wtorek, 7 sierpnia 2012

Jednopartówka numer 2

TYTUŁ: Chodź! Odkryjmy razem człowieka!

Z jednego z pomieszczeń w dużym domu można było co jakiś czas usłyszeć głośne krzyki kobiety, a już po chwili płacz dziecka. Pan domu stojący pod drzwiami uśmiechnął się radośnie i z entuzjazmem wszedł do pokoju. Na łóżku leżała kobieta oblana potem, a w swoich drżących wciąż dłoniach trzymała małe zawiniątko. Spod białego koca dochodziło ciche kwilenie noworodka. Mężczyzna podszedł bliżej i odebrał od kobiety dziecko. Była to dziewczynka. Jej główkę pokrywały delikatne różowe włoski, a duże zielone oczka lustrowały go z ciekawością. Ren z miłością i delikatnością pogładził główkę swojej córeczki i oddał ją kobiecie.
-Jak ją nazwiemy kochana? – zapytał siadając na brzegu łóżka.
-Sakura… Będziesz najpiękniejszym i najmądrzejszym dzieckiem w całej Japonii – szepnęła Satoko i zemdlała. Koło kobiety zaczęły biegać pielęgniarki i służba, ktoś zabrał jej dziecko, a mężczyznę wyproszono za drzwi.
~*~
Zmieniały się pory roku, pory dnia. Tak samo jak one, zmieniała się także Sakura. Z niemowlęcia stała się najpierw śliczną dziewczynką, rozpieszczaną przez rodziców; a następnie zbuntowaną nastolatką. Ten okres był według niej najlepszy, pomijając jedno wydarzenie, a mianowicie śmierć matki, z którą początkowo nie mogła się pogodzić. Ojciec chcąc wynagrodzić jej to cierpienie kupował jej wszystko, czego ona pragnęła. W ten sposób stawała się coraz bardziej zepsutym i pustym człowiekiem. Wykorzystywała różne sztuczki, które opanowała do perfekcji, aby okręcać sobie ludzi koło palca i wyciągać od nich to, na czym jej zależało, to czego pragnęła. Teraz była już osiemnastoletnią córką prawie najbogatszego mężczyzny w mieście. Chodziła do prestiżowej, prywatnej szkoły. W owej placówce miała dwie przyjaciółki i chłopaka. Sakura pomimo tego, że była piękna, to również była rozkapryszona, chciwa, próżna i zachłanna. Ludzi oceniała po wyglądzie i zawartości portfela. Chodziła do najlepszych sklepów, ubierała się u znanych projektantów. Dużo podróżowała i dzięki temu zwiedziła pół świata. Życie uważała za ulotną chwilę, z której należy korzystać, bo nigdy nie wiadomo, kiedy zejdzie się z tego świata. Często chodziła na imprezy. Nigdy nie miała żadnych ograniczeń, zakazów. Nie musiała pracować i wykonywać niepotrzebnych zadań. Miała wolną rękę i to bardzo jej się podobało.
~*~
Opuściła kolejny dzień w szkole. Nauczyciele narzekali, że często jej nie ma, jednak jej ojciec usprawiedliwiał jej wszystkie nieobecności. Tym razem dzień spędzała ze swoimi dwoma przyjaciółkami w centrum handlowym. Za dwa miesiące w jej szkole miał odbyć się najważniejszy bal w całym roku szkolnym. Był to bal poprzedzający egzaminy na studia. Sakura nie widziała sensu w pisaniu owego testu jednak jako uczennica szkoły musiała do niego przystąpić. Zielonooka twierdziła uparcie, że jej studia nie są potrzebne, bo i tak nigdy nie będzie pracować, więc to będzie dla niej tylko niepotrzebne tracenie czasu w życiu.
-Wybrałaś coś Saku? – zapytała czerwonowłosa dziewczyna w kusym stroju, przeglądając sukienki na manekinach. Nazywała się Karin i była córką jednego z ministrów.
-Ciągle nie mogę się na nic zdecydować. To wszystko jest takie tanie… Chyba zamówię sobie coś z Paryża – mruknęła niezadowolona i wyjęła swoją komórkę – A tobie Ino, jak idzie? – dziewczyna zapytała długonogiej blondynki, a jednocześnie na telefonie wybrała numer do swojego chłopaka – Hej kotku! – pisnęła wesoło do słuchawki, całkowicie ignorując dwie pozostałe dziewczyny..
-Coś się stało?
-Co teraz robisz? Może byśmy się spotkali na mieście – zaproponowała.
-Obecnie jestem w salonie z samochodami, ale za jakieś 15 minut będę w samym centrum…
-To cudownie! Będę czekać w restauracji „Pod Smokiem”  za 10 minut! Do zobaczenia skarbie! – nie czekając na jego odpowiedź rozłączyła się i spojrzała na przyjaciółki – Złotka muszę iść… - pocałowała obie dziewczyny w policzki i zabierając swoje rzeczy ze skórzanego fotela, wyszła ze sklepu, a następnie z centrum handlowego. Jej celem była restauracja w samym środku miasta, gdzie często jadała obiady ze znajomymi, czy ojcem. Zasiadła przy stoliku w najdalszym kącie dużej sali i czekała na chłopaka. Nie kochała go, jednak był on przystojny i przede wszystkim bogaty. Razem tworzyli cudowną i podziwianą parę, której wszyscy zazdrościli. Ona – piękna niczym grecka bogini, pożądana, seksowna i bogata. On – przystojny, utalentowany. Jego obrazy znajdowały się w wielu galeriach sztuki w Tokio. Idealna partia dla niej.
~*~
Dwie dziewczyny, które zostały w sklepie zaczęły się śmiać po wyjściu Sakury ze sklepu. Szczerze jej nienawidziły, jednak była ona najpopularniejszą dziewczyną w szkole, a jak to się mówi: „przyjaciół dobrze jest trzymać blisko siebie, a wrogów jeszcze bliżej”. Ino odwiesiła sukienkę, którą podała jej zielonooka twierdząc, że podkreśli ona kolor niebieskich oczu Yamanaki.
-Ja sobie zamówię sukienkę z Paryża, bo tutaj nic nie ma – powiedziała piskliwie Karin, przedrzeźniając Haruno.
-Ja jestem bogatą panienką…
-Spałam ze wszystkimi facetami po kolei…
-Mogę mieć wszystko, co chcę i ty mi to dasz…
-Kocham cię… Kupisz mi słonia w butelce…
-Albo cały świat, żebym mogła mieć wszystko za darmo…
-Jestem taka skromna, słodka i popularna…
-Jaka ona jest głupia! – pisnęła podekscytowana blondynka – Ona myśli, że wszyscy ją kochają, a tak naprawdę, to nikt jej nie lubi… Muszę zadzwonić do Saia… Niech oleje wreszcie tą laleczkę…
-Faceci latają za jej dupą, a nie za buźką i serduszkiem – zawtórowała jej czerwonowłosa – Wszystko bym dała, żeby straciła wszystko! Ciekawe, co by wtedy zrobiła – obie zaśmiały się pogardliwie, wyobrażając sobie zielonooką żebrzącą o jedzenie.
~*~
Czekała na niego już 10 minut. Już dawno powinien być w restauracji. Sakura coraz bardziej się denerwowała. Nie lubiła, gdy ktoś nie spełniał jej oczekiwań, a Sai ciągle się spóźniał. Miała go dość, ale w szkole nikt inny poza nim nie spełniał jej wymagań. Westchnęła po raz kolejny i zamknęła oczy. Trwała tak przez dłuższą chwilę, gdy nagle poczuła jak ktoś koło niej siada. Spojrzała na owego osobnika i wskazała władczo swój policzek, na którym zrezygnowany chłopak złożył szybki pocałunek.
-Spóźniłeś się Sai… Już ci powtarzałam nie raz, że nie lubię, gdy ktoś się spóźnia na spotkanie ze mną – powiedziała z wyraźną złością w głosie.
-Ja…
-Wiem, że ty przepraszasz! Ciągle tylko przepraszasz, a ja tylko niepotrzebnie za każdym razem marnuję czas, czekając na ciebie! – warknęła nie patrząc na niego. Upiła łyka kawy i westchnęła głośno, po czym przytuliła się do ramienia chłopaka.
-Chciałaś czegoś konkretnego ode mnie? – zapytał po chwili ciszy, a zielonooka spojrzała na niego pod byka.
-To już nie mogę spotkać się z moim chłopakiem? –  mruknęła niezadowolona i odsunęła się od niego – Masz do mnie o coś pretensje? Zrobiłam ci coś złego? Może jestem tak wspaniała, że nie możesz już znieść presji z powodu przebywania koło mnie? Albo może moja uroda cię przytłacza? Karin i Ino nie narzekają… Są takimi wspaniałym przyjaciółkami! Całkowicie mnie rozumieją! Nie tak, jak ty… – pytała doszukując się powodów, dla których on miałby już jej nie chcieć i jednocześnie zachwalając dwie dziewczyny. Nawet nie wiedziała jak się myliła co do swoich „przyjaciółek”.
-Właściwie to… - przerwał mu dźwięk jego telefonu – Musze odebrać… Sorry – przyłożył słuchawkę do ucha – Coś się stało?... Jestem z Sakurą… No nie wiem… Dobra, dobra… Zaraz tam będę… - rozłączył się i spojrzał niepewnie na Haruno. Prawda była taka, że gdy coś nie szło po jej myśli, potrafiła zrobić scenę na całą restaurację lub inne miejsce, w którym by się znajdowali.
-Jasne! Leć! Przecież wszystko jest ważniejsze ode mnie… - zielonooka odwróciła się do niego plecami, założyła ręce na piersiach i zamknęła oczy. Czekała na jakiś pocałunek, albo pożegnanie, ale się nie doczekała. Wstała wściekła, położyła pieniądze na stoliku i klnąc wyszła z restauracji. Ludzie spuszczali głowy, gdy przechodziła obok nich. Koło niej roztaczała się złowroga i chłodna aura, która powodowała, że nikt nie chciał z nią zadzierać. Na dworze mocno zaczęło się chmurzyć. Jeszcze nie padało, ale deszcz był nieunikniony. Nagle zrobiło się ciemno. Sakura szybko przeszła do swojego samochodu i odpaliła silnik. Od urodzenia żyła w świecie bezpiecznym, bogatym. Jej matka od najmłodszego naiwnie wpajała jej, że twory natury są dla niej, a jedynie burze to złość bogów na ludzi. Z takim myśleniem Sakura szła przez życie. Uważała, że kwiaty powinna dostawać tylko ona, że rośliny powinny rosnąć tylko dla niej. Kiedyś kazała zwolnić swoją niańkę za to, że powiedziała, że to Bóg tworzy wszystkie rośliny i zwierzęta i dzieli je między ludzi sprawiedliwie. Była wtedy zazdrosna, że każdy biedak może mieć to, co ona. Nie podobało jej się to wtedy i nie zadowalało jej to i teraz. Nieraz patrzyła zawistnie na kobiety, które dostawały od swoich mężczyzn kwiaty. Sai też początkowo kupował jej piękne bukiety, jednak z czasem coraz bardziej oddalali się od siebie i chłopak przestał się o nią tak bardzo starać, jak na początku. Po kilu minutach Haruno była już pod swoim domem. Wciąż jeszcze nie padało, co tylko utwierdzało zielonooką w przekonaniu, że natura faktycznie jest po jej stronie. Zaparkowała samochód pod schodami prowadzącymi do domu i szybkim korkiem weszła do budynku. Drzwi oczywiście otworzył jej lokaj, któremu podała kluczyki i rozkazała wstawić samochód do garażu. Mężczyzna posłusznie wykonał jej polecenie. Sakura skierowała się do gabinetu ojca. Chciała z nim porozmawiać o jej relacjach z Saiem i o całej niesprawiedliwości, która ją dotyka. Idąc korytarzem słyszała krzyki mężczyzn. Jej ojciec miał gości, których najprawdopodobniej nie lubił. Podeszła do drzwi i bez pukania otworzyła je. Nie widziała sensu pukania do drzwi w jej własnym domu. Poza tym musiałaby wykonać jakąś pracę, czego bardzo nie lubiła. Gdy ona weszła, cała rozmowa nagle ucichła. Trzej mężczyźni, a w tym jej ojciec spojrzeli na nią.
-Pamiętaj co ci powiedzieliśmy i uważaj, bo nigdy nie wiesz, co stanie się następnego dnia! – warknął jeden z mężczyzn i z dumnym uśmiechem jako pierwszy opuścił pokój. Drugi podszedł natomiast do niej i spojrzał jej w oczy.
-Byłabyś idealną żoną… Szkoda, że mój syn nie chce pustej lalki – zaśmiał się głośno i wyszedł trzaskając za sobą drzwiami.
-Nie jestem pusta, idioto! – ryknęła zielonooka i usiadła z gracją na fotelu za biurkiem. Jej ojciec stał przy oknie, za którym padał deszcz. Burza rozszalała się na całego w jednej chwili. Sakura podparła głowę jedną ręką, a swoje spojrzenie skierowała na paznokcie w drugiej dłoni.
-Sakura mam ci do przekazania niemiłą informację – zaczął jej ojciec, jednak ona zbyła to teatralnym ziewnięciem. Nie interesowało jej to, co mężczyzna chciał jej przekazać. Przecież to ona miała mówić, a nie on.
-Co się znowu stało, kochany tatusiu? – zapytała z ironią, na co Haruno zmierzył ją surowym wzrokiem. Nie przejęła się tym, ponieważ on zawsze ją straszył, ale nie był w stanie nic jej zrobić. Kochał ją nad życie, a ona to wykorzystywała.
-Niedawno cały nasz majątek wydałem na zakup akcji. Miały iść w górę… Mieliśmy zostać milionerami, a może nawet i lepiej… miliarderami! – krzyknął podekscytowany.
-No ależ to cudownie! Jaki w takim razie jest problem?
-No właśnie taki, że akcje wcale nie poszły do góry, a ich wartość zmalała do kilku jenów. Straciliśmy praktycznie wszystko. Dodatkowo jestem zadłużony w banku – opadł na fotel po drugiej stronie biurka i ukrył twarz w dłoniach.
-Tato wiesz, że nie lubię tego twojego czarnego humoru… Masz przestać się wygłupiać! – młoda Haruno zaśmiała się wesoło i wstała z zamiarem wyjścia z pomieszczenia.
-Ja nie żartuję Saku… Jesteśmy bankrutami! – krzyknął mężczyzna wstając z ledwo zajętego miejsca – Jesteśmy biedni córeczko!
-Jaki masz plan w związku z tym? Liczę, że odzyskasz wszystkie pieniądze… Wiesz jak bardzo spadnie moja reputacja w szkole, gdy ludzie się o tym dowiedzą? – znów interesowała ją tylko opinia innych i pieniądze. Słusznie ludzie określali ją mianem pustej dziewczyny, bez serca.
-W celu odzyskania całego majątku, wyjdziesz za mąż za syna jednego z bogatych panów. Chłopak dużo podróżuje, więc będziesz mogła razem z nim zwiedzać świat… No i jest bardzo bogaty, więc nie będziesz narzekać. Musisz tylko zerwać z Saiem…
-Kiedy go poznam? – oczy dziewczyny zaświeciły się z podekscytowania. Dla bogatego podróżnika była w stanie zrobić wszystko!
-Na razie jest w Ameryce i wróci dopiero za jakiś miesiąc. Do tego czasu możesz dalej umawiać się z Saiem, ale potem niezwłocznie będziesz musiała go rzucić – wytłumaczył jej wszystko w skrócie.
-Oczywiście ojcze… Powiedz mi jeszcze tylko, czy jest przystojny… Ja nie mogę umawiać się, a tym bardziej się żenić z kimś, kto nie będzie przynajmniej tak idealny jak ja… - pisnęła wesoło.
-Jest inteligentny i przystojny skarbie… Tak, jak oboje tego chcemy!.. Dzieci z was będą najpiękniejszymi aniołkami na świecie! – mężczyzna objął delikatnie swoją córkę – Matka na pewno byłaby z ciebie bardzo dumna! -  w tym momencie, gdzieś niedaleko, bardzo głośno uderzył piorun. Całe niebo rozdarła jasna błyskawica. W całym domu wysiadł prąd. Zielonooka drgnęła niezauważalnie.
-Cieszę się tato, że o mnie myślisz – dziewczyna ucałowała ojca w policzek – Jestem zmęczona, więc pójdę się położyć – wyszła z pomieszczenia. Mężczyzna zapalił w pokoju świecę. Drzwi trzasnęły.
-DAN! – krzyknęła zielonooka, a po chwili koło niej pojawił się starszy mężczyzna ze świecą – Zaprowadź mnie do pokoju … W pokoju zostaw dwie świece. Za dwie godziny przyjdź je wszystkie pogasić.
-Tak jest panienko! – powiedział mężczyzna i zaprowadził Sakurę do jej sypialni, oświetlając jej dokładnie drogę.
~*~
Przyjechała rano do szkoły wściekła jak osa. Jej ukochany samochód nie chciał zapalić, więc musiała jechać swoim drugim autem, które na ludziach nie robiło tak dużego wrażenia, jak poprzednie. Dodatkowo wychodząc z pokoju podarła sobie spódniczkę i musiała się po raz kolejny tego dnia przebierać. Jej kosmetyczka dostała dzień wolny, bo jej syn trafił do szpitala, więc musiała malować się sama, co nie wyszło jej najlepiej. W szkole nie mogła nigdzie znaleźć swoich przyjaciółek, a Sai oświadczył jej, że po szkole chce się z nią spotkać w restauracji, gdzie ich wczorajsze spotkanie nie wyszło. Cały dzień minął szybko. Nauczyciele kpili z niej jak zwykle. Nazywali ją księżniczką, pytali co się stało, że pojawiła się w szkole. Jej to jednak nie przeszkadzało, a wręcz cieszyła się, że była w centrum uwagi wszystkich. Biorąc pod uwagę, że ona może się spóźnić na każde spotkanie, postanowiła zaczekać kilka minut w parku przed szkołą. Gdy miała już pewność, że nie będzie punktualnie w restauracji, wstała z ławki i zaczęła powoli iść w stronę samochodu, a następnie odjechała do centrum miasta. Dziś znów zapowiadało się na deszcz, jednak ona po raz kolejny się tym nie przejmowała. Była pewna, że zacznie padać, gdy ona wróci do domu. Auto zaparkowała na miejscu przy chodniku i skierowała się do wejścia, przy którym czekał na nią Sai z uśmiechem. Podeszła do niego i jak zwykle wskazała na swój policzek. Nie doczekała się jednak pocałunku.
-Z nami koniec Sakura – powiedział zadowolony.
-Słucham?! – krzyknęła zła. Czy ten dzień mógł być jeszcze gorszy? W odpowiedzi na jej niezadane pytanie z nieba zaczęły spadać pojedyncze krople deszczu, który z czasem przybierał na sile. Sakura nie wiedziała co powiedzieć. Stali razem pod zadaszeniem przy restauracji i patrzyli na siebie. Sai zadowolony, a Sakura zszokowana – Mogę wiedzieć, dlaczego ze mną zrywasz?
-Nie mam zamiaru chodzić z biedaczką – odrzekł ze spokojem. Wciąż się śmiał, co zaczynało irytować Haruno.
-Co?! – ryknęła wściekła i zbliżyła się do niego.
-Wiem, że jesteś biedna… Takie wiadomości szybko się roznoszą… Ale na ciebie widać to nie działa, bo tatuś znalazł ci już mężunia, prawda? – zakpił z niej – A poza tym nie mam zamiaru być z lalką taką jak ty… Może i wewnątrz jesteś śliczna, słodka i seksowna, ale w środku… W ogóle masz coś w środku? Inteligentna to ty jesteś, ale udajesz taką idiotkę, że jedyne co można zrobić, to złapać się za głowę…
-Masz mi coś jeszcze do powiedzenia? – zapytała spokojniej. Jego słowa w ogóle na nią nie podziałały. Ona wiedziała, jaka była, a Sai kłamał, żeby jakoś wytrącić ją z równowagi. Przecież ona była skromna, miła i lubiła pomagać innym. Oczywiście praca nie wchodziła w rachubę, skoro miała pieniądze i status w społeczeństwie.
-Tak… Od dwóch miesięcy chodzę z Ino – to akurat wywołało w niej wielką wściekłość. Uderzyła bruneta z otwartej dłoni. Na policzku został ślad, a głowa poleciała w bok. Dziewczyna mimo, że wyglądała na słabą, to miała siłę.
-Jesteś największym idiotą na świecie! Wczoraj też do niej poleciałeś prawda? Fajnie się zabawiliście? Było gorąco, prawda?! Nawet sobie nie wyobrażasz z iloma ona już spała… Lepiej się przebadaj kotku! – warknęła. Sai już nic nie odpowiedział. Odwrócił się jedynie i śmiejąc się odszedł. Gdy Sakura miała już pewność, że chłopak jej nie widzi, usiadła na chodniku i nie przejmując się deszczem, rozmytym makijażem i brudnym ubraniem, zaczęła płakać. Ukryła twarz w dłoniach i płakała. Czuła się upokorzona. Nikt jej nie rozumiał. Pierwszy raz od tak dawna, jej oczy znów napełniły się gorzkimi łzami. Nie wiedziała ile w takiej pozycji spędziła czasu, gdy nagle poczuła ruch koło siebie. Odwróciła głowę w bok i czerwonymi od płaczu oczami spojrzała na osobnika, który ośmielił się jej przeszkodzić.
-Hej! – chłopak uśmiechnął się ciepło. W jego czarnych oczach widać było cień radości, ale i współczucia, skierowanego w jej stronę – Nazywam się Sasuke.
-Nie zadaję się z pospólstwem – warknęła zła i odwróciła twarz w bok, tak aby nie patrzeć na niego.
-Słucham? – zapytał brunet nie wiedząc do końca, o co jej chodzi. On tylko grzecznie się jej przedstawił i chciał pomóc.
-To, co słyszałeś… Nie lubię się powtarzać! – mruknęła i wstała, aby następnie skierować się do swojego samochodu. Wsiadła do środka i próbowała odpalić, jednak auto nawet nie drgnęło. Przeklęła siarczyście pod nosem i wściekła otworzyła drzwi. Ten chłopak wciąż siedział tam, gdzie go zostawiła. Wysiadając z auta krzywo postawiła nogę. Coś chrupnęło. Najpierw raz, a potem drugi. Dziewczyna pisnęła z przerażenia i bólu. Spojrzała w dół. Obcas w jednym z butów był złamany, a noga niesamowicie ją bolała. Mimo to nie poddawała się i postanowiła ruszyć do przodu. Przed upadkiem uratował ją refleks bruneta, który pojawił się przy niej w jednej chwili. Dziewczyna lekko oszołomiona nie zareagowała początkowo, jednak już po chwili uparcie się wyrywała. Chłopak postawił ją na ziemi. Sakura postanowiła postawić nogę na ziemi, jednak bolała ją przy każdym ruchu.
-Może jednak zawieźć cię do szpitala? – zapytał uprzejmie brunet i uśmiechnął się w jej stronę, przytrzymując ją i chroniąc przed upadkiem.
-Czym? Rowerem? – zakpiła z niego.
-Jeśli nie odpowiada ci moja pomoc, to możesz sama doczołgać się do szpitala, bo wydaje mi się, że twoja noga jest złamana. Masz wybór. Albo będziesz się czołgać, co cię wyjątkowo upokorzy, jak mniemam, lub możesz jechać ze mną taksówką. Nie mogę niestety zaoferować ci samochodu, ponieważ swój niedawno sprzedałem i szukam innego – zielonooka zamyśliła się – Nie żebym narzekał, ale jest mi niewygodnie, gdy się tak na mnie opierasz całym ciałem, więc mogłabyś się pospieszyć z odpowiedzią.
-Weź mnie na ręce i zanieś do tej całej taksówki. Nie chcę złamać kolejnej nogi – warknęła. Zrezygnowany brunet wziął ją na ręce, tak jak sobie tego zażyczyła i podszedł do jezdni. Zaraz koło nich zatrzymał się żółty pojazd, do którego Sasuke wsadził zielonooką, a sam zajął miejsce koło kierowcy. Gdy pierwszy raz ją zauważył, wiedział, że dziewczyna jest divą. Mimo to miał również przeczucie, że ona tylko gra, że udaje, aby przystosować się do swojego otoczenia. Dziewczyna miała niesamowitą urodę i wyglądała na bogatą panienkę. Przypuszczał, że to właśnie pieniądze zrobiły z niej osobę bez wnętrza. Dziewczyna spodobała mu się i miał nadzieję, że pozwoli mu się do siebie zbliżyć. Chciał jej pomóc i pokazać jej, że nie pieniądze są najważniejsze. W takim przekonaniu został wychowany. Matka zawsze wpajała mu, że świat jest piękny i należy go szanować, że pieniądze nie dają szczęścia, że miłość i przyjaźń są najważniejsze. Wierzył temu i według tych zasad żył. Co z tego, że na jego koncie były tysiące i że jego ojciec był bogatym biznesmenem, który zarabiał miliony. To nie miało dla niego znaczenia. Miał przyjaciół i rodzinę. Brakowało mu jeszcze jedynie ukochanej, z którą miał nadzieję spędzić resztę swojego życia.
-Jesteśmy – oznajmił taksówkarz.
-Niech pan poczeka tu na nas. Postaramy się wrócić jak najszybciej – powiedział Uchiha i wysiadł z samochodu. Wyciągnął Sakurę z pojazdu i zaczął kierować się z nią na rękach do szpitala. Pielęgniarki skierowały ich do jednego z gabinetów. Lekarz miał jednak pac jęta, więc musieli zaczekać. Sasuke posadził zielonooką na krześle a sam siadł naprzeciwko niej. Sakura zaczęła mu się uważnie przyglądać. Czarne potargane włosy, czarne oczy, niesamowicie przystojna twarz, idealna, wysportowana figura. Jego ubiór nie wskazywał jednak na to, aby był bogaty. Zwykłe, podarte u dołu, czarne jeansy; szary rozciągnięty t-shirt i czarna, wyblakła bluza z kapturem. Dodatkowo jego trampki były czymś ubrudzone i wyglądały, jakby niebawem miały się rozsypać. Każdy szanujący się bogacz, nigdy nie wyszedłby tak ubrany do ludzi.
-Proszę pani – z zamyślenia wyrwał ją głos pielęgniarki. Haruno spojrzała na nią z wyższością, tak, że młoda kobieta mimo woli się cofnęła.
-Słucham? – zapytała z dumą, widząc reakcję dziewczyny.
-Pan doktor prosi państwa do siebie – mruknęła i szybko się oddaliła. Sasuke znów wziął ją na ręce i wszedł z nią do gabinetu. Posadził ją na kozetce i zaczął kierować się z powrotem do wyjścia.
-Nie zostanie pan ze swoją partnerką? – zapytał lekarz spoglądając co chwilę to na niego, to znów na nią.
-To nie jest… - Sasuke odwrócił się do nich, zmierzył zielonooką wzrokiem – moja dziewczyna… Nie znam jej.
-Ale mimo to przyniósł ją pan tu…
-A miałem inny wybór? Tak to już jest, że należy pomagać słabszym – mruknął.
-To nich przynajmniej powie pan, czy wie, jak to się jej stało? – doktor podszedł do zielonookiej, która nadstawiła mu nogę do obejrzenia urazu.
-Tak to jest, gdy nie potrafi się chodzić w takich butach – obaj panowie sceptycznie spojrzeli na szpilki – A poza tym mam wrażenie, że skoro w środku pusto, to i kości puste szybciej się łamią – zaśmiał się. Pomimo tego,  że mu się podobała, miał ochotę podłamać jej dumę i wyjechać na jej ambicję. Podziałało.
-Nie jestem pusta, ty biedy idioto! – warknęła i tylko silny uścisk lekarza, powstrzymał ją od wstania z kozetki.
-Kostka moim zdaniem jest złamana, ale to potwierdzi nam zdjęcie. Proszę za mną – brunet znów nie mając wyboru zabrał ją na ręce i podszedł do urządzenia rentgenowskiego. Po chwili zdjęcie było gotowe.  Kość faktycznie była złamana.
-I co w związku z tym? – zapytała zielonooka, którą z powrotem umieszczono na kozetce. Podobało jej się to, że noszono ją na rękach. Powinna być traktowana tak zawsze.
-Dajemy na nogę gips i przez najbliższe trzy tygodnie posiedzisz w domu…
-Co?! – krzyknęła – Przecież szkoła beze mnie upadnie!
-To co słyszałaś… Jestem pewien, że twoja szkoła się nie zawali… A pan Uchiha dopilnuje, abyś dotarła do domu i twój ojciec dowiedział się o całej sprawie…
-Wy się znacie?! – zapadła chwilowa cisza.
-Byłem tu kilka razy z drobnymi urazami i pan doktor zdążył mnie już poznać – zaśmiał się. Nie mógł przed nią zdradzić, że firma jego ojca jest głównym dostawcą leków. Zarówno do tego, jak i do wielu innych szpitali i klinik na całym globie. Widząc, że lekarz otwiera usta, aby coś powiedzieć dodał – Dajcie jej wreszcie ten gips i niech już nie marudzi – mruknął i usiadł na krześle przy biurku. Lekarz więcej już nic nie mówił, tylko zabrał się do pracy. Po kilku minutach gips znajdował się na nodze głównej poszkodowanej.
-Czyli mam siedzieć w domu przez trzy tygodnie tak? – zapytał zielonooka z wyraźnym niezadowoleniem – Co ja będę robić tak długo?
-Może ktoś załatwi ci notatki z lekcji, które będziesz mogła nadrabiać… Albo poczytasz jakąś książkę, za którą już od dawna się zabierałaś… Jest wiele rzeczy, które możesz robić i się nie nudzić…
-W każdym razie nie możesz wykonywać zbędnych ruchów i czynności, bo wtedy czas noszenia gipsu może się znacznie wydłużyć, więc dla własnego dobra nie szalej – odezwał się znów lekarz – A teraz przepraszam państwa, ale czekają także inni pacjenci, więc dowidzenia – usiadł za biurkiem i czekał, aż opuszczą jego gabinet. Sasuke wziął dziewczynę znów na ręce i opuścił pomieszczenie. Pod szpitalem w ciągu dalszym czekała na nich taksówka. Chłopak posadził ją na tylnych siedzeniach i sam zajął miejsce z przodu.
-Gdzie mieszkasz? – zapytał jej, a ona spojrzała na niego jak na idiotę – Musimy zawieźć cię do domu, bo pozwolisz, że przypomnę, masz gips na nodze i twoje ruchy są w owej chwili ograniczone. Więc jak będzie? – urażona Haruno nie odpowiedziała, tylko na komórce wystukała adres i pokazała to brunetowi, który zaś wskazał miejsce kierowcy. Po kilkunastu minutach byli w jednej z bogatszych dzielnic Tokio. Taksówkarz zaparkował samochód pod domem, na który wskazywał adres. Sasuke najpierw podszedł do kierowcy, aby się z nim rozliczyć. Mężczyzna wysiadł z samochodu i zamknął za sobą drzwi.
-Ile płacimy, a raczej ile ja płacę, bo ta skąpa lala oczywiście mnie w tym nie wyręczy? – zapytał uprzejmie Sasuke.
-Masz gratis. Nie dość, że musisz się z nią użerać, to jeszcze miałbyś za nią płacić.
-Proszę nie żartować… Ile płacę – brunet zaśmiał się.
-Mówię jak najbardziej poważnie. Niech pan już zaniesie ją do domu i się nie przeciwstawia.
-Dziękuję panu bardzo! – chłopak podał mu rękę w geście podziękowania i pożegnania i obszedł samochód.
-Przydałby się jej ktoś, kto pokazałby jej, że w życiu to nie pieniądze są najważniejsze… - mruknął kierowca i wsiadł do samochodu. Sasuke otworzył drzwi i spojrzał wyczekująco na zielonooką, która siedziała z założonymi na piersiach rękami.
-Wysiadamy królewno – mruknął i po raz kolejny nie mając wyboru wziął ją na ręce. Taksówka odjechała dopiero, gdy stanął z nią przed drzwiami domu. Postawił ją na ziemi tak, że utrzymywała się na jednej nodze i opierała się o ścianę.
-Daj mi swoją komórkę – mruknął brunet.
-Jasne… Chyba sobie kpisz! Ja ci dam mój telefon, a ty weźmiesz nogi za pas i zwiejesz razem z nią – warknęła zła – Pospólstwa nie stać na zaawansowaną technologię, dlatego muszą kraść… Ciekawe ilu ludzi już okradłeś na ładne oczka, czy dobre czyny…
-Słuchaj idiotko! – chłopak nie wytrzymał – Zrozumiesz kiedyś, że wszystko nie kręci się tylko dookoła ciebie i pieniędzy? Jesteś głupia! – udał zamyślenie – Ciekawe ilu ludzi nazwało cię już pustą lalą, albo głupią lub idiotką… Jesteś świadoma, że ludzie są z tobą tylko dla kasy? Przejrzyj na oczy Sakura!
-Zamknij się! – warknęła wściekła. Myślała, że ktoś pojawi się koło niej, aby jej pomóc, ale nikt się nie zjawił. Ich krzyki mimo to pewnie słyszał cały dom.
-Taka prawda – brunet uśmiechnął się wesoło – Chciałem w twoim telefonie wpisać mój numer, żebyś w razie potrzeby mogła do mnie zadzwonić…
-I myślisz, że zadzwoniłabym? – zaśmiała się – W całym moim domu kreci się tyle służby, że gdybym tylko czegoś potrzebowała, to wystarczyłoby nacisnąć jeden mały guziczek nad moim łóżkiem… A teraz żegnam panie pospolity – dodała wrogo. Niezdarnie otworzyła drzwi i weszła do domu, po czym z hukiem znów je za sobą zamknęła, dokładnie przed nosem zaskoczonego bruneta.
-Nie poddam się i sprawię, że zmienisz swoje myślenie… - mruknął do siebie i skierował się w stronę wyjścia z posiadłości – Plan od jutra wcielę w życie – z takim nastawieniem dotarł do domu, a następnie zmęczony wrażeniami dnia owego zasnął, myśląc o pięknej lalce, którą miał okazję spotkać. Oboje zapomnieli jednak o dwóch rzeczach. Po pierwsze Sasuke miał przekazać ojcu Sakury informację dotyczące stanu zdrowia i profilaktyki leczenia nogi jego córki. Drugą sprawą był samochód zielonookiej, który wciąż stał na parkingu przed wejściem do restauracji. Teraz jednak nie było to już ważne.
~*~
Na zegarach wybiła właśnie godzina 6:30. Każda osoba z największą radością spałaby o tej porze w ciepłym i wygodnym łóżku. Nie wszyscy mogli sobie jednak pozwolić na taką przyjemność. W pewnym domu na nogi postawieni byli już wszyscy jego mieszkańcy i służba.
-Proszę! – lokator jednego z pokoi zezwolił na wejście. Było to odpowiedzią na donośne pukanie do drzwi. Do środka wszedł wysoki, przystojny brunet. Zamknął za sobą drzwi, a następnie związał gumką swoje długie, czarne włosy, które przerzucił na plecy.
-Co się dzieje braciszku?  - zapytał siadając na łóżku – Wczoraj wpadłeś do domu, nawet się nie przywitałeś z bratem, który wrócił z zagranicy…
-Potrzebuję twojej pomocy Itachi… 
~*~
‘Co za idioci! Nie mogliby już dać nam spokoju?’ taka myśl pojawiła się w głowie zielonookiej, gdy po raz kolejny ktoś zadzwonił do drzwi. Siedziała właśnie w swoim gabinecie i czytała książkę, która opowiadała o przygodach księżniczki patrzącej na świat przez pryzmat różowych okularów. Podobno była to bardzo psychologiczna książka. Rano listonosz przyniósł jej ją do domu, więc dopiero zaczynała zapoznawać się z jej treścią. Pomimo, że Haruno nie przepadała za nauką i szkołą, to uwielbiała czytać najróżniejsze książki. Gdy była mała, jej matka czytała jej bajki i to właśnie ona wpoiła zielonookiej zamiłowanie do tego zajęcia. Znów po całym domu rozległ się dźwięk dzwonka.
-DAN! – krzyknęła na całą posiadłość – Otwórz te cholerne drzwi i wypędź tych natrętów. Ojca nie ma! – nie przejmując się więcej tym co się stanie, znów pogrążyła się w lekturze książki, której Głowna bohaterka była taka sama, jak ona. Nagle do drzwi jej gabinetu ktoś zapukał. Niechętnie zezwoliła na wejście.
-Panienko Haruno, ktoś do pani – lokaj wycofał się i zostawił dwie osoby same sobie. Sakura chciała szybko wstać, jednak zachwiała się i upadłaby, gdyby nie szybki refleks jej gościa, który w porę ją złapał.
-Co tu robisz… ty? – warknęła niezadowolona, że znów musi jej ktoś pomagać.
-Przyniosłem ci coś – chłopak na chwilę urwał, po czym ze śmiechem dodał – Nazywam się Sasuke, jeśli byś nie pamiętała.
-Nie potrzebuję niczego od ciebie! – mruknęła i wyrywając się z jego objęć, podskoczyła na jednej nodze do fotela, na którym usiadła. Brunet chwilę milczał. Jego wzrok padł na książkę, a nikły uśmiech pojawił się na jego twarzy. Szybko jednak spoważniał i spojrzał na zielonooką.
-Przyniosłem ci notatki z dnia dzisiejszego i wczorajszego. Przepisz to sobie teraz, albo zrób sobie zdjęcia, zeskanuj, czy cokolwiek innego, bylebyś była w stanie mi to zwrócić, bo jeszcze dziś muszę oddać to twojej koleżance z klasy – Sakura zabrała od niego zeszyty i zerknęła na pierwszą stronę.
-Hinatka Hyuga… A to panna kujon nie musi się dziś uczyć? – zaśmiała się ironicznie i podskoczyła na jednej nodze z zeszytami do biurka, na którym stała drukarka. Już po chwili zeszyty powróciły do rąk bruneta, a zielonooka zapytała tonem dającym mu znać, że chcę się go pozbyć – Chciałbyś czegoś jeszcze?
-Właściwie… To tak – uśmiechnął się wesoło – Po pierwsze chciałbym, powiedzieć ci, że czytałem tą książkę – rzucił okiem na lekturę leżącą na ziemi – W którym jesteś rozdziale?
-Zaczęłam trzeci… Po co ci to wiedzieć? – zapytała podejrzliwie.
-Obiecaj mi, że przeczytasz dziś tylko do czwartego rozdziału włącznie i ani strony dalej.
-Nie wiem po co i dlaczego miałabym ciebie słuchać, no ale zgoda… - mruknęła niezadowolona z faktu, że ktoś zakazał jej czegoś, a w tym wypadku czytania książki, która tak bardzo ją wciągnęła. Jednocześnie była zdziwiona faktem, że tak szybko przystała na jego polecenie.
-Ponadto, po drugie… Chciałbym zabrać się jutro w jedno miejsce… Musisz się zgodzić, jeśli chcesz czytać książkę dalej – zaśmiał się z jej wściekłej miny.
-Dobra! – warknęła i powoli ułożyła się na dywanie.
-To wpadnę po ciebie jutro po 21 i zaprowadzę cię gdzieś – uśmiechnął się i skierował do drzwi – To do zobaczenia jutro – po tych słowach wyszedł.
-Po prostu świetnie! Będę chodzić z nim po mieście, gdy ruch jest największy… Mam nadzieję, że nie spotkam nikogo znajomego… - mruknęła do siebie i zwołała służącego, aby zaniósł ją do jej pokoju, gdzie w końcu będzie mogła spokojnie zasnąć i oderwać się od problemów.
~*~
Następny dzień nastał niezwykle szybko. Po śniadaniu zielonooka przeczytała kawałek książki, do rozdziału wyznaczonego przez bruneta, a przez resztę dnia niemiłosiernie się nudziła. Czas upływał bardzo wolno, a ona była zła na samą siebie za to, że zgodziła się wyjść z nim wieczorem. Gdyby wtedy mu odmówiła, to pewnie by sobie odpuścił, a ona zyskałaby tym samym święty spokój. W ogóle nie rozumiała dlaczego od samego początku, od ich pierwszego spotkania, on ingerował w jej życie i ciągle chciał jej pomagać. Mógł jej wtedy pomóc, ale potem dać już spokój, ale nie… On musiał załatwić jej notatki od dziewczyny, z którą ona rozmawiała raz w życiu… Musiał zabronić jej czytać książkę, która tak bardzo jej się podobała… I do tego musiał jeszcze się z nią umówić.
-Nie wiem, czego ode mnie oczekujesz, ale wiedz, że nie zadaję się na dłuższą metę z plebsem – tymi słowami powitała go, gdy przyszedł po nią. Nic jednak na to nie odpowiedział, a jedynie zalecił, aby dziewczyna ubrała się ciepło, bo na dworze panuje chłód. Sakura niechętnie poszła się przebrać, a już po chwili jechali taksówką w stronę obrzeży miasta. Z jednej strony dziewczyna cieszyła się, że nie jadą do centrum Tokio, ale z drugiej strony była sama z chłopakiem, którego wcale nie znała. Po kilkunastu minutach samochód zatrzymał się pod wielką bramą cmentarza. Ciśnienie nagle jakby jej podskoczyło. Poczuła, że ogarnia ją panika.
-Chodź! I nie bój się, bo nic ci nie zrobię… Chcę ci tylko cos pokazać… - chłopak zaśmiał się z miny zielonookiej, która po chwili namysłu, dumnie wysiadła z pojazdu i zabrała za sobą dwie kule. Sasuke rzucił jeszcze w stronę kierowcy – Zaczeka pan tu na nas – i już po chwili wspinali się kamienną ścieżką w stronę kaplicy. Nie weszli jednak do niej, a podążyli dalej.
-Czego ode mnie chcesz? – Sakura coraz bardziej się denerwowała, a brunet nic nie chciał jej powiedzieć. Dodatkowo wspinanie się pod górkę o kulach bardzo ją wymęczyło, a brunet jakby nie zwracał na to uwagi.
-Pokażę ci Tokio nocą – odpowiedział poważnie i pociągnął ją w prawą, boczną ścieżkę. Dziewczyna krzyknęła wystraszona. Szybko jednak znów przybrała obojętną maskę i wyrwała swoje ramię z uścisku.
-Tokio nocą? Widziałam to już nie raz…
-Ale nie stąd… - przerwał jej. Kolejny raz odezwał się dopiero, gdy doszli do barierki, gdzie kończył się cmentarz – Tu leży moja babcia – mruknął Sasuke wskazując na jedną tabliczkę – Ale teraz to nie jest ważne… Spójrz na Tokio! Widziałaś kiedyś coś wspanialszego? – zachwycił się brunet i oparł o barierkę. Zielonooka usiadła natomiast na ławce, odłożyła kule i westchnęła głośno, patrząc przed siebie.
-Nie… To jest piękne, ale i ulotne, czyli tym samym nic nie warte – mruknęła obojętnie wpatrując się w dal.
-Czy zawsze jesteś taka dumna, wyniosła i obojętna? – Sasuke zadał to pytanie pół żartem, ale dziewczyna się zdenerwowała.
-Ty wcale nie jesteś lepszy! – warknęła zła – Mieszasz się do życia innych nawet ich nie znając! Próbujesz zdobyć przychylność ludzi bogatych, bo sam jesteś biedny… W ten sposób wykorzystujesz innych i jesteś fałszywy…
-Naprawdę masz o mnie takie zdanie? – chłopak uśmiechnął się wesoło i usiadł koło niej – Przecież mnie nie znasz. Zresztą nieważne... – dodał po chwili zastanowienia i zaczął szukać czegoś w kieszeni spodni – Mam coś dla ciebie… - w tym momencie wyjął złoty łańcuszek z zawieszką w kształcie półksiężyca, którego końce łączył dość duży szmaragd – Ten naszyjnik dostała moja babcia od dziadka, gdy się poznali… Chciałbym ci to dać ze względu na to, że babcia była w młodości taka jak ty… Przynajmniej tak opisywał mi ją dziadek.
-Komu ukradłeś to coś? – zaśmiała się, na co chłopak się skrzywił.
-Dostałem to od babci przed jej śmiercią! – warknął, jednak szybko wziął głęboki wdech i uspokoił się – Szmaragd, tak jak i złoto są prawdziwe, więc nie musisz się obawiać, że będziesz nosić jakieś podróbki… Ale jeśli mi nie wierzysz, to możemy jutro zajechać do jakiegoś jubilera, żeby sprawdził jego autentyczność.
-To nie będzie konieczne… Tym razem ci zaufam… Najwyżej się ośmieszę – chłopak uśmiechnął się niezauważalnie, po czym zapiął naszyjnik na szyi dziewczyny. W głębi serca był bardzo szczęśliwy, ponieważ pierwszy krok planu został zrealizowany.
-Sakura? – zapytał. Zielonooka spojrzała na niego z ciekawością – Powiedz mi… Lubisz słodycze?
-Zależy jakie…
-Mój wujek ma niedaleko centrum małą cukiernię… Co byś powiedziała, gdybym jutro cię tam zabrał? – uśmiechnął się tak rozbrajająco, że Haruno mimo woli skinęła głową, zgadzając się na taką propozycję, a już po chwili przeklinała się za swoją głupotę. Chłopak natomiast zerwał się z ławki i niespodziewanie porwał dziewczynę na ręce i zwinnie podał jej kule. Dziewczyna mimo wszystko była lekka jak piórko. Już po chwili wracali do taksówki.
~*~
Gdy tylko skończyły się zajęcia, wybiegł ze szkoły razem ze swoim najlepszym przyjacielem, a zaraz za nimi z budynku wyszli trzej inni chłopcy.
-Sasuke! No powiedz jaka ona jest! – krzyknął za brunetem przystojny blondyn, który do szkoły dostał się tylko dzięki rodzinie i tylko dzięki niej, jeszcze mógł do niej uczęszczać. Niejednokrotnie narażał się nauczycielom, a i jego oceny były poniżej poziomu. Naruto Uzumaki był wnukiem premiera Japonii i to dzięki niemu trafił do Gakushuin.
-Naruto nie męcz go tylko wsiadaj do samochodu, bo nasz Romeo pewnie spieszy się do swojej Juli – zaśmiał Kiba, a za jego przykładem poszedł Neji i Shikamaru.
-Czyli ona nazywa się Julia? Jakieś takie to zagraniczne imię nie? – zapytał blondyn wsiadając do pojazdu, który po chwili odjechał z parkingu.
-Idioto! Romeo i Julia to dramat Szekspira i tylko tak się mówi, na dwóch kochanków – wyjaśnił szybko Neji. To dzięki niemu udało się Sasuke zdobyć notatki dla Sakury. Był on bowiem kuzynem Hinaty Hyugi i to on mu pomógł.
-Ale ty oczywiście nie czytasz nic, więc nie wiesz… Czasami mógłbyś się wysilić Naruto, bo pewnego razu powiązania rodzinne ci nie pomogą i wylecisz z tej szkoły – Shikamaru wytłumaczył wszystko w skrócie. Był to leń, dla którego każda czynność była utrapieniem. Można jednak było na nim polegać i nigdy nie odmawiał swojej pomocy przyjaciołom. Ostatni był Kiba, który teraz pomimo swego wybuchowego charakteru siedział cicho i wyglądał, jakby o czymś myślał. Po chwili poderwał głowę gwałtownie do góry.
-Już wiem! Ona pochodzi z zagranicy, nazywa się Julia, jest ze szlacheckiego rodu, a wasi rodzice są skłóceni… Nie możecie być razem, dlatego ukrywacie się ze swoją miłością przed wszystkimi… - krzyknął wesoło.
-Nie dacie mi spokoju, jeśli wam jej nie opiszę prawda? – Sasuke westchnął zrezygnowany. Chłopcy zgodnie przytaknęli – Co chcecie wiedzieć?
-Wszystko… Jak się poznaliście…
-Jak wygląda…
-Jaka jest…
-Wie, że twój tata jest milionerem?
-Podobasz się jej…
-I czy ona podoba się tobie? – pytali jeden przez drugiego, a Sasuke nie mógł dojść do głosu, co w pewnym sensie było mu na rękę. W końcu jednak hałas w samochodzie stał się nieznośny i brunet postanowił zareagować.
-Nazywa się Sakura Haruno... – zaczął, jednak znów mu przerwano. Tym razem było to Neji.
-To żeś się wkopał, stary – zaśmiał się – To największa diva w całej szkole Hinaty… Podobno jest wredna i należy ją omijać szerokim łukiem, bo inaczej można źle skończyć.
-No to powodzenia Sasuke – zaśmiał się Naruto i poklepał lekko przyjaciele po plecach.
-Uwierzcie, że nie taki diabeł straszny, jak go malują – stwierdził Uchiha i zaparkował pod jednym z domów – Czas na ciebie Naruto…
-Ale ja się przecież niczego nie dowiedziałem – mruknął niezadowolony, ale pod wpływem spojrzenia kolegów opuścił pojazd. Nikt więcej nie wypytywał o zielonooką. Sasuke odwiózł kolegów do domów i skierował się do swojego. Odstawił samochód na podjeździe i wchodząc do posiadłości dzwonił po taksówkę. Skierował się biegiem do swojego pokoju. Musiał się szybko przebrać, bo jego transport mógł zaraz po niego przyjechać, a on był w mundurku Gakushuina. Nie mógł się więc jej tak pokazać, ponieważ od razu dowiedziałaby się, że pochodzi z bogatej rodziny, a on chciał grać przed nią biedaka.
~*~
Sasuke pierwszy raz zobaczył ją w sukience. Gdy ją uratował, miała na sobie krótkie spodenki i obcisłą bluzeczkę. Wczoraj była w luźnym, ale drogo wyglądającym dresie, a dziś wyglądała tak ślicznie, że nie można było oderwać od niej oczu. Kolorowa sukienka przed kolana, beżowa balerinka na jednej stopie, a na drugiej biały gips, który za bardzo nie pasował do jej wyglądu, ale jak mus, to mus. Włosy spięte w dwa warkocze, okulary przeciwsłoneczne na głowie i lekki makijaż. Prezentowała się genialnie!
-Cześć! – odezwała się do niego jako pierwsza, to spowodowało, że chłopak stanął zszokowany. Ruszył się jednak szybko z miejsce i przysunął się do niej tak, aby mogła się na nim oprzeć. Dziewczyna spojrzała na niego i lekko, jakby z przymusu się do niego uśmiechnęła.
-Stało się coś? – zapytał zaskoczony jej zachowaniem – Jesteś jakaś inna…
-Czy to źle? – zaśmiała się delikatnie i wsiadła do samochodu z pomocą chłopaka.
-Wczoraj się na mnie wściekałaś, a dziś się śmiejesz i jesteś dla mnie miła! – mruknął – Co się z tobą stało?
-Po prostu się wyspałam i jest ładna pogoda…
-Rozumiem… Twój nastrój i zachowanie zależy od pogody?
-Nie prawda – zielonooka znów się zaśmiała. Sama nie wiedziała dlaczego  tak się przy nim zachowywała. Zeszłej nocy mogła spokojnie pomyśleć i doszła do wniosku, że to miłe, gdy ktoś się o nią troszczy. Dodatkowo Sasuke nie był wcale taki zły i gdyby nie jego fundusze, to byłaby wstanie się w nim zakochać. Minęło kilka naście minut, a oni dojechali pod małą cukiernię.
-To należy do twojego wujka? – zapytała zielonooka. Nigdy nie była w czymś takim. Zawsze chodziła tylko do luksusowych sklepów i kawiarni. Ten budynek był niewielki jednak miał w sobie coś, co ją zaciekawiło.
-Wujek ma całą sieć tych cukierni i powiem ci, że cieszą się one dużą popularnością! Chodź – Sakura opierała się na ramieniu, a on rozliczał się z kierowcą taksówki. Po chwili weszli do środka, gdzie powitał ich z szerokim uśmiechem wysoki brunet, który był bardzo podobny do Sasuke. Za nim stało kilku chłopaków i przypatrywało im się z ciekawością.
-Co ty tu robisz Itachi? – zapytał zaskoczony chłopak.
-Wracając z uczelni spotkałem tą bandę za mną i tak jakoś przyszliśmy jak za starych dobrych czasów tutaj, ale ciebie się tutaj nie spodziewałem i to jeszcze z taką pięknością… - na chwilę się zamyślił – Dlaczego nie powiedziałeś własnemu bratu, że masz dziewczynę – dodał z wyrzutem.
-Zacznijmy od tego, że to nie jest moja dziewczyna, a jedynie koleżanka, której pomogłem kilka dni temu w wypadku… Sakura to jest mój brat Itachi, a ci za nim do Deidara, Sasori, Pein i Hidan.
-Miło nam poznać – odpowiedzieli chórkiem i wrócili do swojego stolika.
-Mnie również miło was poznać – zaśmiała się zielonooka i ruszyła za Sasuke do stolika najbardziej oddalonego od towarzyszy jego brata – Czemu tak daleko?
-To wariaci – mruknął brunet i uśmiechnął się do kogoś stojącego za nią. Po chwili owa osoba podeszła do nich.
-Witam mojego stałego klienta i jego dziewczynę – zaśmiał się mężczyzna.
-Wujku! To nie jest moja dziewczyna – mruknął lekko podirytowany chłopak.
-Ale może kiedyś… Nazywam się Obito Uchiha…
-Uchiha? – Sasuke drgnął. To był zły pomysł, aby ją tu zabierać – Czy tak czasem nie nazywa się prezes firmy Uchiha Company, która dostarcza leki do szpitali? Jesteś synem pana Uchihy?! – krzyknęła podekscytowana. Jej marzenia zaczęły się spełniać.
-Er?! Nie! Nie… Oczywiście, że nie… To tylko zbieżność nazwisk… - krzyknął na cały głos. Wszyscy klienci spojrzeli na niego zaskoczeni. Brunet spuścił głowę…
-Szkoda… Bo już myślałam, że… Zresztą nieważne – zaśmiała się zakłopotana – Co możemy dostać dobrego do zjedzenia? – zapytała, aby zmienić temat. Obito natychmiast się ożywił.
-Dam przysmak Sasuke na koszt firmy! – krzyknął zadowolony.
-Wujku ja zapłacę! Już i tak za dużo cię wykorzystywałem – zaśmiał się brunet – I nie protestuj, proszę, bo nic ci to nie da – dodał tonem nieznoszącym sprzeciwu.
-Dobrze… Ale tylko dziś – zagroził palcem – Następnym razem jak mnie odsiedzicie, to ja wam to postawię.
~*~
Wujek Sasuke dotrzymał obietnicy i gdy następnego dnia zjawili się u niego, nie zapłacili ani grosza. Sakura uparła się, że Sasuke będzie ją przyprowadzać do cukierni codziennie, aby mogła spróbować każdego specjału Obito. Nigdy w życiu nie zjadła tyle słodkości. Jej największą obawą było to, że może od tego przytyć, jednak gdy tylko znajdowała się w towarzystwie Sasuke, zapominała o tym problemie. Nawet nie spostrzegli, a już minęły dwa tygodnie. Za kilka dni Sakura miała mieć zdjęty gips. Każdego dnia spędzali ze sobą bardzo dużo czasu. Chodzili do parku, aby posiedzieć i porozmawiać, przesiadywali p kilka godzin w cukierni wujka Obito, chodzili na cmentarz, aby pooglądać Tokio, chodzili na lody, na pizzę. Przez ten krótki czas para bardzo się do siebie zbliżyła. Sakura zaczęła częściej okazywać prawdziwe emocje. Wszystko za sprawą Sasuke, który tak dzielnie trwał przy niej i nie opuścił jej w ani jeden dzień. On z każdym dniem przekonywał się o tym, że zielonooka była jego ideałem. Pokochał nie tylko jej wygląd, ale także charakter. Ten prawdziwy, który pokazywała tylko przy nim i jego wujku. Był z siebie dumny, że otworzył ją na świat i ludzi. Przez te dwa tygodnie, dziewczyna przy nim rozkwitła i zmieniła się diametralnie. Już nie była zadufaną w sobie divą i potrafiła oceniać ludzi. W jej przemianie pomogło również to, że nie miała żadnego kontaktu ze swoimi znajomymi ze szkoły. Gdyby miała możliwość spotykania się z nimi, nigdy w życiu by się nie zmieniła. Została by wciąż pustą lalką bez uczuć. Nie tylko Sasuke zaczął patrzeć na nią inaczej i skrycie ją kochać. W dziewczynie także obudziło się jakieś nieznane jej dotąd uczucie. Nie twierdziła jednak, że to miłość. Uważała, że darzy Sasuke sympatią i wdzięcznością za pomoc w czasie choroby. Gdyby nie on pewnie zanudziłaby się na śmierć w domu. Każdego dnia Sakura do przyjazdu Sasuke czytała także książkę do rozdziału, który wyznaczył jej Sasuke. Intrygowało ją to, że postawa księżniczki coraz bardziej przypominała jej ją samą. Główna bohaterka rozkwitała tak samo jak ona i zmieniała się razem z nią. Ta powieść idealnie odzwierciedlała jej życie i dała jej do zrozumienia, że życie nie jest bajką i nie należy patrzeć na nie przez pryzmat wiecznie różowych okularów. Zmieniła się na lepsze i oboje mieli nadzieję, że tak zostanie. Nie przewidzieli jednak jednego…
‘-Poczekaj tu na moment na mnie i nigdzie nie uciekaj – zaśmiał się brunet wstając z ławki w parku, którą zajmowali. Było ciepło, niebo było czyste i wiał jedynie delikatny wiaterek, który bawił się ich włosami. Park znajdował się niedaleko posiadłości Haruno, więc tylko kilka minut zajęło im dotarcie na piechotę do tego miejsca, w którym obecnie odpoczywali.
-Ani mi się śni stąd ruszać bez ciebie… A szczególnie przez ten gips, bo daleko bym ci nie uciekła – uśmiechnęła się słodko. Sasuke opuścił dzień w szkole, ponieważ chciał ją zabrać do parku. Miał jej coś do powiedzenia i ciągle nie potrafił przejść do sedna sprawy, a teraz jeszcze zniknął i długo nie wracał. Zielonooka zaczęła się poważnie zastanawiać, czy czasem nie chciał jej tutaj właśnie olać i porzucić, aby w jakiś sposób się na niej odegrać, za to jak początkowo go traktowała. Doszła jednak szybko do wniosku, że on nie jest taki i pewnie coś go tylko zatrzymało. Rozglądała się spokojnie po okolicy. Na trawie bawiły się dzieci, który pilnowali dorośli z uśmiechami na twarzach. Taka pogoda sprzyjała rodzinnym wycieczkom, randkom i… wagarom. Na linii wzroku Haruno pojawiła się pewna blondynka, która gdy tylko ją ujrzała, natychmiast skierowała się w jej stronę z szyderczym uśmiechem wymalowanym na twarzy.
-Witaj Sakurciu – zaśmiała się ironicznie – Widzę, że znalazłaś sobie konia pociągowego, który robi dla ciebie wszystko… Taki wierny piesek prawda?
-Odwal się Ino! – warknęła zła zielonooka i odwróciła się do byłej przyjaciółki plecami.
-Powiedz mi… Jak się żyje jako biedna z biednym? Słyszałam, że miałaś wyjść za mąż za jakiegoś bogatego chłopaczka, ale teraz skoro zaczęłaś zadawać się z niższym stanem, do którego pasujesz, to chyba nici z tego, prawda? – wredny uśmieszek nie schodził z twarzy blondynki.
-To tylko osoba, która spełnia moje zachcianki i nic więcej… - sama nie wiedziała, dlaczego powiedziała coś takiego. Przecież jeszcze kilka minut temu uważała Sasuke za swojego jedynego i najwierniejszego przyjaciela, dla którego również byłaby w stanie zrobić wszystko – Gdy tylko zdejmą mi gips, to natychmiast się go pozbędę… Mogłabym to zrobić nawet teraz! – dodała z wyraźną wyższością w głosie. Ino zaśmiała się.
-Tak więc schowam się i poobserwuję was – Yamanaka zniknęła, a Haruno z zaciętą miną wyczekiwała przyjścia bruneta. Chęć udowodnienia, że nie jest gorszą od Ino wzięła górę. Już po chwili zauważyła chłopaka idącego w jej stronę z dwoma butelkami wody. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, więc i ona się uśmiechnęła, po czym powoli wstała. Gdy tylko do niej podszedł, oparła się na im delikatnie.
-Przyniosłem wodę…
-Podobam ci się? – zapytała słodko i nie czekając na odpowiedź, gwałtownie wpiła się w jego usta. Sasuke stał chwilę oszołomiony jej nagłym zachowaniem, jednak już po chwili bał czynny udział w pocałunku. Dziewczyna, gdy tylko to wyczuła, oderwała się od niego i zaśmiała wrednie.
-Co jest? – zapytał zdezorientowany brunet, a jego pytanie spowodowało, że jej śmiech stał się głośniejszy.
-Patrz jakiego dostąpiłeś zaszczytu! Pocałowała cię popularna i bogata panna, za którą szaleją setki facetów… Naiwni myślą, że mają u mnie jakieś szanse, ale… - chciała dodać coś jeszcze, jednak ból w policzku spowodował, że szeroko otwartymi oczami spojrzała na chłopaka przed sobą. Sasuke kurczowo zaciskał dłonie w pięści. Gdy ich spojrzenia się spotkały, brunet zamknął oczy, głośno odetchnął, odwrócił się na pięcie i bez słowa pożegnania odszedł w swoją stronę. Sakura stała chwilę oszołomiona, jednak już po chwili, wspierając się na kulach ruszyła do swojego domu. Po drodze spojrzała jeszcze wyzywająco w pełne niedowierzania, błękitne oczy Yamanaki.’
Ogarniała go pustka, cisza i ciemność. Nic nie czuł, nic nie słyszał, nic nie widział. Jego wszystkie zmysły były wyłączone. W jego głowie kłębiło się tyle myśli… Te najgłośniejsze dokuczały mu i powodowały, że nie umiał na niczym się skupić. Dlaczego nie ma światła, dźwięków i ludzi, z którymi mógłby porozmawiać? Dlaczego nie ma tu z nim Sakury, której chciał wyznać, że jest bogaty i że ją kocha? I co to był za dźwięk, przez który nagle wszystko zniknęło?...
Nie czuł nic… Nie słyszał nic… Nie widział nic… Pozostało mu jedynie serce bijące dla tej jedynej…
~*~
Minął tydzień, a ona nie miała z nim żadnego kontaktu. Z jej nogi zdjęto gips i poruszała się w miarę normalnie. W poniedziałek miała iść do szkoły. Mimo to najbardziej męczyła ją myśl, że Sasuke ją zostawił i się nie odzywał. Nie przyniósł jej notatek z tamtego tygodnia, ani nigdzie jej nie zabrał. W pewnym sensie brakowało jej tego. Nie rozumiała tylko dlaczego… Dlaczego na każdą myśl o nim, na każde wspomnienie wspólnie spędzonej chwili, jej serce biło szybciej, a oddech przyspieszał. Tak było za każdym razem…
-Cholera! – krzyknęła wściekła – Czemu się tak czuję?! – zapytała samą siebie i schowała twarz w poduszkę.
-Panienko Sakuro? – do drzwi jej pokoju ktoś lekko zapukał.
-Nie teraz Dan – warknęła zła.
-Przyszedł ktoś do panienki – nagle jej serce zabiło mocnie. To mógł być on! Miała okazję, aby go przeprosić! – Nalega, abyś ją przyjęła…
-Ją? – wszystkie plany legły w gruzach przez to jedno, krótkie słowo. Nastąpiła chwila ciszy – Wpuść ją – mruknęła niezadowolona. Spodziewała się Karin, albo Ino, jednak w progu stanęła osoba, której nigdy w życiu by nie oczekiwała.
-Cześć… - zaczęła brunetka, uśmiechając się nieśmiało i zamykając za sobą drzwi.
-Hinata? – w jej zawsze opanowanym głosie, teraz można było usłyszeć nutkę zaskoczenia – Coś się stało?
-Właściwie to stało się… Mogę wejść dalej? – dopiero, gdy zielonooka przesunęła się na sofie ustępując miejsca dziewczynie, ona podeszła bliżej i usiadła obok Haruno.
-Więc co jest? – widząc smutną minę Hyugi, Haruno mimowolnie spoważniała.
-Kiedy ostatni raz widziałaś Sasuke? – zapytała. W zielonych oczach pojawiło się przerażenie.
-Dokładnie tydzień temu… A coś się stało? – głos jej drżał, a zimny pot oblał całe jej ciało. Sama nie wiedziała, dlaczego tak bardzo się o niego bała.
-Sasuke leży w szpitalu… Jest w ciężkim stanie… W zeszły piątek potrącił go samochód i od tamtej pory nie dał znaku życia.
-Czy… czy zatrzymano sprawcę? – zapytała cicho. Jej sumienie wreszcie dało jej o sobie znać. Zaatakowało jej myśli ze zdwojoną siłą.
-Sam się zatrzymał, aby udzielić mu pomocy, wezwał policję i pogotowie… Był w pełni trzeźwy. Sasuke wbiegł mu na drogę, a on nie zdążył zahamować… Policja twierdzi, że mogła to być próba samobójcza… Ty ostatnio dużo z nim przebywałaś, prawda? Wiesz może, dlaczego mógłby chcieć się zabić? – zapytała z nadzieją. Zielonooka ukryła twarz w dłoniach, a w jej oczach pojawiły się łzy.
-To moja wina! – krzyknęła, a szloch wstrząsnął jej ciałem. Po raz pierwszy okazała prawdziwe uczucia przy kimś innym niż Sasuke, czy jego wuj. Impulsywnie przytuliła się do Hinaty, szukając wsparcia. Brunetka nie odepchnęła jej, a jedynie mocniej ją objęła i zaczęła głaskać ją po plecach. To było kompletnym zaskoczeniem dla niej.
-To na pewno nie jest twoja wina… Przecież nic takiego nie zrobiłaś…
-Wcale nie! Zrobiłam mu świństwo podczas naszego ostatniego spotkania i to na pewno z mojego powodu chciał się zabić!
-Co się stało? – zapytała białooka, jednak widząc niepewność w oczach dziewczyny, dodała – Mimo wszystko możesz mi zaufać.
-W zeszły piątek… Byłam z nim w parku, bo chciał mi coś powiedzieć… Specjalnie dla mnie zrezygnował ze szkoły! W pewnym momencie on gdzieś poszedł, a ja zostałam sama… I wtedy przyszła Ino. Podpuściła mnie i złość na nią skierowała się na niczemu winnego Sasuke… Jak wrócił to pocałowałam go i wyśmiałam to, że mu się podobam… Spoliczkował mnie i odszedł, a ja wróciłam do domu… Nie wiedziałam, że aż tak bardzo go to zaboli… – chwyciła paczkę chusteczek i zaczęła ocierać łzy płynące z jej oczu.
-Wiesz, że najgorszy jest ból psychiczny? Słowa bolą najbardziej… - Hinata zamyśliła się na moment, po czym zapytała – A ty jak czułaś się po tym wszystkim?
-Najpierw błam dumna, że pokazałam Ino, kto tu rządzi, ale… Potem zamknęłam się tu i od tamtej pory nigdzie nie wyszłam… Toaletę mam za drzwiami… Posiłki mi przynosili… Nie wiem dlaczego, ale nie potrafię jakoś normalnie funkcjonować… Czegoś mi brakuje…
-Wydaje mi się, że ty za nim tęsknisz…. Po prostu lubisz go na swój sposób…
-Hinata? Czy ja go kocham? – zapytała nieśmiało – Niedawno Sasuke powiedział mi, że tylko osobie, którą się kocha, pokazuje się swoje lęki i pragnienia…
‘Nie chciała iść… Nieważne jakby jej nie zachęcał, nie chciała się zgodzić, aby przejść się z nim do altany w ogrodzie. Na dworze zrobiło się ciemno i wiał chłodny wiatr, ale w altanie rozmawiało im się najlepiej… Byli wtedy sami i mogli się powygłupiać, pożartować, ale także i zwierzać się sobie.
-Zaraz będzie burza! – pisnęła cicho – Chodźmy lepiej do mojego pokoju i tam coś obejrzyjmy! – zaproponowała pewniej i pociągnęła go lekko za dłoń. Brunet jednak ani myślał słuchać. Porwał ją na ręce i wyszedł na próg domu. Nagle gdzieś w oddali niebo przecięła błyskawica, a po chwili rozległ się grzmot. Zielonooka pisnęła wystraszona i wtuliła się bardzo mocna w Uchihę.
-Co jest? – zapytał zdezorientowany chłopak.
-Wróćmy do środka… Proszę – głos jej załamał, gdy wypowiadała te słowa.
-Ale dlaczego? – chłopak nie był w tym momencie zdolny do racjonalnego myślenia, dopiero kolejne słowa dziewczyny go oświeciły i spowodowały, że jak szalony wpadł z nią do dom.
-Boję się Sasuke… Ja tak bardzo… bardzo boję się burzy… - chłopak zamknął za sobą drzwi wejściowe i pomknął na piętro do jej pokoju. Położył ją na łóżku, szczelnie okrył kołdrą i pozasłaniał wszystkie okna. Już po chwili leżał obok niej i przytulał ją do siebie.’
Hinata słuchała tego z zapartym tchem, a na przez jej twarz co chwilę przewijał się smutek lub radość. Nie wiedziała, co mogła poradzić… Gdy tylko weszła do jej pokoju i zobaczyła ją jednocześnie przygnębioną i złą, od razu wiedziała, że Sasuke nieźle namieszał w jej życiu… Z jednej strony bardzo jej współczuła, jednak patrząc na to pod innym kątem, to może mieliby jakąś przyszłoś przed sobą, gdyby nie jej głupia duma.
-Wspomniałaś, że Sasuke opuścił lekcje, aby coś ci powiedzieć… Czy wiesz może, co chciał ci przekazać? – zapytała po chwili namysłu.
-Nie wiem… Nie doszło do tego przez moją głupotę – mruknęła i uderzyła pięścią w książkę.
-Zadzwonię do kuzyna… Może on coś wie – Hinata wyjęła telefon z torebki i wybrała numer – Neji chodzi do Gakushuin razem z Sasuke… Są w jednej klasie więc zawsze są razem i sobie pomagają… Może on coś im powiedział? – zastanawiała się na głos.
-Sasuke chodzi do Gakushuin? – zapytała zaskoczona – Przecież to szkoła dla bogatych!
-To ty nie wiesz, że firma ojca Sasuke jest głównym dostawcą leków na całym świecie? O hej Neji!... – brunetka zajęła się rozmową z kuzynem, natomiast zielonooka przyswajała informacje… Wychodziłoby na to, że on ją oszukał! Od samego początku ich znajomości okłamywał ją! Biedny chłopak, tak? Sakura westchnęła głośno zirytowana. Zastanawiało ją tylko to, dlaczego nie powiedział jej prawdy… Przecież wtedy nie narzekałaby na niego! Dziewczyna zasmucona nagle spuściła głowę. Czy właśnie gdyby powiedział jej, że jest bogaty, to nie rzuciłaby mu się w ramiona od razu? Wtedy nie liczyłoby się dla niej nic poza tym, jak zmusić go do spełniania jej zachcianek! On pewnie to przewidział i dlatego kłamał, aby pokazać jej świat i przekazać, co jest w życiu najważniejsze.
-Nie martw się Sakura – z zamyślenia wyrwał ją głos Hinaty – Wszystko będzie dobrze, a twoje smutki nic nie pomogą w tej chwili…
-Co chciał mi powiedzieć? – zapytała cicho zielonooka, wstając z sofy i podchodząc do biurka i szukając czegoś.
-Myślę, że będzie najlepiej, gdy sam ci to powie, gdy się obudzi… A teraz jeśli chcesz to możemy iść do niego – Sakura nie wiedziała czemu, ale jej sposób postrzegania Hinaty znacznie się zmienił. Córeczka tatusia i klasowy kujon stał się przez te kilka minut bardzo bliską jej osobą.
-Dziękuję Hinata – dwa słowa, a potrafiły sprawić komuś tak dużą radość. Białooka uśmiechnęła się ciepło do koleżanki i wstała z sofy.
-Nie ma za co Sakura…
-Za notatki, za informację, za wsparcie i pomoc! Dziękuję – Haruno lekko się jej ukłoniła na znak wdzięczności.
-Zmieniłaś się – zauważyła Hyuga – I mam nadzieję, że poznamy się lepiej – zaśmiała się. Zielonooka ubrała szarą kurtkę, po czym obie zeszły na parter, a następnie przed dom, gdzie na podjeździe stało czarne porsche brunetki. Dziewczyny wsiadły do pojazdu i po chwili pędziły w stronę szpitala.
~*~
-Coś ty zrobiła naszemu Sasuke!? - już od wejścia spotkała się z niemiłym komentarzem ze strony jakiegoś blondyna. Nie znała tych ludzi, który byli w sali, w której przebywał brunet. Mimo to on miał rację… To była tylko i wyłącznie jej wina. Spuściła głowę. Wszyscy poza Hinatą i Itachim patrzyli na nią z niekrytą wrogością – Nie znam cię i nie chcę poznać! To na pewno jest twoja wina, bo to z tobą miał wtedy się spotkać!
-Zejdź z niej Naruto! –warknęła Hinata.
-Ale taka jest prawda Hinatko! To wszystko stało się przez nią!
-Przepraszam… - Sakura spuściła głowę, a z jej oczu wypłynęło kilka łez. Hinata przysunęła się bliżej niej.
-Nie martw się… Oni tylko gadają, ale naprawdę tak wcale nie myślą – białooka zmierzyła ich surowym spojrzeniem. Do wszystkich dotarło, że mają się zamknąć… Do wszystkich poza Naruto, który nie potrafił trzymać języka za zębami.
-On przecież mógł przez nią zginąć! Chciał dobrze, a ona wszystko zawaliła! A Sasuke tylko chciał jej powiedzieć całą prawdę! Jesteś głupią babą! – warknął zdenerwowany blondyn. Dla Sakury było tego za dużo. Szybko skłoniła się wszystkim i wybiegła z pomieszczenia. Hinata wybiegła za nią, posyłając Uzumakiemu spojrzenie przepełnione złością i niedowierzaniem.
-Jesteś idiotą Naruto! – dodał Neji i usiadł na wcześniej zajmowanym krześle. W sali zapanowała głucha cisza. Blondyn siedział spokojnie, zapatrzony w swoje stopy. Itachi gdzieś zniknął. Nagle w pomieszczeniu rozległ się donośny dźwięk. Kiba nie czekając na nic wybiegł szukać lekarza. Hyuga podszedł do Uchihy i przyjrzał mu się dokładnie. Powieki bruneta lekko zadrgały, bo po chwili ukazać światu czarne jak noc tęczówki.
-Sasuke! – krzyknął Naruto i podbiegł do przyjaciela. Tylko dzięki uderzeniu długowłosego bruneta, blondyn nie rzucił się na przyjaciela. Upadł za to na ziemię i złapał się za nos, po czym widząc krew, przeklął siarczyście pod nosem. W tej chwili do sali wpadł lekarz. Najpierw spojrzał na Uzumakiego leżącego na ziemi ze złamanym nosem, a następnie całkowicie go ignorując podszedł do bruneta.
-Widzę, że obudził się nam pan… To bardzo dobrze! – starszy mężczyzna uśmiechnął się do pacjenta, który spojrzał na niego zdziwiony.
-Co… co ja tu robię? – zapytał cicho. Wszystko go bolało. Jego ciało w wielu miejscach było poobwijane bandażami. Na prawej i ręce znajdował się gips.
-Tydzień temu zostałeś potrącony przez samochód. Z relacji świadków wynika, że wbiegłeś mu wprost pod koła i nawet nie próbowałeś się ratować – te słowa spowodowały, że wszystko zaczęło do niego docierać. Obrazy przewijały mu się przed oczami i sprawiały duży ból. Wszystko mu się przypomniało. Spotkanie z Sakurą, pocałunek i to, jak go wyśmiała. Narastał w nim gniew. Na samego siebie i na nią. Postąpił bardzo naiwnie! Zaufał najmniej odpowiedniej osobie, z którą w ogóle nie powinien mieć do czynienia. Jak w ogół mógł sądzić, że ona się zmieni? Teraz wszystko stało się dla niego oczywiste! Ona odkryła szybko jego uczucia i gdy tylko zmieniło się jej zachowanie, które tłumaczyła poprawą pogody, zaczęła go okręcać sobie wokół palca. A on uwierzył w jej niesamowitą przemianę. Ona po prostu potrzebowała kogoś, kto się nią zajmie i będzie jej usługiwać na każdym kroku… A potem go wyśmiała i rzuciła.
-Niezłą jest aktorką, prawda? – zapytał przyjaciół.
-Mówiłem wam, że to przez nią wpadł pod auto?! Jeden do zera dla Naruto Uzumakiego! – zaśmiał się blondyn – Nie przejmuj się Sasuke… Dziewczyn będziesz miał jeszcze dużo…
-Wiem Naruto, ale ona była taka inna… Nawet jeśli udawała…
-Zastanów się nad osądzaniem jej Sasuke, bo nie wiesz czy twoje domysły są słuszne… My już musimy iść… Do zobaczenia stary – Neji i Kiba po tych słowach wyszli. Naruto pobiegł do pielęgniarki ze swoim złamanym nosem, a Kiba westchnął głośno i wstał z krzesła.
-Była tu chwilę temu, ale Naruto powiedział o kilka słów za dużo i wybiegła… Zastanów się nad tym, co chcesz jej zrobić – mruknął brunet i wyszedł z sali. Sasuke został sam w głębokim szoku. Nie wiedział, że przyszła do niego… Nic przecież dla niej nie znaczył. Pewnie przyszła tylko po to, aby znów się z niego pośmiać, albo odwiedziła go z litości… A on nie potrzebował niczego od niej! W jednej chwili postanowił, że zemści się na niej. Nie daruje jej tej zniewagi!
~*~
Wybiegła ze szpitala. Łzy zamazywały jej obraz i kilka razy o mało się nie wywróciła. Nie chciała się jednak zatrzymywać. Wiedziała, że Hinata pewnie zaraz za nią pobiegnie, jednak nie odwracała się.  Jej celem była mała kamienica, w której miała mieszkanie. Zawsze tam przychodziła. Poza nią, jej ojcem i Sasuke nikt o nim nie wiedział, więc zawsze gdy miała jakiś problem, to ukrywała się właśnie tam. Bieg ją wyczerpał, a noga bolała, jednak już po chwili zgubiła Hinatę, a na horyzoncie pojawiła się kamienica. Szybko wbiegła do środka. Wyjęła klucze z kieszeni spodni, otworzyła drzwi i weszła do środka, dokładnie zamykając z powrotem na klucz mieszkanie.
-Uspokój się! Uspokój się! Uspokój się do cholery! – krzyknęła na cały głos i rzuciła się na sofę. Mieszkanie składało się z czterech pomieszczeń. Był salon, w którym stała tylko sofa, stolik i radio. Kuchnia z kilkoma blatami, zlewem, mikrofalówką i czajnikiem. W łazience był prysznic, WC i umywalka oraz niezbędne kosmetyki. Sypialnia w porównaniu z tą w rezydencji Haruno było nieporównywalnie mała. Dwuosobowe łóżko, dwie szafki nocne, szafa z ubraniami i ręcznikami , biurko z krzesłem, regał z książkami i dywan. Wszystko to zajmowało dużą część pomieszczenia, przez co wydawało się jeszcze mniejsze niż było w rzeczywistości.
-Spokój… - westchnęła i podeszła do dużego okna. Zasłoniła we wszystkich pokojach okna. Zapaliła lampkę w sypialni, wyjęła spod łóżka metalową skrzynkę i otworzyła ją. Na dnie leżały zdjęcia jej i Sasuke. Wywołali je na dzień przed jego wypadkiem spowodowanym jej karygodnym zachowaniem. Fotografie upamiętniały ich wspólnie spędzone, cudowne chwile. Na samą myśl o tym, co było w jej oczach na nowo pojawiły się łzy. Nigdy nie pomyślałaby, że będzie płakać przez jakiegoś mężczyznę… Czy Sasuke był „jakimś” chłopakiem?
-Byłeś wyjątkowy – szepnęła do siebie i wyjęła pierwsze z góry zdjęcie.
‘Siedzieli na tarasie za kawiarnią wujka Sasuke i jedli ciasto. W pewnym momencie Sasuke zerwał się na równe nogi i gdzieś pobiegł. Sakura oszołomiona została sama. Nie za bardzo wiedziała, gdzie uciekł jej towarzysz, jednak nie przejęła się tym zbytnio. Nie był on dla niej nikim specjalnym, więc miała to wszystko w nosie. W ciszy konsumowała deser, gdy nagle usłyszała krzyk kobiety i szczekanie psa.
-Uchiha! Kiedyś tego pożałujesz! – krzyknęła nieznajoma jej postać.
-Ależ pani Chiyo! To dla dziewczyny! Nie może pani choć raz mi tego podarować?! – krzyknął brunet przeskakując przez drewniany płotek oddzielający cukiernię Obito od domu obok. Niestety źle wymierzył odległość i padł jak długi na ziemię.
-Nie ma mowy Uchiha! Nie uwierzę ci, nieważne coś być zrobił – nad płotkiem widać było tylko i wyłącznie kobiecą dłoń zaciśniętą w pięść. Sasuke wyprostował się, otrzepał spodnie i z szerokim uśmiechem podszedł do dziewczyny.
-Ale gafa, co nie? – zaśmiał się – Chciałem się popisać, że umiem przeskoczyć przez płot, a się wywaliłem i nic mi z tego nie wyszło dobrego – wskazał na rozdarte w kolanie spodnie – No ale nic to! Mam coś dla ciebie księżniczko! – zza pleców wysunął dłoń, w której trzyma ł czerwonego tulipana. Łodyżka niestety złamała się przez jego upadek i kielich kwiatu zwisał w dół. Sasuke skrzywił się nieznacznie, ale prawie natychmiast się rozpogodził – Skoczę po jeszcze jednego… Tym razem na pewno mi się uda – już przymierzał się do kolejnego skoku przez płot, lecz zatrzymał go śmiech zielonookiej.
-Taki też się nada – uśmiechnęła się do niego – Dziękuję za poświęcenie dzielny rycerzu – w momencie gdy chłopak wręczał jej kwiat, Obito zrobił im zdjęcie.’
-Trzeba przyznać, że było bardzo zabawnie… Pomimo tego, że było to nasze pierwsze spotkanie na dłuższą metę – zaśmiała się do siebie dziewczyna i odłożyła zdjęcie na pościeli. Do ręki chwyciła kolejną fotografię. Sasuke nawet nie wiedział, że wtedy zrobiła im zdjęcie. Samowyzwalacz to była jednak najlepsza funkcja aparatu. To dzięki niemu mieli tyle zdjęć razem. Często jedna osoba robiła zdjęcie, a druga była tego nieświadoma.
‘Leżeli na łóżku w jej sypialni w kamienicy. Sasuke następnego dnia miał mieć test z biologii. Właśnie wtedy dowiedziała się, że chłopak chce studiować medycynę, aby leczyć ludzi.
-Gdy byłem mały, trafiłem do szpitala… Miałem wtedy jakieś pięć lat… Poznałem tam chłopca trochę starszego ode mnie – to był pierwszy raz, gdy rozmawiali o jego życiu – Leżeliśmy razem na sali przez ponad miesiąc! Poznaliśmy się lepiej i praktycznie codziennie spędzaliśmy razem czas. Był moim pierwszy prawdziwym przyjacielem… Po pewnym czasie mnie wypisali, a on został dalej. Nikt nie chciał mi powiedzieć, co mu jest i dlaczego nie może wyjść… Odwiedzałem go codziennie. Zawsze witał mnie tak szczerym uśmiechem, że od razu robiło mi się cieplej na sercu – westchnął przeciągle – Jednego razu przyszedłem do niego, ale jego nie było… Był wtedy ze mną Itachi więc poszedł zapytać się pielęgniarek, gdzie go przenieśli… Gdy wrócił, miał dziwną minę. Oświadczył mi, że Aki nie żyje… Wyobraź sobie, jaki to był cios dla pięcioletniego dziecka – urwał na chwilę, po czym się zaśmiał – Gdy byłem mały, to miałem skłonność do sprawiania problemów… Często na przykład wchodziłem pod koła aut, ale na szczęście nigdy żadne mnie nie potrąciło – uśmiechnął się szeroko. Sakura wstała na chwilkę, aby odstawić szklanki z napojem. W tym czasie załączyła również na aparacie samowyzwalacz i wróciła na łóżko. Atmosfera zrobiła się nagle nieciekawa i przepełniona smutkiem, więc aby ją zażegnać, postanowiła wyrwać brunetowi podręcznik. I właśnie w tym momencie zostało zrobione zdjęcie.’
-On naprawdę jest wyjątkowy – zastanowiła się na chwilę nad tym – Na pewno będzie wspaniałym lekarzem i uleczy wszystkich chorych ludzi! Wierzę w niego…  On przecież się nie podda, choćby nawet miało się walić i palić! Sasuke jest inny niż wszyscy bogaci chłopcy, których zna. On nie myśli o sobie, ale to innych stawia na pierwszym miejscu. Nawet jej pomógł, gdy miała problemy z matematyką. Nie patrzył wtedy na to, że sam musiał się pilnie uczyć.
‘-Saaasuke! – głośny pisk rozległ się w całej rezydencji – Masz czas?... Oczywiście, że masz! – zaśmiała się i podeszła o kulach do swojego pokoju. Za nią szedł brunet z notatkami dla niej oraz ze swoim podręcznikiem. To był jedyny dzień, gdy nie poszli do cukierni Obito, a zamiast tego pilnie się uczyli.
-Czego nie rozumiesz? – brunet usiadł na pufie przy biurku, na którym leżały otwarte zeszyty. Sakura opadła ciężko na skórzany fotel i wzięła w dłoń czarne pióro.
-Jakby tak głębiej się zastanowić, to tego… tego… tego… no i jeszcze tego! – mruknęła niezadowolona. A tata powtarzał jej,  żeby się uczyła, bo potem będzie mieć problemy.
-Ale przecież to jest banalnie proste Sakura! – powiedział niezadowolony, jednak już po chwili wszystko jej tłumaczył. Był w stosunku do niej bardzo cierpliwy. Ani razu jej nie obraził, nie krzyknął, nie skrytykował.
-Mógłbyś być moim nauczycielem, Sasuke… Ty przynajmniej nie krzyczysz – uśmiechnęła się do niego słodko, na co chłopak się lekko zarumienił. Sakura złapała kolejny zeszyt w dłonie i podstawiła mu go pod nos – Jeszcze to i będzie konie – Sasuke zbliżył się do niej i położył swoją dłoń na jej ramieniu tak, aby mieć lepszy wgląd do zeszytu. W momencie, gdy pokazywał jej kluczowe elementy zadania, ona odwróciła głowę tak, że uderzyła swoim czołem w jego nos. Uchiha odskoczył od niej jak oparzony, trzymając się na nos. Dziewczyna chciała mu jakoś pomóc, dlatego szybko wstała z fotela, całkowicie zapominając o złamanej nodze. Gdyby nie Sasuke, wylądowałaby na podłodze.
-Wydaje mi się, że mnie nie słuchasz… - mruknął brunet i posadził na łóżku dziewczynę, która obróciła się tak, że leżała, prawie zwisając głową w dół.
-Ja cię przecież słucham! Powiem ci coś… Zbliż się – Sasuke niespodziewanie szybko stanął za nią i nachylił się. Na jej twarz wstąpił szkarłatny rumienieć. Pierwszy raz czerwieniła się w towarzystwie chłopaka. Ale on był tak blisko niej… Jak jeszcze nigdy!
 -Więc, co chciałaś mi przekazać? – jego ciepły oddech owionął jej twarz, przez co rumieniec się powiększył. Sakura nie chcąc tego pokazywać, zerwała się do siadu, przez co  tym razem swoim czołem, po raz kolejny uderzyła w jego nos, a on znów łapiąc się za niego, urażony mruknął cicho – Dobra… Nie będę się więcej do ciebie zbliżać – po czym oboje się zaśmiali.’
To on zrobił te dwa zdjęcia. Zabrał z jej biurka pilocik obsługujący aparat i bezkarnie go używał, robiąc im zdjęcia. Tak powstały dwa wspaniałe zdjęcia. Fotografii było z pudełku jeszcze wiele, jednak jedna wywołała u niej w sercu i umyśle prawdziwą burzę. Łzy wypłynęły z jej oczu ze zdwojoną siłą.
‘Leżała na łóżku i płakała. Sama nie wiedziała dlaczego. Miała spotkać się z Sasuke, a on pomimo, że zawsze przychodził punktualnie, dziś się spóźniał. Miał być prawie godzinę temu, a wciąż się nie zjawiał. Nagle rozległo się pukanie do drzwi i ktoś bez pozwolenia wpakował się do środka. Dziewczyna usiadła na łóżku, otarła oczy dłonią i spojrzała z wyrzutem na chłopaka.
-Przepraszam! Przepraszam Sakura, ale zatrzymał mnie Itachi, bo kazał mi jechać do mechanika po auto! Naprawdę bardzo cię przepraszam! – krzyczał od wejścia. Zielonooka nic nie powiedziała, ale gdy tylko chłopak stanął przy łóżku, rzuciła mu się na szyję. Zaskoczony chłopak delikatnie ją do siebie przytulił.
-Nie rób czegoś takiego więcej… - szepnęła ledwo słyszalnie – Bałam się, że mnie zostawisz i już nie wrócisz!
-To tylko godzina przecież…
-Co nie zmienia faktu, że kiedyś pewnie mnie olejesz i odejdziesz… A ja chcę być pewna, że uprzednio za wszystko ci podziękuję! Uratowałeś mnie… Zająłeś się mną… Pomagasz mi w nauce… Pokazujesz mi życie z innej strony… Jestem ci za to niezmiernie wdzięczna Sasuke!’
Do tej pory nie wie, jak to zdjęcie zostało zrobione! Ani ona, ani on nie dotykali aparatu, a pilocik leżał na biurku, tam gdzie zawsze. Z jednej strony przerażało ją to, ale z drugiej była wdzięczna za to niewyjaśnione zjawisko, ponieważ miała to wyjątkowe zdjęcie z Sasuke…  Zamyślona przejrzała resztę zdjęć, po czym odświeżyła się i pogrążyła się we śnie. Miała zamiar odwiedzić Sasuke następnego dnia i wszystko mu wytłumaczyć.
~*~
Z duszą na ramieniu przemierzała szpitalne korytarze. Rozmawiała wcześniej z Hinatą, która zapewniła, że zatrzyma chłopaków, tak długo, jak będzie trzeba, aby oni mogli spokojnie porozmawiać. Wreszcie doszła do sali, w której leżał on… Sasuke Uchiha! Niepewnie weszła do środka. Od razu w oczy rzuciło jej się szpitalne łóżko, na którym leżał brunet. Na dźwięk otwieranych i zamykanych drzwi, nawet nie drgnął. Zielonooka podeszła bliżej i przyjrzała mu się uważnie. Chłopak spał.
-Chciałabym z tobą porozmawiać… Tak bardzo chciałabym przeprosić za swoją głupotę… Chciałabym udowodnić ci, że się zmieniłam…  Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu Sasuke…
-Nie chrzań Haruno i wyjdź stąd! – warknął, odwracając się w jej stronę.
-Sasuke… - w jej oczach pojawiły się łzy. Myślała, że chociaż jej wysłucha, a on najzwyklej w świecie postanowił ją wrzucić… - Ja chcę wszystko naprawić…
-Nie dość już narobiłaś? Zobacz, jak ja wyglądam! – krzyknął. Z jej oczu popłynęły zły – Płaczem nie weźmiesz mnie na litość… Nie ufam ci i nie zamierzam zawieść się po raz kolejny na tobie!
-Daj mi szansę Sasuke! – szepnęła i zrobiła krok w jego stronę.
-Powiedziałem, że masz wyjść! – ryknął. Dziewczyna z płaczem wybiegła na korytarz, po drodze potrącając kogoś. Nie zważała już na nic. Chciała zapaść się pod ziemię i płakać… W momencie kiedy wszystko zaczynało układać się w jej życiu, ona doszczętnie zrównała to z ziemią. Wsiadła do swojego pojazdu, zaparkowanego przed szpitalem i z piskiem opon odjechała do rezydencji.
-Wydaje mi się, że popełniasz błąd Sasuke – mruknął starszy Uchiha siadając na taborecie.
-Itachi! Tylko mnie nie pouczaj! Ona zmieszała moje uczucia z błotem i całkowicie mnie olała…
-Powinieneś dać jej czas… Nawet odmieniony człowiek, czasami wraca do swojego starego ‘ja’ pod wpływem impulsu… Może powinniście sobie wszystko na spokojnie wyjaśnić? – Itachi próbował jakoś działać. Hinata mówiła mu o stanie Sakury, a on sam widział, jak bardzo Sasuke to przeżył.
-Nie będę jej słuchać… Wyjdź stąd, bo chciałbym się zdrzemnąć – mruknął odwracając się twarzą w stronę okna.
-Przemyśl to młody – Itachi opuścił pomieszczenie i zostawił brata samego.
-Już wiem, co zrobię i nikt, ani nic mnie przed tym nie powstrzyma – westchnął, po czym jego oczy się zamknęły.
~*~
Wbiegła do domu. Jadąc samochodem ze szpitala, podjęła decyzję odnośnie swojego dalszego życia. Teraz najbardziej chciała porozmawiać z ojcem. Miała do niego pewną niecierpiącą zwłoki sprawę. Zajrzała do jego gabinetu, jednak jego tam nie było. Postanowiła, że poczeka na niego w jadalni, do której skierowała swoje kroki. Nie musiała długo czekać, bo już po kilku minutach mężczyzna pojawił się w pomieszczeniu i ucałował córkę w czoło.
-Co robisz w domu? – zapytał na powitanie i spojrzał uważnie na córkę, zasiadając jednocześnie na krześle obok niej. Ta jednak podniosła się i skierowała do wyjścia.
-Możemy porozmawiać w twoim gabinecie, tato? Mam bardzo ważną sprawę – powiedziała i spojrzała wyczekująco na ojca, który po chwili wstał i ruszył za nią. Gdy tylko znaleźli się w gabinecie, zasiedli po przeciwnych stronach potężnego biurka.
-Co się stało kochanie…
-Kiedy przyjeżdża do Japonii ten chłopak, o którym wspominałeś… Ten, który ma zostać moim narzeczonym – powiedziała poważnie. Tak naprawdę nie chciała za niego wychodzić jednak nie miała wyboru, ponieważ Sasuke jasno dał jej do zrozumienia, że nie chce mieć z nią nic wspólnego.
-Miał przylecieć w tym tygodniu, jednak jego pobyt w Ameryce znacznie się przedłużył, więc będzie tam kolejny miesiąc – odpowiedział Ren, nie ukrywając swojego zaskoczenia jej nagłym pytaniem.
-W takim razie, czy mogłabym pojechać do niego, aby lepiej się z nim zapoznać? Bardzo ciekawi mnie, jaki on jest i czy wzajemnie się zaakceptujemy – powiedziała ze stoickim spokojem. Zauważyła, że jej ojciec uważnie się jej przygląda.
-Czy młody Uchiha coś ci zrobił? Mam porozmawiać z jego ojcem? – zapytał nagle i nachylił się nad córką.
-Skąd znasz jego ojca?! – krzyknęła wstając gwałtownie z fotela. Czy tylko ona była pewna, że chłopak jest dzieciakiem z biednej rodziny? Dlaczego wszyscy w koło ją oszukiwali?
-Poznałem kiedyś Fugaku, jak i jego synów na pewnym bankiecie… Jeśli się nie mylę, zbuntowałaś się wtedy i poszedłem sam… Czy Sasuke coś ci zrobił – powtórzył pytanie, wpatrując się w opuchnięte lekko od płaczu, zielone oczy dziewczyny.
-Nie trzeba tato – zapewniła – On nic mi nie zrobił… Nie chcę o tym rozmawiać! Powiedz mi lepiej, czy mogę jechać do… - zacięła się nie wiedząc nawet, jak chłopak ma na imię.
-Nazywa się Suigetsu Hozuki – Ren sprawdził to jeszcze raz w jakichś dokumentach i w zamyśleniu pokiwał głową – Skontaktuję się z nim zaraz i dokładnie się wszystkiego dowiem. Ty idź na obiad, a potem wróć tu… Powinienem już wtedy wszystko wiedzieć – zielonooka posłusznie opuściła pomieszczenie i wróciła do jadalni. Nie wiedziała, czy dobrze robi, ale to było jedyne wyjście, aby zapomnieć o brunecie, którego pokochała. Była już pewna swojego uczucia do niej, jednak musiała pogodzić się z porażką. To Hinata nazwała jej uczucie po imieniu i kazała jej walczyć o Sasuke. Jednak jak ona mogła walczyć, skoro on nie chciał jej słuchać ani widzieć. Jedynym wyjściem dla niej, było w tym momencie poddanie się.
~*~
Po kolejnej rozmowie z ojcem jej pewność siebie gdzieś uleciała. Nie była pewna, czy aby na pewno pragnie jechać i zostawić wszystko w Japonii. Miała przecież tyle spraw do załatwienia i tyle błędów do naprawienia. Mimo to decyzja została już podjęta i nie mogła się wycofać. Za dwa dni miała wylecieć do Ameryki na cały miesiąc i spotkać się ze swoim przyszłym narzeczonym. Przez te dwa dni postanowiła pokazać się ludziom z innej, tej lepszej strony. Siedziała właśnie w kuchni razem z kucharką i piekły małe torciki. Chciała dać jej nauczycielom wraz ze szczerymi przeprosinami.
-Sakurciu? – zapytała blondynka. Miała ona pięćdziesiąt lat, jednak wyglądała znacznie młodziej. On od zawsze dzielnie znosiła wszystkie zachcianki i bunty zielonookiej. Niejednokrotnie ją ganiła, jednak dziewczyna nigdy się nie słuchała. Czuła mimo to do kobiety wielki szacunek.
-Co się stało, Tsunade? – uśmiechnęła się do niej wesoło. Stała się grać szczęśliwą osobę, jednak jej serce, przerwane na pół, krwawiło i nieznośnie bolało.
-Jak się czujesz, moje drogie dziecko? – zapytała zmartwiona i podeszła bliżej dziewczyny, po czym przytuliła ją do swojej piersi. Łzy wypłynęły na nowo z zielonych oczu.
-Powiedz mi, Tsunade… Dlaczego życie jest takie niesprawiedliwe? – wyszlochała – Dlaczego, gdy wszystko się zmienia i przybiera włośnicy obrót, nagle musi stać się coś złego, co powoduje, że cały świat nagle się wali?
-Usiądźmy – zaproponowała blondynka i poprowadziła roztrzęsioną dziewczynę do stolika, przy którym obie usiadły – Dlaczego płaczesz? Czy to ma coś wspólnego z twoim wyjazdem do Ameryki? Wiesz przecież, że jeśli nie chcesz, to nie musisz tam jechać…
-Ale ja muszę – westchnęła, starając się uspokoić.
-Niczego nie musisz Sakura! – kobieta wstała i podeszła do jednej z szafki – Chcesz herbatę? – Haruno przytaknęła.
-To jak inaczej mogę o nim zapomnieć? – sama nie potrafiła znaleźć na to pytanie odpowiedzi. Jedynym słusznym rozwiązaniem była dla niej ucieczka od tego problemu.
-Mówisz o Sasuke prawda? Bardzo zbliżyliście się do siebie ostatnio… Dlaczego chcesz więc o nim zapomnieć?
-Zrobiłam mu coś okropnego pomimo jego starań, a on teraz leży w szpitalu…
-Co się stało? – kobieta na taką informację oderwała się do przygotowywania herbaty i zaskoczona spojrzała na dziewczynę, która spuściła głowę. Po chwili jednak zebrała w sobie całą siłę i w skrócie opowiedziała niedawne wydarzenie – Kochanie… Dlaczego nie próbowałaś mu tego w takim razie wytłumaczyć?
-On nie chce mnie słuchać! – wychlipała, pociągając nosem – Byłam u niego i kazał mi wyjść… A ja nie chcę więcej cierpieć…
-I myślisz, że gdy poznasz tamtego lalusia z Ameryki, to zapomnisz o Sasuke? Zastanów się nad tym poważnie Sakuro i nie popełnij kolejnego błędu…
-Czy jestem ci jeszcze potrzebna? Muszę przygotować się jeszcze na jutro do szkoły – spojrzała na kucharkę błagalnie i otrzymawszy zgodę na odejście, pobiegła do swojego pokoju, w którym się zamknęła. Po chwili chwyciła za swój telefon i wybrała numer Hinaty. Po kilku sygnałach Hyuga odebrała.
-Cześć Hinatko – powiedziała do słuchawki. Próbowała utrzymać wesoły ton głosu.
-Cześć! Coś się stało? Nie widziałyśmy się ostatnio…
-Nie chciałabyś się zabrać jutro ze mną do szkoły? Chciałabym z tobą pogadać.
-Nie ma sprawy… Wpadniesz po mnie pod dom?
-Tak… Będę u ciebie kilka minut przed ósmą – Hinata podała jej jeszcze swój adres, po czym się rozłączyły. Sakura następnego dnia wieczorem miała wylatywać do Ameryki, więc musiała się spakować, ale chciała również dać coś Sasuke. W pierwszej kolejności zabrała się za robienie prezentu, a dopiero późnym wieczorem zasiadła w garderobie i zaczęła wkładać do walki potrzebne rzeczy.
~*~
Tak jak obiecała, przyjechała pod dom Hinaty piętnaście minut przed godziną ósmą. Brunetka czekała na nią z szerokim uśmiechem. Już w samochodzie zaczęły rozmawiać o rzeczach błahych. Sakura chciała jej powiedzieć o swoim wyjeździe, jednak przeczuwała, że białooka będzie na nią zła. Zajechały pod szkołę, zielonooka zaparkowała na swoim stałym miejscu na parkingu, zgasiła silnik, po czym obie wyszły z pojazdu. Od razu w ich stronę skierowały się zaskoczone spojrzenia innych uczniów obecnych na placu przed szkołą. Dużym zaskoczeniem dla nich było towarzystwo Hinaty idącej razem z Sakurą do szkoły. Dodatkowo ubiór Sakury uległ znacznej zmianie. Jej zawsze odkryte nogi tym razem zakrywały czarne rurki i tego samego koloru botki. Dekolt niebieskiej bluzeczki był delikatnie wycięty, a ramiona zasłaniał czarny żakiet. Zniknęły kuse sukienki odsłaniające bardzo dużą część ciała, a zamiast tego pojawił się stylowy i w miarę skromny strój. Wszyscy byli zaskoczeni i patrzyli na nią z niekrytą ciekawością. Po całym placu roznosiły się zdziwione szepty uczniów niedowierzających w to, co właśnie mieli okazję zobaczyć. Sakura uśmiechnęła się szeroko do jednego z drugoklasistów, który zrobił się w ułamku sekundy cały czerwony na twarzy. Nagle zielonooka zatrzymała się, uderzyła lekko dłonią w czoło i pociągnęła Hinatę z powrotem do samochodu.
-Zrobiłam torciki dla nauczycieli! Potrzebuję twojej pomocy w przetransportowaniu tego do pokoju nauczycielskiego –zaśmiała się i otworzyła bagażnik swojego samochodu.
-Ale boskie! Sama je zrobiłaś? – zapytała mile zaskoczona brunetka, wyjmując z pojazdu jedną z tacek.
-Z małą pomocą babuni Tsunade – uśmiechnęła się wesoło. Na chwilę odeszły smutki i liczne troski. Wyjęła drugą tacę, zamknęła bagażnik i auto. Obie śmiejąc się skierowały się do gabinetu nauczycieli. Grzecznie zapukały, a po otrzymaniu zezwolenia na wejść najpierw do pomieszczenia wkroczyła Hinata, a zaraz za nią weszła Haruno. Hinata odstawiła tacę na jednym z biurek, po czym wyszła i zamknęła za sobą drzwi. Sakura została sama z gronem nauczycielskim.
~*~
Wreszcie zauważyła, jak podłą była osobą. Jedynie jedna nauczycielka uwierzyła jej, gdy ta serdecznie zaczęła ich przepraszać. Wszyscy po kolei kpili z niej i żartowali. Próbowali doszukać się jakiegoś podstępu, jednak nawet, gdy nic na to nie wskazywało, wciąż nie potrafili przyjąć z jej przeprosin. Dodatkowo dowiedziała się, że do jej klasy dołączyła nowa dziewczyna. Nazywała się Tenten. Była mądrą i ładną osobą, dlatego też szybko otoczył ją wianuszek chłopców. Nawet Sai olewając wściekła Ino, wyznał jej miłość. Sakura nie przejęła się jednak tym i teraz siedziała w szkolnej stołówce z Hinatą i konsumowały jeden z odłożonych torcików.
-Hinatko… Muszę ci coś powiedzieć – mruknęła niezadowolona zielonooka, że w ogóle musi przekazywać jej taką wiadomość – Dziś wieczorem wylatuję do Ameryki Południowej i wrócę dopiero za miesiąc na bal…
-Co?! – krzyknęła białooka, a wszystkie oczy zwróciły się na nie – Dlaczego? – zapytała już ciszej.
-Opowiadałam ci niedawno o chłopaku, za którego według woli ojca mam wyjść. Chciałabym odpowiednio wcześniej go poznać…
-A co z Sasuke? – Hinata nachyliła się nad stolikiem. Sakura drgnęła.
-Niedawno byłam w szpitalu, aby z nim porozmawiać, jednak wyrzucił mnie stamtąd i kazał nigdy więcej nie wracać… Teraz już nie liczy się to, że go kocham… Po prostu musze się poddać i podczas pobytu u Suigetsu spróbuję o nim zapomnieć… - mruknęła niezadowolona – Wybacz, ale muszę już iść… Mam jeszcze jedną rzecz do załatwienia. Do zobaczenia za miesiąc Hinatko – cmoknęła przyjaciółkę w policzek i szybkim krokiem opuściła stołówkę. Wychodząc ze szkoły zauważyła przed jednym z samochodów całującą się parę. Zbliżając się do nich rozpoznała nową dziewczynę z jej klasy, która obejmowała osobę, której najmniej Sakura się spodziewała. W jej oczach pojawiły się łzy, które szybko otarła wierzchem dłoni, tak aby on nie mógł ich dostrzec i spuściwszy głowę w dół, podeszła szybkim krokiem do swojego samochodu i z piskiem opon odjechała w kierunku swojego mieszkania.
~*~
Gdy po wizycie Sakury w szpitalu przyszedł jego brat, postanowił zażądać, aby go wypisano. Wychodząc ze szpitala wpadł na dziewczynę, którą okazała się niejaka Tenten. Nie podobała mu się, nie była po prostu w tego typie. Była za to miła i bardzo otwarta, dlatego postanowił się z nią umówić. Dowiedział się również, że chodzi ona z Sakurą do szkoły, dlatego postanowił ją wykorzystać. Nie było to w jego stylu, ale była mu potrzebna dziewczyna, aby się zemścić. Tak więc umówił się z nią przed szkołą. Tam pocałował ją. W tamtym momencie ze szkoły wyszła akurat Haruno. Gdy tylko ich zauważyła, przyspieszyła, a dłonią dotknęła policzka. Przez moment wydawało mu się, że ociera łzy, ale co taka osoba jak ona mogła czuć. W jego oczach na powrót stała się tylko bezuczuciową lalką. Gdy wyjeżdżała więc z parkingu, zaprzestał pocałunku i złapał brunetkę za dłoń. Postanowił zabrać ją do cukierni wujka. Chciał zapomnieć o zielonookiej, która tak bardzo go upokorzyła i zraniła. Gdy dotarli do kawiarenki, powitał ich uśmiechnięty od ucha do ucha Obito. Jego uśmiech jednak stopniowo malał, uświadamiając sobie, że jego bratanek nie przyszedł z Sakurą tylko z jakąś obcą dziewczyną, której w ogóle nie przypadła mu do gustu.
-Wujku podałbyś nam mój przysmak? – zapytał wesoło brunet, uśmiechając się do dziewczyny, która nieskrępowana spojrzeniem Obito, uważnie oglądała pomieszczenie.
-Nie ma! – warknął mężczyzna – I nie będzie, więc… - przerwało mu głośne trzaśnięcie drzwiami, a następnie odgłos uderzenia.
-Jesteś idiotą Sasuke! – krzyknęła wzburzona Hinata policzkując młodego Uchihę. Wszyscy obecni w kawiarence spojrzeli na nich.
-Co jest Hinata? Dlaczego bijesz mojego bratanka? – zapytał zaskoczony Obito.
-Pana kochany bratanek zachował się jak idiota! Nie dość, że nie chce wysłuchać Sakury… Nie przerywaj mi, bo nie z tobą w tej chwili rozmawiam – warknęła w stronę Sasuke, który otwierał usta, aby coś powiedzieć – Tak więc nie dość, że nie wysłuchał Sakury, to jeszcze bezczelnie całuje się na jej oczach z tą oto panienką, której zamiary zna chyba tylko sam Bóg! Tak złotko! Nie ufam ci i cię nie toleruję – białooka zaśmiała się wrednie w stronę wciąż uśmiechniętej dziewczyny, która wydawała się nie przejmować obecnym zamieszaniem.
-Hinata to ona wszystko zaczęła! – warknął zirytowany już brunet.
-Jakbyś jej wysłuchał, to wiedziałbyś, jak było naprawdę! Ty nic nie wiesz! Wziąłbyś też pod uwagę, że duma Sakury znacznie by ucierpiała, gdyby nie zrobiła tego, co zrobiła! Nie tak łatwo zmienić człowieka… Myślałeś, że pstrykniesz palcem i wszystko się odwróci o 180 stopni?! Powinieneś być bardziej wyrozumiały!
-A moja duma się tu nie liczy? – krzyknął. Kilku klientów wyszło.
-Odstraszacie moich gości – westchnął mężczyzna, jednak nie zabronił im kłótni, a jedynie przysłuchiwał się w spokoju. Skrycie przyznawał rację Hinacie. Babcia Sasuke przecież była taka sama i też popełniła wiele błędów zanim wreszcie zdobyła serce jego dziadka. Chłopak chyba jednak nie wziął tego pod uwagę.
-Zresztą… - westchnęła brunetka i lekko się uspokoiła – Nie przyszłam tu, aby dawać ci kazania. Chcę po prostu abyś wiedział, że przez swoje głupie zachowanie spowodowałeś, że Sakura dziś wieczorem wylatuje na miesiąc do Ameryki na spotkanie ze swoim możliwe, że przyszłym narzeczonym. W ten sposób pragnie wyciszyć swoje uczucia do ciebie i zapomnieć…
-No to wreszcie odzyska wszystkie swoje pieniążki i znów będzie mogła żyć tak, jak kiedyś – zaśmiał się ironicznie, jednak w głębi serca poczuł niemiłe ukłucie – Niech więc sobie leci gdzie chce i do kogo chce… Mam to gdzieś… Chodźmy stąd Tenten – uśmiechnął się do dziewczyny, złapał ją za dłoń i wyszedł z kawiarenki.
~*~
Skończyła robić ostatnie poprawki. Pod kamienicą czekał na nią już szofer, który miał zawieźć ją najpierw do domu państwa Uchiha, a zaraz potem na lotnisko. Dziewczyna zapakowała jeszcze prezent w ozdobny papier i razem z nim zeszła przed budynek. Zasiadła na tylnym siedzeniu i uśmiechnęła się do starszego mężczyzny. Dała przyzwolenie do ruszenia. Po kilku minutach znaleźli się pod dużą, białą rezydencją. Sakura wyskoczyła z pojazdu i w ekspresowym tempie znalazła się pod głównymi drzwiami. Zadzwoniła na małym dzwoneczku i po chwili w progu ukazał się Itachi. Uśmiechnęła się do niego ciepło.
-Spieszę się, dlatego proszę Cię Itachi… Daj to Sasuke i przeproś go ode mnie jeszcze raz. Musnęła policzek bruneta swoimi ustami, po czym odwróciła się na pięcie i podbiegła do samochodu. Właśnie w tym momencie pod rezydencję podjechał czarny, sportowy samochód, z którego wysiadł Sasuke. Uśmiechnął się wrednie na widok dziewczyny i kompletnie ją ignorując, skierował swoje kroki do domu. Sakura wsiadła do pojazdu i zdążyła jeszcze zauważyć, jak Itachi oddaje mu jej prezent pożegnalny. Na jej twarzy pojawił się smutny uśmiech… To był koniec!
~*~
Wyglądała tak inaczej, gdy patrzyła na niego dużymi, przepełnionymi smutkiem, zielonymi oczami. Serce krajało mu się na myśl o tym, że pozwala jej odjechać. Rozum podpowiadał jednak, że postępuje słusznie, bo przecież ona zrobiła z niego idiotę… Co z tego, że potem się tłumaczyła. Liczyło się to, jak go skrzywdziła. Itachi wręczył mu jakiś pakunek, który ona zostawiła dla niego. Początkowo chciał go zostawić i nawet nie oglądać. Ciekawość wzięła jednak górę i już po chwili siedział w swoim pokoju i sprawnie ściągał ozdobny papier. Jego oczom w pierwszej kolejności ukazał się duży napis „PRZEPRASZAM SASUKE!”, a następnie kilkanaście zdjęć, na których byli razem. Do tego wszystkiego dołączony był list. Brunet rozerwał kopertę, rozłożył kartkę i zaczął czytać, a z każdym kolejnym słowem, jego serce wciąż i wciąż pękało na pół.
Drogi mój przyjacielu! Gdy czytasz ten list jestem już pewnie w samolocie. Nie chcę tłumaczyć ci się, bo wiem, że i tak byś mi nie uwierzył, a mogłabym cię tym rozzłościć jeszcze bardziej. Wiedz tylko, że żałuję tego co zrobiłam, jak również jest mi przykro, że to wszystko kończy się w taki sposób. Widziałam cię z Tenten. Wydaje mi się, że to dobra dziewczyna, jednak nie mam jeszcze takiej wprawy w odpowiednim ocenianiu ludzi. Chcę byś wiedział, że naprawdę się zmieniłam, a tamten incydent był tylko wynikiem gniewu. Chciałabym, abyś wiedział, że bardzo się do ciebie przywiązałam przez ten krótki czas i będzie mi niezmiernie brakować wspólnie spędzonych chwil. Nie liczę na wybaczenie z twojej strony, jednak pragnę byś nie złościł się na Hinatkę. Wiem, że coś kombinowała, ale nie udało mi się jej powstrzymać. Mam nadzieję, że zobaczymy się za miesiąc. Trzymam kciuki za związek Twój i Tenten. Sakura.
Z krzykiem wściekłości wymieszanym z rozpaczą padł na łóżko i długo leżał patrząc w sufit i wyobrażając sobie tą ukochaną. Po chwili wstał jednak, schował ramę ze zdjęciami pod łóżko, list włożył do szuflady biurka, po czym wyszedł z pokoju, kierując się do swojej małej siłowni w piwnicy. Musiał trochę poćwiczyć, aby choć na chwilę zapomnieć o swojej beznadziejnej sytuacji.
~*~
Z lotniska odebrał ją Suigetsu i od razu pojechali do jego mieszkania. Zapewne jeszcze miesiąc wcześniej chłopak przypadłby jej do gustu. Teraz jednak po kilku minutach spędzonych razem miała go dość. Udawała jednak, że dobrze się przy nim czuje, a że była dobrą aktorką, chłopak szybko się nabrał. Wyglądał on dziwne, a nawet można by rzecz, że przerażająco. Miał on prawie białe włosy; duże, ciemne oczy, które podkreślał czarną kredką oraz dziwnie przypiłowane w trójkąty zęby. 
-Słyszałem, że byłaś blisko z tym idiotą, Sasuke – mruknął nagle, całkowicie wyrywając ją z zamyślenia. Sakura drgnęła, a jej niechęć do chłopaka tylko wzrosła. Nie miał prawa obrażać tak wspaniałego chłopaka, jakim był Sasuke.
-Byliśmy przyjaciółmi, ale teraz to już nieistotne, bo to wszystko już się skończyło…
-Jak w ogóle mogłaś przyjaźnić się z tym gburem? – zapytał z wyrzutem skierowanym w jej stronę. Był arogancki i zarozumiały, co bardzo denerwowało dziewczynę – Wiesz… Poznałem go kiedyś, a on natychmiast skoczył mi do gardła pomimo tego, że nic mu nie zrobiłem – Sakura zdążyła poznać Uchihę i wiedziała, że Hozuki naginał prawdę i tworzył sobie bajki.
-Przykro mi… Nie uświadomił mnie o tym… Nie rozmawiajmy o nim, proszę. Powiedz mi lepiej coś o sobie – uśmiechnęła się do niego słodko i zatrzepotała rzęsami, na co chłopak wyszczerzył się i zaczął mówić o sobie. Trwało to naprawdę długo.
~*~
Minęły już trzy tygodnie od jej wyjazdu. Sasuke związał się z Tenten, którą poznał na kilka dni przez wyjazdem Haruno. Dlaczego on miałby być poszkodowany, skoro ona wychodzi za mąż. A Tenten była ładną i miłą dziewczyną, której nie sposób było nie lubić. Codziennie chodzili na spacery, on odprowadzał ją do szkoły, a po zajęciach szli do kawiarenki Obito, który ciągle nie mógł wybaczyć swojemu bratankowi, że ten postanowił zapomnieć o Sakurze i tak łatwo ją sobie odpuścił. Słyszał nie raz od kolegów z klasy Tenten, że Haruno nie miała zamiaru już wracać do Japonii i planowała pozostać w Ameryce i tam wyjść za mąż. Zdziwiła go więc wiadomość, którą przekazała mu Hinata, oświadczając mu po tych trzech tygodniach, że Sakura ma przylecieć za tydzień. Nie chciał jej widzieć, jednak wiedział, że ich spotkanie było nieuniknione, ponieważ bal, na który miał iść z Tenten, zbliżał się wielkimi krokami.
~*~
Po dwóch tygodniach spędzonych razem w Ameryce, oficjalnie zostali parą, a już kilka dni później odbyło się bogate przyjęcie, na którym zostali narzeczeństwem. Z czasem, gdy Suigetsu otworzył się przed nią, okazało się, że wcale nie był takim idiotą, za jakiego uważała go z początku. Był całkiem fajnym chłopakiem, który troszczył się o nią i był gotów zrobić dla niej wszystko. Gdyby nie miłość, którą obdarzyła Sasuke, byłaby naprawdę szczęśliwa ze związku jaki przyszło jej tworzyć z Hozukim. Przez ten miesiąc chodziła do szkoły razem z nim. Materiał, który obecnie przerabiali ona miała już wcześniej, dlatego jej oceny były zachwycające. Po szkole zazwyczaj chodzili do restauracji na obiady, a później na spacery, do kina, czy na zakupy. Ogólnie czas biegł im bardzo miło i przede wszystkim szybko.  Nieubłaganie zbliżał się termin powrotu do Japonii, gdzie mieli pozostać do zakończenia roku szkolnego, a później niezwłocznie mieli powrócić do Ameryki, gdzie planowany był ślub. Sakura cieszyła się z możliwości powrotu do ojczyzny, jednak przerażała ją myśl o ponownym spotkaniu Uchihy. Mimo narzeczeństwa z Suigetsu, wciąż kochała Sasuke. Zwalczała jednak w sobie to uczucie, starając się o nim zapomnieć.
~*~
Tenten wyciągnęła go na spacer. Chciała mu coś pokazać, jednak nie zamierzała zdradzić co. Dopiero, gdy stanęli przed hangarem lotniska, zdał sobie sprawę, po co dziewczyna przyciągnęła go właśnie tutaj. Na jednym z pasów lądował właśnie niewielki, prywatny samolot.
-Hinatka powiedziała mi, że Sakura dziś przylatuje ze swoim narzeczonym! Chcę ich zobaczyć… Sakura podobno zawsze miała dobry gust i zawsze miała najlepszych facetów, więc chcę zobaczyć jaki jest ten! – pisnęła podekscytowana dziewczyna. Ostatnio zaczęła się zadawać z Ino i Karin, z czego chłopak nie był zbytnio zadowolony, ale nie pokazywał tego po sobie. Westchnął ciężko i odwrócił się w celu opuszczenia terenu lotniska. Przeszkodziło mu w tym silne szarpnięcie za rękę.
-Co jest? – zapytał zły. Nie chciał jej spotkać prędzej, niż to by było konieczne.
-Patrz! To oni! – krzyknęła i wskazała palcem w stronę samolotu, z którego wyglądała dziewczyna. Tenten pociągnęła go w jej stronę. Wydawało mu się, że chwila, w jakiej pokonywał odległość między nimi, ciągnęła się w nieskończoność. Dziewczyna stała na samej górze schodków i patrzyła w ich stronę z szokiem wymalowanym na twarzy. Wiatr rozwiewał jej długie włosy, a pełne, czerwone usta wygięły się w lekkim uśmiechu. Widząc ją zaparło mu dech w piersiach. Pomimo narastającego w nim gniewu, nie mógł oderwać od niej wzroku. Zraniła go, jednak wciąż w jego oczach była piękna. Dziś wyglądała wyjątkowo zjawiskowo, a jego oczy wciąż lustrowały ją od góry do dołu. Czerwona, krótka sukienka opinała się na jej ciele, a jej talię podkreślał czarny, szeroki pas. Dzięki czarnym szpilkom jej nogi wydawały się jeszcze dłuższe, a zielone oczy były przysłonięte okularami przeciwsłonecznymi. Sasuke przyglądał się jej, a jego złość na nią rosła z każdym jego kolejnym krokiem, z każdym jej gestem. Nagle pomachała w ich stronę, a następnie odwróciła się do nich plecami, krzyknęła coś do wnętrza samolotu, a już po chwili koło niej pojawił się wysoki, przystojny chłopak o białych włosach i dziwnym, nienaturalnym uśmiechu, który znikł, gdy tylko zobaczył Uchihę. Zaszli na ziemię, a zaraz dołączył do nich pilot samolotu.
-Kiedy mam po państwa przylecieć? – zapytał uprzejmie.
-Bądź tu w samo południe za równy miesiąc… Myślę, że nic się przez ten czas nie zmieni… A do tego czasu ciesz się rodziną – białowłosy uśmiechnął się życzliwie do mężczyzny. Ten podziękował, ukłonił się i odszedł. Sakura od razu podeszła do nich z szerokim uśmiechem.
-Zobacz kochana! Komitet powitalny na nas czeka – zaśmiał się fioletowooki.
-Witajcie! Jak to miło, że przyszliście nas przywitać! – zaczęła Haruno, jednak przerwała jej brunetka.
-Chodźmy coś zjeść! – krzyknęła podekscytowana i nie czekając na odpowiedź reszty towarzystwa, zaczęła ciągnąć bruneta w stronę niewielkiej kawiarenki. Sakura westchnęła zrezygnowana i łapiąc za dłoń Hozukiego ruszyła za parą przed nimi. Od razu zauważyła, że Tenten trzymała Uchihę za rękę, co znaczyło, że musieli być parą. Poczuła ukłucie w klatce piersiowej, widząc ich razem. Widziała także złość i niedowierzanie wymalowane na twarzy Uchihy. Najwidoczniej ciągle jeszcze jej nie wybaczył. Gdy zasiedli przy jednym ze stolików w małej restauracji, brunetka zaczęła bardzo szybko mówić i zadawać wiele pytań, na które para nie nadążała odpowiadać. Dopiero, gdy Sasuke spojrzał na nią wymownie, uspokoiła się.
-Jak wam się układa? Znacie się zaledwie miesiąc i już jesteście zaręczeni – powiedziała dziewczyna i upiła łyka kawy.
-Jest dobrze, prawda Saku? – zapytał białooki patrząc na swoją narzeczoną – Ten aniołek spadł mi z nieba – zaśmiał się u ucałował policzek zielonookiej, która uśmiechnęła się do niego ciepło. Uchiha drgnął widząc ich.
-Mogę zobaczyć z bliska twój pierścionek? – oczy Tenten aż się zaświeciły na widok delikatnego pierścienia z białego złota, wysadzanego diamentami – Ile on musiał kosztować! – pisnęła podekscytowana, wykręcając rękę Haruno tak, aby móc lepiej mu się przyjrzeć.
-Faktycznie trochę za niego zapłaciłem, jak i za całą resztę kompletu, ale było warto, prawda Saku?
-Oczywiście! – powiedziała wesoło i spojrzała na bruneta – Co u ciebie Sasuke? Układa się wam? Jak długo jesteście ze sobą – postanowiła odezwać się do niego, ponieważ siedział cicho obok brunetki i przyglądał się im z niekrytą wrogością.
-Wszystko dobrze… Układa… Prawie miesiąc – odpowiedział lakonicznie i znów się wyłączył, dając im do zrozumienia, że nie ma ochoty na uprzejmości.
-My już się będziemy zbierać, ponieważ obiecałam tacie, że gdy tylko wylądujemy, od razu przyjedziemy do niego… Tak bardzo chce poznać mojego przyszłego męża, że sam chciał już do nas, do Ameryki przylecieć. Wybaczcie więc – Sakura wstała, dygnęła lekko i łapiąc dłoń białowłosego ruszyła w stronę wyjścia. Obejrzała się jeszcze jedynie w ich stronę, po czym zniknęła za murami budynku. Sasuke odczekał chwilę, po czym przeprosił swoją dziewczynę i wyszedł z kawiarni, po czym skierował się do swojego domu. Tenten została sama na lotnisku, bez transportu.
~*~
O dziwo Ren szybko polubił Suigetsu z czego para była bardzo zadowolona. Sakura mimo wszystko wolałaby, aby miejsce Hozukiego zajął Uchiha, jednak w tej kwestii nie miała zbyt wiele do powiedzenia. Po obiedzie przeprosiła dwóch mężczyzn i wymawiając się zmęczeniem, poszła do swojego pokoju. Usiadła na środku wielkiego dywanu i otworzyła szkatułkę, która była jedną z nielicznych jej pamiątek po matce. Najpierw spojrzała na zdjęcie, które było lekko podarte. Była na nim ona z Satoko, która trzymała ją na rękach. Kilka dni później zmarła. Do oczu dziewczyny napłynęły łzy. Zawsze trzymając to zdjęcie płakała. Słone krople wypłynęły jednak dopiero, gdy przycisnęła do piersi kolejną fotografię, przedstawiającą ją i Sasuke. Szybko schowała całą zawartość szkatułki do jej wnętrza, słysząc coraz głośniejsze kroki. Wepchnęła ją pośpiesznie pod łóżko i wygodnie usadowiła się na meblu. Do drzwi ktoś zapukał. Cicho zezwoliła na wejście i od razu przekonała się, że niepotrzebnie się spieszyła z ukrywaniem pamiątek. Do jej pokoju weszła zasmucona blondynka.
-Postępujesz nierozważnie Sakura – zaczęła na powitanie i zasiadła na jednym z foteli.
-Wcale, że nie… On jest miłym, kulturalnym milionerem, który zapewni mi i możliwe, że w przyszłości naszemu dziecku przyszłość… To dobra partia dla… - nie dokończyła, ponieważ przerwał jej huk, jaki powstał w zetknięciu się pieści Tsunade z biurkiem.
-Wybacz, ale znów zachowujesz się jak rozpieszczona laleczka… Sakuro weź się w garść i walcz o niego! Gdzie podziała się ta zdeterminowana panna, która była w stanie zrobić wszystko, aby osiągnąć swój cel?
-Tu nie chodzi o zaliczanie kolejnych celów! Sasuke związał się z Tenten, a ja nie mam zamiaru ich rozdzielać, skoro są szczęśliwi… Przecież tego powinno się chcieć dla osoby, którą darzy się miłością, czy przyjaźnią… Powinnam chcieć, aby oni razem byli szczęśliwi i byli ze sobą w takim razie razem… - mruknęła. Jej ocena świata była nie do porównania z poglądami sprzed kilku miesięcy. Z jednej strony bardzo cieszyło to Tsunade, jednak w obecnej chwili wolałaby, aby dziewczyna jednak wróciła do swojej dawnej postawy i zawalczyła o miłość.
-Ja wiem, że ty jesteś inteligentna, ale i uparta, więc zrobisz zapewne po swojemu, ale proszę cię, abyś uważnie patrzyła, po jakim terenie stąpasz, bo nie zawsze może być bezpiecznie… - po tych słowach blondynka opuściła jej sypialnię, a Sakura chwilę po tej rozmowie, powierzyła się w objęcia Morfeusza.
~*~
Bal nadszedł niewiarygodnie szybko. Minęło kilka dni od ich przylotu do Japonii. Sakura razem z Hinatą przez ten czas zajęła się przygotowaniami balu. Suigetsu spędzał bardzo wiele czasu z jej ojcem, natomiast Sasuke unikał jej jak diabeł wody święconej. Ogólnie nie nudziło się jej. Haruno od przyjaciółki niejednokrotnie słyszała, że źle postępuje, poddając się, jednak ona nie widziała innego rozwiązania, jak ustąpienie Tenten i poddanie się. Wiedziała, że zasłużyła na taką karę i przyjmowała ją z niewiarygodną pokorą. Uczniowie i nauczyciele w jej szkole wreszcie zaczynali zauważać jej przemianę i coraz rzadziej ją krytykowali. Tenten chodziła za dwoma dziewczynami jak cień i za wszelką cenę chciała zbliżyć się do nich. One jednak do balu całkowicie ją ignorowały. Dzień przed wyczekiwanym przez wszystkich wydarzeniem Sakura razem z Hyugą pojechała do centrum handlowego. Z Ameryki przywiozła sobie sukienkę przeznaczoną specjalnie na bal, jednak stwierdziła w ostateczności, że wolałaby założyć jednak coś innego i mniej błyszczącego. W rezultacie po kilku godzinach, obie panny wyszły z centrum obładowane wieloma torbami i z szerokimi uśmiechami na ustach. Noc minęła bardzo szybko. Sakura przeciągnęła się niczym kotka, i spojrzała na drugą stronę łóżka, którą zajmował białowłosy. Odkąd się poznali zawsze spali w jednym łóżku, jednak nigdy nie doszło między nimi do niczego więcej. Dziś był wyjątkowy dzień. Po południu miał odbyć się bal, na który wszyscy czekali z niecierpliwością. Było już kilka minut po godzinie jedenastej. Haruno wstała z łóżka i po cichu, aby nie zbudzić narzeczonego, przeszła do garderoby, z której zabrała potrzebne ubrania, a następnie skierowała się do łazienki, gdzie wykonała poranną toaletę i ubrała się. Niebawem miała przyjechać do niej kosmetyczka, a następnie Hinata. Gdy wyszła z pomieszczenia, wróciła do sypialni i zaczęła delikatnie budzić białowłosego.
-SuIgetsu… - mruknęła i szturchnęła jego ramię. Nim się obejrzała, wylądowała na łóżku, przygnieciona do materaca ciałem narzeczonego, który złożył na jej ustach delikatny pocałunek, po czym uśmiechnął się do niej wesoło, ukazując swoje trójkątne zęby.
-Witam piękną panią – zaśmiał się i znów ją pocałował.
-Suigetsu wstawaj, bo zaraz będzie tu kosmetyczka i Hinata i nie mogą cię tak zobaczyć… – mruknęła, uwalniając się spod niego i podchodząc do okna, które uchyliła, wpuszczając do pokoju świeże powietrze.  Hozuki posłusznie zniknął za drzwiami łazienki. W tym samym czasie rozległo się pukanie do drzwi. Po zezwoleniu na wejście, do pomieszczenia wkroczyła Hyuga w towarzystwie wysokiej szatynki.
-Witam panienko Haruno – przywitała się kobieta, a Hinata ucałowała Haruno w policzek.
-Hej! – zaśmiał się zielonooka – Oddajemy się w twoje ręce Shizune – dwie dziewczyny usiadły na fotelach przy dużym stole, na którym po chwili znalazły się najróżniejsze kosmetyki. Nie minęły dwie godziny, a one były uczesane, pomalowane i odpowiednio wystylizowane. Zostało jeszcze założenie kreacji i dodatków, aby wszystko było gotowe. Suigetsu już się niecierpliwił. Już od godziny siedział w salonie wspólnie z Naruto, który przyszedł jakiś czas po Hinacie. Obaj byli już gotowi do wyjścia na bal. Czekając na swoje partnerki oglądali mecz i rozmawiali na najróżniejsze tematy. W końcu dwie dziewczyny ukazały się na schodach. Obie były ubrane były w stylu retro, jednak znacząco się od siebie różniły. Hinata miała na sobie czerwoną, rozkloszowaną sukienkę w białe groszki; białe, koronkowe rękawiczki; wstążkę, którą zawiązała na głowie, lekko z boku w kokardkę i czerwone szpilki. Całość dopełniała fryzura niczym z lat 50 oraz delikatny makijaż oczu i czerwone usta. Jej strój był romantyczny i kobiecy, natomiast Sakura postawiła na barwy ciemniejsze. Ubrała granatową, rozkoszowaną sukienkę, na grubych ramiączkach i przepasaną w talii lakierowanym, czarnym pasem; do tego również czarne: długie rękawiczki, czółenka i mini cylinder ozdobiony kwiatkami i woalką, który umieściła z boku głowy. Jej szyję zdobił przepiękny naszyjnik, który dostała na początku jej znajomości z Sasuke. Różowe, proste włosy spływały jej na plecy, a zielone oczy, podkreślone czarną kredką i cieniami lustrowały dokładnie twarz Suigetsu. Jej czerwone usta wygięły się w uśmiechu, gdy zauważyła, że białowłosy nie może oderwać od niej oczu. Gdy stanęła na ostatnim schodku, chłopak podbiegł do niej, złapał ją w pasie i odwrócił się wokół własnej osi.
-Wyglądacie ślicznie! – krzyknął podekscytowany blondyn, podając Hinacie swoje ramie.
-Nie zaprzeczę… Jesteście piękne – dodał Hozuki i postawił zielonooką na ziemi. Przyszedł na nich czas. Po zrobieniu zdjęcia pamiątkowego przez ojca Haruno, wyszli przed rezydencję, gdzie na podjeździe, czekała na nich czarna limuzyna, do której pośpiesznie weszli. Droga minęła im w ciszy. Każdy z nich pogrążył się we własnych myślach. Hinata najbardziej przejmowała się sprawami organizacyjnymi balu. Naruto myślał o jedzeniu. Sakurę dręczyło przeczucie, że wydarzy się coś złego, natomiast Suigetsu zmagał się z wyrzutami sumienia. Od ich przyjazdu do Tokio i od spotkania Tenten i Sasuke, okłamywał Sakurę. Byli jednak już zaręczeni i on nie miał wyboru, jednak Tenten była w jego oczach dziewczyną wyjątkową, która od razu mu się spodobała. Pomimo narzeczeństwa i poczucia winy, postanowił jednak zaryzykować. Wreszcie dotarli na miejsce i musieli porzucić swoje myśli i obawy. Zaczął się bal. Muzyka grała już w sali, wszyscy uczniowie schodzili się do głównego pomieszczenia w wynajętym pałacyku. Sakura przysunęła się do Suigetsu, który objął ją w tali. Kierowali się do swojego stolika, przy którym siedziała już jedna para. Gdy podeszli bliżej, rozpoznali Sasuke i Tenten. Oni na ich widok wstali i przywitali się. Wzrok Sasuke na dłużej zatrzymał się na sylwetce zielonookiej, a konkretniej, na biżuterii zdobiącej jej dekolt. Szybko jednak otrząsnął się z zamyślenia i usiadł na swoim miejscu. W odróżnieniu do niego Suigetsu bez skrępowania wpatrywał się w oczy Tenten, która uśmiechała się do niego słodko. Zabawa powoli się rozkręcała. Po godzinie parkiet był zajęty przez tańczące pary. Gdzieś w tym tłumie wirowała Hinata z Naruto, natomiast oni siedzieli w czwórkę przy stoliku.
-Może zatańczymy? – białowłosy zwrócił się w stronę Tenten, która kiwnęła w odpowiedzi głową i podała mu swoją dłoń. Zostali sami. Sakura nie wiedziała, co ma zrobić, a on spoglądał na swoją dziewczynę.
-Przepraszam - powiedziała Sakura wstając z zajmowanego miejsca i kierując się do wyjścia z sali. Po chwili znalazła się w toalecie. Wciąż miała przeczucie, że wydarzy się coś złego. Jej dłonie się trzęsły, a serce biło w nieregularnym rytmie. Nagle na sali rozległy się krzyki i piski, a muzyka została wyłączona. Coś spadło i się rozbiło, ponieważ było słychać dźwięk tłuczonego szkła. DJ ogłosił przez mikrofon, że należy zachować spokój. Sakura wybiegła z toalety i pobiegła do sali. Otworzyła drzwi i stanęła jak słup soli. Wszyscy uczniowie stali dookoła parkietu i obserwowali z zaciekawieniem sytuację, która rozgrywała się na środku. W oczach zielonookiej pojawiły się łzy. Sasuke bił się z Suigetsu. Ten drugi najprawdopodobniej miał złamany nos, natomiast z ust bruneta płynęła stróżka krwi. Tenten stała wśród uczniów i z uśmiechem podziwiała walkę. Naruto z innym blondynem próbowali ich rozdzielić, jednak bezskutecznie. Byli zbyt silni i za bardzo zdenerwowani. Sakura podeszła do nich ku zdziwieniu innych i stanęła między nimi.
-DOŚĆ! – krzyknęła na cały głos i spojrzała na nich – Spójrzcie, co narobiliście! O co wam chodzi?!
-Twój „narzeczony” – Uchiha zrobił cudzysłów w powietrzu – Wyznał miłość Tenten i pocałował ją… Powinnaś go nauczyć, że jak ma się narzeczoną, to nie odbija się lasek innym.
-Czy to prawda Suigetsu? Czy on mówi prawdę? – zapytała ze stoickim spokojem. Już wcześniej widziała, w jaki sposób chłopak patrzył na brunetkę, jednak w najśmielszych snach nie przypuszczała, że zdradzi ją z nią.
-Wybacz Sakurciu… Ja nie…
-Proszę cię! Nie mów, że nie chciałeś, bo znów mnie okłamiesz – z jej oczu wypłynęły łzy – Przepraszam – otarła wierzchem dłoni oczy, rozmazując makijaż, skłoniła się lekko i wybiegła. Hinata ruszyła za nią, jednak powstrzymał ją Uzumaki, który pokręcił głową.
-Zostaw ją samą… Pewnie chce sobie wszystko ułożyć… W niczym nie możesz jej teraz pomóc – zrezygnowana brunetka wtuliła się w blondyna. Tenten z uśmiechem podeszła do dwóch chłopaków, którzy mierzyli się wrogimi spojrzeniami.
-Wybacz Sasuke, ale wolę jego – podeszła do białowłosego i wpiła się w jego usta. Uchiha zacisnął dłonie w pięści i bez słowa wyszedł.
~*~
Siedziała na cmentarzu i spoglądała na nocną panoramę Tokio. Widok był stąd zniewalający. To tutaj pierwszy raz spędziła więcej czasu z Sasuke. Wtedy jeszcze była wredną dziewczyną z milionem zachcianek i bez planów na przyszłość. Teraz wiedziała już czego tak naprawdę chce, a czego mieć nie może. Jej jedyna zachcianka miała jedno imię: Sasuke. Jej dłoń mocniej zacisnęła się na złotym łańcuszku ze szmaragdem. Odwróciła się w stronę ciemnego pomnika.
-Babciu Uchiha… To twoja własność… - mruknęła ocierając łzy – Muszę go mu oddać, bo nie zasługuję na niego… Przepraszam, że zawiodłam twojego wnuka… Zachowałam się okropnie! Zraniłam go… Teraz porzucił mnie Suigetsu. Nie kochałam go, ale nie chciałam być do końca życia sama… – wyszlochała. W oddali błyskawica przecięła czarne niebo. Zielonooka drgnęła i wstała z zajmowanego miejsca i podeszła do marmurowego krzyża – Wybacz, ale muszę już iść… Zapowiada się, że będzie burza – w odpowiedzi rozległ się grzmot. Ciężko było jej zachować zimną krew i spokój. Ostatni raz spojrzała na wisiorek, połyskujący delikatnie w blasku księżyca, który tej nocy był w pełni. Delikatnie zaczęła odkładać naszyjnik na ramię krzyża, gdy nagle za nią pojawił się czyjś cień. Jej serce zabiło szybciej.
-Co tu robisz? I czemu go odkładasz? – odwróciła się gwałtownie do osoby, która wypowiedziała te słowa. To był on. Stał za nią i spoglądał w jej oczy. Przez jej ciało przeszedł dreszcz. Przerażenie mieszało się z radością, że to on, a nie ktoś inny. Wiele innych emocji zalało jej serce i umysł.
-Tenten na pewno będzie wyglądać w nim lepiej – odpowiedziała kładąc łańcuszek na wcześniejsze miejsce.
-Zatrzymaj go… Przecież to tobie go dałem, prawda? – chciał podejść bliżej, jednak ona się cofnęła. Rozległ się grzmot, a zaraz potem niebo znów zostało przecięte przez jasną błyskawicę. Dziewczyna nie dała po sobie poznać, że się boi.
-Powinna mieć go osoba, którą kochasz Sasuke… - z jej oczu znów wypłynęły łzy.
-Dlatego właśnie powinnaś go zatrzymać – znów chciał się do niej zbliżyć, jednak ona zaśmiała się.
-Nie bądź śmieszny Sasuke… Ja wiem, że źle zrobiłam, ale nie musisz się na mnie mścić w taki sam sposób – powiedziała ze stoickim spokojem. Chciała już iść i wyminąć go, jednak gdy przechodziła koło niego, złapał ją za rękę.
-Powiedz mi prawdę – poprosił cicho. Dziewczyna nie miała pojęcia, o co może mu chodzić – Proszę powiesz mi, dlaczego mi to zrobiłaś? – zielonooka przełknęła ślinę i odwróciła się w jego stronę.
-To była wina Ino! Ona mnie podpuściła, a ja jak głupia dałam się nabrać… Pod wpływem złości wyżyłam się na tobie. Chciałam jej pokazać, że wcale się nie zmieniłam!
-A zmieniłaś się? – zapytał po chwili namysłu i usiadł koło niej na ławeczce.
-Gdybym się nie zmieniła, to czy siedziałabym tu z tobą, wiedząc, że za moment rozpęta się burza? Dobrze wiesz, że się boję… A mimo to jestem tu z tobą – wyszlochała – Mi naprawdę zależy na tobie Sasuke.
-A co z Suigetsu?
-Sam widziałeś i słyszałeś, że woli Tenten… To już skończone. Muszę mu jeszcze tylko oddać pierścionek – spojrzała na swój palec, po czym zdjęła z niego biżuterię i schowała do małej kieszonki w sukience.
-Czyli oboje jesteśmy teraz wolni? – zapytał brunet i zaśmiał się z miny zielonookiej, która wpatrywała się w jego oczy z szokiem.
-Zerwałeś z Tenten? – prawie krzyknęła – Dlaczego?
-Nie ja z nią, tylko ona ze mną… Tak wyszło… Skoro on woli ją, a ona jego, to najwidoczniej trzeba się z tym pogodzić… A poza tym, ja jej nigdy nie kochałem… Moja miłość wyjechała do Ameryki po narzeczonego, więc i ja musiałem sobie kogoś znaleźć, prawda? – uśmiechnął się do niej i przysunął jeszcze bliżej.
-Nie musisz kłamać Sasuke… Nie rań mnie proszę! – szepnęła, ocierając łzy.
-Sakura! Nie udawaj głupiej, bo ja wiem, że jesteś bardzo inteligentna… Zrozum, że na swój, bynajmniej dziwaczny sposób przed chwilą powiedziałem, że cię kocham, więc nie sprawiaj trudności – po tych słowach złożył na jej ustach delikatny pocałunek. Przez chwilę patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami, jednak już po chwili zarzuciła ręce na jego szyję i oddała się tej przyjemności.
-Kochasz mnie? – zapytała, gdy odsunęli się od siebie.
-Jak nikogo innego! Przecież tak długo z tobą wytrzymałem… To był wyczyn niemożliwy dla normalnego człowieka! Zakochałem się w tobie! Już od pierwszego spotkania w deszczu, przed restauracją wiedziałem, że jesteś wyjątkowa, Sakuro. No a potem już tak wyszło, że z każdym naszym kolejnym spotkaniem, coraz bardziej zakochiwałem się w tobie. Teraz tylko pytanie, czy i ty mnie kochasz? – zapytał z nadzieją i nieprzebraną miłością w czarnych oczach. Z nieba zaczęły spadać pierwsze krople deszczu, jednak oni się tym nie przejmowali.
-Już od dawna… Pewnie nie uwierzysz, ale uzmysłowiła mi do dopiero Hinata, gdy odwiedziła mnie w domu, kilka dni po incydencie w parku. Wtedy też powiedziała mi o twoim wypadku…. Ja tak bardzo nie chciałam, żeby coś ci się stało! – wtuliła się w jego ramię. Deszcz mieszał się z jej łzami.
-To już nie jest ważne… Teraz pragnę tylko jednego… Powiedz mi, że mnie kochasz…
-Kocham cię Sasuke! – rzuciła mu się na szyję i znów  pocałowała. Sasuke nagle wstał, podszedł do nagrobka i zabrał z niego złoty łańcuszek.
-Co powiesz na to, aby to stało się tymczasowo udokumentowaniem naszych zaręczyn? – wskazał na naszyjnik.
-Zaręczyn? – zapytała zaskoczona, wstając. Brunet klęknął przed nią.
-Obiecuję, że pierścionek dam ci jutro z samego rana… A teraz błagam cię Sakurciu! Zgódź się zostać moją żoną w niedalekiej przyszłości i dziel ze mną życie – spojrzał jej w oczy.
-Sasuke… Kocham cię! – rzuciła się na niego, powodując upadek, na zieloną trawę! Po chwili jednak się podnieśli i brunet zapiął na powrót na jej szyi złoty naszyjnik.
-Widzisz babciu! Ja wiedziałem, że wszystko dobrze się skończy! – chłopak zwrócił twarz w stronę nieba – Wracajmy już, bo jeszcze się rozchorujemy – deszcz padał, jednak już nie grzmiało. Burza nawet dobrze się nie zaczęła, a już jej nie było. W cudownych nastrojach wrócili do domów. Następnego dnia, tak jak obiecał Sasuke, z samego rana przyszedł do domu zielonookiej, aby oficjalnie się jej oświadczyć w obecności pana Haruno. Ren początkowo był niezbyt zadowolony z jej zerwania z Suigetsu, jednak widząc ich  szczęście, postanowił wyrazić zgodę na ślub, który odbył się po dwóch miesiącach.
~*~
-Aiko! Ile razy powtarzałem ci, że masz nie bawić się z synem tego idioty! – krzyknął Sasuke i podszedł do swojej córki, która robiła babki z piasku razem z małym blondynem.
-Kogo nazywasz idiotą, ty gburze?! – warknął zdenerwowany Naruto, biegnąc w stronę dwójki dzieci i przyjaciela.
-Ich zachowanie w stosunku do siebie chyba nigdy się nie zmieni – zaśmiała się Sakura i spojrzała na brunetkę siedzącą obok niej. Była wiosna, wszystko kwitło, ptaki śpiewały, słońce świeciło. Czwórka przyjaciół z dziećmi wybrała się do parku, aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Wszystko skończyło się dobrze. Sakura była żoną Sasuke już od ponad czterech lat. Rok po ich ślubie przyszła na świat ich córeczka. Nazwali ją imieniem babci Sasuke, które oznaczało „miłość”. Teraz spodziewali się drugiego dziecka.
-Mamusiu! – krzyknęła mała dziewczynka. Różowe włosy odziedziczyła po Sakurze, natomiast czarne oczka miała to tacie – Czy jak będę miała braciszka, to też nie będę mogła się z nim bawić? Bo tatuś nie pozwala mi się bawić z Kaito! – powiedziała sepleniąc i przytuliła się do nogi zielonookiej.
-Oczywiście, że będziesz mogła się bawić ze swoim braciszkiem. Teraz też możesz bawić się z Kaito. Mamusia porozmawia z tatusiem.
-Mama krzyknie na tatę? –zapytała z uśmiechem i pobiegła do piaskownicy.
-Oczywiście, że krzyknę, złotko – spojrzała na męża ze złośliwym uśmiechem – Uchiha! Ile razy mam ci powtarzać, że masz nie zabraniać jej bawić się z innymi dziećmi…
-Ale to jest syn Naruto!
-I co z tego, że to jego syn? Ma jego wygląd, więc moje cechy! To chyba oczywiste Sasuke – do tej pory cicha Hinata, postanowiła zabrać głos. Ona także spodziewała się drugiego dziecka.
-Ale ona jest za młoda na chłopców! – próbował dalej bronić się brunet, jednak wiedział, że obliczu swojej żony i przyjaciółki, jest na straconej pozycji.
-Sasuke… Nie pogrążaj się – zaśmiała się zielonooka i wstała z zajmowanego miejsca, pochodząc powoli do ukochanego.
-Wiesz, że cię kocham? – zapytał z uśmiechem, po czym pocałował ją. Nie potrzebował na to odpowiedzi, a ona nie musiała mu tego potwierdzać. Doskonale wiedziała, że on ją kochał, ponieważ powtarzał jej to każdego dnia. Od tamtej nocy byli bardzo szczęśliwi i zawsze razem. Sakura wreszcie doczytała książkę, a Sasuke opowiedział jej historię miłości jego babci i dziadka, która do złudzenia przypominała ich przygodę. I kto by pomyślał, że to się tak skończy? Wreszcie wszystko znalazło się na swoim miejscu. Jeden człowiek został odkryty, a dzięki temu kolejny został stworzony.
 

1 komentarz: