie sądzę, żebym sobie przypomniała.
-Jak to? Chcesz mnie rzucić? - nagle jego oblicze dobrego chłopaka, martwiącego się o ukochaną dziewczynę znikło, a pojawił się chłodny i wściekły eks-chłopak. 
-Ja nawet nie pamiętam, czy my jesteśmy razem! - zawołałam.
-To może to ci przypomni - powiedział i brutalnie wpił się w moje usta.
Pocałunek był pełen agresji i złości; ani trochę nie przypominał słodkich całunków Sasuke. Jego wargi miażdżyły moje, jakby chciały mi powiedzieć : "Jesteś moja!". A ja nie byłam i nie chciałam. Nie po tym jak dałam nadzieję Sasuke. Czarnowłosy był o wiele lepszy od tego dupka. Trzeba było więc to skończyć. Odepchnęłam od siebie Ikuto. Zareagował jakby nic się nie stało i posłał mi tylko swój dumny uśmieszek. Kiedy się tak szczerzył miałam ochotę go walnąć.
-I co? Przypomniałaś sobie? - zapytał bezczelnie.
-Wynoś się stąd - syknęłam, przecierając wargi. Kiedy nie wykonał żadnego ruchu, nie wytrzymałam. - Spadaj Ikuto i nie chce cię tu więcej widzieć.
-Widać nie - stwierdził i wyjął z kieszeni mały kartonik. Wyciągnął w moim kierunku rękę z karteczką. - Masz, to mój numer. Zadzwoń, jak już sobie pamiętasz - zaśmiał się kpiąco.
Wyrwałam mu bilecik i rzuciłam nim w jego debilną twarz.
-Wsadź to sobie głęboko w dupę! - warknęłam i rzuciłam w niego, tym razem pluszakiem.
Ikuto nie przejmował się moim zachowaniem i obie rzeczy położył na stoliku obok. Na odchodne przesłał mi całusa i wyszedł z sali.
Co za gnojek z niego! Żeby tak przychodzić do chorej dziewczyny i ogłaszać jej, że jest jej chłopakiem! A ta jego buźka...Normalny podrywacz z niego. Ani trochę nie umywa się do Sasuke. Jednak...Kiedy tylko wszedł do sali, kogoś mi przypominał. Ta twarz, włosy, oczy. Jakbym już go gdzieś widziała. Tylko skąd?
Sięgnęłam po swój telefon i pogięty sztywny kartonik. Wpisałam sobie jego numer do kontaktów i napisałam sms-a.
Jak się poznaliśmy? Sakura.
Nie minęło 5 minut, a dostałam odpowiedź.
Byłaś razem z przyjaciółkami w kawiarni. Podszedłem do ciebie i zaczęliśmy gadać. Spodobałaś mi się i ja tobie również. Potem zaczęliśmy się spotykać.
Za nic nie mogłam sobie przypomnieć takiego zdarzenia. Może i mam dalej słabą pamięć, ale nie może być ze mną tak źle. W końcu dzięki dziewczynom przypomniała sobie większość mojego życia. Chwila, to jest to! Wybrałam numer Ino i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Odebrała po dwóch sygnałach.
-Cześć, Saki, co jest? - zapytała Yamanaka.
-Słuchaj, Ino mam do ciebie pytanie - wciągnęłam powietrze. - Czy ja chodzę z jakimś Ikuto? - zapytałam bez ogródek.
-Co? - zaśmiała się. - Sakura, ty dajesz kosza wszystkim chłopakom, a nawet sama zachowujesz się jak chłopak. 
-Czyli jesteś pewna, że z nikim nie chodzę?
-Na sto procent - zapewniła mnie przyjaciółka. - Zapytaj swojej mamy i Hiny, one powiedzą to samo co ja.
-Dobra, dzięki Ino - podziękowałam. - To pa! - pożegnałam się z nią.
-Pa, Saki.
Rozłączyłam się. W mojej głowie było tysiące myśli i pytań. Czyli Ikuto kłamał, mówiąc ze jest moim chłopakiem. Ale dlaczego? Czyżby chciał wykorzystać sytuacje i namieszać w głowie dziewczynie z amnezją? To by do niego pasowało i jego dwulicowego charakteru...Ale chyba jest w tym drugie dno. Taki gość jak Ikuto mógłby mieć każdą. Dziewczyny poleciałyby na jego przystojną twarz, gadkę i pełny portfel. Może i nie wiem czy mój domniemany chłopak jest bogaty, ale nigdy nie uwierzę że nie! Tacy ludzie jak on to albo mają miliony na koncie lub kradną.
Zatęskniłam za Sasuke. Za jego ciepłym głosem, którego mogłabym słuchać cały dzień. Za czarnymi oczami, w których mogłam się zanurzyć jak ciemnym jeziorze. Za jego uśmiechem, który miał w sobie tyle pozytywnej energii. Chciałabym go zobaczyć teraz i zasmakować po raz kolejny jego ust. Przytulić się do jego piersi i wybrać się na drugi cudowny spacer. Tak bardzo tego chce...
Nawet się nie zorientowałam, kiedy moje powieki opadły i pogrążyłam się we śnie.
***
Był słoneczny dzień. Słońce świeciło jakby właśnie rozpoczynały się wakacje, a tak naprawdę 3 tygodnie temu się skończyły. Połowa wrześnie minęła i powoli roślinność zaczęła zmieniać barwy na złoto i brąz.
Siedziałam razem z Ino i Hinatą w naszej ulubionej kawiarni. Oprócz nas i obsługi było jeszcze kilka osób. Jadłyśmy nasze ulubione desery i rozmawiałyśmy. Miałam na sobie swoją ulubioną czarną bluzę z kapturem, a pod nią szarą bokserkę. Na nogach miałam czarne rurki z dziurami i białe adidasy. 
-Hej, popatrzcie kto idzie - szepnęła do nas Ino, wskazując na piątkę chłopaków.
-Znasz ich? - zapytałam, pijąc swój ulubiony waniliowy shake.
-Tylko Ikuto, który jest ich szefem - powiedziała, przyglądając się chłopakom. - Jego ojciec jest milionerem i wszyscy w Kyoto go znają. Ikuto chodzi do jednej z droższych szkółek dla dzieci bogaczy - przewróciła oczami. - Niezłe z niego ciacho.
-Taki sobie - wzruszyłam ramionami. - Pójdę jeszcze po drugiego shake. Chcecie coś? - pokręciły głowami.
-Zanim pójdziesz, zdejmij tą bluzę - kazała Ino.
-Dlaczego?
-Po prostu to zrób - naciskała Yamanaka, a ja dla świętego spokoju posłuchałam jej.
Powiesiłam bluzę na oparciu krzesła i poszłam do automatu. Kiedy miałam wziąść gotowy napój, poczułam czyjąś obecność. Odwróciłam się i zobaczyłam Ikuto, o którym mówiła Ino. Stał razem z jednym z chłopaków, z którymi przyszedł. Uśmiechnął się uwodzicielsko.
-Cześć, piękna. Może chcesz się do mnie i do moich kumpli dosiąść? - zapytał.
-Nie, dzięki. Mam gdzie siedzieć - wskazałam stolik, przy którym siedziałyśmy z dziewczynami.
-To może my dosiądziemy się do was? - zaśmiał się, a jego kumpel razem z nim.
-Wolałabym nie.
-Tak? A ja sądzę, że twoje koleżanki chcą nas poznać. Moi przyjaciele również - skasował mnie wzrokiem, zatrzymując się na moich piersiach. Cholera, przeklęłam w myślach. To dlatego Ino kazała mi zdjąć bluzę. Chciała mnie wyswatać z tym debilem!
-Czy mógłby przestać się na mnie gapić? - zapytałam go.
-Jak jest na co, to sobie lubię popatrzyć - zaśmiał się bezczelnie i zrobił coś czego nie przewidziałam. Nagle położył swoją dłoń na mojej prawej piersi.
-Oż ty...! - tym razem nie wytrzymałam. Zamachnęłam się i wylałam na niego cały waniliowy shake. Aby jeszcze bardziej go upokorzyć, walnęłam go w krocze. - Mama nie nauczyła cię dobrych manier? - zapytała, wściekła. 
W całej kawiarni rozległy się gwizdy i śmiechy jego kolegów. Ino i Hinata patrzyły na mnie przerażone. Nic mnie to nie obchodziło. Podeszłam do stolika, wzięłam bluzę i plecak. Zostawiłam na stoliku pieniądze za swój lunch i wyszłam z kawiarni, trzaskając drzwiami. Kiedy wychodziłam usłyszałam wymianę zdań między Ikuto i jego kumplem:
-Ale cię ta mała załatwiła! - zaśmiał się chłopak.
-Pożałuje, suka - warknął Ikuto. Waniliowy shake zmoczył mu włosy i czerwoną koszulkę. - Przestań rżyć, Kiba! - rozkazał.
-Dobra, szefie, ale to naprawdę było zabawne.
-Zamknij się!
*** 
Otworzyłam oczy, budząc się ze snu. Teraz wszystko stało się jasne. Kolejne zawarte we śnie wspomnienie powiedziało mi prawdę. Znałam Ikuto już wcześniej przed wypadkiem. Poznaliśmy się w kawiarni ale okoliczności jakie nastąpiły potem zniechęciły obie strony do nawiązywania kontaktu. A przynajmniej mnie, bo chłopak kiedy dowiedział się że miałam wypadek najwidoczniej chciał wykorzystać sytuacje i zabawić się mną, póki nie odzyskam pamięci. A to gnojek. Miałam ochotę wyjść ze szpitala, znaleźć go i potraktować sto razy gorzej niż tamtego wrześniowego dnia w kawiarni. Nie wyszedł by na tym dobrze.
Wtedy do sali wszedł Sasuke. Uśmiechnęłam się szeroko na jego widok, ale on nie odwzajemnił uśmiechu. Popatrzył na mnie chłodno i nic nie powiedział na powitanie. Sprawdził kroplówkę i kiedy miał już wychodzić, nie wytrzymałam:
-Ej, co się stało? - zapytałam.
Po chwili milczenia, odpowiedział:
-Mogłaś mi powiedzieć, że masz chłopaka.
-Co? Ale ja z nikim nie chodzę! - zawołałam, zdziwiona jego zachowaniem.
-Tak? A kto tu cię wczoraj odwiedzał? - zapytał zły. - Wszystko widziałem.
-Wszystko, czyli co?
-To, jak ten gość cię całował! - krzyknął Sasuke. - Następnym razem uprzedź mnie o swoim związku.
-Nie ma żadnego związku! - odkrzyknęłam. Jak on może coś sobie wymyślić, jak nie wie nawet połowy prawdy?
-Co? - zapytał zszokowany Sasuke. - To kim jest ten chłopak?
W skrócie opowiedziałam mu całą historię. O poznaniu Ikuto, naszej sprzeczce w kawiarni, jego pojawieniu się w szpitalu, podawanie się jako mojego chłopaka i odkryciu prawdy przeze mnie. Kiedy mówiłam to wszystko Sasuke złość na tego kretyna znikła i poczułam ulgę, że mogłam się komuś wyżalić.
-A to gnojek - stwierdził chłopak. - Żeby tak wykorzystać chorą dziewczynę do własnych celów - popatrzył na mnie z troska i uśmiechnął się przepraszająco. - Przepraszam, że tak na ciebie nakrzyczałem. Powinienem  najpierw usłyszeć twoją wersję wydarzeń, a nie układać swoją.
-Nic się nie stało. Przyjmuję przeprosiny - powiedziałam, a Sasuke opadł na krzesło, chwytając mnie za rękę.
-Jednak nie sądzę, żeby Ikuto zależało na mnie tylko w sprawach cielesnych - westchnęłam. Chłopak spojrzał na mnie zainteresowany. - Ta sprawa musi mieć drugie dno. - Czuję, że znałam go już wcześniej.
-Przecież poznaliście się w kawiarni, więc stąd się znacie - powiedział.
-Tak, ale to nie to - pokręciłam głową. - Kiedy wszedł do sali wiedziałam, że skąd go znam. A to spotkanie w kawiarni mi się przyśniło. Wtedy nie pamiętałam tego spotkania.
-Czyli zanim przypomniałaś sobie tamto zdarzenie z kawiarni...-mówił powoli Sasuke. - To już wcześniej wiedziałaś, że go znasz.
-Właśnie. Cieszę się, że przy mnie jesteś - ścisnęłam jego dłoń.
-A ja się cieszę, że się spotkaliśmy - uśmiechnął się czule, a ja zatonęłam w jego czarnych oczach. - Wiesz, chyba powinienem coś ci dać na przeprosiny - uśmiechnął się szelmowsko.
-Tak, a co? - zapytałam głupi. Kiedy sobie uświadomiłam, miałam ochotę strzelić się w głowę za swoją głupotę. 
-Cii...-szepnął Sasuke i pochylił się nade mną. 
Złączyliśmy wargi w namiętnym i czułym pocałunku. Aby wynagrodzić mu ten nieszczęsny całunek z Ikuto, przyssałam się do jego warg z podwójnym ogniem. Z żarem oddawał pocałunki, przeczesując moje różowe włosy. Zarzuciłam mu ręce za szyję, jedną głaskałam go po plecach, a drugą przeczesywałam jego czarną czuprynę. Przebił się przez moje zęby i zaczęliśmy się całować po francusku. Nasze języki tańczyły, muskąjąc co raz podniebienie drugiej osoby. Chciałam go więcej, mieć bliżej siebie. Przytuliłam się do niego jeszcze bardziej, ale poczułam jak coś ciągnie mi się się za prawą ręką. Przeklęta kroplówka.  Jedno szarpnięcie zerwałoby ją z mojego nadgarstka. I właśnie kiedy zamierzałam to zrobić, Sasuke zorientował się, co chce uczynić. Nie przerywając pocałunku siadł na łóżku i odsłonił kołdrę. Włożył ręce pod moje nogi i posadził mnie na swoim kolanach. Usadowiłam się na nich wygodnie i wpiłam się z jeszcze większą namiętnością w jego usta. Sasuke głaskał mnie po plecach i wyszeptywał moje imię między pocałunkami. Nie chcieliśmy przerywać tamtej chwili. Było nam tak cudownie. Razem, oby już zawsze razem...
***
Sasuke pożegnał się ze mną szybkim, acz czułym całusem i wyszedł z sali. Było kilka minut po dwudziestej i gdyby doktor Hagane się dowiedział, że mnie zamęczał tyle czasu...Jednak mi "zmęczenie" bardzo się podobało. Oprócz całowania i przytulania spędziliśmy te kilka godzin na rozmowie. Opowiedział mi o sobie, jego przyjaciołach, rodzinie. Ja nie miałam się zbytnio czym chwalić, więc musiałam słuchać. Nie sądzę, żeby moje życie było tak ciekawe jak jego. Może tylko ten głupi wypadek i amnezja spowodowały rewolucje w moim życiu.
Ułożyłam się wygodniej o poduszki i przymknęłam oczy. Byłam senna, ale nie czułam nadchodzącego snu. Widać umysł kazał mi jeszcze pomyśleć, bo przed oczami stanęły mi trzy postacie. Ikuto w kawiarni, Ikuto w szpitalu i chłopak, który spowodował wypadek. Dwóch pierwszych miało usta wykrzywione w dumnym uśmieszku, a trzeci w przerażonym. Cała trójka wykazywała między sobą duże podobieństwo. Brązowe włosy, czekoladowe oczy, opalona skóra, a nawet styl ubierania. Można było powiedzieć, że są identyczni.
Identyczni? Chwila, przecież to...Boże Święty! Dlaczego wcześniej na to nie wpadłam? Ikuto znałam wcześniej to fakt, poznałam go w kawiarni. Ale od kiedy zobaczyłam go po wypadku, stwierdziłam że znałam go wcześniej, a wspomnienie kawiarni przypomniałam sobie później. I już teraz wiem skąd go znam. Chłopak, przez którego wylądowałam w szpitalu, i Ikuto to...jedna i ta sama osoba. To Ikuto spowodował wypadek. To dlatego podał się za mojego chłopaka, bo pomyślał, że sobie nie przypomnę tamtego zdarzenia. Chciał mnie oszukać i nie pójść za kratki, a kiedy bym mu się znudziła rzuciłby mnie. A ja nie wiedząc jaka jest prawda, nie byłabym jej świadoma. Tamto spotkanie w kawiarni to tylko idealny pretekst do głupich wspomnień typu : "Pamiętasz ten dzień?", "Ech nasze pierwsze spotkanie..." Rzygać mi się chciało na samą myśl, że mogłabym się dać tak oszukać. 
***
Obudziłam się kilka minut po ósmej, z dużym humorem. Nareszcie wiedziałam kto naprawdę spowodował ten wypadek. I tym razem Ikuto nie będzie mógł wymigać się kłamstwami, bo ja wiem jaka jest prawda. A moje słowo przeciw jego jest o wiele ważniejsze. Jednak Ino mówiła, że jego ojciec jest bogaty i z pewnością nie da wpakować swojego syna do więzienia. Znajdzie mu takiego adwokata, że to ja wyjdę na głupią. Ale gdyby sam by się przyznał? Tylko ja jak wyciągnę od niego prawdę? Taki gość jak on ma mnóstwo asów w rękawie.
Jedyne co mi przyszło na myśl to powiedzenie o wszystkim Sasuke. I na moje szczęście, właśnie wszedł do sali. Cmoknął mnie w usta na powitanie, sprawdził kroplówkę i usiadł na krześle, uśmiechając się szeroko. 
-Jak się czuje dzisiaj, nasz mała pacjentka? - zapytał.
-Dobrze, ale to co teraz usłyszysz może cię wyprowadzić z równowagi - zmarszczył czoło. - To Ikuto spowodował ten wypadek - wyrzuciłam z siebie.
-A to drań! - warknął wściekły Uchiha, pocierając brodę. - Mogłem się domyślić, że to on. Nie powiem, świetnie wykombinował sobie ten plan. Podał się za twojego chłopaka, aby zamydlić ci oczy, prawda?
-Tak - powiedziałam. - A to spotkanie w kawiarni to była świetna wymówka do zbędnych pytań - prychnęłam..
-Musimy powiedzieć o tym policji - podniósł się, z zamiarem wyjścia.
-Nie! - powstrzymałam go, pociągając za rękę. Usiadł posłusznie. - On musi powiedzieć prawdę.
-Chyba nie sądzisz, że to zrobi?
-I tu właśnie mamy problem - westchnęłam. - Jego ojciec jest bogaty i zaraz mu załatwi takiego adwokata, że nawet z diabłem wygra. Musimy coś wymyślić, żeby sam się wygadał.
-Hmm...-zastanowił się Sasuke. - Hej, chyba coś mi wpadło go głowy! - zawołał.
-Co takiego? - zapytałam podekscytowana.
-Udawaj, że o wszystkim wiesz. Zaproś go tutaj i powiedz mu o tym. Ja w tym czasie przyprowadzę doktora Kotetsu - opowiedział mi swój pomysł. - I Ikuto wpadnie jak śliwka w kompot.
-Sądzisz, że to wypali?
-Jak najbardziej - zapewnił mnie Sasuke. - Tacy goście jak on to najpierw robią, potem myślą.
-Tak, masz rację - uśmiechnęłam się i sięgnęłam po mój telefon. - To idź do lekarza i opowiedz mu o tym. Macie wyjść na korytarz zaraz potem jak pojawi się Ikuto.
-Dobrze - pocałował mnie krótko na pożegnanie. - Do zobaczenia, Sakuro - powiedział i wybiegł z sali.
Uśmiechnęłam się do siebie i napisałam krótkiego sms'a do Ikuto.
Przyjdź jak najszybciej do szpitala.
***
20 minut później pojawił się Ikuto. Jak zwykle uśmiechał się dumnie. Tym razem zrezygnował ze skórzanej kurtki. Wybrał granatowo-białą bluze bejsbolówkę, sprane dżinsy i czarny T-shirt. Kiedy tylko wszedł do sali miałam ochotę na niego nawrzeszczeć za te wszystkie kłamstwa i ten cholerny wypadek. Że mnie zostawił ranną na parkingu pod galerią i gdyby nie pomoc innych ludzi mogłabym się wykrwawić. Nie żywiłam do niego żadnych, pozytywnych uczuć.
-Cześć, Saki! - zawołał od razu i stanął obok mojego łóżka. - Przypomniałaś już sobie? - zapytał.
-Owszem przypomniałam sobie - powiedziałam spokojnie, choć w środku gotowało się we mnie ze złości.
-No to super - wyszczerzył się i nachylił się do pocałunku.
Skorzystałam z okazji i wymierzyłam mu siarczystego policzka. Odskoczył ode mnie oparzony, chwytając się za twarz.
-To ty spowodowałeś ten wypadek! - krzyknęłam. - To przez ciebie tu jestem. Ale wszystko sobie przypomniałam. 
-Ty...! - warknął wściekły Ikuto. - Jeśli o tym komuś powiesz to skończysz tak jeszcze raz, ale o wiele gorzej! - zamachnął się i jego pięść w szybkim tempie zbliżała się do mojej twarzy.
-Zostaw mnie! - zawołałam i do sali wbiegli Sasuke i doktor Hagane.
Uchiha rzucił się na Ikuto, odciągając go ode mnie. Wykręcił mu ręce do tyłu i trzymał mocno, aby ten się nie wyrwał. Wtedy sytuacje przejął Kotetsu i dwojka ochroniarzy, którzy pojawili się w sali przechodzący obok. Musieli widzieć całą sytuację i postanowili pomóc moim obrońcom.
-Czyli to ten chłopak, który potrącił Sakurę? - zapytał lekarz.
-Tak, to on! - odpowiedział Sasuke, trzymając dalej Ikuto.
-Dajcie mi spokój! - warknął zły Kate. - Ona kłamie! Nikogo nie potrąciłem!
-Za późno na takie słowa - zaśmiał się czarnowołosy, uwalniając Ikuto. Stery przejęli dwaj ochroniarze, więc mógł odpocząć. - Wszystko słyszałem!
-Odpieprzcie się ode mnie! - krzyknął na odchodne chłopak,a ochroniarze wyprowadzili go z sali.
-Pójdę zadzwonić na policje, aby zabrali tego chłopca - powiedział Hagane i wyszedł z pomieszczenia.
Z ulgą opadłam na poduszki. Byłam szczęśliwa, bo sprawa z moim wypadkiem nareszcie się wyjaśniła. Plus to, że poznałam Sasuke Uchihę. Kogoś, kto opiekował się mną i był przy mnie. Kiedy siedział tak blisko mnie, moje serce przyśpieszało,a ręce pociły się. Wtedy zdałam sobie sprawę, że zakochałam się w Sasuke. Z energią i radością rzuciłam się na niego i mocno go przytuliłam. Zaskoczony moim gestem na moment nie wiedział co zrobić, ale zaraz potem przytulił mnie do siebie i pocałował we włosy. Siedzieliśmy tak złączeni w uścisku kilka minut. W końcu oderwałam się od niego i spojrzałam w jego piękne czarne oczy. Znowu pojawiły się w nich wesołe ogniki.
-Cieszę się, że ta sprawa zakończyła się szczęśliwie - powiedział Sasuke. 
-A ja się cieszę, że cię poznałam - odparłam. Nagle spochmurniałam. - Szkoda, że za kilka dni mnie wypisują.
-Mam więc nadzieję, że będziemy się spotykać po twoim wyjściu ze szpitala - powiedział, bawiąc się moim włosami.
-Jak to?
-To co słyszałaś - nachylił się i pocałował mnie delikatnie. - Czy jest szansa że będziemy się dalej spotykać? Tylko lepiej, żeby to nie był szpital - zachichotał.
-Pewnie - zaśmiałam się zanim, trącają go nosem. - A tak jak już tu jesteś to chce ci coś powiedzieć - nachyliłam się i szepnęłam mu do ucha. - Zakochałam się w tobie.
Na moment między nami zapadła cisza. Jego czarne oczy patrzyły w moje zielone. Nie odzywał się tylko dalej głaskał mnie po włosach. Miałam dość tego milczenia. Właśnie otwierałam usta, jak on je zamknął namiętnym pocałunkiem. Tym razem ja się zdziwiłam, ale nie czekałam dłużej. Wpiłam się w jego usta z jeszcze większym żarem i ogniem niż on. Zarzuciłam mu ręce za szyję i przeczesywałam jego czarne oczy. Usiadłam na jego kolanach. Sasuke przebił się przez moje zęby, a nasze języki złączyły się w pełnym namiętności taniec. Było cudownie...
***
Siedziałam w swoim pokoju, a Ino i Hinata kręciły się wokół mnie jak nakręcane zabawki. Szpital opuściłam już dobre 2 tygodnie temu. Codziennie spotykaliśmy się z Sasuke. Tamtego dnia w szpitalu, kiedy wyznałam mu że się w nim zakochałam, on powiedział mi to samo. Zakochaliśmy się w sobie na zabój i staliśmy się nierozłączni. A dzisiaj jest dzień naszej pierwszej poważnej randki. Sasuke zabiera mnie najpierw na tańce, a potem idziemy na kolację do baru sushi. Na pewno będziemy się świetnie bawić.
Ino i Hinata jak się tylko o tym dowiedziały od razu zabrały mnie na zakupy. Przesiedziałyśmy tam z kilka godzin. Przymierzyłam z kilkaset sukienek, aż w końcu wybrałyśmy to idealną. Sukienka była na jedno ramię, biała z różowym marszczonym pasem w tali i niebieskim kwiatowym wzorem na dole. Podkreślała moje długie nogi i biust, a zakrywała wady, których nie miała zbyt dużo. Na stopach miałam białe pantofle na 10 cm obcasach i kokardką na przodzie. Były wygodne i z pewnością będzie mi dobrze się w nich tańczyło. Na szyi i nadgarstkach gościła srebrna biżuteria. Nie miałam prawie makijażu, tylko usta pomalowałam błyszczykiem. Gotowa czekałam na Sasuke razem z przyjaciółkami. Hinata jak zwykle w sukience, siedziała i esemesowała do Naruto. Tym razem wybrała krótką granatową z czarnym pasem. Ino miała dżinsowe szorty i opadającą na ramię fioletową bluzkę. Przeglądała magazyn o modzie i słuchała muzyki. A ja? Ja zerkałam na okno, śledząc kiedy pojawi się czarny mercedes, samochód Sasuke. Poznałam jego rodzinie i przyjaciół. Itachi przyjechał właśnie do Tokio razem ze swoją dziewczyną, Ayumi. Poznałam ją i to naprawdę fajna i ładna dziewczyna. Ma długie blond włosy i piwne oczy otoczone gęstymi czarnymi oczami. Jest gadatliwa i zabawna, dość dziwne że starszy brat Sasuke ją wybrał. Itachi jest małomówny i spokojny, ale no cóż. Miłość zmienia ludzi.
Właśnie na podjeździe zaparkował samochód mojego księcia z bajki. Teraz muszę was opuścić, bo czeka mnie cudowny wieczór z moim ukochanym. Zanim wyszłam z pokoju spojrzałam na mój duży kalendarz, pokazujący wszystkie 12 miesięcy.  Popatrzyłam na datę 14 luty i uśmiechnęłam się. Na początku sądziłam że kolejne walentynki spędzę sama. Ale w tym roku zapowiadają się o wiele ciekawiej...
KONIEC

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz