wtorek, 7 sierpnia 2012

Jednopartówka numer 4

„SZALONY, ALE MÓJ…”
Jest słonecznie. Tak jak przypuszczała. Ostatnio szczęście się do niej często uśmiecha. Właśnie zaczęły się wakacje, a pewna różowowłosa dziewczyna postanowiła je porządnie wykorzystać. Cały rok uczyła się do egzaminów na studiach, żeby zaliczyć tą głupią anatomię na pierwszym roku medycyny. Pragnęła, aby jak najszybciej minął ten rok i jakby nie patrzeć szybko czas zleciał. Zadowolona ze swoich wyników będzie czekała na następne lata, a w szczególności na genetykę i botanikę. Uwielbiała te działy i dlatego między innymi przyleciała do Tokio. Ostatnie miesiące nauki spędziła na wymyślaniu planu wakacji, który podsunął jej przyjaciel Naruto. Będzie się tu uczyła nurkowania. Blondynek mówił, że ma tu znajomego, który jest instruktorem pływania i może ją uczyć. Zadowolona z tego pomysłu od razu zaczęła rezerwować lot z Chin do Japonii. A gdzie powiązanie do jej naukowych zainteresowań? Gdy tylko nauczy się nurkować, to zanurzy się na jednym z wybrzeży Tokio i zrobi zdjęcia faunie. – Cześć. Jesteś Sakura? – O, witaj, Tak to ja. A Ty zapewne jesteś Shikamaru? – Tak, miło mi. Więc Sakuro, chcesz się nauczyć nurkowania? – Dokładnie. Jak ja już nie mogę się doczekać. Wyobrażam sobie jak nurkuję i od razu przede mną będzie rósł piękny koralowiec. – Hahahh… Nie myśl, że od razu puszczę Cię do wody. – Ale jak to? – Najpierw trzeba sprawdzić, jaka jest Twoja wiedza odnośnie nurkowania, czy znasz zasady BHP i oczywiście, jaka jest Twoja kondycja. – No Ty chyba sobie żartujesz? Ile to potrwa? – Spokojnie, tylko parę dni. A teraz pozwól, że zaprowadzę Cię do domku. – Szli tak dłuższy czas plażą. Dziewczyna z nieukrywanym smutkiem na twarzy oglądała surfujących ludzi. Też chciała się znaleźć tam gdzie oni tyle, że pod wodą. – No już nie smutaj tak. Jak wszystko pójdzie pomyślnie to za niedługo już będziemy w wodzie. – Spojrzała na niego zdziwiona. Nie spodziewała się, że kumpel Naruto jest taki miły. Wakacje zapowiadały się wspaniale. Właśnie dochodzili do domku na plaży. Shikamaru otworzył drzwi i przepuścił dziewczynę, jak na gentelmana przystało. – Wow… ale wielki ten domek. I jaki ładny. – Dzięki. Więc tak. Po prawej mamy kuchnię połączoną z jadalnią. Teraz jesteśmy w salonie, a na wprost są drzwi do łazienki. Później Ci pokażę wszystkie półki w szafkach przeznaczone dla Ciebie. Pokoje są na górze. Chodźmy, pokażę Ci Twój. – Złapała za torbę, ale zanim ją podniosła Shika przejął bagaż. Spojrzała na niego ze zdziwioną miną, a on jedynie uśmiechnął się i gestem ręki zaprosił Haruno na górę. – Dziękuję. – Odwzajemniła uśmiech. – To jest Twój pokój. Niestety widok nie na Basen Tokio, ale za to na pobliski las. – Jest super. – Zostawię Cię teraz, zapewne jesteś zmęczona po podróży. Jakbyś potrzebowała pomocy, to mój pokój jest na końcu korytarza. – Dobrze. A ten pokój między nami? Jest wolny? – A właśnie! Zapomniałem Ci powiedzieć… Mieszka ze mną mój przyjaciel. – No to wszystko jasne. To do zobaczenia na kolacji? – Tak. Miłych snów. – Dzięki.
***
Wracał jak zawsze z marnym skutkiem. Jego prace się nie posuwają do przodu, a ma coraz mniej czasu. Przydałaby mu się jeszcze jedna osoba do pomocy, ale problem w tym, że Shikamaru nie chce się angażować w to całe szukanie rekinów. Za niecały miesiąc zacznie się okres godowy, a jak rekiny rozmnożą się w Basenie to wielu ludzi będzie zagrożonych. Po całodziennym pływaniu miał dosyć wody na długi czas, tylko szkoda, że musi do niej wracać już jutro rano. – O cześć Sasuke. Jak poszukiwania? – A jak myślisz? – Rzucił nawet nie spoglądając na przyjaciela. – Daj spokój. To, że jakaś dziewczyna zaczęła panikować i siać pogłoski, że w Basenie są rekiny nie oznacza, że to prawda. Mógłbyś się wziąć za normalne sprawy, jak kradzieże, rabunki czy zabójstwa, a nie nurkowanie. – Nie miał ochoty po raz kolejny spierać się z Narą. Machnął ręką i poszedł do swojego pokoju. Potrzebował spokoju i planu na następny dzień. Musi się w końcu pozbierać i zacząć przeszukiwać południowe podwodne jaskinie.
***
Następnego ranka jak tylko wstała wyszła z domku, żeby pobiegać. Zawsze to robiła w Chinach i tu też nie ma zamiaru przestać. Po dwu godzinnym biegu wzięła kąpiel i zeszła na dół do kuchni. Wczoraj jak się obudziła Shikamaru pokazał, jak obiecał, jej półki i część plaży. Zrobiła sobie kanapki, usiadła przy stole i zaczęła je konsumować. – Cześć Sakura. – Cześć Shikamaru. Kiedy zaczynamy? – Hahah. Spokojnie, kobieto. Daj człowiekowi zjeść, obudzić się i pomyśleć, bo z rana to wolno idzie. – Roześmiała się. Wypowiadając te słowa zaczął dziwnie wykrzywiać usta, co bardzo komicznie wyglądało. Gdy Nara grzebał w lodówce do kuchni wszedł chłopak, którego nie znała. Nic nie mówiąc, ani spoglądając w jej i Shikamaru stronę zrobił sobie kawę i usiadł do stołu. Cały czas patrzył się na jakąś mapę. – Ekhem… - Podniósł głowę znad mapy. – Cześć. Jestem Sakura. – Sasuke. – Powiedział ozięble i wrócił do mapy. – Rozszerzyła oczy do maksimum. Myślała, że skoro Shikamaru jest taki miły, poukładany i zabawny to jego przyjaciel również… No cóż. Myliła się. Shikamaru przysiadł się. – Dzisiaj, o której wracasz? – Późno. – No wielkie dzięki za odpowiedź… - Po 20. – No. To jest konkret. Poznałeś już Sakurę, to powiem, że idziemy do Tsunade, żeby ją przebadała i wydała zgodę na naukę nurkowania. Chciałem ją na pierwszy rzut potrenować w zatoczce Mgły… - To mój teren. Tam macie nie wchodzić. – Mówił cały czas z tym oziębłym głosem nie patrząc na nich. Sakura nie chciała się odzywać. Zlękła się tego tonu.  – No dobra… To może Dziurawa skarpa? – Tam też nie. – Monsunowe jaskinie? – Nie. – Księżycowe oczko? – Nie. – Smocze… - Nie. – To do cholery gdzie możemy pływać?! – Teraz spojrzał na Shikamaru. – Nie obchodzi mnie to. Możecie równie dobrze iść na basen do jakiegoś ośrodka, ale od całego południowego wybrzeża wara! – Warknął i odszedł w swoją stronę. Shika ze złości kopnął stół, aż Sakura podskoczyła. – Przepraszam… - Nie Twoja wina. On taki jest zawsze? – Uwierz, że nie. To wszystko przez jedną dziewczynę. – Nie dogaduje się z nią? – Co? Nie. Oni nie są parą. Sasuke pracuje w policji i jakieś 3 tygodnie temu na komisariat wpadła młoda dziewczyna, Juri i zaczęła krzyczeć, że widziała w Basenie niedaleko wybrzeża rekina. – R-rekina…? – Tak, ale nikt jej nie uwierzył, bo straż morska już by dawno o tym wiedziała. Jednak Sasuke jej wierzy i od tamtej pory przeszukuje wybrzeża w poszukiwaniu tych drapieżników. – Nie boi się, że go rekiny zabiją? Przecież to czyste szaleństwo! – Uwierz, że dla Sasuke nie ma rzeczy szalonych. Jest jednym z najlepszych gliniarzy i nie jedno przeżył. Ale teraz koniec o tym. Chłopak jest zły, bo nic nie może znaleźć i tyle. A my, jak już słyszałaś, składamy wizytę u Pani Doktor Tsunade…
***
Minęły trzy tygodnie od przyjazdu Sakury do Tokio. Już od dwóch tygodni nurkuje z Shikamaru i nawet całkiem nieźle jej idzie. Testy zdrowotne wyszły pozytywnie, ale jak tylko znaleźli się w gabinecie, doktorka nie mogła się nacieszyć ich wizytą. Okazało się, że Tsunade lubi plotkować i zaczęła opowiadać mi o tym, co się dzieje w Tokio… Przez całe 7 godzin. Przynajmniej Sakura dowiedziała się, że Shika ma dziewczynę. I to bardzo ładną. A ma na imię Temari. Raz ją spotkała i musi przyznać, że pasują do siebie. Po kolejnym dniu nauki wrócili do domku. Sakura padła na sofę w salonie. – Słuchaj, muszę jeszcze pozałatwiać parę spraw na mieście. Nie czekaj na mnie, bo wrócę późno. – Dobra. – Włączyła sobie telewizję. Nie chciało jej się spać. Miała ochotę teraz na duży popcorn. Tak na poprawę nastroju. Nie mogła jeszcze sama pływać, nawet Shikamaru nie pozwolił jej pójść na plażę. Usłyszała otwierające się drzwi. Spojrzała na zegarek. – „Oho, gbur przyszedł”. – Postanowiła nie zwracać nie niego uwagi tak, jak on to robił. Ale nie było jej to dane, bo stanął przed telewizorem i sięgnął po ręcznik z szafki. Odwrócił się i spojrzał na dziewczynę. – Nie powinnaś o tej porze spać? – A Ty nie powinieneś być o tej porze suchy? – Sasuke był przemoczony do suchej nitki. Kapało z niego cały czas. Sakura wstała i podeszła do niego. Suszył włosy, gdy nagle poczuł jej rękę na karku. Wyciągnęła z koszuli wodorost. – Czyżbyś się kąpał na Słonecznym Stoku czy może to Księżycowe oczko? – Bardzo śmieszne, masz się w tamte rejony nie zapuszczać. – Czemu? Przez rekiny? – A żebyś wiedziała, że przez rekiny. – Oj daj już spokój. Przecież nie ma w Basenie tych… - Rozszerzyła oczy do maksimum. Sasuke nie przejmował się jej słowami i zaczął zdejmować mokre ciuchy. Najpierw koszula, a potem t-shirt. To, co zobaczyła zatkało ją. Spojrzała na twarz Sasuke, a on nie okazywał żadnych uczuć. Nic. Zero. Jakby nic nie czuł. Podbiegła do apteczki, wyjęła szybko bandaże, wodę utlenioną, waciki i gazę. – Poczekaj, nie ruszaj się. – Sam sobie poradzę. -  Odszedł od niej i już miał wychodzić z salonu, gdy zahaczył o kant regału w miejscu rany. Skrzywił się i oparł ciężko na fotelu. Sakura widząc to podbiegła do niego. – Spróbuj usiąść. – Z wielkim trudem, ale udało się. Rana Sasuke składała się z czterech poszarpanych długich cięć w miarę równoległych do siebie. Wyglądało to jakby ktoś wbił głęboko w jego pierś szpony i próbował ciągnąć je zarazem szarpiąc jak i rozrywając skórę. Dostęp do rany miała ograniczony, więc bez żadnych pytań usiadła okrakiem na jego kolanach. Na oparciu położyła rzeczy z apteczki i zaczęła opatrywać go. – Nie musisz tego robić. – Muszę, bo inaczej nie zasnę. – Spojrzała na niego. To był pierwszy raz, gdy spojrzeli sobie w oczy. Bez chłodu na twarzy wydawał się taki opanowany, spokojny. Dopiero teraz spostrzegła jego kare tęczówki. Uwielbiała ten kolor u mężczyzn. Miały w sobie tę głębię i gdy w nie patrzyła, zatracała się. Zamrugała parę razy powiekami, żeby odciąć się od tej hipnozy i pomóc Sasuke. Widziała jego lekkie zdziwienie na twarzy. – Jesteś pielęgniarką? – Nie. Jestem na studiach medycznych. – Spojrzała na niego z uśmiechem, a on o dziwo go odwzajemnił. – Już myślałam, że nie wiesz, co to uśmiech. – To nie myśl, skoro Ci to nie wychodzi. – Zmarszczyła gniewnie brwi, a Sasuke na usta wkradł się chytry uśmiech. – Później się z Tobą rozliczę. – Taa… Chciałbym to zobaczyć. – Po skończonym bandażowaniu zeszła z jego kolan i pomogła wstać. Trzeba było jeszcze wdrapać się jakoś na górę. Myślała, żeby dzwonić po Shikamaru do pomocy, ale zanim się obejrzała Sasuke już przemierzył połowę schodów. Gdy dotarli do jego pokoju usiadł na łóżku i spojrzał na stojącą obok Sakurę. – Dzięki. – Nie ma za co. A teraz musisz mi się za to odwdzięczyć. – Spojrzał zdziwiony na nią. Różowowłosa usiadła obok chłopaka. – Powiedz, co się stało. Czy… Czy to był rekin? – To nie ma znaczenia… - Ale chcę wiedzieć. Proszę. – Przybliżyła się do niego. Westchnął ciężko. Nie miał wyjścia. Wypadało jej powiedzieć, co się wydarzyło. – Tak to był rekin.
***
„Jechałem na komisariat, żeby odebrać strój nurka. Gdy już się tam zjawiłem… - Jak to zabrali?! – Sasuke nie unoś się tak. Itachi i Kisame musieli je zabrać, bo jechali na południowe wybrzeże. Podobno ktoś znalazł tam skradzioną biżuterię, a że jest to w jakiejś podwodnej jaskini to nie mieli wyboru. – Cholera! Przecież mówiłem, że całe wybrzeże jest moje! – Dobra, dobra. Tylko spokojnie. – Wystraszony Kiba już nie chciał nic mówić, żeby przypadkiem nie oberwać od partnera. – Zaraz zadzwonię do nich i zapytam jak długo… Em… Sasuke? Wyszedł… Dacie wiarę? – Popatrzył na kumpli. – Daj spokój Kiba i pozwól mu działać na własną rękę. – Tymczasem jechałem nieźle wkurzony do znajomego, żeby wypożyczyć strój”. – Ooo… Sasuke. N-Nie spodziewałem się Ciebie, wiesz…? Gdybym wiedział to pewnie posprzątałbym, ale… - Uchiha nie dał mu dokończyć tylko wszedł do jego domu. – Jeśli dasz mi teraz strój do nurkowania to przymknę oko na to. – Wskazał na paczki z białym proszkiem. – J-Już idę. Z butlą? – Nawet trzema. – Masz zamiar cały dzień nurkować? – Nie Twoja sprawa Suigetsu. – Jasne, masz. Ale na pewno niczego nie widziałeś, nie? – Pomyślę. – Ej! A tak swoją drogą to co to za ślicznotka mieszkająca u was już od jakiegoś czasu? – Nie Twoja sprawa. – No tak, zawsze nie moja, ale taką aż chce się… - Sasuke natychmiast przyparł mocno Suigetsu do ściany z hukiem. – Ał…! Moja głowa! – Będzie bardziej bolało jak jeszcze raz o niej, choć pomyślisz, jasne?! – Jak słoneczko… - Uśmiechnął się głupkowato. Sasuke puścił go, co spowodowało, że chłopak osunął się po ścianie i wylądował na podłodze. Uchiha wyszedł z mieszkania zostawiając otwarte drzwi na oścież. Akurat w tym momencie przechodziła sąsiadka Suigetsu z psem, która zawsze dzwoniła na policję, gdy tylko zauważała coś podejrzanego u młodzieńca, a on akurat leżał pod ścianą, a obok niego leżała paczka z narkotykami. – Choć Pimpuś, musimy wrócić do domu. – Słysząc to ścisnął mocno pięści. – Niech Cię Uchiha! – „Pojechałem na południowe wybrzeże Basenu Tokio i nie tracąc więcej czasu na sprawdzanie sprzętu od razu zanurkowałem. Długie godziny szukałem jakichkolwiek śladów rekinów, ale niczego podejrzanego nie znalazłem. Pod wieczór postanowiłem popłynąć wzdłuż siatki przeciw drapieżnym rybom. Jest ona rozciągnięta wzdłuż kanału Uraga, chroniąc cały Basen Tokio. Całego kanału oczywiście nie przepłynąłem. Na to potrzeba byłoby co najmniej 3 dni. Płynąc od wybrzeża zauważyłem szczątki dość sporych ryb. Po wgryzieniach było widać, że to sprawka rekina. Płynąłem jeszcze jakieś pół godziny, gdy zobaczyłem dużą dziurę w siatce. Zaniepokoiło mnie to, bo przez taką dziurę mógłby spokojnie przepłynąć młody kaszalot, a w przypadku rekinów całe stado. Nagle wyczułem, że nie jestem sam. Na początku myślałem, że ktoś mnie śledzi, ale zaraz potem zobaczyłem rekina. Nie zwlekając dłużej płynąłem powoli w górę nie puszczając go z oka. Pech chciał, że schował się w wodorostach. Nie za bardzo spodobało mi się to, bo szybko wypłynąć nie mogłem. Odwróciłem się jeszcze do tyłu i zobaczyłem go. Był niecałe dwa metry ode mnie. Nie zaprzestając wynurzenia sięgnąłem po broń. Gdy już się miałem wynurzyć strzeliłem w niego. Jak na złość jedynie go drasnąłem. W obronie rzucił się na mnie z otwartą paszczą. Widząc to nie wynurzyłem się, bo wtedy nie miałbym najmniejszych szans. Szybko załadowałem broń i czekałem na atak. Trochę żałowałem, że nie wziąłem drugiej broni, ale na zmartwienia nie było czasu. Gdy był już blisko wyminąłem go zahaczając o jego łuski. Nagle zaczął gwałtownie się poruszać zadając mi ranę. Czując moją krew, stał się jeszcze bardziej agresywny. Chciał już mnie ugryźć, ale w tej samej chwili strzeliłem w niego. Tym razem był to udany strzał. Poczekałem jeszcze chwilę sprawdzając czy na pewno ryba jest martwa. Nie mając już więcej wątpliwości odpłynąłem”.
***
Cały czas nie mogła w to uwierzyć. Walczył z rekinem… Wariat! Idiota! Kto rozsądny, mając przeczucie o zagrażającym życiu niebezpieczeństwie, pcha się w takie miejsca?! Myślała, że jak Sasuke wypływa szukać te drapieżniki to po pierwsze nie sam, bo jakby go zaatakowały rekiny i nie daj bóg zabiły to nikt by o tym nie wiedział. A po drugie nie sądziła, że był uzbrojony tylko w jedną broń! Jak jej o tym wszystkim opowiedział to miała ochotę zrobić mu kazanie, ale stwierdziła, że jeszcze mu da nauczkę. Może wtedy nauczy się racjonalnie myśleć. Fakt, nie zna jego możliwości pod wodą, ale nawet najlepszy nurek nie powinien się porywać na takie niebezpieczeństwa. Całą noc nie mogła prze to zasnąć, a rano była bez życia. Wykonała poranne czynności i udała się w stronę kuchni, gdzie trwała już rozmowa. – Doigrałeś się. Wiesz? – Mam to gdzieś. – Ty zapewne, tu nie mam żadnych wątpliwości. Ale młodzież, serferzy, nurkowie… Przez alarm nikt nie może iść na plażę, a to się odbije na Tobie. – Do kuchni, gdzie przyjaciele rozmawiali weszła Sakura. – Cześć chłopaki.  – Cześć. – Powiedzieli obaj. – Jak się czujesz Sasuke? – Spojrzał na nią. Myślał, że jak wczoraj wyszła oburzona nie wiadomo, o co z jego pokoju, to dzisiaj nie będzie się do niego odzywać. – Lepiej. Dzięki. – Więc co zamierzasz zrobić z „rozwścieczonym tłumem”? – Rozwścieczony tłum? – Zdziwiła się Sakura. – Przez podniesiony alarm zamknięto wszystkie plaże. – I nie popływamy sobie dzisiaj? – Na wybrzeżu nie, ale nad jeziorko można iść. Tyle, że tam jest teraz za dużo ludzi… Hehe. Ty masz szczęście, bo możesz go teraz pobić za alarm, a inni nie. – Shikamaru oparł się wygodnie o krzesło i czekał na kłótnię tej dwójki. – Ja już mu mówiłam, że się odegram. – Spojrzała na Sasuke i uśmiechnęła się. – Co Ty kombinujesz? – Dla Ciebie coś specjalnego. – Jeszcze jakiś czas Sasuke próbował wyciągnąć z dziewczyny szczegóły dotyczące niego, ale na marne. – Możecie zejść ze mnie? Niech teraz Shikamaru się pochwali, co nabroił. – Eh, lepiej nie mówić. – A co się stało? – Nic wielkiego, tylko… Sakura, nie gniewaj się, ale wczoraj miałem mały wypadek... – Pobił się z jakimś kolesiem w barze i naderwał sobie mięsień czworogłowy. Dobrze pamiętam? – Za dobrze Sasuke… - Co? Z kim? I czemu? – Jakiś pijany koleś przyczepił się Temarii… - Zmarszczył brwi. Na samą myśl o wczorajszym zdarzeniu gotowało się w nim. – I nie będziesz mnie wcale uczył nurkowania? – Tyle, co umiesz już Ci wystarczy na nurkowanie, ale w grupach. Do samodzielnego nurkowania potrzebujesz jeszcze paru lekcji. – No nie… - Ale poczekaj. Wiem, że bardzo chciałaś nauczyć się nurkowania, więc już znalazłem Ci zastępczego instruktora. – Naprawdę? – Uradowana poczuła przypływ energii. – Tak, ale jeszcze z nim nie rozmawiałem. Musimy coś wymyślić, żeby go przekupić. – Damy radę. – Hahah, kup mu piwo i pokaż Sakury zdjęcie to na pewno pójdzie. – Zażartował brunet. Już Sakura otwierała usta, żeby mu dogryźć, ale w tym momencie przed Sasuke znalazł się browar. – Zdjęcia nie potrzebujesz, bo ją aktualnie widzisz. Czyli wszystko ustalone, a co do terminu, kiedy będziecie pływać to sami sobie ustalicie. – Zapadła głucha cisza. Sasuke jak i Sakura nie wierzyli w to, co się działo. – Yyy… Ty chyba sobie żartujesz? – Nie. Mówię poważnie. Jesteś jednym z najlepszych, teraz dużo ludzi będzie w ośrodkach z pływalniami i nad jeziorem, a Ty masz prywatną Zatokę Mgły i zero rekinów. – Myślisz, że nie mam nic na głowie, tylko ją uczyć nurkowania? – Ej! ONA tu jest. – Przypomniała Sasuke, co podziałało, bo już nic nie mówił. A on analizował wszystkie za i przeciw. – „Ostatnio ta durna Karin się mnie przyczepiła i nie daje mi spokoju, a jak zobaczy mnie z Sakurą… Tak to byłoby dobre. Oboje byśmy na tym skorzystali. Tyle, że teraz przez rekiny mam sporo pracy…” – W tej chwili zadzwonił telefon Sasuke. – Słucham? – Cześć Sasuke. Mam dobrą i złą wiadomość. Która najpierw? – Zła. – Szefu sprowadził łowcę rekinów i zabiera nam sprawę. – Cisza w słuchawce. Sasuke szukał myślami tego gościa. Widział, że skądś ktoś taki przybędzie… – Ee, jesteś? Sasuke? – Jestem.  Jak ten łowca się nazywa? – Orochimaru. –  „Wiedziałem!” Kiba, nie mamy wolnego. Zbierz Itachiego i Kisame. Spotkamy się za jakieś dwie godziny we Mgle. – Jasne. – To cze… - A czekaj, jeszcze dobra wiadomość. – Tylko szybko. – Musiałem zrobić wywiad do telewizji w związku z alarmem i trochę zmieniłem historię. – To znaczy? – Powiedziałem, że nie szukałeś rekinów. Po prostu to było sprawdzenie sprzętu policyjnego i niespodziewanie zaatakował Cię rekin. Teraz tylko trzeba namalować Ci jakieś rany… - Nie trzeba. Jest jedna. Na razie. – Nie czekając na odzew partnera rozłączył się. Spojrzał na Sakurę. Nie wiedział, co zrobić. – Jak masz jakieś rzeczy do zrobienia to mogę pomóc, albo nawet jeździć z Tobą i zostawać w samochodzie. Bylebyś później znalazł czas dla mnie. – No dobra. – Aa, dziękuję! – Rzuciła mu się na szyję. Jednak usłyszała cichy jęk chłopaka. – Przepraszam, zapomniałam o ranie. – Spoko, przeżyję.
***
Przyjechali do prywatnej zatoczki Sasuke, zwaną Zatoczką Mgły. Mieli jeszcze godzinę do przyjazdu pozostałych trzech policjantów. Postanowił ten czas wykorzystać. – Dobra, więc czego Cię nauczył Shikamaru? – Umiem się zanurzać, ale czasami trzeba mnie hamować, bo robie to za szybko i to samo z wynurzeniem. Nasz rekord to 10 metrów. – Dobra. To dzisiaj zejdziemy na dwadzieścia. – Mówisz serio? – Była podekscytowana jak i zaniepokojona. Jak na nią to chyba za dużo… Byli już ubrani. Siedzieli na łódce gdzieś po środku zatoki. – Duża ta zatoka. – Jedynie 36 metrów średnicy. – To jesteśmy 18 metrów od brzegu? Niemożliwe. Przecież nie widać lądu. – Dlatego to jest Zatoczka Mgły. – Uśmiechnął się do niej. – Masz gumę. – Nie, dziękuję. – Nie pytałem czy chcesz, tylko ją weź. – Zrobiła jak powiedział. Najpierw założył jej gogle, a później sobie. Zanurzyli się. Na początku nawet dobrze szło, ale po pewnym czasie Sakura zaczęła przyspieszać. Złapał ją za ręce i przyciągnął do siebie. Zawiązał linę wokół jej bioder i swoich. Teraz dzielił ich metr. Nie chciał ją cały czas zwalniać, a jak będzie równo z nim schodziła, to szybciej nauczy się nurkować. Pierwsze dziesięć metrów poszło gładko. Przy kolejnych Sakura zaczęła coraz częściej łapać się za głowę. Sasuke widząc to zatrzymał się zmuszając do tego samego dziewczynę. Podniósł jej podbródek i pokazał, żeby głęboko oddychała. Po niespełna pięciu minutach ponowili zanurzanie. Nagle dotknęli dna. Sakura spanikowała i chciała jak najszybciej wynurzyć się, ale brunet znowu ją przyciągnął do siebie. Pokazał, że jest dobrze i wskazał na znak na kamieniu: „20m”. Uradowana dziewczyna przytuliła Sasuke. Pierwszy raz zanurkowała do samego dna. A już się bała, że to za głęboko i nie wytrzyma mocnego ciśnienia. Rozejrzała się dookoła. Coś niesamowitego! Dopiero teraz mogła zauważyć piękne koralowce i wiele innych podwodnych roślin. Jak przepięknie to wszystko się komponowało. Nagle przed nią przepłyną duży, złoty karaś. Poczuła jak Sasuke łapie ją za ramię i pokazuje na „zegarek”. Posłusznie zaczęła się wynurzać, choć niechętnie. Po 15 minutach wynurzyli się. Chłopak pomógł różowowłosej wejść na łódkę. – To było coś niesamowitego! To wszystko Twoje? – Tak. – Szczęściarz z Ciebie. Te wszystkie koralowce, piękne amury, karasie, a jakie ładne orfy… - Cały czas zachwycała się podwodnymi widokami. Sasuke słysząc to uśmiechnął się i zaczął składać sprzęt. Cały czas jak tylko Sakura popisywała się swoją wiedzą na temat ryb i roślin podwodnych u Sasuke pojawiał się coraz szerszy uśmiech. – Nawet w oddali zauważyłam jesiotry. Jeszcze raz dziękuję, że się zgodziłeś mnie uczyć. – Przybliżyła się do niego z zamiarem pocałowania w policzek. W tym samym momencie brunet odwrócił głowę i ich usta złączyły się. Otworzyli szeroko oczy, ale nie przerwali pocałunku. Sasuke delikatnie musnął jej usta. Sakura czując pieszczoty zamknęła oczy i oddała się przyjemności. Po chwili i on je zamknął pogłębiając pocałunek. Na początku był nieśmiały, potem przerodził się w namiętny, aż w końcu i żarliwy. Całowali się tak przez jakiś czas. Nie myśleli o niczym innym jak o ich pocałunku. Sasuke dotknął różowowłosej policzka, żeby jeszcze bardziej pogłębić pocałunek. Gdy oderwali się od siebie, lekko się uśmiechnęli. Sakura przegryzła wargę. – Powinniśmy wracać. Zaraz przyjadą chłopaki. – Różowowłowsa była w stanie jedynie pokiwać głową. Drogę powrotną spędzili w milczeniu. To dało im trochę do myślenia, co dalej? To stało się tak szybko i niespodziewanie, ale za to było bardzo przyjemnie. Nie wiedzieli jak teraz się zachować względem drugiej osoby. Brnąć w to dalej, czy może zostać jedynie znajomymi? Dobijali do brzegu, gdy usłyszeli nieznośny pisk. – Sasuke-kun!!! – O kurwa… - Sakura spojrzała na niego. Nigdy nie słyszała, żeby przeklinał. Zerknęła w stronę źródła tych całych wrzasków i zobaczyła czerwonowłosą dziewczynę biegnącą w ich stronę. Ponownie przeniosła wzrok na chłopaka. Widziała jak pospiesznie czegoś szuka. Jakby… ukrycia? Roześmiała się. Sasuke spojrzał na Sakurę. – Uwierz, to nie jest śmieszne. Ona zaraz tu będzie… - Więc pozwól, że Ci pomogę. Niech będzie to w ramach podziękowania za dzisiaj. – No dobrze. Co wymy… - Nie było mu dane dokończyć, bo już leciał do wody razem z dziewczyną. – Po zanurzeniu od razu płynęli na powierzchnię. – A to, za co? – Ty już powinieneś wiedzieć. – Podpłynęła do niego zadziornie się uśmiechając. Oplotła jego szyję, natomiast Sasuke złapał ją za biodra. Karin już stała na pomoście i nie odzywała się. Mierzyła wściekłym wzrokiem Sakurę i zaciskała pięści ze złości. – Raz za to, że płynąłeś wtedy sam. – Sasuke już chciał się tłumaczyć, ale położyła palec na jego ustach. Czerwonowłosa zaczęła się czerwienić ze złości. – Dwa, że miałeś tylko jedną broń.  – Pogroziła palcem. – Trzy za słowa podczas bandażowania. – Zabrała palec z ust Sasuke, ale on się nie odzywał. – I cztery, za zamknięcie wszystkich plaż. – Ale teraz jesteś w wodzie. – Uśmiechnął się cwaniacko. – Za to też powinienem coś dostać. – Niech pomyślę… W sumie racja, zasłużyłeś. – Pocałowała go żarliwie. Sasuke nie czekając również odwzajemniał pocałunek. Po raz kolejny tego dnia złączyli swoje usta i po raz kolejny zapomnieli o całym świecie. Karin już nie było. Widząc ich pocałunek pobiegła w znaną sobie stronę. Chwilę później podjechał czarny, terenowy samochód. Dopiero teraz oderwali się od siebie. Sasuke pomógł wejść Sakurze na pomost i skierował się do kumpli. – No Sasuke! Przyznaj się, co zrobiłeś, że się pozbyłeś tej rudej małpy? Widzieliśmy jak biegła w przeciwną stronę, hahah. – Teraz Kiba spojrzał na towarzyszkę partnera. – W sumie to już się domyślam. – Na jego usta wkradł się niemały uśmieszek. Nie sądził, że brunet kiedykolwiek będzie miał dziewczynę. Co prawda, wszystkie do niego lgnęły, ale on je odrzucał. Sądził, że życie kawalerskie jest lepsze od partnerskiego, z czym w ogóle się nie zgadzał. – Cześć jestem Kiba. A to Itachi i Kisame. – Cześć wam. Jestem Sakura. Może powinnam poczekać w samochodzie? – Skierowała pytanie do Sasuke. Wiedziała, że ma pewne sprawy na głowie i nie chciała mu przeszkadzać. I tak dużo dla niej robi, więc lepiej dać mu spokój. Gdy już Sasuke chciał coś powiedzieć wtrącił się Kisame. – Jeżeli nie masz nic tajnego nam do powiedzenia to dziewczyna może zostać. Tylko szybko, bo mamy dyżur w śródmieściu. – No dobra, więc skupić się. Kiba, mówiłeś mi, że Hatake sprowadził łowcę? – Tak. – Masz jakieś szczegóły? – Jasne. Nazywa się Orochimaru. Przybył z Korei Południowej. Był wzywany już w wielu miejscach do likwidowania rekinów z miejsc korzystanych przez ludzi. Ma bardzo dobrą opinię. Jest szybki, precyzyjny i nigdy więcej rekiny nie pojawiały się na wyczyszczonych przez niego kąpieliskach. Ma asystenta, jest nim Kabuto Yakushi. – Niech zgadnę. Mężczyzna średniego wzrostu, siwe włosy, okrągłe okulary, przy każdej rozmowie o połowach towarzyszy Orochimaru. – Czyli mamy rozumieć, że on jest naszym celem? – Zdziwił się Kisame. – Gdyby coś było z nim nie tak komendant od razu by to wykrył. Przecież on nie sprowadziłby przestępcę. – Wczoraj postanowiłem popłynąć wzdłuż siatki chroniącej Basen Tokio. Zauważyłem dużą dziurę około 50m od brzegu. Jej średnica to dobre 10 metrów, albo i więcej. Sprawdzając liny zauważyłem równe cięcia. Nie mogła tego dokonać żadna ryba, ani normalny nurek. Siatka jest tak ciężka i mosiężna, że nożem tego się nie przetnie. Więc przypadkowe przecięcie odpada. Z kolei Orochimaru odznacza się precyzją względem wszystkich innych łowców. Zawsze powinien zostać, choć jeden rekin. Wody są tak duże, że to nie możliwe, żeby idealnie je wyczyścić z rekinów. – Może ma bardzo dobry i drogi sprzęt? – Każdy łowca taki ma. – Technika łowienia? – Nie ma znaczenia. Raz złapią się na przynętę wszystkie, a raz jakiś osobnik zostanie. Nigdy nie ma 100% pewności. – Sasuke ma rację. Coś tu nie gra. Wczoraj Kakashi zadzwonił do tego całego łowcy i nie dacie wiary. Dzisiaj koło 8 rano już był tu. Z całym sprzętem. Musiał być przygotowany na coś takiego. – Po raz pierwszy odezwał się Itachi. Sakura przyjrzała mu się. On i Sasuke byli tak bardzo podobni. Zapewne są braćmi. Tylko, czemu Sasuke tego wcześniej nie mówił? – Sasuke. Ja i Kisame będziemy mieli go na oku. Problemem jest jeszcze jego asystent. – Spoko. Biorę go z Kibą. – Więc ustalone. Powiedz mi jeszcze skąd miałeś wtedy strój nurka? – Sasuke jedynie uśmiechnął się. – Zajdź na komisariat.
***
- Do cholery wypuśćcie mnie! – Darł się w niebogłosy. – Suigetsu, zamknij się, bo posiedzisz jeszcze dobry tydzień za zakłócanie spokoju! – Oj, odpuść. Jak mnie wypuścisz to będziesz miał spokój. Więc otwieraj! Neji! – W tej chwili wszedł Itachi, a za nim, chwilę później Kisame. – Błagam, powiedzcie, że Sasuke chce go wypuścić. – Już dał Ci popalić, Neji? – Oooo! Itachi! Jak braciszek? Zadowolony z pływania?!! To teraz niech mnie wypuś… Ee? – Itachi otworzył celę. – Spadaj i nie drzyj się tak. Strój jeszcze Sasuke zatrzyma na pewien okres. – Nie musiał mnie tak urządzać na koniec. – Naburmuszył się Suigetsu. – Ciesz się, że nie wsadził Cię na ładnych parę lat. A następnym razem chowaj dobrze swoje prochy. – To był Świerzy towar i nie zdążyłem… - Nie chcę tego słuchać. Po prostu to chowaj. – Suigetsu nic więcej nie mówiąc poszedł w swoją stronę. – Neji, jest sprawa. Chodzi o łowcę. – Sasuke go podejrzewa? – Tak. – Więc będę miał go na oku. – Świetnie. Do obserwacji włącz jeszcze Ten Ten, Saia i Chojiego. My również będziemy go obserwować, ale żeby nie wzbudzać podejrzeń, dobrze byłoby się zmieniać. – Jasne.
***
Po spotkaniu z policjantami pojechali do domu. – Nie mówiłeś, że masz brata. – Bo nie pytałaś. – Pracujecie razem? – Tak, ale nie jesteśmy partnerami. – A czemu? – Po prostu nie jesteśmy. Itachi wcześniej zaczął pracę, jako policjant i jego partnerem został Kisame. Jakieś 4 lata później zostałem policjantem. Itachi i Kisame dobrze ze sobą współpracowali, więc bez sensu byłoby ich rozdzielać. Do mnie doszedł Kiba. – I jak długo jesteście już partnerami? – 3 lata. A Ty mówiłaś, że studiujesz? – Tak, medycynę. Teraz zacznę drugi rok. – A potem? – Jeszcze się nie zastanawiałam, ale na pewno coś z botaniką, zoologią czy genetyką. – Super będzie, jak kiedyś połączysz geny delfinie ze złotym karasiem, albo z czymś innym. – Zobaczymy. – Uśmiechnęła się do niego. Coraz częściej jej się to zdarzało przy nim. Ogólnie jest pogodną dziewczyną, ale z Sasuke czuje się wyjątkowo wspaniale. Spojrzała raz jeszcze na jego twarz. Przystojny brunet z karymi oczami. Dobrze zbudowany policjant. Jeden z najlepszych. Z poczuciem humoru. Nic dziwnego, że każda chce być jego. Dojechali do domu. – Światła się nie palą? Shikamaru nie ma? – Najwyraźniej nie. – Podeszli do drzwi, na których wisiała kartka. – Sasuke, Sakura musiałem pojechać do Temari. Będę pojutrze rano. Shikamaru. – Przeczytał Sasuke. Spojrzeli na siebie. – Czyli chata wolna? – Zażartowała. – Skoro jego nie ma, a jest dopiero 14:00 to ja jadę do roboty. Tak, masz chatę wolną. – Podszedł do niej na tyle, że dzieliły ich tylko centymetry. – Tylko za bardzo nie szalej. – Postaram się. – Mierzyli się wzrokiem. Podobała im się taka zabawa. – Więc do zobaczenia wieczorem. Podszedł do samochodu, wsiadł i odjechał. Cały czas patrzyła na niego. Gdy już jej zniknął z pola widzenia uśmiechnęła się. Weszła do domu, zrobiła sobie obiad i włączyła telewizor. – Nie ma nic do roboty. Ale nudy… - Postanowiła przejść się na miasto. Może coś znajdzie dla siebie. Zadzwoniła po taksówkę i pobiegła się przebrać. Gdy już była na mieście poszła do centrum handlowego. Przeglądała różne sklepy z odzieżą i obuwiem, ale nic nie przypadło jej do gustu. Jeszcze z godzinę pochodziła po sklepach i zrezygnowana zaszła do baru. Zamówiła zimny napój i usiadła przy stoliku. Nie było tu za dużo osób. Jedynie jakaś młoda parka i trzy dziewczyny na drugim końcu lokalu. Nagle do środka weszło dwóch mężczyzn. Jeden miał strasznie bladą cerę i czarne długie włosy, a drugi… Zatkało ją. To ten facet, którego opisał Sasuke! Szare włosy, okulary…, więc ten drugi to musi być łowca. Starała się nie zwracać ich uwagi, ale ciekawiło ją, o czym będą rozmawiać. Jej szczęściem usiedli jedynie dwa stoliki obok. – Więc wszystko gotowe? – Tak Panie Orochimaru. Osobiście tego dopilnowałem. Wiem również, że komendant Hatake sprowadził jeszcze jednego łowcę. – Nie ważne. Wiesz, co z tym zrobić? – Oczywiście… - Zniżyli głosy tak, że nie mogła ich usłyszeć, ale to, co się dowiedziała przeraziło ją. Nie wiedziała, co teraz zrobić. Bała się. Nagle jej się coś przypomniało. Zaczęła się rozglądać przez szyby po korytarzach centrum. Miała nadzieję, że go zobaczy. Tak! Dostrzegła go! Chciała iść do niego, ale zobaczyła jak daje jej znak, by została na miejscu. Szedł w jej kierunku. – Cholera, ten gliniarz mnie ciągle śledzi. Trzeba się będzie go pozbyć. – Postaram się ściągnąć jego uwagę i wprowadzę do Basenu. – Dobrze… - Do lokalu wszedł Sasuke. – Na twarzy Orochimaru i Kabuto wmalowało się zmieszanie. Przecież jak się kogoś śledzi to pozostaje się w ukryciu. – Sasuke nareszcie. – Różowowłosa wstała i przytuliła się do chłopaka. Musiała grać. – Cześć. Przepraszam za spóźnienie, ale Kakashi nie daje mi żyć. – Biedak. Poproś go o wolny dzień. Za dużo pracujesz. – Gdyby to było takie proste. – Uśmiechnął się do niej. – Mam nadzieję, że jeszcze niczego nie jadłaś? – Nie. – Zamówili po zestawie obiadowym. Zachowywali się naturalnie. Sakura czasami chciała zerknąć na łowcę i jego asystenta, ale Sasuke ją powstrzymywał zwracając na siebie uwagę. – Mam dla Ciebie dobrą propozycję. – Jaką? – Jak zjemy zabieram cię nad wodę. Ponurkujemy. – Zdziwiła się jego odpowiedzią. Był wyluzowany, nie zwracał uwagi na tamtych dwoje, choć wyraźnie było widać, że podsłuchują ich rozmowę. – A rekiny? – Tym się nie przejmuj. Będę ja. – Spojrzał jej w oczy. – Mam nadzieję, że to żart? – Hehe, tak spokojnie. Będziemy pływać w jeziorze poza miastem. Kakashi dał mi robotę. Mam wyjechać na dzień do wioski nad wodospadem. Jest tam jezioro i jakbyś pojechała ze mną, to moglibyśmy ponurkować. – To byłoby świetnie! – Zapomniała o wszystkich i prawie nie krzyknęła. Zjedli to, co zamówili i wyszli z knajpy. Sasuke poprowadził dziewczynę do samochodu i odjechali. – Różowowłosa była szczęśliwa. Popływają razem. I możliwe, że dokończy kurs nurkowania. W tej chwili jej się coś przypomniało. – Sasuke… Mówiłeś poważnie z tym nurkowaniem czy to była przykrywka? – Po części prawda. Teraz jedziemy nurkować, ale nie poza miastem, tylko w Zatoczce Mgły. – Naprawdę?  - Tak. – Ponownie na jej ustach zagościł szeroki i szczery uśmiech. Sasuke spojrzał w jej kierunku. Uwielbiał, kiedy się uśmiechała. Gdy zajechali na miejsce ubrali się odpowiednio i weszli na łódkę. – Dlaczego nie powiedziałaś mi, że wychodzisz? – Myślałam, że zajmie mi to mniej czasu i wrócę przed Tobą. Niestety natknęłam się na łowcę. Jak dotarło do mnie, kto to, nie wiedziałam, co zrobić. – Usłyszałaś może coś, o czym rozmawiali? – T-tak… - Opowiedziała mu wszystko, co usłyszała. Widziała jak Sasuke się zamyślił. Nie chciała mu przeszkadzać. Nagle złapał za telefon i zadzwonił do kogoś. – Cześć. Jest tak jak myślałem. Tak. Ja będę. To do jutra. – Gdy się rozłączył jeszcze chwilę nad czymś dumał. – No dobra. To nurkujemy? – Jasne, ale Sasuke… Wszystko w porządku? – Uśmiechnął się do niej. – W jak najlepszym. A teraz nie gadaj. Tylko weź gumę i to. – A co to takiego…? Aparat podwodny? – Dzisiaj będziemy mogli zostać pod wodą na jakieś pół godziny. Pokażę Ci jak się poruszać pod wodą nie tylko pionowo, ale i poziomo tak, żeby woda Cię nie wyparła na powierzchnię. – Jejku, dziękuję. A skąd masz aparat? – Od kumpla. Pożyczył mi.
***
- Neji!! Wypuść mnie! – Zamknij się Suigetsu! Jeszcze raz się odezwiesz to przetransportuję Cię do miejskiego więzienia! – Ale nie lepiej mnie wypuścić? Neji… - Nie. – Durny Sasuke, znowu mi to zrobił!
***
Płynęli pod wodą. Sakura jak tylko mogła robiła wszystkim rybom i roślinom zdjęcia.  Podpływała do każdego zakątka, chciała jak najwięcej z tego zapamiętać. W pewnej chwili poczuła jak Sasuke ją łapie. Zabrał jej aparat i pokazał, żeby teraz uważała i zachowywała się spokojnie. Złapał ją za rękę i prowadził do podwodnej jaskini. Na początku wahała się, ale wiedziała, że z Sasuke jest bezpieczna. Powoli wpłynęli, a tam nie mogła uwierzyć. Z góry padało słońce oświetlając życie podwodne. Domyśliła się, że są w wygasłym wulkanie. Gdy znaleźli się w środku nie widziała gołego skrawka skały. Wszystko porośnięte roślinami, a w nich ryby i ich ikry. Piękny widok. Jak z bajki. Tak naprawdę nie było gdzie podziać oczu, wszystko mieniło się w barwach tęczy, ryby przepływały z jednego końca na drugi. Sasuke cały czas trzymał różowowłosą za rękę. Przyciągnął ją bliżej siebie i wskazał na pobliską ścianę. Wzdłuż niej szły krewetki. Następnie pokazał na dnie wielkie trzy żółwie, a obok nich małże. Dziewczyna była pełna zachwytu. Brunet pociągnął ją do góry na powierzchnię. Po drodze jeszcze wiele różnych gatunków ryb mijali, o których istnieniu Sakura nie wiedziała. Gdy wynurzyli się zdjęli maski i zakręcili butle. – Boże, Sasuke dziękuję Ci. – Podpłynęła do niego i pocałowała. Brunet objął ją w pasie. – Podobało się? – Jeszcze się pytasz? To było niesamowite! – Poczekaj, jeszcze będziemy tamtędy wracać. – Coś niesamowitego. – Cieszę się, że Ci się podoba. – A mogę zrobić zdjęcie? – Wesz, czemu to miejsce jest takie wyjątkowe? – Bo jest tu tak kolorowo, magicznie, różnorodnie… I tak ładnie to się komponuje ze sobą… - A wiesz, co stwarza taki klimat? – Pokręciła przecząco głową. – Bo nikt tego nie widział na zdjęciach. Cała magia polega na przeżyciu tego. – Spojrzała w jego oczy. Miał rację. Uśmiechnęła się szeroko. – Jesteś wspaniały. – Ponowiła pocałunek, jednak tym razem Sasuke przejął inicjatywę i go pogłębił. Całowali się namiętnie. Sakura rozszerzyła wargi, z czego od razu brunet skorzystał. Teraz ich języki tańczyły w tańcu namiętności. Sakura oplotła Sasuke nogami na wysokości bioder i zarzuciła ręce na kark. On nie był dłużny i przyciągnął ją do siebie tak, że stykali się ciałami. Zaczął badać dłońmi jej talię. Musiał przyznać, że ciało ma boskie. Szerokie biodra, płaski brzuch, w miarę duże piersi, a te usta… Nim się spostrzegli byli niedaleko ściany. Brunet lekko przyparł do niej dziewczynę nie przerywając pocałunku. Sakura zaczęła przeczesywać jego gęste, hebanowe włosy. Na chwilę oderwali się od siebie, aby złapać chwilę oddechu. Spojrzeli w swoje zamglone oczy. Sasuke przybliżył się i ponowił pocałunek. Tym razem zaczął całować jej szyję, całował coraz wyżej aż na koniec przegryzł delikatnie małżowinę uszną. Sakura mruczała z zadowolenia. Odszukała swoimi ustami jego i połączyła od razu ich języki. Trwali tak jeszcze chwilę, by niechętnie go zakończyć. Brunet wodził jeszcze nosem po szyi Sakury. Zaczęła chichotać. – Sasuke… gilgocze. - Szepnęła błagalnie. On jedynie pocałował ją przelotnie w usta. – Płyniemy? – Zapytał. – Dobrze. – Zeszła z jego bioder. Pomógł jej założyć maskę i odkręcić butlę. Gdy już byli gotowi zanurzyli się ponownie. Przeprawa przez jaskinię nie była taka prosta, bo Sakura ponownie chciała się zatrzymywać. Szczęśliwie wypłynęli z jaskini. Sasuke ponownie wręczył jej aparat. Przerzucił jej pasek przez głowę i kierował na większą głębokość. Spacerowali sobie po dnie. W pewnej chwili Sasuke zobaczył duży cień. Nie przypominał sobie, żeby miał tu aż tak duże ryby. Sakura również to zobaczyła. Podpłynęli do skalnej ściany. Brunet pokazał, żeby dziewczyna została na miejscu. Ma się nie przemieszczać i unikać gwałtownych ruchów. On natomiast odpłynął w stronę cienia. Nie musiał daleko płynąć, bo ryba zaczęła się do niego zbliżać. Może i nad wodą nie widać dobrze brzegu, ale za to pod wodą jest czysto i przejrzyście, przez co Sakura wszystko widziała. Ale nie to jest najgorsze. Przypuszczenia Sasuke okazały się trafne. To był rekin. Tylko skąd on tutaj? Jego zatokę od Basenu Tokio dzieli wysoki wał. Zresztą tu jest woda słodka, a nie słona. Zauważył, że rekin nie zwiększa swojej prędkości. Podpłynął do niego i zauważył, że nie ma jednego oka, płetwy grzbietowej i co gorsze pocięte skrzela. Zapewne już sobie nie upoluje. Taki rekin zawsze idzie na straty. Pytanie skąd on się tu wziął? Zobaczył, że rekin w ogóle nie skręca, płynął prosto na Sakurę. Sasuke dał jej znak, żeby popłynęła trochę w prawo. Nawet jak to zrobiła rekin nie zmienił kursu. Walnął w ścianę, co spowodowało, że zaczął się niebezpiecznie wić. Dopiero jak się uspokoił popłynął w przeciwną stronę. Sakura widząc rekina z tak bliska chciała popłynąć trochę wyżej, żeby choć trochę poczuć się bezpiecznie. Niestety zahaczyła aparatem o skałę i chcąc go wyjąć zadrasnęła się. Stróżka krwi popłynęła. Jak tylko to się stało rekin natychmiast zawrócił i kierował się w stronę dziewczyny mocno przyspieszając. Sakura wiedziała, że nie może płynąć na powierzchnię, bo to groziłoby śmiercią. Ale w wodzie nie da rady rekinowi. Jedyne co mogła teraz zrobić, to przybliżyć się do ściany i zamknąć oczy. Już ją a rekina dzieliło zaledwie 5 metrów. Nagle przed nią pojawił się Sasuke popychając ją lekko w bok przyjął na siebie rekina. Wyciągnął lewą rękę przed siebie. Rekin zagryzł ją w całości. W tym czasie prawą ręką wyjął pistolet i strzelił w głowę rybie. Sakura widząc, że drapieżca już się nie rusza podpłynęła najszybciej jak mogła do Sasuke. Brunet wyjął rękę z paszczy rekina. Krwawiła obficie. Nie można było zobaczyć rany, bo wokół ręki robiło się strasznie czerwono. Zaczęli się wynurzać. Sakura chciała pociągnąć go do góry, ale to on ją spowolnił przypominając jakie mogą być konsekwencje zbyt szybkiego wynurzenia. W końcu byli na powierzchni. – Sasuke nic Ci nie jest? Pokaż rękę. – Spokojnie. To tylko rana. Ręka mi nie odpadnie. – Podpłynęli do łódki. Sakura weszła pierwsza i później pomogła Sasuke. Od razu jak się znalazł obok niej różowowłosa sięgnęła do apteczki. Wyjęła potrzebne jej rzeczy i przemyła ranę. – Co? – Zdziwiła się. Po takim ugryzieniu Sasuke ręka powinna wisieć jedynie na cienkich ścięgnach, a tymczasem miał dwa głębokie ślady po zębach i nic więcej. Opatrzyła dokładniej rękę. – Masz duże szczęście. – Raczej pecha, że rekin zjawił się tu. To nie ma sensu. W takich warunkach rekin nie powinien przeżyć paru godzin, a on błąkał się tu już jakiś czas. – Skąd wiesz? – Na jego pociętych skrzelach widziałem przyssanego glonojada. To oznacza, że musi tu tak długo pływać, żeby w ranie mógł nazbierać odpowiednią ilość glonów. Możliwe, że je zebrał ocierając się o wodorosty. – Co teraz z nim zrobisz? – Dzwonię do Itachiego.
***
- No wypuść mnie noo… Neji! – Dobra, do jasnej cholery! Nie wytrzymam z Tobą! Jedziesz do miejskiego więzienia i tam niech Cię niańczą! – CO?! Koleś daj spokój… Ja żartowałem. No nie znasz mnie? – Neji otworzył celę, skuł Suigetsu i wyprowadził go z aresztu. – Neji, Neji, spokojnie. Będę cicho, ale nie wieź mnie tam. Proszę. – Miał nie miłe wspomnienia z tam tond. Gdy pierwszy raz spotkał Sasuke skuł go za posiadanie narkotyków i zawiózł do miejskiego więzienia. Tam nie ma życia. Cały czas nie wiadomo czy przeżyjesz następnego dnia. Raz tam trafił, ale tylko na jakiś tydzień, bo młody Uchiha potrzebował od niego informacji na temat pewnego gangu w zamian za wolność. Nie ma to jak sypać na swoją korzyść. Z marihuany nie zrezygnuje, bo mu się to podoba, ale od czasu do czasu Sasuke go przymknie w areszcie na komisariacie. Suigetsu słynie z tego, że wie dużo o mieszkańcach i tutejszym sporcie, jakim jest nurkowanie. Sam nie nurkuje, bo bierze prochy i tego nie lubi. Jednak ma dobry sprzęt, który „pożycza” policji. Głównie Sasuke. Dlatego też Uchiha nie przenosi go do miejskiego więzienia. Chłopak tak bardzo nie chciał do więzienia wracać, że gdy Neji próbował go wepchnąć do radiowozu tez zaparł się nogami o framugi drzwi. Na parking wjechali Itachi i Kisame. – Przeszkadzamy wam? – Jak dobrze, że jesteście. On chciał mnie wysłać do miejskiego! – Nie dziwię mu się. – Rzekł znudzony Itachi. – Masz go dosyć? – Jak jasna cholera. – To go zabieramy. – Gdzie mnie ciągniecie?! – Do piekła. – Ja chcę tu zostać! Neji powiedz im coś. – To na razie chłopaki. – Po pożegnaniu wrócił na komisariat. – Ejejejej! NEJI!!! – Suigetsu stul pysk! – Jak tylko wydał się Kisame od razu by spokój. Rybioskóry słynął z tego, że jeśli ktoś mu się nie podporządkowywał, wbijał mu pod paznokcie rekinie łuski. – Sasuke ma do Ciebie sprawę.
***
- Możesz ruszać ręką? – Sasuke zgiął łokieć do połowy. – Dalej nie pójdzie, ale i tak nie jest źle. – Ty tak zawsze masz? Przecież mogło to się gorzej skończyć. – A co innego miałem zrobić? Pozwolić, żeby to Ciebie zagryzł? Zresztą, nie wracajmy do tego. Dobrze się skończyło… - Właśnie nie dobrze, bo jesteś ranny. – Brunet przewrócił oczy. – Nie dasz mi spokoju, co? – Dziewczyna skrzyżowała ręce. Martwi się o niego, a Sasuke traktuje to jak mały wypadek nie warty uwagi. Odwróciła się do niego tyłem. – No nie obrażaj się tak królewno. – Złapał ją za biodra, obrócił w swoim kierunku i delikatnie pocałował. – Już lepiej? – To nie zmienia faktu, że masz podziurawioną rękę. – Ale jest przyjemniej. – Uśmiechnął się cwaniacko. Ten uśmiech ją rozbraja, co spowodowało, że wszystkie złości minęły. Zauważyli jak czarny samochód do nich podjeżdża. Zauważyli za kierownicą Itachiego, który głupkowato się uśmiecha. – A temu co jest? – Zdziwił się młodszy brat. Jak tylko Kisame wysiadł z samochodu otworzył tylnie drzwi i wyciągnął kogoś skutego z workiem na głowie. – E! Itachi, Kisame to nie jest śmieszne. Gdzie mnie prowadzicie? – Podeszli z nim do czekającej pary i zdjęli mężczyźnie worek. – Sasuke? To już lepiej zabierzcie mnie do miejskiego! – Próbował się wyrwać dwóm policjantom, ale na marne. – On tak całą drogę? – Tak plus dał do wiwatu na komisariacie. – I po o Ci to było Suigetsu? Przestań się wydurniać i rozkujcie go. – Gdy białowłosy był już wolny zerknął na Sakurę. – Twoja dziewczyna czy mogę poderwać? – Zaczął uśmiechać się zalotnie. Uwielbiał poznawać nowe dziewczyny. – Nie jego i nie do poderwania. – Obroniła się. Nie chciała, żeby cokolwiek się wydało o tym, co się dzieje między nią a brunetem. – A szkoda… Więc po co jestem tym razem Ci potrzebny? – Po pierwsze trzeba wyłowić z wody martwego rekina. – U Ciebie? Kto mógł tu wrzucić martwą rybę? – Ja go zabiłem. Gdy go zastałem był w opłakanym stanie, ale żył i był zdolny do ataku. – Widać po Twojej ręce. – To nic. Teraz pomóżcie go wyciągnąć. – Przez dłuższy czas męczyli się z ciałem rekina, ale po długich 30 minutach udało się je wyciągnąć na brzeg. – O Cię w mordę… Kto mógł go tak potraktować? Czyżby ten łowca? – Tego już nie musisz wiedzieć. Powiedz lepiej jak on wygląda, czy to możliwe, że mógł przeżyć w słodkiej wodzie i jak się tu znalazł. – No dobra… Więc zacznę od niego samego. Widzę, że ma ładnie pocięte skrzela. Cięcia wyglądają na precyzyjne i zdecydowane. Żadnych nierównych linii, czyli sam sobie tego nie zrobił. Co do płetwy to również była odcięta tym samym narzędziem. Cięcia są takie same. Z kolei oko wydłubywał mu ktoś inny, albo ta sama osoba tylko innym narzędziem. Widać ślady ząbków i poszarpanej skóry. Bronił się. I kula przeleciała na wylot. Zapewne uszkodziła większość kości czaski i przeszła przez mózg, więc tu nie miał żadnych szans. Twoja robota? – Tylko kulka. – Aha… Pomożecie mi otworzyć szerzej jego paszczę? – Chłopaki zrobili jak powiedział. – Na bank to był Orochimaru. Jego trofeami są zęby i większość wyrywa. Wiecie, że takie zęby mogą kosztować fortunę? Miałeś cholerne szczęście, że ten gad tak robi, bo już mógłbyś szukać swojej ręki gdzieś w żołądku rekina. – Czyli on albo Kabuto torturowali go? – Zapytał Kisame. – Na to wygląda. Jak dacie mi go to pogrzebię w nim bardziej. – Niech Ci będzie. – No i super, a co do przeżycia w takich warunkach to teoretycznie to nie możliwe, ale nigdy nic nie wiadomo. – Wiecie, co chłopaki? Możliwe, że te cięcia nie były torturami, tylko łowca i ten drugi przeprowadzali jakąś operację. Skrzela są potrzebne rybom do wydzielania słonej wody. Mogli przeszczepić parę narządów tak, że rekin stał się tolerancyjny na wodę słodką. – Pani Doktor? Niezłą laskę sobie wybrałeś Uchiha. – Rozweselił się Suigetsu. – Że słucham? – Sakurę już świerzbiła ręka, ale w ostatniej chwili Sasuke ją złapał za ręce i przyciągnął do siebie. – Radzę Ci skończyć w tymi głupimi odzywkami, bo pogadamy sobie na osobności. – A-ale dajcie spokój… Przecież ja tylko żartuję. A właśnie… Zapomniałbym o jednym. Jak mam te zwłoki przewieźć do siebie? – Później podjadę przyczepą i przykryjemy do plandeką. Transport to najmniejszy problem. Większy jest z Sakurą. - Czyżbyś była niegrzeczna? – Widząc groźne spojrzenie Sakury i Sasuke już nic nie mówił. – Orochimaru i Kabuto widzieli nas w barze. Żeby uniknąć konfliktów powiedziałem, że mam sprawę poza granicami Tokio i ją zabieram ze sobą. Teraz zamienię Kibę i zacznę śledzić Kabuto, a Sakura na ten czas musi się schować. – Nie mogę po prostu zostać w domu? – Zbyt ryzykowne. Nawet jakbyś siedziała tam cały czas, to sądzę, że jeden z nich mógłby wkroczyć do domu. – U mnie może zostać. – Wszyscy spojrzeli na Suigetsu jak na głupka. – No co? Nie będą mnie sprawdzać, a jeśli chodzi o rekina przyda mi się pomoc. Zapewne zależy wam na czasie, a z nią, z tego co usłyszałem, sekcja pójdzie jak po maśle. – Po dłuższym spieraniu, a bardziej przekonywaniu Sasuke do tej decyzji Uchiha uległ. Pojechał z bratem po przyczepę i po niecałych 15 minutach byli z powrotem. We czterech załadowali rybę i przykryli plandeką. – Dacie radę go wyciągnąć sami? – Jasne. Wy jedźcie spakować Sakurę. – Do zobaczenia później.
***
Po spakowaniu dziewczyny pojechali prosto do domu Siugetsu. U niego tamtej dwójki już nie było, bo teraz to oni mieli szpiegować Orochimaru. Zanim jeszcze Uchiha puścił dziewczynę ostrzegł, że jak tylko białowłosy będzie podejrzanie się zachowywał, to ma się nie wahać i mu przyłożyć jak najmocniej. – Spokojnie dam radę. – Na pożegnanie dała mu buziaka w policzek. Gdy odjechał zamknęła drzwi do domu. – Wiedziałem, że jesteś jego dziewczyną. – Hę? – To widać. Choć, pokażę Ci pokój i resztę domu.
***
Minął ponad tydzień. W domku mieszkał sam Shikamaru, który od czasu do czasu widział gdzieś na mieście Sasuke. Jak młody Uchiha chciał, to nikt nie mógł go znaleźć. Raz w środku tygodnia przyszedł do domu i przespał się. Widać było, że cały dzień ciężko pracował. Na filmach zawsze śledzenie wydaje się proste, ale to nie prawda. Trzeba wytężyć wszystkie zmysły, pozostać w ukryciu i zapamiętywać wszystkie szczegóły. Parę razy w tygodniu brunet zajeżdżał do domu Suigetsu, żeby dowiedzieć się czegoś nowego na temat rekina, ale również, żeby zobaczyć się z Sakurą. W tej chwili była noc. Sasuke siedział z Itachim w samochodzie pod hotelem, gdzie zatrzymał się łowca z asystentem. – Jezuuuu, zaraz zasnę. Może puścimy, chociaż muzykę? – Zwariowałeś? – Próbuję zrobić cokolwiek, żeby nie zasnąć. – Zaraz wyrzucę Cię z samochodu i będziesz biegał wokół hotelu może wtedy się obudzisz. – Zagroził starszy Uchiha. – Eh, to nie było śmieszne. I też nie pomogło. – Chwilę milczeli, gdy nagle Sasuke głośno się zaśmiał. – Dawno razem nie szpiegowaliśmy. – Jak za dawnych czasów, co? Kiedy śledziliśmy ojca. – A my zawsze wpadaliśmy. – Hahahh… - Obaj się roześmiali na samo wspomnienie. Gdy byli mali zawsze chcieli zostać policjantami. Tak jak ich ojciec. – A pamiętasz tą akcję z cukierkami? – Jak bawiliśmy się w detektywów? – Tak. Szukaliśmy ich po całym domu. Ale za to, jaka radość była kiedy znaleźliśmy pudełko. – Pamiętam. Szkoda tylko, że było puste w środku. – Kolejne salwy śmiechu wyszły z ich ust. – A Pamiętasz to jak mnie podsadziłeś na regał, żeby zrobi psikusa rodzicom i przestawić zegarek? – Jasne, a to jak przyprowadziłeś do domu szczura? – Ojej… Do dziś pamiętam piski mamy. Hah… A to jak uczyłeś się pływać? – A Ty pamiętasz swoją pierwszą jazdę rowerem? – Zaczęli docinać sobie przypominając wstydliwe dni dzieciństwa. – Hahah… Itachi koniec żartów. Gad wyszedł z dziury. – Momentalnie zrobiło się cicho. Jak tylko Orochimaru wsiadł do samochodu i ruszył, Itachi pożegnał się z bratem, podbiegł do swojego samochodu i pojechał za nim. Został Sasuke, ale i on nie musiał długo czekać. Kabuto również wyszedł z hotelu, wsiadł do taksówki i pojechał do centrum. Zaczęło się szpiegostwo. – Itachi jesteś? – „Tak”. – Odezwał się z krótkofalówki. – Kabuto jedzie do centrum. – „Orochimaru w stronę stoczni. Odezwę się, jak będzie coś więcej wiadomo. Bez odbioru”. – Nagle taksówka zatrzymała się. Kabuto wyskoczył jak oparzony z samochodu i pobiegł do jakiegoś klubu. Sasuke nie czekając zatrzymał się ulicę dalej i udał się tam, gdzie podejrzany. W środku było strasznie duszno. W lokalu grała ciężka elektro muzyka. Uchiha usiadł przy barze. – Cześć Deidara. – Siema młody. Coś podać? – Nie dzięki. Przechodził tędy może młody mężczyzna z siwymi włosami i w okrągłych okularach? – Sorka nikogo takiego nie… A to nie tamten w loży na górze? – On… Dzięki. A i wiesz, co szykować? – Już mówię Sasoriemu, że jesteś. – Brunet skinął głową i ruszył w stronę loży.
***
- Więc mówisz, że chcesz się pozbyć Sasuke Uchihy? – Tak. Płacę tak jak się umawialiśmy przez telefon. Tylko muszę mieć potwierdzenie, że jest martwy. – Nie ma obaw… Ale skąd mam pewność, że zapłacisz? – Połowę dam teraz, a drugą, gdy dostanę dowód. – Wiesz Kabuto? Byłoby pięknie, gdybym Ci jeszcze wierzył. Mam niejasne przeczucie, że mnie wrabiasz. Pół miliona jenów to nie byle kasa. – Dlatego część dam teraz. – Sasori skinął głową, aby wyciągnął forsę. Gdy już Kabuto wyjął odpowiednią sumę na stół poczuł jak ktoś przyłożył mu lufę pistoletu do skroni. – Gra skończona Kabuto. Jesteś aresztowany. – Oj Sasuke, znowu nie dałeś mi ubić interesu życia. – Narzekał Sasori.  – A tym razem kogo miałeś sprzątnąć? – Zapytał, gdy już zakuł schwytanego. – Ciebie. – Hehe, trochę się nie udało, co? – Zapytał już Idąc z więźniem. Przepchał się przez tłum ludzi i wyszli z lokalu. Jak tylko zamknął drzwi poczuł nieznośny ból w okolicy mostka. Nim się spostrzegł Kabuto już był ponad 15 metrów od niego. Brunet zebrał się w sobie i ruszył za nim. Kręcili między uliczkami. Po dłuższym czasie Kabuto rzucił w Uchihę kajdankami. Gdy już prawie siwowłosy był złapany, Kabuto gwałtownie skręcił. W końcu obaj byli wyczerpani. Nagle z jakiegoś pomieszczenia wyszła dziewczyna. Kabuto chwycił ją, odwrócił się do Sasuke i przyłożył nóż do jej gardła. Przerażona kobieta pisnęła. Próbowała się wyrwać, ale gdy poczuła coś zimnego przy szyi przestała. – Koniec żartów Uchiha! Nie zbliżaj się, bo poderżnę jej gardło! – Sasuke wytrzeszczył oczy. Nie chciał, aby jej się coś stało. Co gorsze… on ją zna. – Teraz połóż spluwę na ziemi i kopnij w moją stronę. Ale powoli! – Wykonał jego polecenie. Cały czas analizował wszystkie możliwe wyjścia z tej sytuacji, jednak każde ryzykowne. Kabuto ostrożnie podniósł pistolet cały czas mając pod nożem dziewczynę. Dopiero jak schylał się po broń zauważył ważny szczegół. – Różowe włosy? No proszę, jak ładnie trafiłem… Hahaha… Saskuke! Czyż to nie Twoja cizia?! – „Cholera! Rozpoznał ją!” – Brunet zmarszczył brwi i zacisnął zęby. Teraz będzie o wiele trudniej ją z tond wyciągnąć. – No proszę, nie miałaś być gdzieś indziej? Twój błąd, hehe… - Przyciągnął ją jeszcze bliżej do siebie. – Pan Orochimaru będzie bardzo zadowolony z prezentu. – Sakura rozszerzyła oczy. Ciarki przeszły ją po całym ciele. Spojrzała na Sasuke. Miała nadzieję, że coś już wymyślił. On natomiast widział ten strach w jej oczach. Z lekcji nurkowania mógł wywnioskować, że jest wygimnastykowana, pytanie tylko czy to o czym on teraz myśli się uda? – Puść ją Kabuto! Chciałeś przecież mnie zabić, więc zróbmy zamianę! Ona Ci się na nic nie przyda! – Hahah… Chciałbyś co? Nie ma mowy! Póki mam ją, mam też Ciebie! – Trzymając lewą ręką nóż na gardle swojej ofiary, drugą wyprostował celując z pistoletu w Sasuke. – Pan Orochimaru będzie ze mnie dumny. Nie dość, że pozbędę się Ciebie to jeszcze dostanie prezent. – Przybliżył głowę do Sakury włosów. Kolejna salwa ciarek przeszła przez jej ciało. Czuła wielki wstręt i obrzydzenie to tego gościa. Sasuke widząc to jeszcze napiął wszystkie mięśnie. Jeszcze raz ten idiota zrobi coś takiego to rzuci się na niego! – Puść ją. – A Ty znowu swoje? Mam Cię dość. Żegnaj. – Nacisnął na spust. W tej chwili poczuł jak ktoś gwałtownie odciąga jego rękę od dziewczyny. Nóż mu wypadł i Sakura od razu na tym skorzystała. Czym prędzej podbiegła do Sasuke. Uchiha przytulił mocno różowowłosą. Parę lat pracy z ojcem przydało się. Kula jedynie go drasnęła w ramię. – Co tak późno? – Wybacz, ale korki są na mieście. – Wyszczerzył się Kiba. Po raz drugi Kabuto został schwytany. – A Ty nie potrafisz skuć więźnia? – Od dzisiaj zacznę się uczyć na Tobie. – Odgryzł mu się. – Sakura jak się czujesz? Zranił Cię? – N-nie. Chyba nie. – Wtuliła się jeszcze mocniej. Pierwszy raz coś takiego jej się przydarzyło. W tej chwili przez te same drzwi co różowowłosa przeszedł Suigetsu z . Jego oczy wyrażały jedno: zachlany kompletnie. Z wesołym humorem zaczął sobie podśpiewywać. – I jeście jeden, i jeście raz… TOAST! Toast… Wypiję siam… Gorzalka zawsze dobra jest… Ooo… Kibuś, moze łycka? A wieś co pokrywa skóle lekina? Wóda! A nie, nie… W-O-D-A. O! Siampańska noć! Siasiuke i Siakulcia…! Sto lat młodej parze! – I padł plackiem tak, że rozbił butelkę z wódką. – Co Ty tu robiłaś? – Spytał podejrzanie Sasuke. – Suigestu chciał iść na jakąś imprezę i powiedział, że tam też będzie Shikamaru, więc się zgodziłam… Przepraszam. – Grunt, że nic Ci się nie stało. A z pijakiem jeszcze sobie porozmawiam. Teraz zawiozę Cię do domu. – Nie proszę… Nikogo tam nie ma. Nie chcę teraz zostawać sama. – W takim razie zabiorę Cię na komisariat i tam poczekasz na mnie. – Dobrze… - Wsiedli do samochodu i ruszyli. Prowadził Sasuke, a obok niego siedziała Sakura. Na tyły zapakowali jeszcze śpiącego Suigestu. W drugim wozie był Kiba z więźniem.  – „Sasuke jesteś? Odbiór.” – Jestem. – „Mamy nagranie, gdzie Orochimaru eksperymentuje nielegalnie na rekinach. Można go teraz przymknąć.” – Zrozumiałem. Czekajcie na mnie i Kibę. Zawiadomcie też resztę. W tej chwili jadę na komisariat z Kabuto i Suigetsu. Nie pytaj… - „Zrozumiałem. Bez odbioru.” – Po krótkiej wymianie zdań spojrzał na dziewczynę. Miała spuszczoną głowę. Widać, że to co przed chwilą się stało cały czas chodzi jej po głowie. Złapał lekko jej dłoń. Spojrzała na niego. Był spokojny. W ogóle nie przejmował się tym, że mógł zginąć. Znowu… Chyba powinna się to tego przyzwyczaić. W końcu to policjant. Ścisnęła mocniej jego dłoń, co wywołało u niego uśmiech. – Już po wszystkim. Nic Ci nie grozi. – Chciałabym tak myśleć, ale mam złe przeczucia. Może nie jedź na tą drugą akcję? – Muszę. Spokojnie, za jakieś maksymalnie dwie godziny będę z powrotem. – Dojechali na komisariat. Przymknęli Kabuto i Suigetsu. – Przynajmniej tym razem nie będzie się darł… - Rzekł zadowolony Hyuga. Nie nawidził tego jak ten narkowam się darł. Szkoda, że wcześniej nie mógł go wywieźć do miejskiego więzienia. – Mam jeszcze prośbę Neji. – O co chodzi? – Zostawię tu jeszcze Sakurę do mojego przyjazdu. – Nie ma problemu.- Dzięki. – Brunet podszedł do różowowłosej. – Zostaniesz z Nejim. Z nim Ci nic nie grozi. A ja za niedługo wrócę. – Obiecujesz? – Tak. – Uśmiechnął się i odszedł. Wiedział, że się o niego martwi i on to docenia, ale on już dość długo siedzi w tym i dużo się nauczył. Co prawda miał niejedną ranę, ale zawsze szło jakoś przeżyć. – Dobra, Kiba siadasz do mnie! Posiłki wezwane?! – Tak! – To jedziemy! – Uchiha wsiadł do samochodu i czekał już tylko na partnera. Sakura stała i przyglądała się całemu zamieszaniu. Parunastu policjantów biegało i wsiadało do samochodów. Różowowłosa zanim jeszcze odjechali podbiegła do samochodu Sasuke. Nachyliła się przez otwartą szybę i pocałowała go żarliwie w usta. – Tylko wróć. – Szepnęła. Brunet uśmiechnął się, puścił jej oczko i gdy tylko Kiba wsiadł do samochodu ruszył z piskiem opon, a za nim pozostałe cztery radiowozy. – Więc jesteś Sakura, tak? – Tak. Witaj. – Wejdź do środka. I się nie martw. Sasuke nigdy nie nawala i zanim się obejrzysz wrócą tu wszyscy. – Posłała mu ciepły uśmiech. Takiego pocieszenia w tej chwili potrzebowała. Ktoś musi dać jej otuchy.
***
Czerwiec następnego roku. Nie mogła już się doczekać, żeby pojechać do Japonii. Prawie rok minął od kiedy ostatnio widziała się z Shikamaru i Sasuke. Pamiętała, że młodszy Uchiha wylądował w szpitalu po akcji z Orochimaru. Wszystkie gazety Tokio o tym pisały, że bohater uratował brata, a sam doznał dużych uszkodzeń. Z tego co się dowiedziała to siedział w szpitalu przez 3 miesiące. Oczywiście jak to on, próbował uciekać i raz mu się udało, ale pech chciał, że natrafił na Itachiego. Niestety jej i Sasuke kontakt urwał się parę tygodni temu. Shikamaru ją pocieszał, że ma misję i musiał wcielić się w inną osobę. W takiej chwili żałowała, że Uchiha jest policjantem. Bardzo chciała, żeby to on ją odebrał z lotniska. Tęskniła za nim. Już 2 dni wcześniej spakowała się i wyczekiwała lotu. Gdy wreszcie się doczekała nie mogła się powstrzymać z radości. I pomyśleć, że to wszystko dzięki jej przyjacielowi Naruto. Poznała wspaniałych ludzi i przeżyła niezwykłe przygody. A co ważniejsze: umie nurkować. Nie raz podczas studiów nurkowała na pływalniach uniwersyteckich. Mimo, że najgłębsze baseny mają 7 metrów i nie ma tych samych widoków co w Tokio, starała się regularnie pływać. Nie mogła wypaść z wprawy, bo liczyła na to, że ponurkuje jeszcze z Sasuke. Chciała mu pokazać, jak dobrze nurkuje dzięki niemu i Shikamaru. Gdy wreszcie wylądowała na lotnisku w Tokio prawie biegiem pędziła do Nary. – Shikamaru! – Sakura, witaj! – Jak tylko ją zobaczył podbiegł i mocno wyściskał. – Cieszę się, że znowu do nas przyjechałaś. – Uwierz, że ja też. Ostatnie dni przed wyjazdem były męczarnią. A Sasuke może wrócił? – Niestety jeszcze nie, ale słyszałem, że powoli kończą misję. Podobno mają dowody na przymknięcie jakiegoś dilera. – A Ty skąd takie rzeczy wiesz? – Wiedziałem, że będziesz o niego pytać, więc wywiedziałem się od Neji’ego. – Uśmiechnął się promieniście. – Teraz chodźmy do taksówki. Musisz się rozpakować i później zapraszam Cię na zamkniętą imprezę. – Co to za impreza? – Spokojnie, to nie taka, ja jakiej byliśmy ostatnio… Będziemy świętować urodziny Temari. – Oo, naprawdę? To będę musiała jeszcze zajść i jej coś kupić. Co ona lubi? – Wachlarze, ale tego to już ma dużo. Hahah… Coś na pewno wymyślisz. – Wsiedli do taksówki. Jeszcze trochę pogadali co się działo u nich podczas tych dziewięciu miesięcy. Bardzo miło spędzili czas. Shikamaru oczywiście opowiadał też, co się działo u Sasuke. – Po tym jak przymknęli łowcę i jego asystenta miasto zaczęło się oburzać, że plaże będą dłużej zamknięte jeszcze na jesień było bardzo ciepło i ludzie chcieli się kąpać w Basenie Tokio. – I jak to rozegraliście? – Cała policja, straż miejska i straż pożarna się zorganizowała do wyławiania rekinów. Oprócz służb do pomocy przyszli rybacy i cywile. W ciągu tygodnia wszystkie rekiny zostały wyłapane i wypuszczone do Pacyfiku. – To super, że tak dobrze się zgraliście. A Orochimaru i Kabuto? – Wytoczono im proces. Obaj po 10 lat pozbawienia wolności bez możliwości wcześniejszego zwolnienia. – Chociaż na 10 lat będzie spokój. Ale stwierdzam, że i tak to za mało. Oni znęcali się nad tymi rybami. – Masz rację, ale co my zrobimy? Jak te 10 lat będzie dla niego za mało to Sasuke już go zamknie na dobre. – Nagle usłyszeli syreny policyjne. – Kogoś gonią? – Przepraszam Państwa, ale chyba zapomniałem włączyć światła… - Powiedział gorączkowo taksówkarz. – Trudno, będziemy później w domu. – Do samochodu podszedł oficer. – Witam, proszę dowód, prawo jazdy… - Chwilę sprawdzał czy dokumenty się zgadzają. – Proszę wysiąść. Państwo również. – Jak to? Przecież… - Proszę nie utrudniać pracy i wysiąść! – Rzekł zdecydowanym tonem. – Nie opierajmy się Sakura. Zaraz będzie po wszystkim. – Nie była zadowolona z tego, że musi wysiąść, ale jak trzeba, to trzeba. Gdy już to zrobili zobaczyła, że jeden gliniarz prowadzi gdzieś taksówkarza, drugi przygwoździł Shikamaru do maski. – Co Panowie robią? – Zdziwiła się. Nagle poczuła jak jeszcze jeden policjant kładzie jej ręce na maskę samochodu i ustawia się za nią. – Proszę się nie ruszać. Przeszukam Panią. – Na jakiej podstawie? Za co? – Rutynowa kontrola. Nic Pani nie zrobię, jedynie proszę pozostać w miejscu. – Nie miała wyjścia. Poczuła jak sprawdza jej łydki, później przeszedł na kolana, a następnie uda. Czuła się dziwnie. Jakiś obcy facet dotykał ją. Mimo, że sytuacja była dość głupia to chciało jej się śmiać. Ona złapana i przeszukiwana… Ciekawe co na to by powiedział Sasuke? Zauważyła, że już Shikamaru zabrali do radiowozu i została sama z policjantem. W pewnej chwili poczuła jak mocno ścisnął jej pośladki i przykleił się całym ciałem do niej. Wystraszyła się. Chciała go walnąć, ale zablokował jej rękę i zatkał usta. – Ciii… Nie tęskniłaś? – Dopiero teraz poznała ten głos! Odwróciła się dynamicznie. – Sasuke! – Uśmiechnęła się szeroko i rzuciła w ramiona namiętnie całując. Brunet objął różowowłosą pogłębiając pocałunek. – Wariat! Nie mogłeś mnie odebrać mnie z lotniska? Strasznie się stęskniłam. – Wracam prosto z pracy, ale chyba dobrze, że Cię dogoniłem? – Uśmiechnął się cwaniacko. – Możliwe, że dobrze. I to przeze mnie zatrzymałeś tego biedaka? – Nie obraź się królewno, ale zaplanowałem to. Taksówkarz był wynajęty. – Słucham? Nie mów, że Shikamaru również w tym brał udział… - Sasuke jedynie uśmiechnął się i pocałował dziewczynę. – Serio wariat z Ciebie. – I co ja poradzę na to? Chodź, zabiorę Cię do domu. – Dał znak wszystkim, że już mogą się rozjechać. Zaprowadził Sakurę do swojego samochodu. W drodze rozmawiali na przeróżne tematy. Po przyjeździe na miejsce Uchiha pomógł różowowłosej się rozpakować. Zaniósł jej rzeczy to innego pokoju niż w tamtym roku. – Zrobiliście przemeblowanie? – Sasuke podszedł do Sakury i rzekł z poważną miną. – Sakura, chciałbym Ci podziękować za to, że pomogłaś wtedy mi się pozbyć Karin. Nawet nie wiesz jak bardzo mi pomogłaś i teraz już nie musisz udawać mojej dziewczyny. – Haruno zmieszała się. – No cóż… Nie ma za co. – Siliła się na normalny ton, ale trochę ją zabolało, że tak to wszystko traktował. – To teraz rozpakuj się i zaraz pojedziemy poszukać coś dla Temari. – Pocałował ją w usta i zmierzył w kierunku drzwi jednak Sakura złapała go za rękę. – W co Ty grasz Uchiha? Najpierw mówisz mi jak gdyby nigdy nic, że mam przestać udawać Twoją dziewczynę, a później mnie całujesz. – Mówiąc to patrzyła w jego oczy. Chciała z nich wyczytać jak najwięcej. Niestety na marne. Ilekroć wpatrywała się w nie za każdym razem odpływała. Jego oczy są magiczne… - Bo nie chcę żebyś udawała. – Przybliżył się bliżej tak, że stykali się ciałami, a ich usta dzieliły centymetry. Jego oddech palił jej skórę. Czuła jak fala gorąca ją zalewa i zaczyna brakować tlenu. Sasuke jeszcze bardziej zbliżył się tak, że ich wargi stykały się. – Chcę, żebyś nią była. Sakura… - Pocałował ją ponownie. Tym razem trwali tak przez dłużysz czas. Różowowłosa zarzuciła ręce na kark bruneta i przyciągnęła go do siebie. – Ile… można było czekać? – Wyszeptała między pocałunkami. Oboje uśmiechnęli się. Sakura pociągnęła za sobą Sasuke. Nie wiedziała gdzie idzie i w pewnej chwili natrafiła na skraj łóżka. Pod parciem bruneta upadli na mebel nie przerywając pocałunku. Sasuke przebił się językiem przez barierę śnieżnobiałych zębów dziewczyny. Sakura mruknęła z zadowolenia. Błądził dłońmi po jej talii. Pocałunkami zszedł niżej na szyję, później dekolt. Dłońmi ponosił coraz to wyżej jej bluzkę, aż w końcu zdjął całkowicie. Teraz miał piękny widok. Jego ręce nie zaniechały pracy i zaczęły rozpinać zamek w spodenkach Haruno. Całował teraz jej brzuch. Schodząc niżej zahaczył o dolne odzienie i zsunął je. Sakura czuła podniecenie jakie w niej rosło. Teraz leżała w bieliźnie pod Sasuke. Zagryzła dolną wargę. – Jesteś piękna. – Wychrypiał. – Najwyraźniej nie tylko ona jest podniecona. Pragnąc jeszcze raz skosztować jej ust zniżył się. W tym momencie Sakura oplotła jego biodra nogami i przewróciła tak, że to ona teraz dominowała. – Teraz moja kolej… - Pocałowała go żarliwie w usta. Powoli rozpinała jego koszulę. Gdy skończyła od razu przeszła do badania jego torsu. Taki umięśniony… Jej euforia dobiegała zenitu. Zdjęła z niego koszulę i przeszła do spodni. Po rozpięciu rozporka włożyła rękę za spodnie i lekko ścisnęła przyrodzenie bruneta. Jękną z podniecenia. Pomógł jej szybko pozbyć się spodni. Przewrócił ją tak, że znowu dominował. – Niegrzeczna jesteś. – Bo już nie mogę wytrzymać. – Szeptali sobie do ucha. Sasuke spojrzał na nią zamglonymi oczami. Sięgnął do rozpięcia stanika. Chwilę się z nim męczył, co Sakura skomentowała chichotem. Po zdjęciu górnej bielizny zaczął ssać jej sutek, drugi natomiast pieścił dłonią. Haruno jęczała. Była strasznie pobudzona. Pieszczoty były tak podniecające, że wiła się pod nim na różne strony. Przejechała nogą po jego kroczu. Kolejne dźwięki rozkoszy wydobyły się z jego ust. – Sasuke… Ah! – Ścisnął jej pośladek. Zahaczył o majtki i powoli zaczął je ściągać. Różowowłosa nie chciała dłużej czekać i również zaczęła ściągać bokserki Sasuke. Gdy zobaczyła jego przyjaciela rozszerzyła szeroko oczy. Poczuła, że jest duży, ale nie sądziła, że aż tak… Brunet wrócił do pieszczenia ust Haruno. Ich języki szalały. Dyszenie było słychać w całym pokoju. – Gotowa? – Wychrypiał. – Tak… - Rozchylił jej uda. Powoli, aby nie sprawić jej bólu wszedł w jej kwiat. Sakura jęknęła wyginając swoje ciało. Poczuł, że była dziewicą. Spowodowało to jeszcze większy uśmiech i przypływ podniecenia. Pocałował ją żarliwie w usta. Chwilowo się nie ruszał, żeby mogła rozluźnić mięśnie. Dłońmi błądził po jej talii, piersiach i kończył na pośladkach, które lekko ściskał. Gdy już poczuł, że Sakura rozluźnia się powoli zaczął poruszać się w niej. Jego ruchy były płynne i głębokie. Sakura oplotła go nogami, żeby jeszcze bardziej go poczuć. Było strasznie gorąco. Coraz to szybciej się w niej poruszał dodając im kolejną falę rozkoszy. Piersi Sakury falowały i obijały się o tors Sasuke. Uchiha coraz mocniej i energiczniej wykonywał ruchy. Jeszcze chwila… jeszcze sekundy i odczują spełnienie. Ostatnie pchnięcia… jęki… Sakura głośno krzyknęła! Doszli. Oboje w tym samym momencie. Sasuke opadł ciężko na różowowłosą. Oboje dyszeli ze zmęczenia. Jeszcze byli zamknięci w swoim świecie, gdzie doszli do raju. Byli razem i cieszyli się każdym skrawkiem ciała drugiej połówki. Gdy brunet obudził się z tego pięknego transu wyszedł z Sakury i położył się obok. Po chwili dziewczyna położyła się na nim i pocałowała namiętnie. – Było wspaniale. Kocham Cię. – Ja Ciebie też kocham skarbie. – Uśmiechnęła się do Sasuke promieniście. Przeczesywała jego hebanowe włosy, natomiast Uchiha gładził dłonią talię różowowłosej. – Powinniśmy powoli się zbierać. Trzeba jeszcze coś kupić Temari. – Szczerze to straciłam ochotę na imprezę. Wolę poleżeć tu z Tobą. – Sasuke ucieszyła ta wiadomość. – Ja też wolałbym Cię tu pomęczyć, ale chyba im tego nie zrobimy. Czy jednak wolisz zostać? – Zadając pytanie masował jej pośladek. Sakura złożyła na ustach Sasuke gorący pocałunek. – Choć lepiej, bo naprawdę nie wstaniemy. – Wymamrotała między pocałunkami.
***
Impreza udała się świetnie. Shikamaru postarał się i zadbał o wszystkie detale. Jako prezent podarował siebie. To miała dziewczyna niespodziankę. Goście rozeszli się następnego dnia po godzinie dziesiątej. Brunet i różowowłosa dostali oddzielny pokój i noc spędzili równie namiętnie, jak popołudnie. Gdy wrócili do domu tylko się przebrali, zjedli śniadanie i od razu pojechali do Zatoki Mgły. Kolejny dzień spędzony razem. Kolejne pocałunki i chwile uniesienia oraz namiętności. Już każdy wiedział, że są parą i oni tego nie ukrywali. Wszyscy spotkali się na plaży, nawet Naruto z Hinatą przyjechali. Bawili się i śmiali. Byli na dzikiej plaży. Tylko oni. Mogli się czuć swobodnie i nawet głośno zachowywać nie przeszkadzając innym. – Kiba, czy to nie klif? – Myślisz o tym co ja Sasuke? – Jasne… - Spojrzeli porozumiewawczo jeszcze na Itachiego, Kisame, Nejiego, Naruto i Shikamaru. – Do dzieła! – Wszyscy jak na komendę zerwali się i pobiegli w stronę urwiska. – Oni chyba nie mają zamiaru… skoczyć? – Już wszyscy byli w powietrzu. Dziewczyny patrzyły ze zdziwieniem na to co wyprawiają. Najbardziej przerażona była Sakura. Młody Uchiha nie dość, że odbił się o głaz zwiększając wyskok to zrobił jeszcze salto w tył. Pobiegły w Strobę chłopaków, żeby sprawdzić czy wszystko z nimi w porządku. Na szczęście nikomu się nic nie stało. – Wskakujcie dziewczyny! – Wydarł się Naruto. – Na głowę chyba upadłeś! W życiu! – Odkrzyknęła Hinata. – Może i tchórzą, ale wiedzą, że to niebezpieczne i lepiej nie ryzykować. Nigdy nie wiadomo jakie jest dno. – Czy… czy ktoś widzi Sasuke? – Sakura miała skamieniałą twarz. Nigdzie nie mogła go dostrzec. Coraz bardziej miała wrażenie, że zaraz skoczy tam i go poszuka. Dopiero teraz wypłynął Sasuke. Mogła odetchnąć z ulgą. Już wiedziała, że jak tylko wrócą to każdy po kolei dostanie porządny ochrzan. Gdy już byli na brzegu dziewczyny wskoczył na nich przewracając się do wody. – Jak mogliście to zrobić? Przecież mogliście zginąć! – Dziewczyny spokojnie… Nie raz tu nurkowaliśmy i znamy te wody. – Uspokoił je Itachi. Sakura spojrzała gniewnie na Sasuke. – Ty mi się nawet nie tłumacz, że wiesz jakie jest dno. – Skrzyżowała ręce na piersi. Wyglądało to trochę śmiesznie, bo Haruno siedziała okrakiem na udach bruneta. Sasuke jedynie się uśmiechnął i zza pleców wyciągnął koralowca. Zobaczył jak mimowolnie Sakury mina zmienia się na zdziwioną. Gdy otworzył muszlę w środku ukazała się perła. W tej chwili uśmiech zagościł na twarzy dziewczyny. Spojrzała w jego oczy. – Musiałem po coś zanurkować. – Jeszcze przez chwilę patrzyła z niedowierzeniem na chłopaka. Później jak oparzona rzuciła mu się na szyję i namiętnie pocałowała. Usłyszeli gwizdy i niechętnie się oderwali. – Moglibyście nie przeszkadzać. – Mruknął niezadowolony Sasuke. Wszyscy równo zaśmiali się i skierowali do swoich rzeczy. Chłopaki jeszcze raz (za zgodą dziewczyn) skoczyli z klifu. Sakura przyglądała się perle jaką otrzymała od Sasuke. Była przepiękna. – Szalony ten nasz Sasuke. – Zaśmiała się Temari. Różowowłosa nie odrywając wzroku od perły odpowiedziała: - Racja. Szalony, ale mój…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz